24 marca 2015

Astrid Löfgren

James: czy do tej pory rozmowy tu, na blogu, dały ci coś?
Sam: Plany na najbliższą przyszłość?
Steve: zawsze mnie zastanawiało, co czułeś, gdy podawano ci formułę. Opowiesz coś o tym doświadczeniu?
Sam:
Jakoś się ustatkować. Jednego dnia wszystko jest po staremu, innego robię za tajnego agenta, jeszcze innego na pomocnika Kapitana Ameryki. Na takim trybie życia zbyt długo nie pociągnę, a zawsze chciałem spędzić emeryturę na Florydzie.
Steve:
W niecałą minutę przybyło mi kilkadziesiąt kilo i pół metra wzrostu, nic prędzej ani później nie bolało taka jak to. Fizycznie, oczywiście. Tego nie da się opisać. Ponoć dobre myśli i motywacja pomagają zmniejszyć ból, ale coś nie wyszło.
Bucky:
Nie wiem, jaki byłbym teraz bez nich, więc nie wiem, czy coś mi dały.

Gall Anonim

Moi drodzy, opiszcie siebie w trzech słowach!
N: 
To zemsta, nie? I nie do końca załapałam; opisać siebie samych czy siebie nawzajem?
Steve: Bywa zbyt heroiczny
Sam: Materiał na przyjaciela
Bucky: Zbyt destrukcyjne myśli

Sam:
Steve: Odważny. Dobry przyjaciel.
Bucky: W głębi melancholijny
Steve:
Sam: Zabawny, towarzyski, pomocny.
Bucky: Odsuniętym, obwiniający się.
Bucky:
Sam: Zbyt dobry człowiek. 
Steve: Trzy nie wystarczą, bo to idiota, któremu życie niemiłe. 

Astrid Löfgren

A myślałam, że psychiatryk jest kolebką największych wariatów...
Z jednej strony to chore, a z drugiej to jest pewnie jakiś upust niespełnionych fantazji. Nic nie dzieje się bez przyczyny, jak mawiał wujek Freud.
Fantazje fantazjami, ale to jest czasem niesmaczne, a doszłam tylko do 4 strony - i tak daleko :/ FU! :D
 Powinnam chyba założyć podstronę pt. kącik rozmów o pierdołach*, bo jeszcze ktoś, kto nie powinien trafi na tego linka.
 Czwarta strona? Pff, potem dopiero się zaczyna. Ja odpadłam przy wyeunuchowaniu aka kastracji. Od dawana wiedziałam, że bywają tak... specyficzne jednostki, ale nie przypuszczałam, że w takim natężeniu.  \
*Jak wymyślę nazwę to chyba założę.

Astrid Löfgren

N, Bucky wie dość dużo, ale to pewnie zasługa odkrycia internetów :D W sumie najlepiej oddzielić świat komiksowy od rzeczywistości, wtedy wszystko będzie logiczne :)
 Ja naprawdę nie wnikam, co Bucky ogląda w necie, ale cóż... współczucia :P
 Swoją drogą, jeśli chcesz małą traumę, wyszukaj sobie Hydra Trash Party (klik), a dowiesz się jak zryci bywają ludzie :)
 Dla mnie kanon jest najważniejszy, więc wolę się nagimnastykować i jakoś to wszytko pogodzić. A że czasem wychodzi, jak wychodzi to cóż :P

Astrid Löfgren

Steve: długo czasu ci zajęło ogarnięcie nowinek technologicznych? Ktoś ci pomagał?
N:
 Co do lobotomii; pamiętaj, że może i my coś wiemy, ale to nie znaczy, że Bucky też. Wątpię, by powoływał się na popularności tej metody wśród niemieckich i rosyjskich nazistów w latach 40/50 we wschodniej Ukrainie :)
 Zresztą, Zola to był prawdziwy geniusz- budował rzeczy, których Stark i naukowcy SHIELD nie byli w stanie skonstruować przez następne siedem dekad- i chyba nie szedłby za falą popularności. Ale dobra, tam promienie gamma zmieniają ludzi w Hulki, więc zostawmy logikę daleeeko w tyle.

Steve:
Szło mi w miarę sprawnie. Obsługę laptopa i internetu opanowałem w jakiś tydzień*. Szybko się uczę, mam dobrą pamięć i wbrew pozorom, nie jestem starcem.
*Scena wycięta Avengers, którzy dzieją się jakieś dwa tygodnie po rozmrożeniu Steve'a.

Ana Morgan

 #1 Steve: Podobnie jak u Natashy ^^ Co myślisz o Iron Manie, Thorze, Bartonie, Bannerze, Lokim + Fury i Agentka 13? :D
 #2 Jamie i Steve: Jak wspominacie swoją pracę w armii i współpracę z Dum Dum Duganem oraz resztą "wesołej kompanii"?
 # 3 Sam: Co łączy Cię ze Stevem? (chodzi mi o cechy charakteru, żeby nie było mylnych skojarzeń ;P)
N: Aniuś, nawet nie wiesz, jak cie nie cierpię za to pierwsze pytanie :*
I zastanawiam się nad Brucem, bo to jednak ciężki orzech do rozgryzienia.

Sam:
Różni nas dosyć sporo, ale mamy podobne poczucie humoru, wyznajemy podobne wartości... Ciężko mi tak właściwie określić, dlaczego się zaprzyjaźniliśmy, to nie takie proste.
Steve:
 Z Thorem dosyć sporo nas łączy, czasem dobrze jest móc pogadać z kimś, kto nie jest "stąd". Jest też świetnym wojownikiem i dobrze mi się z nim współpracuje.
 O Clincie nie mogę powiedzieć zbyt wiele, bo od czasu Nowego Jorku nie często go widywałem.
 Banner jest niesamowicie inteligentnym człowiekiem, naprawdę dobrze słucha i potrafi doradzić.
 Loki to przestępca o ideologi, która przypomina mi pewnego gościa z Niemiec. Jeden z tych, których trzeba zlikwidować, nie zatrzymywać.
 Fury to gość, który ma zbyt wiele tajemnic. Chcesz mu zaufać, a na świat wychodzą kolejne kłamstwa.
 Sharon to naprawdę interesująca kobieta i żałuje, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.
 Stark. Doceniam jego wkład w sprawę i szanuję. 
  
 Mimo okoliczności miło wspominam czas spędzony z Howling Commando. Można powiedzieć, że byliśmy zgrają wyrzutków, która razem tworzyła mieszankę wybuchową. Każdy z nas odpowiadał za coś innego, potrzebowaliśmy się nawzajem i to pomagało unikać sporów. To byli moi przyjaciele, takich nie da się zastąpić. 
Bucky:
Nie pamiętam sporej części tego okresu, ale chyba dobrze. Byliśmy przyjaciółmi, polegaliśmy na sobie nawzajem, ufaliśmy sobie, a to kluczowa sprawa. Dum Duma poznałem pierwszego. Łoił mi głowę, gdy pozwalałem sobie na zbyt wiele względem strażników- oberwałem za to nie raz, a potem zbierałem ochrzan od niego. 

Astrid Löfgren

Mniej niż pies? A co to takiego? Tylko nie definiuj tego jako "ja".
Dziwię się właśnie dlatego, bo wiem jakie są jej skutki (roślinka, jak mówisz). Te wbijanie szpikulca do lodu przez oczodół, wręcz na oślep, sieje spustoszenie, a jeśli im zależało na twojej sprawności i jednoczesnym trzymaniu w ryzach, to... bardzo się dziwię ich metodom, choć uzasadnienie tego brakiem innych środków w sumie jest logiczne. Ale i tak dalej się dziwię. Ale dość o lobotomii.
Mam wrażenie, że się powoli oswajasz, bo już jednak inne masz trochę podejście, niż było na początku.

Bożesz ty mój, niech ktoś zamknie mi gębę :D
N:
Lobotomia to nie mój wymysł, ale weź tu teraz człowieku znajdź jakieś sensowne uzasadnienie. Wydawało mi się, że brak Fennhoffa (gość od hipnozy z Agent Carter, który zgadał się z Zolą) i niedopracowane/ jeszcze nieodkryte działanie elektrowstrząsów to jakiś już tam argument, choć naciągnięty może być.

Bucky:
 Nie musisz tłumaczyć mi zasad jej działania, bo doskonale je znam. Kiedy "projekt" ruszał, ważniejsze jednak było to, bym nie sprawiał problemów. Zola wiedział, że prędzej czy później mój organizm i tak się wyleczy, więc nie musiał zbytnio przejmować się skutkami ubocznymi.
 Nie zamierzam niczego definiować. Zwyczajnie mam porównanie do tego, jak traktuje się psa.
 Nie wiem czy można nazwać to oswojeniem, bardziej pogodzeniem się z losem.