23 października 2015

Astrid Löfgren

N, specjalnie mnie to nie dziwi, bo zdążyłam już zauważyć, że czasem najbardziej nieprawdopodobne scenariusze jakimś dziwnym trafem się urealniają. A w tym przypadku prawdopodobieństwo rośnie, bo skoro Ventolin jest jaka jest, to bardziej nieprawdopodobne wydaje się, że wszystkiemu winna miłość. Tylko co z dziećmi? Zabicie Bucky'ego byłoby oznaką jakiegoś wyrafinowania. Stanęłaby przed dylematem, czyje dobro jest ważniejsze.
/Z tymi dziećmi jest taki problem, że teraźniejszy Bucky jest przekonany, że nie może ich mieć, więc raczej nawet nie zaprząta sobie głowy planowaniem rodziny i kolekcjonowaniem wyprawki. Dzieci pojawią się w przyszłości, bo to "stary" Bucky przywoływał tę scenę. A przynajmniej powinny się pojawić, bo jeśli weźmiemy pod uwagę całą tę sprawę z Secret Wars i Bucky'm umierającym po kolei w każdym kolejnym uniwersum, ciężko stwierdzić, czy tamta wersja przyszłości nadal jest aktualna. Marvel ostatnio prześcignął samego siebie w kolejnych absurdach i mieszaniu w fabule.
/Jednak, gdyby fabuła pozostała bez zmian, należy pamiętać, że Ventolin przede wszystkim jest królową, a dopiero potem dziewczyną Bucky'ego, który na sporej części planet postrzegany jest jako zagrożenie. 
Howard, jako naukowiec powinieneś wiedzieć, że nierozsądne jest nie rozpatrywanie innych możliwości, nawet tych, które wydają się niemożliwe. Ale skoro jesteś pewien swego, to nie wnikam.
A pracowałeś nad czymś, co powodowałoby, że ludzie stawaliby się nieśmiertelni? Naszła mnie taka refleksja, bo nie zakładasz, że będziesz miał w przyszłości potomków, więc zastanawiam się, co po tobie zostanie i czyje to będzie. Przepraszam, jeśli to zbyt śmiały temat. 
/Nie mówię, że zupełnie nie biorę tego pod uwagę. To byłoby z mojej strony, kolokwialnie mówiąc,  naprawdę nierozsądne. Mówię, że nie widzę potrzeby tracenia czasu na zbytne roztrząsanie się nad tym. Czas jest czymś, czego zawsze nam brakuje, wiec wolę poświęcać go na rozwiązywanie realnych problemów i zagrożeń.
/Cóż, serum Erskine'a wpływa na regenerację komórek i proces starzenia się, znacznie go wydłużając. Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest lepsze niż nieśmiertelność. Oczywiście zależy też, czy mówimy tutaj o niemożliwości zabicia danego człowieka, czy o wiecznej młodości, która wcale nie jest tak niemożliwa do osiągnięcia. jak mogłoby się wydawać. Można będzie tego dokonać, ale jeszcze nie teraz, nie z tą wiedzą, tą technologią. Niektóre odkrycia muszą jeszcze trochę poczekać.
Steve, ale przypadkiem, że przypadkiem? Takim naprawdę przypadkiem? W jakich okolicznościach te przypadki miały miejsca? 
/Mamy snajpera, który potrafi postrzelić własną nogę, więc nikogo nie powinien dziwić specjalista od materiałów wybuchowych, który przypadkiem coś wysadza. A Dernier robi to nadzwyczaj często. I coraz trudniej wierzyć, że to naprawdę przypadki.
Bucky, wiesz, jest jeden taki, który nawet niewinne słówko odbierze jako szczyt pogardy, więc wolę dmuchać na zimne i zawczasu wyjaśnić, niż się później tłumaczyć i przepraszać. Niektórych może ta dziwność radzić, niektórych bawić. Ale to fajna sprawa, że mimo wszystko pozostaliście tacy sami. To chyba trochę ułatwia sprawę, co?
/Naprawdę ciężko mnie urazić, więc nie musisz być aż tak zapobiegawcza, ma'am. Zawsze uważałem, że lepiej mówić to, co naprawdę leży na sercu.
/Nawet nie próbujemy się oszukiwać, że jesteśmy tacy sami jak dawniej. Nie jesteśmy, ale zachowywanie się w ten sposób naprawdę pomaga. 

Astrid Löfgren

N, a później się okaże, znając szczęście Bucky'ego, że Ventolin tak naprawdę go nienawidzi, omamiła go, żeby w końcu zabić, a że przy okazji dobrze się bawiła to już inna historia. Kwiatek okaże się trujący i biedak umrze, bo z nim hasał zbyt często. Logika.
Nawet nie ma sensu się zakładać o rzecz oczywistą.
Może cię zdziwię, może nie, ale jednak ta teoria ma sens. Ventolin uchodziła za wielką pacyfistkę, nienawidziła wojny i była gotowa zrobić wszystko, by zapewnić swojej planecie bezpieczeństwo. A Bucky to gość, przed którym tyłkami trzęsie ostatnio pół galaktyki, bo ma na sumieniu zabójstwo kilku ważnych gości- już nie tylko ziemskich prezydentów, ale też królów kosmicznych potęg. Więc znając szczęście Bucky'ego, teoria, że Ventolin go uwiodła, wykorzystała do ocalenia własnej planety, a potem spróbuje go zabić, nie jest wcale taka niemożliwa. Bo to Bucky. Facet zawsze dostaje od życia kopa w tyłek.
Steve Howard, chodziło mi tu o tę drugą osobę, na której udałoby się eksperyment wykonać i to z powodzeniem, ale przez inną instytucję, że tak powiem, a mam wrażenie, że mówisz jedynie o Stevie (odmień ktoś, jeśli wkradł się błąd) Rozpatrując to analogicznie, czy tej jednostce także włos z głowy by nie spadł. Chyba że potrzeba by było jedynie próbek od Steve'a, co wydaje mi się mało prawdopodobne, bo podchodząc do tego z perspektywy naukowej, wydaje mi się, że należałoby zbadać także drugą osobę pod kątem skuteczności tego waszego przedziwnego specyfiku, między innymi to czy serum w obu przypadkach jest tożsame czy nie. Przecież mogłaby być znacząca różnica między specyfikami, ale ich skutki niemal takie same, czyż nie? Tak samo jak mogłyby być takie same, ale skutki inne.
Och, wiem. Co uważasz za najbardziej spektakularne ze swoich osiągnięć, pomijając "nowego Steve'a"?
/Mówię jedynie o Stevie, bo nie widzę potrzeby tracenia czasu na roztrząsanie się nad czymś, czego nie ma. Trzeba myśleć realnie. Użycie serum zakończyło się sukcesem tylko w dwóch przypadkach- Steve'a i  Schmidta. Tak, wiemy, że nie my jedni staramy się je odtworzyć, ale realne szanse ma na to tylko nasza droga Hydra, która posiada część schematów i próbki. Ale gdyby im się to udało, nie trzymaliby rezultatów w ukryciu. Za bardzo lubią chwalić się każdą nową zabawką. 
/Założyłem Stark Industries, produkowałem samoloty i broń dla wojska, eksperymentowałem z vibranium, pomogłem poskromić promieniowanie Vita. Ostatnio stworzyłem gaz, który sprawia, że człowiek może nie spać przez wiele dni- jest on jednak nadal w fazie testów, Skromnie mówiąc, byłoby tego jeszcze całkiem sporo.
  
Steve, pilnować, czyli co przez to masz na myśli?
Czyli niczego przypadkiem nie podpalać, nie wysadzać, nie burzyć... Nie powodować większych strat, niż jest to konieczne.
Bucky, jesteście obydwaj tak specyficzni, że aż nie da się uśmiechnąć. Żebyś źle mnie nie zrozumiał: mówiąc "specyficzni" mam na myśli wasze przedziwne, z mojej perspektywy, okazywanie przyjacielskiej sympatii. Czy braterskiej nawet, powiedziałabym. Pewnie cały czas na nerwy sobie nie działacie, ale to tak, hm, uroczo brzmi, że aż ojeju, no.
Wiem, że nie chciałaś nas obrazić, ma'am. "Specyficzni" to naprawdę dobre określenie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym nasze zachowanie może wydawać się... dziwne. Ale tacy już byliśmy i nadal jesteśmy, więc nie widzę sensu w dostosowywaniu się tego, co uznawane jest za normalne, przystające osobą w naszym wieku i naszej sytuacji. Życie jest na to zbyt krótkie.

Anonimowy

Steve mówi  “Don’t worry, Bucky. I won’t let anything happen to you”
Bucky mówi: