N, wkurza mnie to. Naprawdę wkurza. Ja nie wiem, co robię źle, ale to dobijające, że przeważają te historie, których nawet nie chcę czytać, ani tknąć patykiem, a jak znajdę, to i tak przeczytam. Znam twój ból.
Ciąża jest wszechobecna. Przecież dzięki temu kontynuowany jest zacny ród. Musi być ciągłość, tak? Tak.
Marvel ma fandom, w którym wręcz roi się od złych ff. Nie chodzi mi tutaj o takie, które napisane są złym stylem, mają Mary Sue jako główną heroinę, a postaci zachowują się jak dzieci z gimnazjum, nope. Chodzi mi o naprawdę złe ff. Wiesz, te z gatunku pairingów Bucky i zmutowany pies/niedźwiedź, Skull i Steve, Loki i panna, która zachowuje się jak stereotypowa żona alkoholika/damskiego boksera, albo wszystkie ff z gatunku omegaverse, w którym ludzkie relacje opierają się na zasadzie "ten, kto wkłada jest panem, a ten, kto rodzi dzieci, jest nic nie wartym śmieciem". A pamiętasz Hydra Trash Party i wszystkie posty, które tak naprawdę opierały się na wymyślaniu coraz to fantazyjniejszych scenariuszy gwałtów na panu B.? Jest to niepokojące samo w sobie, ale gdy doda się do tego fakt, że Bucky jako WS był tak naprawdę na poziomie emocjonalnym dziecka to staje się to jeszcze bardziej obleśne.
No ja wiem, ale dlaczego właśnie mały i chudy Steve o ciele dziecka, a nie ten dwumetrowy o figurze szafy trzydrzwiowej?
James, piszczenia, piszczenia. Autokorekta chyba, nawet nie zauważyłam. Weź omijaj, jak czasami piszczysz w durnym sklepie. Loteria.
No to jak omijasz wykrywacze? Włazisz oknem, skoro drzwiami nie da rady?
Mi też nie chodziło o rozkminy egzystencjalne. Pytałam ogólnie. Zrób sobie dzienniczek. Serio. Zapisuj sytuacje, myśli, które im towarzyszą i próbuj nazywać to, co czujesz. Wydaje się głupie, ale działa. Nie mogę się nadziwić, dlaczego ludzie wiecznie łażą naokoło problemu, nawet o niego nie zahaczają, i rzadko dociera do nich, że najprostsze i najmniej skomplikowane rozwiązania są zazwyczaj najskuteczniejsze. Jakby szukali potwierdzenia swoich obaw w czym tylko się da. Ty chyba też tak masz.
Cicho. Ma znaczenie. Bo tak.
Meh, a tak liczyłam, że powiesz, że całokształt twórczości. Przewalone to masz na całym świecie, ale to przecież nie wyklucza tego, że mógłbyś zacząć zbierać plusy. Myślę, że dałoby się to jakoś przekombinować, żeby chociaż trochę wyszło na twoje.
/Cóż, sklepy odwiedzam zazwyczaj dopiero po zamknięciu i odłączeniu alarmu, więc akurat to nie jest dla mnie jakiś wielki problem. I żebyś wiedziała, że tak, często wchodzę oknem. Ostatnimi czasy nawet częściej niż drzwiami. Takie skrzywienie zawodowe.
/Żebym jeszcze wiedział, jak nazwać to, co czuję. Wszystko byłoby o wiele prostsze. Mogę to opisywać, mogę nawet narysować, ale to i tak nic nie da. Zwyczajnie nie potrafię tego nazwać, nie rozumiem tego- jeszcze a może już tego nie rozumiem i to chyba mój największy problem. Powtórzę się, a nie rozumiem tego i przez to się irytuję, wściekam jak cholera. A gdy się wściekam, to wszystko psuję.
/Dobrze, ma znaczenie. A mogę wiedzieć jakie, czy to jakaś tajemnica?
/To naprawdę długa i rozdrobniona lista. Rozbiłem "całokształt twórczości" na punkty istotne i te mniej istotne, jeśli można to tak nazwać. I nie zgodzę się w tym, że mam przewalone na całym świecie. Tylko w jakiś stu czterdziestu ośmiu państwach. To nie cały świat. Widzisz? Widzę pozytyw.
/Przekombinować tak, by wyszło na moje? Liczy się argument, że miałem wtedy IQ wytresowanego psa? To już coś.