18 stycznia 2017

o.

Haha pewnie ten pan spod czwórki lubi przychodzić na kolacje połączone ze śniadaniem xD
Może musiałby za coś ścisnąć co by ulżyć? ;p biedny Steve zawsze ma się najgorzej xD Albo jest uznawany za najgorszego xD
O Boże! Nie mów, że to fanfik do zespołu Big Bang ;o TOP kapitanem Ameryką, hahahaha xD Jedno mają wspólne - on też nie umie tańczyć xD
O Boże ahahahahahahahahahahhahahaahahahahahahahahahaahhahahahahahahahaha 
/No ba. Do tego ciągle podkrada Steve'owi ciuchy, wyjada jedzenie z lodówki, porywa pilota... Okropny typ.
/Akurat w tym przypadku to tylko i wyłącznie on sam uważałby się za najgorszego, uznając swoje rysunki i fantazje za złe i zboczone. Bucky raczej nie miałby nic przeciwko, bo sądzę, że ufałby Steve'owi na tyle, by dać mu się związać.
/Nie mam pojęcia czy to ff tego zespołu, ale bardzo możliwe. Za bardzo zwracałam uwagę na to, jak niedorzeczny zabieg fabularny to jest. Nie prościej byłoby stworzyć Kapitana Koreę, który walczy z Japonią i komunistami? A nie, wróć, wtedy trzeba by wymyśli fabułę, tak można zżynać tę z MCU i to razem z dialogami. Takie teksty powinny nazywać się nie ff, a przeróbkami.

+ Teraz taka ciekawostka apropo Sharon i Steve'a. Rogers to taka dupa wołowa, że to ona musiała oświadczyć się jemu.
S: Straciłaś już tak kogoś?
 Na szczęście nie. Ale słyszałam wiele takich historii.
S: Może jednak lepiej odpuszczę.
 Ustalę sobie limit na koncie. Nie zbankrutuje i będę wiedzieć, kiedy zacząć zachowywać się mniej pesymistycznie.
B: Nie? Dobra, miej to swoje czasem
Zazdrościsz mi urody i tyle.

Astrid Löfgren

N, zazdroszczę pamięci. No więc w takim układzie ujawniają się nam kolejne bzdury.
Czyli jest dość nieoczywista, tak? Jak dla mnie brzmi nieźle.
Spoko loko, przyjdzie taki kryzys, że obydwaj będą biec do kogoś dorosłego (jak fajnie to brzmi <3) szybciej niż są w stanie sobie wyobrazić.

Ale że on miała wykształcenie? Czy chodzi o to, że ma takie umiejętności, jak psycholog, ale wykształcenia nie ma? Coraz gorsze te dzieła tak patrzę. Przeraża cię ta opkowa głupota w zakresie rozrodu? Mam dla ciebie coś lepszego. Idąc na pierwsze usg natknęłam się w przychodni na młodą babeczkę, stresowała się strasznie i jakoś wyszło, że zaczęłyśmy rozmawiać. Nawet nie masz pojęcia, jak zażenowana się czułam, kiedy zaczęła mi opowiadać, że na pewno jest w ciąży, bo dwa dni po współżyciu zaczęła mieć nudności, brzuch jej się powiększył, piersi też i jeszcze miała taką minę, jakby oczekiwała, że jej przytaknę i powiem, że tak, że to możliwe. I tak się wtedy w tym zażenowaniu zastanawiałam, skąd się to bierze. Ale już wracając do Hydry, to czegoś tak głupiego dawno nie było. Pomijając już bzdurność samego procesu zapłodnienia, to serio? Przecież to nieopłacalne. Musisz angażować w to jeden aktyw, drugi aktyw, potem jeszcze czekać te parę miesięcy na dziecko. Po co tyle zachodu dla jednego malca? I co to wnosi? Bo jeśli to nie żadne badania genetyczne, albo jakieś podłużne, a po prostu zachciało im się super-noworodka (który miałby robić co? Super-kupę?), to żadnego z tego pożytku by nie mieli. I wiesz? Lepiej dzierżyć w dłoni tytuł super suki, niż super kretynki, która tworzy takie oto twory i się obraża, bo ktoś jej ten kretynizm wytknie w kulturalny i rzeczowy sposób.
Jak dla mnie nie ma różnicy. 
/To nie pamięć, obejrzałam ten fragment na yt :P I coś mi tu nie pasuje. bo czy to czasem nie Sigurd wyskoczył z argumentem pt."to przez matkę wpadliśmy pod lód"?
/Książka nie jest długa, szybko się ją czyta, więc polecam zerknąć, jeśli znajdziesz kiedyś czas. Pod koniec jest niezły, fabularny twist dotyczący wątku otrucia.
/Buniu potrafi szybciutko dreptać, Steveunio też. I oczywiście Bucky będzie twierdził, że od początku powinni tam pójść!

/Córcia Doktorka miała szesnaście lat i umiejętności przerastające najlepszych psychologów. Oczywiście nie miała wykształcenia, bo po co, skoro przeczytała kilka książek? Nie uczyła się z nich, a przeczytała właśnie. A tata zamknął ją w celi z niebezpiecznym psychopatą, bo ma go przesłuchać. Przecież Loki zmanipulowałby takie dziecko raz dwa. A co do rozrodu - super-kupa <3 Strzelam, że autorce chodziło o wyhodowanie sobie super-żołnierzy, ale zabrała się za to w nielogiczny sposób. Mieliby zapłodnić kilka kobiet, czekać kilka miesięcy, żeby potem okazało się jeszcze, że dziecko nie dostało super-genów tatusia, bo coś tam? Nie lepiej wziąć jajeczko od ich najlepszej agentki czy tam genialnej pani naukowiec, żeby stworzyć sztucznie dziecko z jak najlepszymi genami?
/Wattpad niekiedy naprawdę mnie przeraża. Jak widzę, że dziecko - bo po sposobie wypowiedzi, słownictwie i naiwności oraz popełnianych błędach widać, że to podstawówka - piszę opowiadanie o tym, jak to Steve Rogers (ten 31-latek, któremu ciała użycza 35-letni pan Evans) zakochuje się w TRZYNASTOLATCE i nie widzi w tym nic niewłaściwego, ba! Sam się nawet cieszył, że Steve ma dziewczynę, to aż nie wiem jak to skomentować. Tak samo jak te wszystkie 16 i 17-letnie panie porucznik i panie pułkownik podczas drugiej wojny, te wszystkie super-duper Mary Sue i ich przygody okraszone rażącymi błędami ortograficznymi, te wszystkie bzdury o dwudziestolatkach z doktoratami, kiedy autorka nie potrafi sklecić nawet poprawnego zdania, te miłości zaczynające się od gwałtu... 
A teraz pokażę ci moją ulubioną rozmowę z Wattpada:
A najlepsze, że to nawet nie była autorka :P 
Steve, ludzie się zmieniają na przestrzeni lat, pod wpływem różnych zdarzeń. Ty też jesteś inny niż byłeś wtedy. Wyobraź sobie, że ktoś od ciebie wymaga (albo wierzy), żebyś był taki (że będziesz taki), jak 70 lat temu, i o tym wiesz. Wyobraziłeś sobie? No więc jakie to uczucie? 
 Bucky i ja to dwie zupełnie różne sytuacje. Przez ostatnie pięć lat jedynie przywykłem do nowego świata, postarzałem się, a Bucky... Wzięli jego osobowość i wywrócili ją na drugą stronę. Przyzwyczaiłbym się, gdyby nie to, że czasem zachowuje się dokładnie tak, jak dawniej. I ta okropna nadzieja, że kiedyś może wróci, znowu się budzi.
Bucky, no wiesz, każdy ma swoje indywidualne tempo i rytm.
 Pochwal mnie. Mama byłaby ze mnie dumna. Dojrzałem. 

o.

Trzeba go zlikwidować.
Tego sąsiada.
A tak serio, miał Bucky cela xD Steve by nam się zajęczał chyba na śmierć, nawet by nie doszedł do słów tylko byłoby "ja ja ja ja ja ja ja ja ja ja ja ja" xD
Nie siedzę na wtt bo uważam, że nie mam tam czego szukać, ale jeśli tam będziesz wrzucała to jak najbardziej tam będę czytać xD Oh, nie podobają Ci się kudousy? :( xD
Ale reasumując - będzie jak postąpisz xD
/Ale dlaczego? Steve bardzo lubi tego sąsiada spod czwórki. Świetnie się dogadują. A jaki z niego przystojniak! Choć jest trochę zbyt posępny... Yep, uznajmy, że to oni mieszkają pod czwórką, a nie będzie trzeba nikogo kropnąć :P
/Bucky nie wiedziałby pewnie czy się śmiać, czy jednak panikować, bo Steve zacząłby zachowywać się, jakby astma wróciła. Do tego zacząłby przybierać kolor niebezpiecznie podobny do dojrzałego pomidora.
/Ostatnio znalazłam taki twór - "[...] Kapitan Ameryka. Choi Seung Hyun [...]". Piękne amerykańskie imię, prawda :P? I wszyscy, wszyscy bohaterowie (nawet niemiecki naukowiec, który zastąpił Erskine'a...) mięli azjatyckie imiona i nazwiska. Bo przecież dlaczego rząd USA miałby mieć coś przeciwko projektowi nadczłowieka, który prowadziliby Japończycy i Koreańczycy (a Korea przejęta była wtedy przez Japonię) na terenie ich kraju? Bo Pearl Harbor? Jakie znowu Pearl Harbor i jakie represje wobec ludności pochodzenia japońskiego? Takie głupoty aż bolą.
S: Więc albo staropanieństwo albo agenci. Brzmi jak zalążek na "Modę na Agenta".
 Albo to, albo strach o swoją drugą, nieprzeszkoloną połówkę, której szanse w razie "w" są o wiele mniejsze od osoby spoza grupy cywilów. 
S: Dolar? Sobie normalnie kup trzeci słoik
 Otwórz mi rachunek, wpłacę zaległą sumę, jak tylko pesymistyczne nastawienie mi minie. 
B: Tak, tak
 No co, mówię przecież, że czasem, nie?

Astrid Löfgren

N, właśnie nie mogę sobie przypomnieć, co robiła wtedy Aslaug, ale jeśli masz pewność, że zajmowała się Ivarem, a nie chlaniem, to ich argument mocno kuleje. Chociaż wiadomo, oni jako główni zainteresowani mogą postrzegać sytuację zupełnie inaczej, niż robimy to my, niż myślała Aslaug i inni.
A to jest jakiś melodramat, coś w ten deseń?
Ciężki orzech do zgryzienia, ale wszystko jest do zrobienia. Oni obydwoje mają nieprzepracowane sprawy z przeszłości, więc trzeba by chyba u nich mocno się cofać, żeby dotrzeć do właściwego problemu. 
No i tak, mam. Założyłam specjalnie przy okazji czytania opka o pani psychiatrze z nie wiadomo jakimi umiejętnościami
/Aslaug była wtedy z Ivarem. Bez Harbarda, bo to on pomagał Siggy wyciągać dzieciaki spod lodu. Soggy biegła za Ubbe i Hvitserkem (nie Sigurdem), wołając ich i każąc się zatrzymać. Ci ją olali i weszli na jezioro. 
/Nie wiem jak sklasyfikować tę książkę. Jest dość... specyficzna. Ni to dramat, ni to melodramat czy kryminał, bo sprawa otrucia cały czas przewija się gdzieś w tle. Mary Katherine czyli narratorka, jest już dorosła, ale jej spojrzenie na świat i jej zachowanie przypominają dziecko, a ona sama postrzega Charlesa jako m.in. demona i próbuje go przepędzić.
/Ta parka potrzebuje kogoś dorosłego, jakiegoś specjalisty, który pomoże im się dogadać. Ale się oczywiście do niego nie wybiorą, bo duma, bo nie potrzebują, bo nie.

/Ach, to opko. Natknęła się na jeszcze lepsze - szesnastoletnia córka Strange'a "odziedziczyła po nim umiejętności medyczne" i była znakomitym psychologiem, bo czytała dużo książek. A jej tatuś razem z Tony'm postanowili, że skoro jest taka super, to wyślą ją do przesłuchiwania Lokiego. Wiesz, tego manipulatora, kowala kłamstw, etc. Po moim komentarzu na dwie strony, autorka chyba się obraziła. Było też opko, w którym Hydra przetrzymywała nastolatkę (oczywiście, bo tak) i wymyśliła sobie, że ma urodzić im małego super-żołnierza. Zamiast zapłodnić ją in vitro, bo to byłoby zbyt proste, wymyślili sobie, że Buniu ma ją zgwałcić. I to nie raz. Bo przecież brutalny gwałt nie doprowadzi do poronienia. Wysyłanie jej na misje także nie. A objawy ciąży pojawiają się po kilku dniach od zapłodnienia (oczywiście są to wymioty, po trzech dniach od zapłodnienia...). A wsadzenie ciężarnej do kriokomory jest genialnym planem. Ta autorka też się na mnie obraziła. Coś czuję, że niedługo odziedziczę po Herbacie tytuł suki wattpada :P
/A o konto pytałam dlatego, że zastanawiam się nad przerzuceniem "Nieba..." i kolejnych miniaturek na wattpada, na blogu pozostawiając jedynie wyzwania. Ale to zależy głównie od ciebie i Stuckyholiczki. Jeśli lepiej czyta wam się na blogu, pozostawię tekst tam :)
Steve, a nie uważasz, że nie ma sensu tęsknota za przeszłością, a lepszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie wszystkiego odnowa, uwzględniając aktualną sytuację? Wiem, że tak łatwo nie da się oderwać od przeszłości, zwłaszcza w waszym wypadku, ale dążąc do przeszłości blokuje się to, co jest możliwe na tu i teraz. To tak jak z prawem. Prawo nie działa wstecz, podobnie teraźniejszość. Nie akceptujesz Bucky'ego takim, jaki jest, więc może warto by było spróbować jednak zaakceptować? 
 To nie tak, że ja go nie akceptuję. Bucky jest... nieco trudny. I choć wiem, że nie mam prawa wymagać od niego, by był taki, jak dawniej, to wierzę, że kiedyś mu się to uda.
Bucky, o mój losie, w końcu dorosłeś.
 I zajęło mi to tylko dziewięćdziesiąt cztery lata i dziesięć miesięcy.

Astrid Löfgren

N, mimo wszystko jestem dobrej myśli, że jak już założyli, że Pięknowłosy coś knuje, to wyknuje. A Bjorn... Cóż, jaka matka, taki syn. A właśnie. Między innymi przez to, że im tak świetnie poszło, myślę, że tej służce, która ich odciągnęła od matki, nieźle się oberwie.
Ale będzie gifów <3 O tym pierwszym chyba słyszałam. Opis tego drugiego brzmi ciekawiej, muszę przyznać.
Bo nikt mu nie umożliwił pogodzenia się ze stratą. Ani kiedy "umarł", bo sam zaraz "zginął", ani kiedy Bucky się odnalazł, bo musiał z nim walczyć a później szukać, a strata nadal była, a do tego nieprzepracowane poczucie winy. Od początku ciąży na nim presja, od czasu do czasu jeszcze bardziej podsycana. 
/Patrząc na ich logikę (np. argument, że przez matkę wpadli pod lód. Z tego, co pamiętam, byli wtedy pod opieką Helgi i Siggy. Sami poleźli nad to jezioro, Helga się tym nie przejęła, a Siggy musiała ratować dzieciaki, które miały durny pomysł. A Aslaug zajmowała się wtedy Ivarem - ich małym, niepełnosprawnym bratem - a nie zalewała się w trupa czy gździła z Harbardem), mam obawy, że Margarett (tak jej na imię?) za bardzo się za to nie oberwie. Choć pokładam nadzieje w Ubbe, niech lotność umysłu odziedziczy po tatusiu razem z urodą. 
/"Zawsze żyłyśmy w zamku" to nawet ciekawa książka, ale nie mam pojęcia jak chcą przerobić ją na film, bo fabuły samej w sobie nie było tam zbyt wiele. Wszystko opierało się głównie na przemyśleniach głównej bohaterki - młodszej z sióstr. Jasne, można wpleść jej monologi w tle, ale coś ciekawego powinno w tym czasie dziać się na ekranie.
/A spróbuj to teraz wytłumaczyć Steve'owi. Jest tak uparty, jak Bucky, a może nawet i bardziej. Do tego będzie się wypierał, to pewne, bo jak ma przechodzić żałobę i godzić się ze stratą kogoś, kogo dopiero odzyskał?

+ To apropo okładki - masz może konto na wattpadzie?
Steve, okej. Więc jak jest, a jak chcesz, żeby było między wami? I co mógłbyś zrobić, żeby to spełnić?
 Czego nie próbuję zrobić, w główny rozrachunku i tak okazuje się, że tylko pogorszyłem sytuację. Chcę, żeby było... choć częściowo tak, jak dawniej, ale nie mam pojęcia co zrobić, żeby tak się stało. A Bucky nie chce mi w tym pomóc.
Bucky, no właśnie z tego, że powiedziałeś, co myślisz, bo raczej tego unikałeś, jeśli chodzi o sprawy z dawnych lat.
 Każdy czasem ma już dość duszenia wszystkiego w środku, nie? Trzeba spuścić nieco pary, żeby w końcu nie wybuchnąć.

o.

Mam nadzieję, że to co mu skapnęło na udo w linku nr 1 to Bucky'ego jest <3 no ale tarcza lepsza niż strzałka gdzie ma trafić xD haha oj tak! Już widzę stającego q płomieniach Stevena gdy Bucky to odnajduje xD
Tak okładka druga <3
Ale pierwszą też można wykorzystać do któregoś xD no i nie zapominaj o ao3 xD 
/Bucky'ego? Gdzie tam, to tego sąsiada spod czwórki. A wizja Steve'a palącego buraka na widok Bucky'ego przeglądającego jego szkice jest bezcenna <3
/Dotychczas używałam pierwszej okładki, ale zmieniłam ją na tę drugą. Teraz wszystkie moje okładki są w tym samym stylu. I chyba ograniczę się jedynie do bloggera i wattpada, odpuszczając AO3, bo nie zależy mi na głosach, a na komentarzach. Zastanawiam się też nad tym, czy nie przenieść "Nieba..." na wattpada, gdzie także czyta je kilka osób, bloga pozostawiając tylko na wyzwania. Ale to będzie zależeć od ciebie i Astrid, bo jeśli nie lubicie tej stronki, dalej będę wrzucać tekst tu i tu.
S: Oby to była potencjalna jedna randka odwołana a nie kilkanaście. A spoza branży nie opłaca się wam mieć związków? Pytam o ogół agentów. 
 Takie związki rzadko kiedy mają szansę przetrwać. Ktoś z branży zna ryzyko, zna charakter tej pracy, a w razie potrzeby będzie w stanie się obronić.
S: Widzisz? Jest pozytyw. Załatwiaj słoik albo i dwa. Może tylko jednym dostaniesz.
 Prędzej lub później dostałbym też drugim. Przerabialiśmy już podobny scenariusz.
B: Nie możesz nazywać mnie kochaniem, słońcem, nie masz prawa mnie lubiec, paradowac bez koszulki, nie możesz się uśmiechać, siedzieć zgarbionym i mieć nieumyte włosy.
 Hej, ja myję włosy. Czasem. Jak mnie najdzie wena.