17 września 2015

Alphear F

W takim razie nie wracajmy do nauk ścisłych ;D
Tak, wiem, że zmartwychwstania dzieją się w komiksach od poniedziałku do piątku z przerwami na weekendy. I nie umiem tego wytłumaczyć, ale Fury od samego początku wyglądał mi na szczególnie nieśmiertelnego. Może to przez to, że nic nie dzieje się bez niego? Może to, że o wszystkim wie (lub się domyśla)? A może to po prostu dzięki dobrze dobranemu aktorowi?
A kiedy SHIELD kierował Stark - przed, czy po Buckym?
Co do Melindy May to się nie zgodzę, bo akurat za nią nie przepadam. Niektórzy uważają, że ma wiele z Natashą wspólnego, czego ja osobiście nie widzę, bo może i są profesjonalistkami i może trzymają czasem uczucia na wodzy, ale to i tak są dla mnie dwie zupełnie różne osoby, które ciężko porównać. Za to, jeśli chodzi o Bobby to mam bardzo miłe odczucia. Żałuję, że nie zamierzają jej wprowadzić w żaden film pełnometrażowy i że cała historia jej i Clinta nie została nawet przez chwilę wspomniana. To by było ciekawe, moim zdaniem. Ciekawsze nawet niż Sharon Carter i jej udział w Civil War. Zgadzam się z Tobą, chociaż uważam, że z Buckym jej już raczej nie sparują. Russo raczej nie przewidzieli, że Whedon im się wpieprzy z nagłym zakochaniem i związek z Buckym byłby chyba znowu zupełnie bezpodstawny.
A propos, jak patrzeć na to, że w WS Romanowa podała Steve'owi rosyjskie akta Zimowego Żołnierza, skoro w MCU był on ponoć "dziełem" Hydry? To w końcu Rosjanie też mieli w tym swój udział, czy raczej nie?
Z przerwami na co drugi weekend, żeby być dokładnym. I który Fury wygląda na "szczególnie nieśmiertelnego"? Ten z 616 czy ten z komiksów? W tym pierwszym przypadku jest to zapewne uwarunkowane tym, że podana została mu formuła podobna do tej Steve'a. Sprawiała, że trudniej było go zabić, i że żył dłużej. Jakiś wpływ może mieć na to też to, że Fury miał masę swoich LMD- czyli łudząco podobnych do niego robotów. Więc często były to one, nie prawdziwy Fury :P
Trochę źle się wyraziłam (chyba przejmuję po Bucky'm te wszystkie skrótowce myślowe)- Fury wtedy już dawno nie dowodził SHIELD, bo miało to miejsce już kawał czasu po CW. Fury miał swoją kosmiczną bazę, która miała na celu niszczenie zagrożeń, zanim w ogóle dotrą one na ziemie. I to właśnie pieczę nad tym chciał on przekazać Bucky'emu. Dlatego Winnie wylądował w kosmosie i poznał Ventolin.
Ależ ja wcale nie chciałam ich porównywać. Chodziło mi głównie o to, że obie są dobrze wykreowanymi postaciami kobiecymi, które robią coś więcej niż wyglądanie i czekanie na ratunek przez swojego trólovera. May kupiła mnie szczególnie ostatnimi odcinkami, głównie tym, w którym opowiedziana została prawdziwa historia z "kawalerią", bo pokazało to postać od innej strony. 
Akurat udział Sharon w CW był jednak dość kluczowy. Choć film nie pójdzie raczej w tym kierunku, więc jestem ciekawa tego, co dla niej wymyślą. Nie zmienia to jednak tego, że ciągle nie mogę przeboleć zrobienia z Bobbi byłej Huntera i całkowitego przekreślenia jej związku z Clintem. 
Bucky'ego znaleźli Rosjanie i na samym początku przebywał pewnie u Lewiatana, który później mógł połączyć się Hydrą przez sojusz Zoli i Fennhoffa. Jednak akta są ukraińskie i widnieje na nich nazwa ukraińskiej miejscowości, więc Projekt WS w początkowej fazie powstawać mógł na Ukrainie. 
Yelena, a tak między nami to zależy ci żeby już iść gdzieś w teren czy wolisz jak najdłużej pracę wymagającą mniej aktywności fizycznej? A może ci to wszystko jedno?
Tęskniłaś kiedyś za ojczyzną?
Przyznaję, że nie tęsknię jakoś bardzo za pracą w terenie i jeśli będę miała na to wpływ, wolałabym trzymać się jak najdłużej tego zakresu obowiązków, jaki mam teraz. Chyba na stare lata zaczęłam woleć kontakt z papierami, nie z kolejnymi celami. 
Może i kiedyś chciałabym zobaczyć miejsca, w których mieszkałam jako dziecko, ale jakoś nie tęsknię za Ukrainą samą w sobie.

Astrid Löfgren

Jeśli schemat będziemy rozumieli także jako prawo albo prawo jako element składowy to tak, wówczas jego brak wywołałby chaos. Myślę, że mimo wszystko wraz z rozwojem cywilizacji utarte ścieżki ulegają degradacji. Ludzie są manipulowani przez władze, czy jakkolwiek inaczej ten twór nazwać, ale wychylają się. Nie chcą tego, co się im narzuca, nie zgadzają się. Protestują. Już to jest swoistym wyjściem poza granice.
Domyśliłam się tego, jednak tamto było na potwierdzenie źródła schematu w potrzebach, choć masz oczywiście rację, że czynniki zewnętrzne też są kluczowe. Nie zaprzeczę, bo sama jestem "ofiarą" takiego narzucania. Na szczęście jestem na tyle odporna na presję, że mam to w dupie i o ileż byłoby lepiej, gdyby inni w takich sytuacjach też nie ulegali naciskom. Można zwariować.
Dobra, może nie żebyś robił co chciał, bo się rozszalejesz za bardzo, ale żebyś mówił co chciał na pewno. Uwierz, mnóstwa rzeczy się nasłuchałam, swoje przeżyłam i swoje wiem, więc aż tak wielkiego wrażenia na mnie raczej nie zrobisz. Chyba że chcesz spróbować? Możesz dać mi jakąś próbkę tego, co chcesz mówić i sprawdzimy, czy pozostanę przy swoim stanowisku.
Możemy dyskutować o tym w nieskończoność, ale i tak raczej do niczego nie dojdziemy. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje i w obu przypadkach ta wiedza pochodzi z zupełnie różnych źródeł i związana jest z zupełnie innymi środowiskami, a w tym przypadku jest to chyba dość kluczowe. Cytując, jak to ujęłaś "moją uroczą pomyłkę"-  punkt siedzenia zależy od punktu widzenia. Ja już dawno przestałem wierzyć w to, że wszelkie protesty mają jakikolwiek wpływ na władzę. Jasne, zmieniają się marionetki i repertuar, ale za sznurki nadal pociągają ci sami ludzie, ciągle dążący do tego samego celu tylko, że zmienioną drogą. Nie będę więc tu teraz filozofował, bo zbyt dobry w tym nie jestem, wiec po prostu powiem, że dla mnie człowiek nigdy nie jest tak naprawdę sobą. Od urodzenia narzucane są nam schematy, które odpierają nam prawdziwość i autentyczność, ponieważ uczą nas zachowywania się tak, jak akurat wymaga tego dana sytuacja i oczekują inni ludzie. Takie już po prostu mam zdanie.
Jak już mówiłem, zdarza mi się czasem wyrażać aż nazbyt skrótowo i stąd biorą się te dość częste nieporozumienia. Dla mnie logiczne wydało się to, że zewnętrzne czynniki też mają na to jakiś wpływ, ale dla kogoś innego nie musiało być to już tak jasne. Moja wina.
Skoro tak bardzo nalegasz na to, żebym mówił to co chcę, to stwierdzam, że nie, nie dam próbki, bo nie mam na to ochoty.

Alexa Mariani

Moze to glupie pytanie lecz zastanawia mnie jak to robisz ze tak sprawnie poruszasz ta metalowa ręka? Wiem ze lata praktyki itd, i ze Ci specy od Zoli zrobili kawał dobrej roboty ale ja sie pytam jak Ty to robisz?
Z drugiej strony nie zastanawiałeś sie co zrobic z ta czerwona gwiazda na ramieniu?
Tak naprawdę mam je od kiedy pamiętam, więc trochę ciężko mi to wyjaśnić, bo jest to dla mnie niemal... naturalne, że tak to ujmę. Przyspawali mi to do kości, a do tego podłączono je bezpośrednio do nerwów i kory mózgowej. Gdy nie działają na ciebie znieczulenia, taka operacja to nic przyjemnego, wierz mi. Ale wracając- to działa na podobnej zasadzie jak prawdziwe ramię. No, może prócz tego, że zwykła kończyna przypadkowo nie kopnie kogoś prądem, nie nadwyręża kręgosłupa, nie jest ciężka, nieporęczna i zwyczajnie odrażająca, a do tego w niektóre dni nie boli jak diabli przy najmniejszym ruchu. 
Zastanawiałem, przez pewien czas rozważałem nawet pozbycie się jej, ale stwierdziłem, że jednak nie przeszkadza mi jakoś bardzo. 

Astrid Löfgren

Masz trochę racji, tak, ale nie ze wszystkim się zgodzę. Schematy, o których mówisz, determinowane są przez potrzeby, instynkty. Przecież posiadanie potomstwa jest sprawą uwarunkowaną przez potrzeby. U ludzi, zwierząt i innych organizmów tak jest, że zrobią wszystko, by życie trwało dalej, by miało możliwość ewolucji. Z pewnością nie zastanawiałeś się co by było, gdyby ludzie odważnie wyszli poza schematy, co by się stało z ich psychiką. Wydaje mi się, że wówczas nastąpiłoby ponowne ustalanie jakichś zasad postępowania. Może wtedy siedzielibyśmy na golasa na drzewach i to byłby nowy schemat. Zbyt mocno generalizujesz sprawę, tak mi się wydaje, ale szanuję twoje zdanie. Poza tym... wolność? Serio? Wolność w obecnych czasach nie istnieje. Chociaż nie, może istnieje, ale jako pozór. Tak, to jest dobry żart.
To jest udawanie. Tak naprawdę nie mogę wiedzieć w stu procentach, jak to z tobą jest. Może mydlę sobie oczy. Właśnie dlatego tak bardzo mi zależy, żebyś kuźwa zaczął robić i mówić to, co naprawdę chcesz robić i mówić. Już sobie w tyłki wsadźmy te "dobre humory" i milszą atmosferę, bo wolę szczerość niż zgadywanki.
Doskonalę zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby nie schematy, najpewniej wszędzie zapanowałby trudny do opanowania chaos. Człowiek przez całe życie jest uwikłany w schematyczne zachowania, gesty, pozy- robi i mówi to, czego oczekują od niego inni, dopasowując się do aktualnych relacji międzyludzkich. Schemat, forma narzucana jest i determinowana przez czynniki zewnętrzne, występuje we wszystkich płaszczyznach życia, na których występują zależności i układy. Zwyczajnie jesteśmy niewolnikami tego, co wypada, a co nie, Wiem to, zastanawiałem się, ale po prostu nie widzę powodu mówienia tego wszystkiego, jeśli nie jest to konieczne. Ale wracając- mówiąc o posiadaniu potomstwa, miałem na myśli osoby, które tej potrzeby zupełnie nie odczuwają, ale naciskane są do tego z każdej strony, bo przecież trzeba mieć dzieci. Nie zaprzeczysz, że takie sytuacje się nie zdarzają. 
To udawanie? Naprawdę? Nigdy bym na to nie wpadł.
Uwierz, że naprawdę nie chcesz, żebym zaczął mówić i robić co chcę. Szczególnie jeśli chodzi o to drugie.

Alexa Mariani

James a mógłbyś chociaz cos powiedziec NIe udawanego i NIECO miłego?
Ależ ja jestem miły przez cały czas. Oczywiście jak na moje standardy, więc nie oczekiwałbym na tym polu zbyt wiele.

Alphear F

No to ja mogę jej spokojnie ołtarzyki stawiać, ale rozumiesz - chcę uniknąć spięć, więc zgodnie z prawami fizyki ograniczam tarcie na temat. ;)
Czy Nick Fury w ogóle kiedyś umiera w uniwersum? Pytam z ciekawości, bo Jackson w tej roli sprawia wrażenie naprawdę nieśmiertelnego.
Ja sama mam do Whedona żal jak cholera. Dobrze było, jak Romanowa była sama - tu poflirtuje, tu da buzi, tu skopie tyłek; po prostu pasuje jej rola bez zobowiązań, natomiast AoU było, jakby nagle wybuchła bomba szamba z miłością. Po prostu gadka, którą Whedon siłą jej wcisnął do gardła o tym, że nie może mieć dzieci. I jeszcze ta wulgarna propozycja w domu Clinta, kiedy Czarna Wdowa ot tak zwyczajnie proponuje Bruce'owi seks, postawiona naprzeciw sytuacji gdy jeszcze kilka minut wcześniej ukazano jak świetnie się z dziećmi Bartona dogaduje, wyszła paskudnie. W rezultacie z Natashy, którą większość fanóek MCU uważa za symbol kobiecej siły, niezależności i jest dowodem na to, że kobieta odgrywa też inne role niż prokreacyjne, zrobił lalkę, która kiedy akurat nie walczy, marzy o zapłodnieniu. Jeszcze rozumiem przyjaźń między dwójką outsiderów w drużynie ale na co ten cały wyssany z nie-powiem-skąd związek?
Więc skoro jednak miał dzieci, skoro ich nie mógł mieć, to może to było mu tylko jakoś wmówione? Nie wydaje mi się też, żeby mu się chciało próbować tego z kimkolwiek, kiedy sam do końca źle czuł się we własnej skórze.
Przykro mi, ale mam zakaz poruszania tutaj jakichkolwiek tematów związanych z fizyką- w tym tarcia. Czyli po prostu zabroniono mi trucia na ten temat :P
A czy u Marvela ktokolwiek nie sprawia wrażenia nieśmiertelnego? Tam nieożywiony jest tylko wujek Ben, a wszyscy inny umierali już po klika razy. W tym Fury Sr. (postać Jacksona jest opierana głównie na Fury'm Jr.), choć były to raczej śmierci w ulubionym stylu MCU pt. "zabili go, ale uciekł". I taka ciekawostka- Fury Sr. zaznaczył, że gdy umrze, jego miejsce jako dowódcy ma zająć Bucky, który nie waha się przed ryzykiem i używaniem równie brutalnych metod działania. I po prostu był jego przyjacielem. 
Cóż, ja mam do niego żal za całe AoU, więc w pełni to rozumiem. I choć uważam, że MCU ma kilka naprawdę świetnych postaci kobiecych- Frigg, Sif, Melinda May, Bobbi Morse, czy Peggy (która wciskana jest ostatnio do niemal każdego filmu i pewnie dlatego moja sympatia do niej zmalała), to Natasha jest z nich po prostu najbardziej rozpoznawalna i wypadałoby by trzymała jakiś poziom. Kreacja Whedona po prostu popsuła postać, którą tak dobrze wykreowali bracia Russo w poprzednim filmie i którzy teraz będą musieli znowu jakąś ją naprawić. Scena "flirtu" na przyjęciu była po prostu żenująca, a na scenę w domu Clinta po prostu brak mi słów. Ta cała "wielka miłość", która wyciągnięta została znikąd i zupełny brak chemii pomiędzy aktorami też nie pomagał. Poza tym, Bruce ma Betty, która bezproblemowo znowu mogłaby się pojawić w MCU, a Natasha mogłaby się związać z Mattem albo Bucky'm, jeśli tak bardzo chciano by kogoś miała.
Przyznaję, że nigdy jakoś bardzo nie zastanawiałam się nad płodnością lub jej brakiem w jego przypadku i po prostu uznałam, że jakoś tam je tej Ventolin zmajstrował. Bo serio, samo to, że miał te dzieci z niebieskoskórą, dwumetrową i czteropalczastą kosmitką o kilkunastocentymetrowych rzęsach było dziwne samo w sobie :P
Dobrze powiedziane, Yeleno ;) A jak cię tam traktują? Wyobrażam sobie jakoś patrzące wrogo twarze współpracowników, choć po tym czasie, jaki już spędziłaś w ich szeregach może udało ci się ich do siebie przekonać? Oczywiście, w granicach rozsądku.
Rzeczywiście szkoda. No ale tego kwiatu jest pół światu. ;)
To może daliby cię do wywiadu na okres próbny? Chyba że nie chcesz wracać na stare śmieci, że tak się wyrażę.
Nie będę ukrywać, że na samym początku właśnie tak było. Hawkguy jest jednak przekonujący, a agentka Chang się za mną wstawiła, więc szybko przestałam być jakąś wielką sensacją, którą wytyka się palcami. Więc tak, teraz jest już lepiej, choć dystans pozostał.
Raczej nie śpieszy mi się do zmiany stanu cywilnego. Dobrze mi samej.
Wszystko tak naprawdę zależy od Chang. Jeśli stwierdzi, że mam iść w teren, pójdę w teren. 

Astrid Löfgren

Kiedyś już cię prosiłam, żebyś w rozmowie ze mną nie udawał kogoś, kim chciałabym, żebyś był i nie mówił tego, co chciałabym usłyszeć - według ciebie. Próbuj być sobą, nawet jeśli siebie nie znasz. Przez "próbuj" mam na myśli zachowywanie się tak, jak ty uważasz, a nie tak, jak ktoś tego od ciebie oczekuje czy wręcz wymaga. Sam decyduj. W ten sposób w końcu siebie poznasz. Nie tylko siebie, ale też obyczaje, co wypada a co nie, zasady komunikacji, różne normy. Tak, wiem, to nie takie proste.
No trochę masz, skoro chociaż część tego szajsu udaje ci się rozszyfrować samemu.
O tak, nie udawaj, bądź sobą. Czcze gadanie i nic więcej. Ludzie dostosowują się konwenansów, schematów i ról, przybierają nieautentyczne formy przez całe życie. Zawsze tak było i zawsze będzie, bo społeczeństwo nie lubi tego, co jest inne. Jeśli coś się wyróżnia- trzeba się tego pozbyć. Jasne, masa ludzi twierdzi, że to nieprawda, że są wolni, że są indywidualni i niczym nieskrępowani, że nie popadają w żadne schematy. Gówno prawda, za przeproszeniem. Życie to jeden wielki schemat. Ucz się, znajdź pracę, weź ślub, załóż rodzinę i miej dzieci, płać podatki, głosuj, kupuj niepotrzebny ci reklamowany wszędzie szajs i powtarzaj, że jesteś wolnym człowiekiem. To naprawdę dobry żart.
Ludzie lubią miłe gadki i rzucanie wesołymi anegdotkami z uśmiechem na ustach. Nie możesz temu zaprzeczyć, bo za każdym razem, gdy właśnie tak się zachowuję, stwierdzasz, że tak dobrze się ze mną rozmawia i świetnie, że mam dobry humor. A i choć oboje wiemy, że nie, nie mam, to i tak udajemy, że tak jest. Ale to przecież nie jest udawanie, prawda?