2 grudnia 2016

Astrid Löfgren

N, w takim razie nie ma problemu i Ian będzie bezpieczny <3
No tak, to oczywiste. Bucky-Stucky potrafił się aktywizować sam, Bucky’ego standardowego aktywizuje wszystko z zewnątrz. Tu jest pies pogrzebany, bo on tylko czeka, aż ktoś mu powie, co ma robić. Sam nie wie, dopiero się uczy, ale kombinuje. 
/Mama byłaby z niego przedumna <3 Babcia też, bo w końcu ich nauki były tak skuteczne, że nawet syn i wnuk stał się teściową idealną!
/Dlatego powinnyśmy cieszyć się, że nas ulubieniec spoza tygodnia tematycznego nie doczekał się jeszcze potomstwa i nie planuje doczekać się go w najbliższym czasie. To byłoby kiepskie i dla niego, i dla dziecka. I dla Steve'a i Sama, który musieliby ogarniać sytuację.
Cóż, oczekiwania społeczne są jakie są, „trzeba” wchodzić w role, jakie są nam narzucane. Rodzice muszą kochać swoje dzieci, dzieci muszą kochać rodziców, a czasem to wszystko to zwykły bullshit, jak źle by to nie brzmiało. O tym się nie mówi, bo po co. Ciężko jest uświadomić sobie i pogodzić się z faktem, że czuje się zupełnie inaczej, niż oczekuje i wymaga tego kultura czy środowisko. A poczucie winy pozostaje, bo przecież nie spełnia się wzorca, każdy naokoło ocenia i już jest jazda na samoocenę, więc człowiek się ratuje tak, jak potrafi. 
 Cóż, od samego początku nie wpisywałem się w żadne ze społecznych oczekiwań, więc niewpasowanie się w kolejną rolę nie było problemem. Byłem dzieckiem biednych, irlandzkich imigrantów, do tego słabym i wiecznie chorowitym, bez większych szans na dożycie dorosłości. W erze eugeniki wpisywałem się idealnie jedynie w schemat osoby nieprzydatnej społecznie pod każdym względem i uniknąłem przymusowej sterylizacji tylko dlatego, że lekarze byli pewni, że nie dożyję pełnoletności, a jeśli nawet - będę zbyt chory, by przekazać dalej swoje geny. Ale, jak na ironię, to właśnie ja zostałem ich pierwszym upragnionym nadczlowiekiem. I do tego na złość im udowodniłem, że homoseksualizm to nie choroba, ponieważ gdyby tak było, wyleczyliby mnie z miłości do Bucky'ego tak samo jak z astmy.
Chcę te geny. Mogę trochę ukraść jakoś? Nawet nie wiecie, ile teorii powstało podczas fal zachwytu nad tą czupryną.
Całe szczęście na ten jeden mroczny okres przypada całe mnóstwo innych, barwnych. 
/Cóż, niestety nie mogę oddać ci swoich genów, ale jak tylko znów zapuszczę włosy, mogę oddać je tobie zamiast na peruki. I żebyś wiedziała, że wiem, jakie to zachwyty i teorie. Mam internet i potrafię go nawet używać. I to nie tylko do oglądania głupich filmików z kotami.
/Pierwsze lata to makabra, zwłaszcza przy pierwszym dziecku, kiedy mimo teorii dziesiątek podręczników wykutych na pamięć, nie do końca wiesz co robić. I kończysz płacząc razem z dzieckiem, bo nie wiesz czego ono, u diabła, chce. Ale potem nie jest źle. Kupisz dziecku smycz, więc ci nie ucieknie i możesz kupować wszystkie fajne zabawki twierdząc, że to dla niego.

1 komentarz:

  1. N, złote były z nich kobiety. Wspaniale wychowały Bucky’ego. Oby więcej taki mam i babć!
    I tak mu kibicuję, żeby doczekał się chociaż rybki, z której by się cieszył. Tak zwyczajnie.

    Steve, powiem ci, że to niesamowite, że mimo tej chorowitości, przeciwności ze strony innych ludzi, przeciwności czasów historycznych, i innych „-ości”, wytrzymałeś to psychicznie. Ciało wpływa na psychikę, psychika na ciało, a ty jakimś cudem to wszystko wyważyłeś i się nie poddałeś. Pewnie wiele razy już to słyszałeś. Myślę, że jeszcze wiele rzeczy mógłbyś udowodnić.

    Bucky, jeśli oddajesz włosy na peruki, to ich nie chcę. Są bardziej potrzebujący. Taaak? To jaka jest twoja ulubiona teoria, o ile taką masz?
    Pierwsze lata? Mam jakieś wrażenie, że chodziło ci o tygodnie albo miesiące, bo makabryczne lata to cholernie przerażająca wizja. No ale nieważne. W każdym razie moim zdaniem teoria mimo wszystko się przydaje. Przynajmniej się wie, czego można się spodziewać. Płakanie razem z dzieckiem znam aż za dobrze, można pisać o tym książki. Ty ze swoimi płakałeś? No a ostatnie mnie zaciekawiło. Praktykujesz to?

    OdpowiedzUsuń