Jeśli schemat będziemy rozumieli także jako prawo albo prawo jako element składowy to tak, wówczas jego brak wywołałby chaos. Myślę, że mimo wszystko wraz z rozwojem cywilizacji utarte ścieżki ulegają degradacji. Ludzie są manipulowani przez władze, czy jakkolwiek inaczej ten twór nazwać, ale wychylają się. Nie chcą tego, co się im narzuca, nie zgadzają się. Protestują. Już to jest swoistym wyjściem poza granice.
Domyśliłam się tego, jednak tamto było na potwierdzenie źródła schematu w potrzebach, choć masz oczywiście rację, że czynniki zewnętrzne też są kluczowe. Nie zaprzeczę, bo sama jestem "ofiarą" takiego narzucania. Na szczęście jestem na tyle odporna na presję, że mam to w dupie i o ileż byłoby lepiej, gdyby inni w takich sytuacjach też nie ulegali naciskom. Można zwariować.
Dobra, może nie żebyś robił co chciał, bo się rozszalejesz za bardzo, ale żebyś mówił co chciał na pewno. Uwierz, mnóstwa rzeczy się nasłuchałam, swoje przeżyłam i swoje wiem, więc aż tak wielkiego wrażenia na mnie raczej nie zrobisz. Chyba że chcesz spróbować? Możesz dać mi jakąś próbkę tego, co chcesz mówić i sprawdzimy, czy pozostanę przy swoim stanowisku.
Możemy dyskutować o tym w nieskończoność, ale i tak raczej do niczego nie dojdziemy. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje i w obu przypadkach ta wiedza pochodzi z zupełnie różnych źródeł i związana jest z zupełnie innymi środowiskami, a w tym przypadku jest to chyba dość kluczowe. Cytując, jak to ujęłaś "moją uroczą pomyłkę"- punkt siedzenia zależy od punktu widzenia. Ja już dawno przestałem wierzyć w to, że wszelkie protesty mają jakikolwiek wpływ na władzę. Jasne, zmieniają się marionetki i repertuar, ale za sznurki nadal pociągają ci sami ludzie, ciągle dążący do tego samego celu tylko, że zmienioną drogą. Nie będę więc tu teraz filozofował, bo zbyt dobry w tym nie jestem, wiec po prostu powiem, że dla mnie człowiek nigdy nie jest tak naprawdę sobą. Od urodzenia narzucane są nam schematy, które odpierają nam prawdziwość i autentyczność, ponieważ uczą nas zachowywania się tak, jak akurat wymaga tego dana sytuacja i oczekują inni ludzie. Takie już po prostu mam zdanie.
Jak już mówiłem, zdarza mi się czasem wyrażać aż nazbyt skrótowo i stąd biorą się te dość częste nieporozumienia. Dla mnie logiczne wydało się to, że zewnętrzne czynniki też mają na to jakiś wpływ, ale dla kogoś innego nie musiało być to już tak jasne. Moja wina.
Skoro tak bardzo nalegasz na to, żebym mówił to co chcę, to stwierdzam, że nie, nie dam próbki, bo nie mam na to ochoty.
Twoje i moje argumenty nie są równoległe i istnieją punkty wspólne, więc raczej byśmy do czegoś doszli. Nie neguję całkowicie twoich poglądów i je szanuję, a wręcz z częścią się zgadzam. Nie zależy mi na przekonywaniu cię do swoich racji, myślę że ciebie przekonywanie mnie do swoich także nie interesuje, ale dyskusja zawsze spoko. Lubię poznawać zdanie innych. Nie chodziło mi o to, czy mają znaczący wpływ, ale o sam fakt, że jest to wyjście poza pewną linię. Jednak jeśli pod uwagę weźmie się sprawy "mniej poważne", że tak to ujmę, to można coś wynegocjować, więc czasem to działa. Nie do końca tak, jak ludzie by chcieli, ale w pewnym stopniu na pewno. Uważasz te schematy za bezsprzecznie złe i że nie powinno ich być?
OdpowiedzUsuńE tam od razu twoja wina. Moja też, bo ujęłam to wszystko tak, jakby jedynie to, co mamy w głowie, warunkowało te sprawy.
No i właśnie o to mi chodzi, żebyś nie mówił tego, czego nie chcesz albo nie masz na to ochoty, czy nawet żebyś w ogóle nic nie mówił, jeśli tak zechcesz. Nie widzę sensu w tym, żebyś się do mówienia zmuszał.