N, czasami to się chciało wejść do tego skarbca i biedaka przytulić. Wtedy było najgorzej. W Civil War - przepraszam, w Wojnie bohatetów - może być podobnie. Chooociaż... Jakieś zalążki wściekłego psa są.
Jakim cudem tego nie znalazłam? Dzięki!
/Nasi genialni dystrybutorzy przełożyli to na "Wojnę bohaterów" czy "wojnę bohaterów"? Spotkałam się z oboma zapisami, chyba częściej jednak z tym drugim, gdzie oba człony pisane są małą literą. I to boli jeszcze bardziej.
W CW Bucky jest i smutnym szczeniaczkiem (Steve także nie zostaje w tyle), ale ząbki też potrafi pokazać, więc nie jest źle. I jeszcze te pyzate policzki (
klik)! Nic tylko wytarmosić.
/I cóż, nie widziałaś tego zapewne dlatego, że wrzuciłam to dopiero dziś, po twoim komentarzu :P
/A jeśli chodzi o łopatologiczne wytłumaczenie sprawy z PBF - z tym radziłabym raczej zwrócić się do Red Hooda, na pewno powie ci więcej niż ja. W skrócie chodzi o to, że każdy gracz wybiera jakąś postać (lub postacie) od Marvela, wciela się w nią i rozgrywa sesje z innymi graczami. A przynajmniej tyle wiem :P
/+ urodzinowy tort Bucky'ego wygląda
tak. Świeczek jest... dużo, tyle wiem.
Yelena, wypominanie wieku trzymam na specjalną okazję, więc spokojna głowa, póki co nie powinien psioczyć. Swoją drogą ciekawe, czy by się w jakiś swój pokręcony sposób cieszył, gdyby ktoś mu dał na urodziny ogromny tort ze świeczkami. Albo jakiś prezent. A powiedział ci, że ile ma lat?
Podoba ci się taka praca?
Tylko pytanie, czy rzeczywiście słucha, czy się wyłącza i gdzieś odlatuje, ale bądźmy dobrej myśli i zostańmy przy tym, że naprawdę słucha. Wyobrażam sobie. Poprosisz takiego o wkręcenie żarówki, a on wyrwie żyrandol.
/Drobne wypomnienie mu tego od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi. Gdy nazwiesz go "dziadkiem" zacznie wywracać oczami, a jeśli zwrócisz się do niego "dziaduniu" doda do tego jeszcze dramatyczne wzdychanie. Tak tylko mówię, bo przecież nie sugerowałabym denerwowania juniora, broń Boże. Ma tylko te swoje dziewięćdziesiąt trzy czy tam cztery lata. Przecież to jeszcze młodzik.
Znając Jimmy'ego, nikt i tak nie wiedziałby, czy cieszy się z prezentu, czy po prostu ma skurcz twarzy. A tortu by nawet nie tknął. Chyba, że byłby czekoladowy. Wtedy pewnie by skubnął.
/Praca jak praca. Spokojna, nudna, nie tak źle płatna. Jest dobrze.
/Słucha. Wyrywko i często bez większego zainteresowania, ale słucha, bo jednak potrafi powtórzyć coś z tego, co powiedziałam.
Grzecznie poprosiłam go o włożenie naczyń do zmywarki. Nawet nie o włączenie, o samo włożenie. Niby prosta czynność, a okazało się, że jednak nie, bo musiałam wrócić do tradycyjnego zmywania. Mam wrażenie, że zrobił to specjalnie, by móc wrócić do wgapiania się w pęknięcie na suficie.
Steve, oby tak właśnie było, że to żadna pułapka. W jakim sensie mogliby to wykorzystać? O jakiej zmyłce mówisz?
/Wiedzą, że go szukamy, więc nie muszą tracić środków na wyciąganie nas z bazy albo atak na bazę i starcie z całą drużyną. Mogą zająć się tylko mną i Samem, mając przy tym przewagę, którą dałby im element zaskoczenia i znajomość terenu.
/Hydrze udało się podrzucić nam mylny trop, który zamiast do Bucky'ego, zaprowadził nas prosto do ich bazy. Popełnili błąd, zwodząc nas w ten sposób.
James, co znowu za wina? Nic się nie stało, zdarza się. Raczej dobrze ci się wydaje. Zmuszasz się do bycia miłym czy naprawdę starasz się troszkę zmienić?
Widzisz, kiedyś chyba byłeś aż nadto optymistyczny. Trochę wywiodło cię to w pole, nie oszukujmy się. Obecnie jesteś trochę nadto pesymistyczny, ale skoro nad tym pracujesz, to jesteś na dobrej drodze. Nie wszystko od razu musi wyjść. Ciężko spojrzeć na coś w mniej ciemnych barwach, kiedy wszystko inne takie właśnie było, ale próbować można.
Emocje też mogą pomagać w przetrwaniu. Jest taka teoria - nie przytoczę jej dokładnie, bo niezbyt dobrze pamiętam, ale chodzi w tym mniej więcej o to, że konkretne zdarzenie uruchamia odpowiednią emocję. Emocja z kolei powoduje konkretne działanie. Na przykład jesteś w sytuacji zagrożenia życia, pojawia się albo strach, albo agresja, w konsekwencji albo uciekasz, albo walczysz o życie. Ugryź to z tej strony, może coś ci to da i będzie łatwiej wykorzystywać zabawę z emocjami do przetrwania tego, co obecnie cię spotyka.
/Pomyliłem się, taka była moja wina, więc się do niej przyznałem. I tak, staram się być miłym. Na razie nie bardzo mi to wychodzi, co?
/Dlaczego uważasz, że byłem aż nadto optymistyczny? Nie wydaje mi się, by tak było, ale nie ukrywam, że mogę się mylić. Mam tylko same wspomnienia, nie emocje czy myśli, które mi wtedy towarzyszyły i mną kierowały, więc często zdarza mi się mylić w ocenie... no, tamtego mnie. Ale za to wiem, co kieruje mną teraz i staram się nastawić swój tok rozumowania na zakładający bardziej optymistyczne scenariusze. Czasem się udaje.
/Wolę raczej dusić je gdzieś tam, głęboko, nie bawić się nimi czy wykorzystywać. Nie zawszę reaguję tak, jak powinienem, więc wolę zdawać się na instynkt i przeszkolenie, nie emocje.