28 grudnia 2015

red hood.

Oh, Panie Zrzędo, to jest ten kot.
Z różowym faktycznie byłoby Ci fajnie.
/Teraz ponoć można nosić co się chce, więc nikt nie zabroni chodzić mi w różu i brokacie. Kokardka też nie taka zła. Pasowałaby mi do warkoczyka.

N: Jeśli nie byłby to problem, mógłbyś łopatologicznie wytłumaczyć Astrid co i jak z tym PBF? Musimy uzbierać na spandeks dla Wade'a, żeby mógł odpowiedzieć mi na pytanie, czy nie jest zbyt obcisły!

Astrid Löfgren

N, czasami to się chciało wejść do tego skarbca i biedaka przytulić. Wtedy było najgorzej. W Civil War - przepraszam, w Wojnie bohatetów - może być podobnie. Chooociaż... Jakieś zalążki wściekłego psa są.
Jakim cudem tego nie znalazłam? Dzięki! 
/Nasi genialni dystrybutorzy przełożyli to na "Wojnę bohaterów" czy "wojnę bohaterów"? Spotkałam się z oboma zapisami, chyba częściej jednak z tym drugim, gdzie oba człony pisane są małą literą. I to boli jeszcze bardziej.
W CW Bucky jest i smutnym szczeniaczkiem (Steve także nie zostaje w tyle), ale ząbki też potrafi pokazać, więc nie jest źle. I jeszcze te pyzate policzki (klik)! Nic tylko wytarmosić. 

/I cóż, nie widziałaś tego zapewne dlatego, że wrzuciłam to dopiero dziś, po twoim komentarzu :P

/A jeśli chodzi o łopatologiczne wytłumaczenie sprawy z PBF - z tym radziłabym raczej zwrócić się do Red Hooda, na pewno powie ci więcej niż ja. W skrócie chodzi o to, że każdy gracz wybiera jakąś postać (lub postacie) od Marvela, wciela się w nią i rozgrywa sesje z innymi graczami. A przynajmniej tyle wiem :P 

/+ urodzinowy tort Bucky'ego wygląda tak. Świeczek jest... dużo, tyle wiem.
Yelena, wypominanie wieku trzymam na specjalną okazję, więc spokojna głowa, póki co nie powinien psioczyć. Swoją drogą ciekawe, czy by się w jakiś swój pokręcony sposób cieszył, gdyby ktoś mu dał na urodziny ogromny tort ze świeczkami. Albo jakiś prezent. A powiedział ci, że ile ma lat?
Podoba ci się taka praca?
Tylko pytanie, czy rzeczywiście słucha, czy się wyłącza i gdzieś odlatuje, ale bądźmy dobrej myśli i zostańmy przy tym, że naprawdę słucha. Wyobrażam sobie. Poprosisz takiego o wkręcenie żarówki, a on wyrwie żyrandol. 
/Drobne wypomnienie mu tego od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi. Gdy nazwiesz go "dziadkiem" zacznie wywracać oczami, a jeśli zwrócisz się do niego "dziaduniu" doda do tego jeszcze dramatyczne wzdychanie. Tak tylko mówię, bo przecież nie sugerowałabym denerwowania juniora, broń Boże. Ma tylko te swoje dziewięćdziesiąt trzy czy tam cztery lata. Przecież to jeszcze młodzik. 
Znając Jimmy'ego, nikt i tak nie wiedziałby, czy cieszy się z prezentu, czy po prostu ma skurcz twarzy. A tortu by nawet nie tknął. Chyba, że byłby czekoladowy. Wtedy pewnie by skubnął.
/Praca jak praca. Spokojna, nudna, nie tak źle płatna. Jest dobrze. 
/Słucha. Wyrywko i często bez większego zainteresowania, ale słucha, bo jednak potrafi powtórzyć coś z tego, co powiedziałam. 
Grzecznie poprosiłam go o włożenie naczyń do zmywarki. Nawet nie o włączenie, o samo włożenie. Niby prosta czynność, a okazało się, że jednak nie, bo musiałam wrócić do tradycyjnego zmywania. Mam wrażenie, że zrobił to specjalnie, by móc wrócić do wgapiania się w pęknięcie na suficie.
Steve, oby tak właśnie było, że to żadna pułapka. W jakim sensie mogliby to wykorzystać? O jakiej zmyłce mówisz?
/Wiedzą, że go szukamy, więc nie muszą tracić środków na wyciąganie nas z bazy albo atak na bazę i starcie z całą drużyną. Mogą zająć się tylko mną i Samem, mając przy tym przewagę, którą dałby im element zaskoczenia i znajomość terenu. 
/Hydrze udało się podrzucić nam mylny trop, który zamiast do Bucky'ego, zaprowadził nas prosto do ich bazy. Popełnili błąd, zwodząc nas w ten sposób.
James, co znowu za wina? Nic się nie stało, zdarza się. Raczej dobrze ci się wydaje. Zmuszasz się do bycia miłym czy naprawdę starasz się troszkę zmienić?
Widzisz, kiedyś chyba byłeś aż nadto optymistyczny. Trochę wywiodło cię to w pole, nie oszukujmy się. Obecnie jesteś trochę nadto pesymistyczny, ale skoro nad tym pracujesz, to jesteś na dobrej drodze. Nie wszystko od razu musi wyjść. Ciężko spojrzeć na coś w mniej ciemnych barwach, kiedy wszystko inne takie właśnie było, ale próbować można.
Emocje też mogą pomagać w przetrwaniu. Jest taka teoria - nie przytoczę jej dokładnie, bo niezbyt dobrze pamiętam, ale chodzi w tym mniej więcej o to, że konkretne zdarzenie uruchamia odpowiednią emocję. Emocja z kolei powoduje konkretne działanie. Na przykład jesteś w sytuacji zagrożenia życia, pojawia się albo strach, albo agresja, w konsekwencji albo uciekasz, albo walczysz o życie. Ugryź to z tej strony, może coś ci to da i będzie łatwiej wykorzystywać zabawę z emocjami do przetrwania tego, co obecnie cię spotyka.
/Pomyliłem się, taka była moja wina, więc się do niej przyznałem. I tak, staram się być miłym. Na razie nie bardzo mi to wychodzi, co?
/Dlaczego uważasz, że byłem aż nadto optymistyczny? Nie wydaje mi się, by tak było, ale nie ukrywam, że mogę się mylić. Mam tylko same wspomnienia, nie emocje czy myśli, które mi wtedy towarzyszyły i mną kierowały, więc często zdarza mi się mylić w ocenie... no, tamtego mnie. Ale za to wiem, co kieruje mną teraz i staram się nastawić swój tok rozumowania na zakładający bardziej optymistyczne scenariusze. Czasem się udaje.
/Wolę raczej dusić je gdzieś tam, głęboko, nie bawić się nimi czy wykorzystywać. Nie zawszę reaguję tak, jak powinienem, więc wolę zdawać się na instynkt i przeszkolenie, nie emocje.

red hood.

Internet ma dwie strony, ciemną i uroczą. :x
/Miałem więc pecha, bo zdecydowanie częściej natykałem się na tę pierwszą. A poza tym Stark i te jego propozycje stron, które koniecznie muszę zobaczyć. Nie, nigdy więcej.
Bucky, farbki mam przynieść i użyć Twojej protezy jako płótno? :-D
Rzeczywiście, Hello Kitty i Bucky to dobre połączenie.
/To moja proteza i mazać po niej mogę tylko ja. I czym, u diabła, jest Hello Kitty? Nie można po ludzku?

red hood.

Specjalnie znalezione dla:
Steve'a ---> [link]
Bucky'ego ---> [link]
Steve:
Internet. Czasem naprawdę zastanawiam się, czy to taka dobra rzecz.
Bucky:
Gdyby zamalować to... kotopodobne coś, proteza wcale nie wyglądałaby źle.

Ogłoszenie

/Red Hood zwany dawniej Gallem Anonimem wyszedł z inicjatywą podjęcia gry PBF z naszymi ulubieńcami.
/Przekazuję więc informację dalej i gorąco zachęcam do kontaktowania się z nim przez Ask Spidey & Deadpool. Każdy gracz jest potrzebny, bo jak wiadomo - bez graczy nie ma gry, bez gry nie ma zabawy, bez zabawy nie ma Wade'a w spandeksie!
***

Rora T

W walce Morse vs Romanow kto by wygrał twoim zdaniem?
I mam jeszcze jedno pytanie od mojego kuzyna właściwie :) Znasz jakieś gry z Avengersami do ściągnięcia za darmo?
/Chodzi o wersje komiksowe postaci czy o te z MCU? 
/Zakładając, że obie mogą polegać tylko na własnych umiejętnościach i nie mają broni, w pierwszym przypadku zapewne wygrałaby Natasha, bo może i obie były świetnie wyszkolone, ale serum, które miała Romanowa zwiększało jej szybkość i siłę. To, które miała Morse - nie. 
W drugim przypadku szanse są o wiele bardziej wyrównane i po tym, co Bobbi zaprezentowała w AoS, stawiam, że miałaby naprawdę spore szanse na efektowne skopanie tyłka pannie Romanoff. A potem mogłaby dać jej jeszcze mały wykład z biochemii. 

/I niestety, ale tutaj nie pomogę, bo nie często grywam w jakiekolwiek gry. Jeśli chodzi o te z Avengers, grałam tylko w Captain America: Super Soldier. I nawet tam było Stucky :P

Astrid Löfgren

N, bo to wszystko przez Ventolin i jej zamiłowanie do niebieskiego. Niby niebieskie oczy są takie zimne, powinny dodawać charakteru, ale jeśli się to połączy z płaczliwym spojrzeniem, to mamy aniołka w cholernie traumatycznej sytuacji. I o ile w filmach jakoś to tak mniej dziwnie wyglądało, bo pan Stan swoimi ślepiami dość poprawnie zagrał, a nawet skradł tą grą cały urok, tak w komiksach to naprawdę niezbyt korzystnie wychodzi. Brąz jednak dodaje mroku, a kiedy trzeba może dodać ciepła.
Tak z innej beczki: będziesz kontynuować miniaturkę? 
/Tu się zgodzę - sebastianowy Bucky zamiast wściekłego psa przed którym należy uciekać, przypomina raczej smutnego szczeniaczka, nad którym trzeba się zatrzymać i zrobić "aww". Ale to na pewno taka taktyka. Wiesz, zmylenie przeciwnika i te sprawy. 
/Jeśli chodzi o miniaturkę - napisałam połowę drugiej części już dawno temu i od tamtego czasu więcej usunęłam niż dopisałam, bo nie chcę jednak schodzić poniżej pewnego poziomu. Tutaj wrzuciłam to, co udało mi się naskrobać. 
Yelena, pojętny z niego człowiek, więc i postępy coraz większe. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że on ma prawie setkę na karku.
Czyli co próbujesz robić? Pewnie planuje, jak urządzić sobie przytulne gniazdko. Zachęcasz go do jakichś aktywności? Na przykład do zwykłego rozmawiania o bzdetach, albo o czym tam by zechciał od święta. 
/Och, tylko nie mów mu, że ma prawie setkę na karku, bo znowu będzie psioczył. Ma te swoje dziewięćdziesiąt ileś lat i kropka. Wielka mi różnica, skoro te kilka lat i tak nie zmieni tego, że można zbankrutować na kupnie świeczek urodzinowych, ale niech mu będzie. Jednak muszę zgodzić się z tym, że ciężko pojąć jego prawdziwy wiek, kiedy wygląda jakby brakowało mu kilku lat do trzydziestki, nie do setki. Niby wiedziałam, że wycieli mu sporo lat z życiorysu, ale nie przypuszczałam, że aż tyle.
/Próbuję żyć na tyle normalnie, na ile pozwala sytuacja. Ostatnio dorabiam sobie jako tłumacz, bo z czegoś muszę żyć, a jednak wolę trzymać jak najdalej od ulubionego sposobu Jimmy'ego, czyli "pożyczania". Ewentualnie "znajdowania". 
Marny z niego raczej kompan do plotkowania, ale za to potrafi słuchać jak mało kto. I nauczyłam się też, że nie należy prosić go o pomoc w zwyczajnych pracach domowych, bo zazwyczaj kończy się to źle. Jest w nich wybitnie do niczego.
Steve, nie znam go na tyle, by wiedzieć na pewno, czy ma w tym cel czy nie, ale nie wydaje mi się człowiekiem, który zostawia po sobie ślady przypadkiem. Za dużo organizacji go ściga. Jeśli zastawia na ciebie pułapkę, bo taki pomysł też się pojawia, to po co? 
/Nie wydaje mi się, żeby Buck miał jakiś cel we wciąganiu nas w pułapkę. Nie oznacza to jednak, że Hydra go nie ma. Doskonale wiedzą, że go szukamy, więc mogą wykorzystać to przeciwko nam. Po raz kolejny zresztą, bo raz już udało im się nas zmylić. 
James, nie ironizowałam. Źle, że przyznałam, że jesteś miły?
Można wypośrodkować i założyć coś, co nie jest do końca ani pesymistyczne, ani optymistyczne, żeby nie popadać ze skrajności w skrajność, bo obie te opcje mają swoje plusy i minusy. W końcu do szklanki można coś dolać, a między białym a czarnym jest paleta szarości.
Trudno to pojąć, ale chyba chodzi o to, że obojętność po prostu mniej boli.
/Wydawało mi się, że to robiłaś. Moja wina, przepraszam. I nie, to chyba dobrze. A przynajmniej tak mi się wydaje.
/Staram się nie widzieć wszystkiego w ciemnych barwach i nie kreślić samych czarnych scenariuszy, ale jak zresztą widać, nie bardzo mi to wychodzi. Wiem, że kiedyś, przed tym wszystkim, było wręcz przeciwnie, ale po prostu nie potrafię wrócić do tamtego toku myślenia i zakładać, że wszystko będzie dobrze.
/Bo tak właśnie jest. Zobojętnienie po prostu pomagało przetrwać to wszystko.