18 stycznia 2017

Astrid Löfgren

N, właśnie nie mogę sobie przypomnieć, co robiła wtedy Aslaug, ale jeśli masz pewność, że zajmowała się Ivarem, a nie chlaniem, to ich argument mocno kuleje. Chociaż wiadomo, oni jako główni zainteresowani mogą postrzegać sytuację zupełnie inaczej, niż robimy to my, niż myślała Aslaug i inni.
A to jest jakiś melodramat, coś w ten deseń?
Ciężki orzech do zgryzienia, ale wszystko jest do zrobienia. Oni obydwoje mają nieprzepracowane sprawy z przeszłości, więc trzeba by chyba u nich mocno się cofać, żeby dotrzeć do właściwego problemu. 
No i tak, mam. Założyłam specjalnie przy okazji czytania opka o pani psychiatrze z nie wiadomo jakimi umiejętnościami
/Aslaug była wtedy z Ivarem. Bez Harbarda, bo to on pomagał Siggy wyciągać dzieciaki spod lodu. Soggy biegła za Ubbe i Hvitserkem (nie Sigurdem), wołając ich i każąc się zatrzymać. Ci ją olali i weszli na jezioro. 
/Nie wiem jak sklasyfikować tę książkę. Jest dość... specyficzna. Ni to dramat, ni to melodramat czy kryminał, bo sprawa otrucia cały czas przewija się gdzieś w tle. Mary Katherine czyli narratorka, jest już dorosła, ale jej spojrzenie na świat i jej zachowanie przypominają dziecko, a ona sama postrzega Charlesa jako m.in. demona i próbuje go przepędzić.
/Ta parka potrzebuje kogoś dorosłego, jakiegoś specjalisty, który pomoże im się dogadać. Ale się oczywiście do niego nie wybiorą, bo duma, bo nie potrzebują, bo nie.

/Ach, to opko. Natknęła się na jeszcze lepsze - szesnastoletnia córka Strange'a "odziedziczyła po nim umiejętności medyczne" i była znakomitym psychologiem, bo czytała dużo książek. A jej tatuś razem z Tony'm postanowili, że skoro jest taka super, to wyślą ją do przesłuchiwania Lokiego. Wiesz, tego manipulatora, kowala kłamstw, etc. Po moim komentarzu na dwie strony, autorka chyba się obraziła. Było też opko, w którym Hydra przetrzymywała nastolatkę (oczywiście, bo tak) i wymyśliła sobie, że ma urodzić im małego super-żołnierza. Zamiast zapłodnić ją in vitro, bo to byłoby zbyt proste, wymyślili sobie, że Buniu ma ją zgwałcić. I to nie raz. Bo przecież brutalny gwałt nie doprowadzi do poronienia. Wysyłanie jej na misje także nie. A objawy ciąży pojawiają się po kilku dniach od zapłodnienia (oczywiście są to wymioty, po trzech dniach od zapłodnienia...). A wsadzenie ciężarnej do kriokomory jest genialnym planem. Ta autorka też się na mnie obraziła. Coś czuję, że niedługo odziedziczę po Herbacie tytuł suki wattpada :P
/A o konto pytałam dlatego, że zastanawiam się nad przerzuceniem "Nieba..." i kolejnych miniaturek na wattpada, na blogu pozostawiając jedynie wyzwania. Ale to zależy głównie od ciebie i Stuckyholiczki. Jeśli lepiej czyta wam się na blogu, pozostawię tekst tam :)
Steve, a nie uważasz, że nie ma sensu tęsknota za przeszłością, a lepszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie wszystkiego odnowa, uwzględniając aktualną sytuację? Wiem, że tak łatwo nie da się oderwać od przeszłości, zwłaszcza w waszym wypadku, ale dążąc do przeszłości blokuje się to, co jest możliwe na tu i teraz. To tak jak z prawem. Prawo nie działa wstecz, podobnie teraźniejszość. Nie akceptujesz Bucky'ego takim, jaki jest, więc może warto by było spróbować jednak zaakceptować? 
 To nie tak, że ja go nie akceptuję. Bucky jest... nieco trudny. I choć wiem, że nie mam prawa wymagać od niego, by był taki, jak dawniej, to wierzę, że kiedyś mu się to uda.
Bucky, o mój losie, w końcu dorosłeś.
 I zajęło mi to tylko dziewięćdziesiąt cztery lata i dziesięć miesięcy.

1 komentarz:

  1. N, zazdroszczę pamięci. No więc w takim układzie ujawniają się nam kolejne bzdury.
    Czyli jest dość nieoczywista, tak? Jak dla mnie brzmi nieźle.
    Spoko loko, przyjdzie taki kryzys, że obydwaj będą biec do kogoś dorosłego (jak fajnie to brzmi <3) szybciej niż są w stanie sobie wyobrazić.

    Ale że on miała wykształcenie? Czy chodzi o to, że ma takie umiejętności, jak psycholog, ale wykształcenia nie ma? Coraz gorsze te dzieła tak patrzę. Przeraża cię ta opkowa głupota w zakresie rozrodu? Mam dla ciebie coś lepszego. Idąc na pierwsze usg natknęłam się w przychodni na młodą babeczkę, stresowała się strasznie i jakoś wyszło, że zaczęłyśmy rozmawiać. Nawet nie masz pojęcia, jak zażenowana się czułam, kiedy zaczęła mi opowiadać, że na pewno jest w ciąży, bo dwa dni po współżyciu zaczęła mieć nudności, brzuch jej się powiększył, piersi też i jeszcze miała taką minę, jakby oczekiwała, że jej przytaknę i powiem, że tak, że to możliwe. I tak się wtedy w tym zażenowaniu zastanawiałam, skąd się to bierze. Ale już wracając do Hydry, to czegoś tak głupiego dawno nie było. Pomijając już bzdurność samego procesu zapłodnienia, to serio? Przecież to nieopłacalne. Musisz angażować w to jeden aktyw, drugi aktyw, potem jeszcze czekać te parę miesięcy na dziecko. Po co tyle zachodu dla jednego malca? I co to wnosi? Bo jeśli to nie żadne badania genetyczne, albo jakieś podłużne, a po prostu zachciało im się super-noworodka (który miałby robić co? Super-kupę?), to żadnego z tego pożytku by nie mieli. I wiesz? Lepiej dzierżyć w dłoni tytuł super suki, niż super kretynki, która tworzy takie oto twory i się obraża, bo ktoś jej ten kretynizm wytknie w kulturalny i rzeczowy sposób.
    Jak dla mnie nie ma różnicy.

    Steve, ludzie się zmieniają na przestrzeni lat, pod wpływem różnych zdarzeń. Ty też jesteś inny niż byłeś wtedy. Wyobraź sobie, że ktoś od ciebie wymaga (albo wierzy), żebyś był taki (że będziesz taki), jak 70 lat temu, i o tym wiesz. Wyobraziłeś sobie? No więc jakie to uczucie?

    Bucky, no wiesz, każdy ma swoje indywidualne tempo i rytm.

    OdpowiedzUsuń