N, złote były z nich kobiety. Wspaniale wychowały Bucky’ego. Oby więcej taki mam i babć!
I tak mu kibicuję, żeby doczekał się chociaż rybki, z której by się cieszył. Tak zwyczajnie.
/Spokojnie, Bucky przekaże nauki dalej. Grace będzie mieć dobrego nauczyciela!
/Zacznijmy od paprotki. Albo od kaktusa, później paprotki. A dopiero później rybka.
+ Komiksowy Bucky daje radę jako przyszywany papa, bo czegoś Kobik nauczył:
Steve, powiem ci, że to niesamowite, że mimo tej chorowitości, przeciwności ze strony innych ludzi, przeciwności czasów historycznych, i innych „-ości”, wytrzymałeś to psychicznie. Ciało wpływa na psychikę, psychika na ciało, a ty jakimś cudem to wszystko wyważyłeś i się nie poddałeś. Pewnie wiele razy już to słyszałeś. Myślę, że jeszcze wiele rzeczy mógłbyś udowodnić.
Gdybym był sam, nie dałbym rady. Potrzebowałem tony leków, by choć w miarę normalnie funkcjonować, a mimo to pozostawałem na wpół głuchy, ślepy i nie rozróżniałem niektórych kolorów. Do tego dochodziła astma, skolioza, problemy z sercem... A nikt nie chciał zatrudnić kogoś takiego jak ja, bo więcej byłoby ze mnie problemów niż pożytku. Ale taką mieli politykę - nie ma z ciebie pożytku, w końcu sam umrzesz, często na ulicy. Ja miałem szczęście, bo trafiłem na Bucky'ego, ale wielu nie. A wielu ludzi i tak sądzi, że taka segregacja zaczęła się w III Rzeszy.
Bucky, jeśli oddajesz włosy na peruki, to ich nie chcę. Są bardziej potrzebujący. Taaak? To jaka jest twoja ulubiona teoria, o ile taką masz?
Pierwsze lata? Mam jakieś wrażenie, że chodziło ci o tygodnie albo miesiące, bo makabryczne lata to cholernie przerażająca wizja. No ale nieważne. W każdym razie moim zdaniem teoria mimo wszystko się przydaje. Przynajmniej się wie, czego można się spodziewać. Płakanie razem z dzieckiem znam aż za dobrze, można pisać o tym książki. Ty ze swoimi płakałeś? No a ostatnie mnie zaciekawiło. Praktykujesz to?
/Szybko odrastają, są mocne i zdrowe, więc po co je wyrzucać, skoro ktoś inny może mieć z nich pożytek? I niestety, ale nie mam ulubionej torii. Ale wszystkie te bzdury o tajemniczych odżywkach, o krwi i prostowaniu włosów rozgrzanymi nożami zawsze bawią mnie tak samo.
/I może to po prostu Ian był specyficzny, ale bunt dwulatka był prawdziwym koszmarem, dlatego użyłem określenia "lata". Choć masz rację, miesiące byłyby bardziej trafne. Ale wracając - był tak grymaśny, pyskaty i nie dający się podejść żadnym sposobem, że czasem wytrzymywałem te awantury naprawdę ostatkiem sił, licząc od stu do zera w pięciu językach. No i tak, kiedy był mały i płakał wniebogłosy, Steve'a wyciągali z domu, a ja zostawałem z nim sam, czasem nie wytrzymywałem i wyłem razem z nim. A najlepsze było to, że nie chciałem się nikomu do tego przyznać. Jednak w końcu się ogarnęliśmy i daliśmy sobie radę, więc z Grace nie było już takiego problemu.
/I tak, kupuję czasem fajne zabawki, twierdząc, że to dla dziecka. Wiesz jaką mam dzięki temu świetną kolejkę elektryczną?