15 lipca 2015

Astrid Löfgren

N, trzymam kciuki, żeby nie było durnoty, bo jeszcze wyjdzie, że się po prostu biedak potknął i nieszczęśliwym trafem rąsia mu ugrzęzła.
Nie wiem, czy obejrzałam wszystkie, ale mam wrażenie, że mam już za sobą cały film :D Trochę to dziwne, no ale Marvel to Marvel. I zgadzam się, Lilo i Stich jest świetną bajką. Mój bratanek miał na to taką fazę, że jak był u mnie przez dwa tygodnie oglądał to niemal codziennie i to wszystkie części.
A z drugiej strony wygląda to tak, jakby Sam dopiero pokazywał Rogersowi, że właśnie tam jest Bucky, że go znalazł. Na tyle to sposobów można rozwinąć, że aż ojeju.
Coś czuję, że ten bober zdradziecki będzie.
No nie? Ja się nie mogłam nadziwić, że mu ten kolor tak pasuje. 
 Może i to film braci Russo, ale to nadal Marvel, w którym wszechpotężny Mandaryn przysypia w trakcie każdej rozmowy i radośnie śpiewa "ole, ole, ole, ole...", więc wcale nie zdziwiłabym się z takiego rozwiązania :P Dlatego raz już mówiłam, że serial o Winniem od Netflixa z kategorią +16 (bo o R'ce nawet nie marzę) jest czymś, czego ta postać potrzebuje. Winter Soldier 13+ to już jednak nie to samo.
 Ale Bucky potrzebuje bobera! Jest z nim bardziej badassowy. Nie będzie już pandą, ale może zostać grizzlym dzięki barom i futerku.
 On zdecydowanie potrzebuje ciuszków w innym kolorze niż czarny. Mam jednak nadzieję, że mundur wróci, bo może i sweterek bardzo miły dla oka, ale już tak oczu płci domyślnie pięknej nie przyciągnie :P
 I bardzo ciekawi mnie pewna bardzo ważna kwestia dotycząca CW- który z nich teraz będzie się rozbierał? Skoro Thor rozbiera się od pasa w górę, by umyć ręce, to może Winnie będzie robić to samo przy goleniu. Żeby sweterka nie zachlapać.

+ Są zdjęcia poobijanego Tony'ego z CW. Ciekawe, który z super żołnierzy tak mu dokopie.
James, tylko że w Rosji szczególnie jest to widoczne, ale tak, to tylko kropla w morzu całej plejady.
A dziwisz się? Tacy to są mocni tylko wtedy, kiedy mają nad kimś przewagę, a kiedy ją tracą, dopiero wtedy okazuje się, jacy są naprawdę. A żonka zadowolona była czy nie bardzo? Odpuściłeś jej?
Nie wyobrażam sobie, ile nocy musiała przepłakać twoja mama. I siostry. Cholernie to wszystko smutne i trudno cokolwiek powiedzieć.
To znaczy jak byś się starał? Co byś zrobił, gdybyś ten dzień miał?
 Każdy z nich reagował prawie tak samo, nieważne czy miał czterdzieści lat, czy osiemdziesiąt lat i demencję. A nie, przepraszam. Najstarszy z odwiedzonych przeze mnie przyjaciół miał ponad dziewięćdziesiątkę i przyjął to z honorem. I nadal mnie pamiętał. Oczywiście, że pamiętał. Prosiłem go kiedyś o to, by mnie dobił. Chyba  nawet nie wiedział, po co tak naprawdę tam byłem.
 Nawet nie wiedziała, co się dzieje. I zależy co masz na myśli, mówiąc "odpuściłeś". Nie zabiłem jej. Powiedziałem jej, że nie ma nikomu pisnąć słowa o tym, co tutaj widziała i dalej ma zgrywać idiotkę jak dotychczas, bo wrócę po nią i nie tylko po nią, by skończyć co zacząłem. Wystarczyło pokazać jej drobny przedsmak tego, co się zdarzy, jeśli nie będzie siedzieć cicho i widok tego, co zostało z jej mężusia. I zapowiedź, że użyję wtedy czegoś więcej niż jednego noża. Zadziałało. Byłem przekonujący. I miałem wtedy... kiepski okres.
 Ma była naszym filarem. Była najtrwalszą osobą jaką znałem i dlatego wszyscy tak ją szanowali. Wiedziałem, że zawszę mogę do niej pójść, nie ważne jaka była pora, nie ważne ile miałem lat i powiedzieć jej wszystko. Mogłem płakać jak dziecko i mówić, że nie daję już rady, a ona zawsze wiedziała, co powiedzieć. Zawsze. Nie posłuchałem jej tylko raz- kiedy ubzdurałem sobie, że zaciągnę się do wojska, bo sądziłem, że to świetnym pomysł. I  tylko raz w całym moim cholernym życiu widziałem jak płacze. Gdy zobaczyła mnie w mundurze w dnień wyjazdu. I tylko ona widziała jak przerażony byłem. Zawsze wszystko widziała.
 Nie bałbym się i powiedziałbym wszystko co leżało mi na sercu. Wyznałbym wszystko co tak bardzo mi ciążyło i nie pozwalało spać. Nie chowałbym tego za strachem i wstydem. Zrobiłbym wszystkie rzeczy, które zrobić obiecałem. Zrobiłbym wszystko, by... po prostu było dobrze. Choć raz.

Astrid Löfgren

N, szkopuł w tym, że słyszałam to zanim się naczytałam, a czytać na ten temat zaczęłam, bo mi się wydawało, że się przesłyszałam.
A w ciągu roku powstanie milion teorii i później już nic nie będzie takie samo. Jak zwykle.
Ha, ja się schytrzyłam i obejrzałam tylko angielskojęzyczne TV spoty, bo już rzygam tym dubbingiem. I całe szczęście jeszcze nigdzie nie trafiłam na polską wersję. Ale gdybym obejrzała, to pewnie też zagościłaby chęć zrobienia facepalmu. Porządnego, dodajmy.
Chyba jestem bardziej za tym, że Sam i Steve mu pomogli. Albo ktoś inny. W sumie sensownie brzmi, że wsadził ją tam, chciał zmiażdżyć i oderwać i stąd ta słabość, ale jednak jakoś tak mi coś zgrzyta te "help" nieszczęsne, które za cholerę nie chce wyleźć mi z głowy. 
 A najlepsze w tym będzie to, że niektóre z tych teorii będą zapewne o wiele lepsze niż od tego, co wymyśli Marvel. Jak zawsze. 
 Ja natrafiłam na ten spot kilkukrotnie na Comedy Central. Inny, dłuższy i mniej durny widziałam, gdy oglądałam z siostrzenicą Lilo i Stich na kanale Disney'a. Taka bajdełejem- świetna bajka. Jeśli chodzi o filmy, zazwyczaj oglądam tylko zwiastuny, bo często spoty zdradzają zbyt wiele. Szczególnie jeśli jest ich 47 (albo 48) jak w przypadku Ant Mana. Serio Marvel? Prawie pięćdziesiąt spotów? Serio? A myślałam, że przesadzali już przy promocji AoU. 
 Postawa Steve'a zdradza, że był on tam już od dłuższego czasu i najpewniej coś już do Bucky'ego mówił. Na pewno coś mówił, bo to Steve, a on przecież nie stałby tylko i nie gapił na kogoś, kogo szukał od dwóch lat. A Buckyś pewnie tkwił tam już od dłuższego czasu, bo wygląda na porządnie sponiewieranego i wyczerpanego, a zablokowany mechanizm protezy pewnie sprawia mu ból, więc mógł przełknąć dumę i poprosić o pomoc. Z nim wszystko jest możliwe, a analizowanie wyrwanej z kontekstu sceny to wcale nie tak łatwa sztuka.
 I ten bober jakiś taki mały. 
 I ciągle twierdzę, że skubańcowi świetnie w tym kolorze.
James, ogólnie: wszystko do dupy.
Przychodzi mi na myśl, że Rosja to nie kraj, a stan umysłu. Chyba nie da się ogarnąć tego, co się tam wyprawiało i wyprawia. Są jednak jeszcze tacy, na których się to wszystko, co robili czy wciąż robią, zemści. Może się mylę?
"Za bardzo postarza" - całkiem przekonujący argument. Żal ogromny, ale na pewno były sytuacje, które mógłbyś wspominać z uśmiechem na ustach. Nie uwierzę, że ciągle ją zbywałeś. Gdyby była taka możliwość, zapewne najchętniej cofnąłbyś czas, nie?
Wyobrażam, bo sama tego nie lubię. Ale przynajmniej łzy oczyszczają oczy i schodzi napięcie. A właśnie, zdarza ci się płakać?
 Nie przesadzajmy, nie tylko w Rosji zdarzają się takie rzeczy. Sprawiedliwość nie jest sprawiedliwa dla wszystkich i wiadome jest już to raczej od dawna. Miej pieniądze, pozycję albo znajomości i prawo działać będzie na twoją korzyść. Tak było, jest i będzie, bo nikomu raczej nie spieszy się do zmiany tego stanu.
 Żebyś widziała minę jednego z nich, gdy wrócił ze swoją młodziutką żoneczką do domu i zastał mnie w swoim salonie. Popuścił ze strachu, gdy tylko się uśmiechnąłem. Bohater narodu. Żałosne.
 Podłapała to od naszej ma. Ona zawsze mówiła, że nienawidzi tego jak zmartwienia mnie postarzają. Zawsze wiedziała, gdy coś było nie tak. A często niestety było. Cały czas ganiła mnie za to, że powinienem skorzystać z okazji i zdobyć wykształcenie, a nie łapać trzeci etat zamiast tego. Ale wiedziała też, że to konieczne i nic nie może zrobić. Czasem zdarzało się, że miałem cholerne skurcze, że trząsłem się z wyczerpania, że miałem niedożywione mięśnie i dalej próbowałem wmówić jej i sobie, że wszystko jest dobrze. Nie cierpiałem tego jak wtedy na mnie patrzyła, bo nie wiedziałem, co zrobić, by przestała się martwić. 
 Gdybym dostał choć jeden dzień więcej, starłabym się bardziej. Dopiero po pociągu dotarło do mnie to, ile jeszcze miałem do zrobienia, do powiedzenia, do naprawienia... Wystarczyłby jeden pieprzony dzień.
 Nie będę kłamał, że się nie zdarza, bo raczej i tak nikt by w to nie uwierzył. Gdy myśli się o tym, jak cholernie się wszystko spieprzyło, ciężko się czasem powstrzymać.

Astrid Löfgren

N, może w kinie lepiej się usłyszy. Wsłuchiwałam się przy każdej możliwej głośności i raz słyszę te nieszczęsne "help", raz nie. Dziwna sprawa.
Prawdę powiedziawszy też o tym pomyślałam. Wszystko jest możliwe. I weź tu teraz czekaj rok, żeby się dowiedzieć o co chodzi.
"Sputnik"? A o tym nie słyszałam. Ale wiadomo skąd radość :P 
 Może tak być dlatego, że zwyczajnie chcesz je słyszeć. Ja za pierwszym razem nie słyszałam niczego, ale przeczytałam, że Bucky ponoć mówi "help... me..." i za drugim razem wydawało mi się, że może, może coś tam sobie szepcze. Cóż za dziwy.
 Na pytanie "So we’ll see that scene in the movie next summer?" Feige odpowiedział : “Yes, that is material shot for Civil War“ i “Yes, you will. It might be different takes, it might be different angles. Somebody brought up the comparison to the Thor tag at the end of Iron Man 2, which was material shot for the Thor film but we cut slightly differently.” Czyli masz scenę, ale i tak musisz czekać rok, by wiedzieć o co w niej tak w ogóle chodzi :P Dzięki Marvel! Z drugiej strony, ma to jednak wielki sens, bo jakoś ciężko było wierzyć w to, że Marvel dałby tak ważną dla fabuły scenę, jako półminutowy dodatek po napisach całkiem innego filmu, który może nie przyciągnąć zbyt dużej widowni. Oczywiście jak na film Marvela, bo sporą kasę i tak zgarnie. 
+ Czy tylko ja miałam ochotę zrobić faceplam, gdy usłyszałam w polskiej reklamie Ant Mana "Mały, ale wariat"?

++ Prawie trafiłam z tym imadłem. Wiedziałam, że gdzieś widziałam już podobną. To tzw. Power Press Machine, a prościej- to taka duża zaciskarka. Czyli Buckyś sam musiał wepchnąć tam łapkę albo Steve i Sam musieli mu w tym pomóc, najpewniej po znokautowaniu go, bo maszynka potrzebuje trochę czasu na zacisk.
James, dobry i taki pozytyw. Całe te hipnotyzowanie też wydaje się czymś lżejszym, chociaż konsekwencje mieszania w głowie są straszne.
Cóż, nigdy nie popierałam samosądu, ale w przypadku Lukina to chyba by była dobra sprawa.
Co było napisane na tej karteczce, jeśli mogę spytać? No, teraz to się wzruszyłam.
Niech ściska. Paradoksalnie może ci to wyjść na dobre.
 Może było to mniej bolesne, ale i tak raczej ciężko nazywać to jakimkolwiek pozytywem. Chyba jednak lepszy jest brak jakichkolwiek wspomnień, niż posiadanie kilku z nich, ale nieustannie obracanych przeciw sobie. Niepewność co do tego, co tak naprawdę jest prawdą, jest znacznie gorsza niż pustka. 
 Żaden z nich nigdy nie został osądzony. Żaden. Naukowcom Departamentu wszystko uszło płazem, cholerne wszystko, bo przecież robili to dla dobra Matki Rosji, prawda? Więc należały się im medale, nie procesy. Zresztą, co ja pieprze, jakie znowu procesy? Przecież cholernego, nazistowskiego doktorka, który radośnie eksperymentował sobie na jeńcach, też nie skazano, a z otwartymi ramionami zaproszono do Ameryki. Cóż, sprawiedliwość. I dlatego czasem samosąd to jedyna opcja.
 Nie mogę dokładnie sobie przypomnieć, ale było tam głównie to, że teraz mi on przyda się bardziej. Bo one są razem, a ja jestem daleko. Bo wie, że nigdy nie lubiłem być daleko od domu, i że zawsze za bardzo się martwiłem i mam przestać, bo za bardzo mnie to postarza. Że to pomoże mi wrócić to domu. Był z niej mądry dzieciak. Aż nadto dojrzały. I dlatego mam do siebie tak cholernie wielki żal o to, że kiedyś tak ją zbywałem, bo uważałem, że są ważniejsze sprawy niż zabawa z dzieciakiem. Dopiero teraz widzę to, ile rzeczy powinienem wtedy zrobić inaczej, ile innych decyzji podjąć. 
 Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo nienawidzę wzruszania się.