9 maja 2016

STUCKYHOLICZKA

Wolałabyś, by zostały one dalej do Pająka? Wiadomo, ranga jest inna.. Poza tym amerykańskie kino moim zdaniem jest specyficzne tak jak francuskie. To co dla całego świata jest oczywiste tak dla Amerykanów jest jakiś "problem", "ale", coś inaczej trzeba pokazać, bo przecież oni mają rację. Pamiętajmy, że oni mają problem z historią, więc może mają też problem z pamiętaniem co, kto, do kogo mówi.
Potłumaczę się jak winny - nie mam pamięci do imion, nazwisk.. Do tej pory mówię na dzieciaki "kochanie", "skarbie", choć nie wiem jak się zwą. Ale ciężko byłoby powiedzieć "nasze skarby starały się kręcąc CA:CW" xD
Będzie Bucky bez Steve? Toż to koniec świata!!! 
+ wystarczyło poszmyrać za uchem...Albo rzucić wór z kocimiętką! Trzeba zawsze mieć przy sobie kocimiętkę, niech to Bucky zapamięta xD
/Mogłyby być skierowane do kogoś innego - ilość postaci w tym filmie była wystarczająca - ale uważam, że powinny paść z ust Steve'a, nie cytującą ciotkę Sharon. Choć tyle z kanonu mogli pozostawić, skoro zmienili całą resztę.
/Och, ale co chcesz od "nasze skarby starały się kręcąc CA:CW" :P? Ale wiesz, zawsze można pisać "bracia", kiedy zapomni się ich nazwiska.
/Jeśli pan Evans nie przedłuży(ł) kontraktu, Steve'a zobaczymy już tylko w IW 1 i 2. Ale tego, czy pojawi się w BP, dowiemy się dopiero przy ogłaszaniu obsady.

/Posmyrać za uszkiem? Coś sądzę, że gdyby Buckyś spróbował, Koteczek ciachnąłby mu paluszki. Z połową ramienia włącznie. 
Pewnie kiedyś będzie.. 
/To już wystarczy. Nie musi stać się to za dzień, tydzień, miesiąc, czy rok. Ważne, że kiedyś wreszcie tak się stanie.
Brzmisz jakbyś tego wart nie był. A byłeś i jesteś. To jest umniejszanie. 
/Gdybyś była na moim miejscu, sądziłabyś zupełnie tak samo. 

ANA MORGAN

Odpowiedź na komentarze pod postem: klik
/Zacznę od końca - pisząc "Pan Stan dał popis paczenia, trzeba mu to przyznać, ale i tak przyćmił go RDJ.", miałam na myśli to, że choć pan Stan znowu pokazał, że świetnie potrafi grać spojrzeniem (co od dawna nazywam po prostu "paczeniem", podłapałam to chyba od Astrid), RDJ przyćmiewał go w ich wspólnych scenach. W końcówce wystarczyło jedno jego spojrzenie, by zrozumieć wszystkie te emocje, które targały Tony'm. Downey przypomniał wreszcie, dlaczego jest tak świetnym Tony'm i co ważne - przestał wreszcie grać Starka z automatu, co można było zobaczyć w poprzednich filmach, gdzie wydawał się być niemal znudzony rolą.

/I mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że znowu przekleję fragment swojej wypowiedzi, ale pisałam o tym już tyle razy i na tyle sposobów, że już nie wiem, jak miałabym to obrać w inne słowa. A więc: Osobiście spotkałam się z opiniami, że Natasha została w tym filmie schrzaniona (i nie ukrywam, że mnie one ucieszyły), ponieważ nie tylko była nijaka i prowadzona w kiepski sposób (Śmieszy mnie to, że to ona miałaby powstrzymać dwóch super-żołnierz, bo ciekawe w jaki to niby sposób? Nie dałaby rady jednemu z nich, a co dopiero dwójce.), ale też pojechała wręcz kwintesencją zdrady i to nie raz. Stark dobrze jej wygarnął, bo gdyby nie ona, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Steve zachowywał się nie lepiej - Stark wyciągnął do niego rękę, chciał mu pomóc, chciał chronić Bucky'ego w granicach narzuconych przez prawo, ale Cap cały czas odrzucał te przyjazne gesty. I dla mnie to on jest odpowiedzialny za eskalację konfliktu. W tym filmie Steve przeszedł niemałą przemianę i momentami miałam wrażenie, że ten człowiek tylko pozuje na takiego dobrego za jakiego się go uważało, że próbuje ukryć i usprawiedliwić czysto egoistyczne pobudki pod płaszczykiem niezszarganej opinii, że naprawdę jest w stanie zabić Starka. Poza tym, wymawiając posłuszeństwo ONZ stawia samego siebie ponad prawem. Właściwie mówi "Avengers mogą robić co im się podoba, przekraczać wszelkie granice i nie ponosić odpowiedzialności za swoje pomyłki, bo ja tak mówię." 
I yep, po filmie jestem jeszcze bardziej #TeamIM niż przedtem i moja miłość do Bucky'ego zdecydowanie tego nie zmienia. Zwłaszcza, że Bucky z CW nieszczególnie mi się podobał i im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem na nie. Ratował go głównie pan Stan, który swoją grą dopowiadał to, na co zabrakło miejsca w scenariuszu.
/Za to wręcz odwrotnie jest w przypadku Zemo. Im dłużej o nim myślę, tym bardziej mi się podoba. To jest człowiek, którego można zrozumieć i któremu niemal można było kibicować. Zemo nie był kolejnym antagonistą, który szukał chaosu i władzy nad światem, a raczej antybohaterem szukającym zemsty na tych, przez których stracił bliskich, a którzy nie ponieśli za to żadnych konsekwencji. Tylko szkoda, że nazwano go Zemo, bo ze swoim komiksowym odpowiednikiem nie ma nic wspólnego. 

/A jeśli chodzi o Sharon - mam wrażenie, że Marvel miał na nią jakiś pomysł, ale ostatecznie z niego zrezygnował i wyciął połowę scen. Bo gdzie stój Sharon z promo artów? Gdzie jej broń? Gdzie jej walka z Natashą? Gdzie jej wyjście na kawę ze Steve'm? Gdzie ta jej zapowiadana "bassowość"?

/I co tu dużo mówić - nie spodziewałam się, że będę musiała to powiedzieć, ale jestem strasznie zawiedziona CW i niemal żałuję, że poszłam na ten film do kina. Strasznie się rozczarowałam, bo zdecydowanie nie tego oczekiwałam po filmie mającym w podtytule "Civil War".

Blue Greyme

 Steve: co dalej chciałbyś robić?
/Priorytetami są zadbanie o Bucky'ego i odbicie drużyny z Raftu. A potem?
Bucky: Jak ci się układa (układała?) współpraca z Samem? Miło było znów się zobaczyć czy wręcz przeciwnie? :P
/Taa... Jakoś obstawiam, że nadal miał mi za złe tamtą akcję z... taktycznym odwrotem, który wykonałem z jego domu. Ale poza tym nie było źle.

STUCKYHOLICZKA

Ale przynajmniej jakiś cytat się pojawił. Ale pewnie bracia Russel (dobrze padam?) starali się. Ale nigdy wszystkim się nie dogodzi. Trochę szkoda, bo zrozumiałabym to, gdyby filmy nie miały by być odpowiednikiem komiksów, to tak jak przy au ff - czasem lepiej byłoby zmienić imiona i ma się coś lepszego.
CW to koniec trylogii Capa, więc ciąg dalszy w czym dostaniemy? 
/Miło by jeszcze było, gdyby nie zmieniono tutaj osoby wypowiadającej te słowa i zupełnego ich kontekstu. Bo jest spora różnica pomiędzy Peggy mówiącą je do Sharon, a Steve'm mówiącym je do Pająka w trakcie rekrutacji. Ale dobra, niech im będzie, przynajmniej coś z komiksu tam jest. A to, że bracia Russo (cóż, byłaś blisko :P!) się starali, to pewniak. Próbowali naprawić to, co wprowadziło AoU, przedstawiono dwie nowe postaci (a właściwie to trzy, bo Zemo przeżył zapewne nie bez powodu), dali radę z taką ilością bohaterów, więc nie jest źle. Ale mogłoby być lepiej.
/Zapewne w "Black Panther", bo pojawienie się Bucky'ego zostało ponoć oficjalnie potwierdzone. Za to ze Steve'm może być problem, bo w końcu Evansowi kończy się kontrakt. 

+ 1,2,3
Jak to jest odzyskać cząstkę dawnego życia? Dobrze, że cię rozumie. Zrozumienie jest ważne. 
/To jest... Nie ująłbym jednak tego w ten sposób, ponieważ nie jest jak dawniej. Bucky jest inny, ja jestem inny, wszystko się zmieniło. Jednak choć coś starego dawno się skończyło, na tym miejscu może pojawić się coś całkiem nowego, prawda? Wierzę, że ja i Bucky znowu zostaniemy przyjaciółmi. I że wreszcie będzie dobrze.
Dobrze odpuszczam, ale nie umniejszaj sobie.
/Nie umniejszam, skąd niby ten pomysł?

STUCKYHOLICZKA

Wszystko jest do przepracowania i ogarnięcia xD
Znając siebie przewinę by obejrzeć końcówkę na początku a później pojadę od wstępu. Jakie są różnice między filmem a komiksem? Czyją postać/wątek dodali a komu ucięli? Jak się nie mylę to Pajęczak jest jeszcze nastolatkiem w trampkach w porównaniu do innych? To co też on mądrego może powiedzieć? :D
Czyli "He is my friend" w pozie aktorskiej nic nie znaczyło? Może oni w ten sposób, że Stucky po dwóch zdaniach zgrywają się jak stare dobre małżeństwo bo mają tak głęboką więź, że aż się jej nie da pokazać? xd 
/Ten film ma z komiksem wspólny tylko tytuł i fakt, że Tony i Steve stanęli naprzeciw siebie. Poza tym - kompletnie nic. A nie, przepraszam, ukradli przecież cytat komiksowemu Steve'owi i włożyli go w usta Peggy. 
Pajęczak irytował mnie wszystkim, więc naprawdę cieszę się z tego, że skopano mu tyłek. Redwing został dzięki temu moim bohaterem. 
/"He is my friend" to scena z końcówki, a tam pan Evans wreszcie zaczął przypominać sobie, jak tak naprawdę powinien grać Capa. Ale porównując starcie na Syberii do tego, co pokazał w końcówce CA:WS, nadal wypada to dość miernie. Szczególnie, że zauważyć można kilka podobieństw między tymi scenami i działa to na niekorzyść CW. Moim zdaniem, oczywiście.
A Bucky w ogóle z tobą rozmawia? No wiesz, od chęci trzeba jeszcze przejść do czynów. Nadal nie potrafię pojąć, że dopiero co odzyskałeś przyjaciela i już go zostawiasz. 
/Rozmawia. Głównie z mojej inicjatywy, o wiele rzadziej z własnej, ale rozmawia. Można powiedzieć, że na razie dopiero zaczynamy się docierać.
/Doskonale wiem też, że samymi chęciami niewiele można zdziałać, ale w tym konkretnym przypadku tak naprawdę nie zależy to ode mnie. To nie jest coś, z czym damy zwyciężyć bez pomocy T'Challi. 
/I nie zostawiam Bucky'ego. Nie mogę po prostu siedzieć bezczynnie, kiedy wiem, że reszta moich przyjaciół nie jest bezpieczna. Buck to rozumie i popiera.
Co tak nagle Stevie bronisz?
/Bronię go, bo pieprzysz bzdury. W mojej obronie niemal zabił swojego przyjaciela i wypiął się na wszystko, co do tej pory popierał, więc nie bredź, że zrobił zbyt mało. Zrobił nawet zbyt dużo.

RED HOOD

Dobra, nie chcę toczyć już rozmowy z takim konfidentem jak Ty, Bucky. :P W takim razie uczepię się teraz Rogersa. Może on przynajmniej doceni moje starania.
Ale i tak na dokładkę:
[link]
Nie byłbym sobą.
/Konfident? Naprawdę? I ależ proszę, obrażaj mnie dalej, nie krępuj się.

Ana Morgan

Hej N :D Jak się domyślam Capa 3 już oglądałaś. Jestem bardzo ciekawa jak wrażenia :)
Ja czuję niedosyt, o ile to nie jest rozczarowanie. Miałam nadzieję, że fabuła skupi się jednak na ustawie i na konflikcie między drużynami, a tutaj jedna walka i po wszystkim. To jednak był wątek drugoplanowy i bardzo nieprzemyślany. Pozostałe wątki bardzo przewidywalne. Motywy Czarnej Pantery, to że zostanie poruszony temat zabójstwa Howarda i Marii, a już najbardziej to mnie zawiodły motywy Zemo. Po raz kolejny ten sam wątek wałkowany w kółko i w kółko. I tak oto był konflikt, ale nie o ustawę, ale o Bucka i to mnie zawiodło. Czekałam na mocny film z wieloma zwrotami akcji. Do tego Steve zapałał uczuciem (jakże niespodziewanym) do Sharon. Czy tylko ja miałam wrażenie, że zwrócił na nią uwagę, jak się dowiedział, że jest spokrewniona z Peggy? Facet nawet nie wie jak babka ma na imię, przez dwa lata się nią nie interesował, a tu nagle bum i jest miłość. Strasznie naciągane to było. No cóż... może oczekiwania były zbyt duże, ale czego można się było spodziewać po Zimowym Żołnierzu? Podsumowując: za dużo wątków (niepotrzebny wątek innych Zimowych), bardzo przewidywalny i naciągany. Dobry początek filmu i w sumie tyle mogę powiedzieć. Z każdą kolejną minutą było tylko gorzej. I czy tylko mi było szkoda Tony'ego na końcu? :(
Ale są też plusy. Pan Stan nie wyglądał tak źle jako wersja pusz up. Coraz bardziej lubię niektórych bohaterów, a niektórych coraz mniej ^^. I Buckowi odpadła ręka :D 
A no i Bucky został zamrożony, a normalnie gada? Możesz wyjaśnić?
/Osobiście jestem tym filmem rozczarowana, bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zmarnowany potencjał wielu postaci (np. Sharon czy Rossa), momentami dziurawa fabuła i wiele fabularnych nonsensów. W mojej ocenie nadal jest to film całkiem dobry, na pewno lepszy od AoU, ale jednocześnie o wiele gorszy od CA:WS.
/Wątek ze "szwadronem śmierci" skopany całkowicie. Widać, że jest to przeniesiony do MCU Projekt Zephyr (z którego pochodzi m.in. Leo), ale skopali ten wątek.A mogli pokazać, że komory są puste i wykorzystać Uśpionych w jakiś inny sposób.
/Przez większość filmu czułam, że oglądam "Avengers 3", a momentami wręcz IM4, nie zwieńczenie trylogii Capa. Za mało Kapitana w filmie o Kapitanie, a kiedy już się pojawiał, niemal nieustannie miał kamienną twarz, a jego emocje trzeba było wyczytywać pomiędzy wierszami. Gdzie się podział ten świetny Rogers z CA:WS? Gdzie głębia tej postaci? Czemu nie zaznaczono dlaczego Bucky jest tak bardzo ważny dla Steve'a, że on jest gotów oddać za niego życie? Byłam na filmie z kimś, kto nie zna MCU zbyt dobrze i zwyczajnie nie rozumiał, czemu Steve zachowuje się (cytuje teraz) "niemal obsesyjnie na jego punkcie".
/A podział w Avengers? Jaki to tak naprawdę podział, skoro wszyscy żyją i mają się dobrze, a Steve już wyciąga rękę w stronę Tony'ego?

/Ale za to Zemo wypadł lepiej niż się spodziewałam, Pantera był boski, Natashy nie trzeba było oglądać zbyt często, Sam wymiatał, Clint był kanoniczny jak nigdy, Karpov był takim sukinsynem, jakim być powinien (chociaż wiele to nie zrobił). Pan Stan dał popis paczenia, trzeba mu to przyznać, ale i tak przyćmił go RDJ.

/Scena po napisach - co to w ogóle miało niby być? Bucky przez cały film zachowuje się dobrze (czasem niemal o wiele zbyt dobrze i normalnie), uśmiecha się, żartuje, jego programowanie ponownie udało się złamać, a ten zamiast próbować się jakoś leczyć (w końcu jest w Wakandzie, do diaska!), pakuje się znowu do komory? I co, to ma go jakoś cudowanie uleczyć? Odroczenie problemu i tyle. I jeszcze ta piosenka podczas napisów - "Left Hand Free". Bardzo zabawne, ha ha. 
/Jeśli chodzi o bloga i Bucky'ego - całkowicie zignorowałam scenę po napisach i od tego momentu blog staje się już zupełnym AU, bez usilnego łącznia się z MCU i wątkami z "Agentów...".

Astrid Löfgren

N, a to były głosy, że to się pojawi? Jeśli tak, to czuję się urażona tym brakiem.
No tak, mój błąd. Bucky chyba został wykorzystany do tego, by Starka ze Steve’m skłócić, tak? Przynajmniej tak słyszałam. A biedny chciał tylko kupić śliwki. Ale fakt, ten tytuł byłby idealny. Uniknięto by zbędnego pieprzenia o jakichś wojnach, których nie ma.
Brzmi jakby to była jedna z najbardziej przejmujących scen. 
/Gdzieś, kiedyś mi się to o uszy obiło, ale pewnie to tylko plotka.
/I w tej części także pojawiła się scena nawiązująca do CA:TFA. Tylko, że tym razem na steve'owe "Uciekaj!", Bucky bohatersko wziął nogi za pas. Przynajmniej widać, że to już nie jest zupełnie ten sam gość.
/Właściwie to obeszłoby się bez udziału samego Bucky'ego, ale tylko on znał raport z misji z '91, a jak już się napatoczył to czemu by go jednak nie wykorzystać i nie poobserwować rozwoju wydarzeń? A Bucky ze śliwkami skradł chyba serce fandomu, bo pełno tego na tumblrze.
/Tak naprawdę to mnie przejęła tylko ta scena, bo w innych od razu pojawiały się śmieszki, kiedy robiło się zbyt poważnie. A tutaj Bucky paczył, Tony paczył, a Steve starał się jakoś uratować sytuację. 
Steve, właśnie chodzi mi o to, że samemu będzie ci ciężko ich wydostać. Masz już jakieś pierwsze plany na wyciągnięcie ich? Zastanawiam się, czy będziesz w stanie zachować granice w zapewnianiu mu bezpieczeństwa, tzn. takie granice, które nie będą przez to naruszały bezpieczeństwa innych. Znał cię, więc jest nadzieja, że otworzy się nieco szybciej niż można by sądzić.
Nie chce, ale rozmawia? Dobrze rozumiem?
Oj nie wiem, czy obeszliby się z nim łagodniej. Łagodność polegać by mogła wtedy na tym, że wyrok śmierci byłby odroczony w czasie. Mogliby nie wierzyć tak samo, jak nie wierzą teraz.
/T'Challa obiecał wyznaczyć odpowiednich ludzi, którzy towarzyszyliby mi w tym zadaniu. Ale nadal nie zmienia to tego, że zdobycie Raftu nie będzie prostym zadaniem, a ryzyko jest spore. Póki nie zdobędziemy choć ogólnych planów, nie będziemy mogli nic zrobić. 
/Czasem trzeba przekroczyć granice, bo bez tego nie będzie się w stanie nic zrobić. Największym problemem jest jednak pilnowanie tego, by nie zabrnąć w to zbyt daleko i nie zrobić czegoś, czego będzie się potem żałować już do końca. 
/Kiedy zagajam rozmowę, Bucky ze mną rozmawia. Czasem nawet sam o coś spyta, coś dopowie. Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że momentami zwyczajnie się do tego przymusza.
/Przedtem chcieli go żywego. Chcieli go przesłuchać, wyciągnąć z niego informacje o Hydrze, więc można by to jakoś wykorzystać. Ale po ataku na ONZ, po wprowadzeniu ustawy, chcą go już tylko martwego. I nie tylko jego.
Bucky, naprawdę nie macie niczego czarno na białym? Żadnych dokumentów potwierdzających waszą wersję? A co z twoimi aktami, które miał Steve? Oklepanie to zabrzmi, ale masz Steve’a. Dobrze wiesz, że on nie da cię skrzywdzić i zrobi wszystko, żebyś odzyskał wolność. Cały czas to robi, odkąd złamał twoje programowanie. Żałujesz teraz, że Becca dowiedziała się o tobie w taki sposób, a nie od ciebie?
Równie dobrze może być koniec końca, początek początku i koniec początku też, będziemy się tak przekomarzać? O twoim zdrowiu mówiłam, że wszystkie trudności wynikające z braku ręki są jak koniec świata, bo sobie nie radzisz, a nie o tym, że przyjdą. Rozumiem, że musisz mieć możliwość i czas na przejście tej cholernie złej sytuacji porównywalnej do żałoby, ale pomyśl jednak przez chwilę o tym, co zrobić, żeby im się jednak nie dać zabić.
Nie wiem, co wymyślą, ale mam nadzieję, że jednak uda im się przewyższyć dziełem Zolę. Ta, a tu wyciągnęliby cię z lodówki przyjaciele z Hydry za parę lat i co wtedy? Na pewno byś się ucieszył. Izolacja w lodówce to wcale nie jest dobre rozwiązanie. Już lepsze by było zamknięcie w jakiejś wzmocnionej celi, ale co z tego, skoro wtedy straciłbyś szansę, którą masz teraz? Czekaj, nie wiem, czy dobrze rozumiem. Jak te hasła już działają, to jesteś gdzieś tam we własnym umyśle, próbujesz zapanować nad ciałem, ale nie możesz?
/Jeśli nawet miał moje akta, teraz nie będzie miał już do nich żadnego dostępu. Właściwie nie ma już ani dostępu do niczego, ani nikogo, kto by mu w tym pomógł. Skoro już walimy oklepanymi sloganami, mogę stwierdzić, że skoro ja mam tylko jego, on ma tylko mnie. I nic poza tym. 
/I oczywiście, że żałuję tego, że Rebecca dowiedziała się o tym... wszystkim w taki, nie inny sposób. Nie powinna dowiedzieć się nigdy. 
/A, no chyba, że tak. Wiesz, że czasem interpretuję pewne rzeczy inaczej niż powinienem. Po prostu jakoś nie widziałem tego, że fakt, że ktoś kolejny raz upieprzył mi rękę, może być nowym, lepszym początkiem. I nadal tego nie widzę, nie będę kłamał. Jest źle, ale zapewne będzie jeszcze gorzej. Jak zawsze.
/Może i za parę lat obudziłbym się u Hydry, a może i nie, ale przynajmniej teraz nie byłbym chodzącą bombą, która znowu może spróbować powybijać wszystkich wokół, bo jakiś świr znajdzie hasło. A skoro jednemu się udało, mogą zrobić to też następni. A Steve może nie być obok i co wtedy?
I tak, chyba można ująć ich działanie w ten sposób. Kiedy ktoś ich użyje, programowanie przejmuje stery. Mogę próbować z tym walczyć, mogę próbować to powstrzymać, ale ciało i tak będzie robiło swoje. 

STUCKYHOLICZKA

Romanową byśmy pominęli. Wiesz, tylko fragmenty byłyby omawiane, tak co by Nataszką dzieci nie gorszyć xD
O, jak będę mieć wolną dłuższą chwilę to obejrzę ;D
Pewnie ktoś kto ustawiał ścieżkę dźwiękową nie wiedział co się dzieje na wizji. Nie chcemy Bucky'ego z samem. O nie. Chyba, że chemia między Stukcy ma wrócić w kolejnym filmie. Czy Steve tu nie robi trójkąta spojrzeń czy jak to tam się zwie? Że najpierw patrzy w oczy a później na usta? 
/Jeśli nie chcesz gorszyć dzieci, omawiane byłby dość poobcinane i ocenzurowane fragmenty ;P
/Oglądając na kompie, będziesz miała ten przywilej przewijania niektórych fragmentów, czego mi w kinie brakowało. Szczególnie w scenach z Pajęczakiem. A raczej tylko z nim, bo dla mnie niszczył prawie każdą scenę swoimi głupimi gadkami. 
/Naprawdę lubię Sama i to, jak przedstawiono go w tym filmie, ale jakoś tak mi szkoda, że jego relacja z Bucky'm przedstawiona została lepiej niż ta Bucky'ego ze Steve'm. Mają scenę w garbusie, mają scenę na lotnisku, a Steve i Bucky? Wymieniają ledwie ze dwa zdania i już rozumieją się super i wspaniale, jakby nic nigdy się nie stało, nie poruszają nawet tego tematu, a Steve paraduje wiecznie z jedną miną. Po CA:WS spodziewałam się czegoś więcej. 
Rozmawiałeś z nim o tym? A czego Ty byś Steve chciał?
/Bucky nie lubi rozmawiać ze mną na ten temat, więc nie będę na razie na niego naciskał. I nie chodzi tu o to, czego ja chcę. Chciałbym po prostu, żeby było z nim lepiej, i żebyśmy nie musieli już więcej walczyć. Tyle i aż tyle. 
Gdyby on cię uratował w odpowiednim momencie nigdy by do tego nie doszło. Tak obwiniam go o to.
/Gówno widziałaś i gówno wiesz, za przeproszeniem.

RED HOOD

Gdzie? Nie widzę, abyś jeździł na wózku. 
Przecież takie fajne obrazki z Tobą tworzę! :>
[link]
/A od kiedy to kaleką nazywa się tylko człowieka jeżdżącego na wózku? Jakoś pierwsze słyszę, że facet, któremu upieprzyło rękę - drugi raz - nie może się tak nazwać.

/I patrz, bo jakoś mi się nie podobają.