16 kwietnia 2015

Astrid Löfgren

 Trzeba było się Sama uczepić i go nie puszczać, no ale cóż, stało się. Uczysz się na błędach. Jak normalny człowiek. To z jednej strony dobrze, ale z drugiej nie, bo to dla ciebie niebezpieczne.
 Niszczysz sam siebie, to chyba najprawdziwsza prawda, jaka kiedykolwiek istniała na twój temat.
 Zacznij w końcu słuchać, a nie działać tylko tak, jak sobie założysz, i myśleć "to dobre rozwiązanie, tak powinno być, mam rację". Naprawdę, spróbuj. Sam fakt, że przyznałeś Yelenie rację jest już dziwny i o czymś świadczy.
 Na własnych warunkach mówisz? No nie wiem. Wybierzesz tylko człowieka, który by cię zabił, a cała reszta? Chyba zależałaby od niego, a z twoich opowieści o tym panu wynika, że śmierć przez niego zadawana mogłaby być wyjątkowo okrutna. Dlatego raczej obstawiałabym to, że sam sobie próbujesz coś udowodnić. Tylko co? Że potrafisz jeszcze bezwzględnie kogoś dopaść i zabić, czy może to, że potrafisz ochraniać innych (bo zakładam, że pan Leo jest zagrożeniem nie tylko dla ciebie)?
 Ogarnąłeś jego zamiary, czy tylko tak mi się wydaje z tego co mówisz?
 I mówiąc o tym przyjacielu i starym wrogu za twoimi plecami, to kogo masz na myśli? Steve'a? Wybacz, boli mnie głowa i mam dziś problem z łączeniem faktów.
 Cieszy mnie to, że coraz więcej dostrzegasz swoich błędów. Może "cieszy" to nie jest zbyt trafne określenie, ale sądzę, że to naprawdę dobrze.
 O osobistą sprawę już nie pytam.
 I tym razem życzę ci, żebyś znalazł właściwe wyjście z tej sytuacji.
  Można powiedzieć, że "ogarnąłem", choć nie sam.
 Byłem zbyt zaślepiony i chcąc dopatrzeć się odpowiedzi, ignorowałem oczywistości. Dlatego jej potrzebowałem. Kogoś, kto nie stara się na siłę dopatrzeć we wszystkim drugiego dna. Kogoś kto znał Zimowego Żołnierza, ale nie wie tego, kim prędzej był. Dla niej nie było Bucky'ego Barnesa, nie było Jamesa. Pozwala jej to spojrzeć trzeźwiej na sytuację i nie wahać się, gdy zajdzie potrzeba obezwładnienia bez względu na cenę. Może popełniłem kolejny, wiele kosztujący mnie błąd, ale nauczałem ją tego, jak to zrobić. To sprawia, że czuję się... bezpieczniej, jakkolwiek to brzmi. 
 Potrafię słuchać, nawet przyznawać rację, ale nie za to nie potrafię nic poradzić na to, że... czasem zdarza m się działać mało racjonalnie. Wiem, że popełniam wiele błędów, ale to tylko bardziej mnie rozsierdza, a nie pomaga.
 Nie jestem bohaterem i nigdy nim nie będę, więc nawet nie staram się nim być. Jestem bronią. Po co komuś broń, która nie potrafi już strzelać?
 Po wszystkim, co zrobiłem, nie zasługuję na szybką i prostą śmierć. Powinien rozszarpać mnie na strzępy. Powolnie. Boleśnie. Delektując się każdym krzykiem. Bo właśnie na to zasługuję.

#3 Bucky + Ana Morgan/ Astrid Löfgren

***
16.04.15
Wpis 3


 Wilson powiedział mi kiedyś, że to ja sam jestem swoim największym wrogiem.

 Teraz już doskonale rozumiem o co tak naprawdę chodziło.
 Nie mogę jeść, nie mogę spać, potrzebuję bodźca- rozkazu- do wykonania najprostszej czynności. Nie zmrużyłem oka od ponad pięciu dni i zaczynam odczuwać skutki coraz bardziej; nogi stają się coraz cięższe, ręce zaczynają drżeć... Wiem, że mogę ciągnąć jeszcze kilka dni nim nie będę w stanie dalej funkcjonować na podwyższonych obrotach. Żyję na litrach kawy i energetyków, które powoli niszczą również moją koncentrację. Staram się trzymać jak najdalej od innych wspomagaczy, ale wiem, że długo tak nie wytrzymam i wpadnę z powrotem w większe bagno. Coś mnie od tego odpycha, choć wiem, że to pozwoliłoby mi utrzymać się w całości. 
 Jak dawniej, gdy radziłem sobie sam. Choć z każdym dniem jest coraz trudniej i dociera do mnie, że może zwyczajnie zmiękłem. Że nie potrafię już działać jak maszyna i pokonują mnie zwykłe, ludzkie słabości.

Ana Morgan

Clint, Sam i Bucky: Opowiedzcie mi o jednej z misji, która sprawiła wam najwięcej problemu :)
Sam:
Moja ostatnia w pierwszej turze. Tak naprawdę to z pozoru nie wyróżniała się niczym. Prosty patrol, nic, czego nie robiłem już sto razy. Wszystko szło wręcz podręcznikowo i składało się na sukces, a potem... kompletna masakra. Wjechaliśmy wprost w pułapkę, nie mieliśmy szans. Straciliśmy wtedy większość zespołu. Widziałem, jak ludzie, którzy za kilka dni mieli wrócić do domów i rodzin, umierali i nie mogłem nic zrobić. Jakbym był tam tylko po to, by na to patrzeć.
Clint:
2006, Sao Paulo. Miałem jasno wyznaczone zadanie i nakaz likwidacji. Wiedzieliśmy, że cel ma własną misję likwidacji jednego z ważnych polityków i na tym się skupialiśmy. Udało nam się otoczyć cel w budynku. Wszystko szło dobrze, mieliśmy już go na muszce.
I wtedy cel wywołał pożar w budynku. Szpitalu. Dziecięcym. Dziesiątki rannych i martwych, bo cel dla własnych porachunków chciał zlikwidować córkę polityka.. Nie zdążyłem się wydostać, przygniotło mnie i ostro oberwałem. Wtedy też niemal całkowicie straciłem słuch w jednym uchu. 
I pierwszy raz stałem z Natashą.
Bucky:
17 grudnia 1991 roku.
Pierwsza misja dla Amerykanów. 
Howard.

Astrid Löfgren

Clint, lubisz jakąś inną broń oprócz łuku? I czy masz jakąś ulubioną sztukę walki?
Łuk jest bezdyskusyjnie moją ulubioną bronią i znam się na i na zwykłych łukach refleksyjnych i na kuszach, ale też na nożach czy shurikenach. Jestem też dobrym snajperem.
Nie przepadam za walką twarzą w twarz, więc nie mam żadnej ulubionej