14 grudnia 2015

Astrid Löfgren

Już sobie wyobrażam ochroniarza sklepowego drepczącego za tobą w celu schwytania cię na gorącym uczynku. Nie znudził ci się ten imidż na bezdomnego?
Zastanawiam się, co ci uciekło.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek dyskutowała z tobą na temat twojego podobieństwa do tych puchatych kulek. Pies też może być laboratoryjny. Albo doświadczalny. Raczej chodziło mi o jakieś złagodzenie. Porównanie do psa jest takie... dobitne. A jeszcze jak dobuduję sobie historyjkę o tym, że do siebie masz podobny stosunek jak do psów, to już w ogóle brzmi strasznie.
Czyli dalej się nie kryją. Cudnie. Często na nich wpadasz?
/Raczej dość łatwo zorientować się, że "schwytanie mnie na gorącym uczynku" nie bardzo im się udało. Mógłbym wynieść pół sklepu, zanim którykolwiek z nich w ogóle zorientowałby się, że coś jest na rzeczy. A właściwie nie tyle mógłbym, co mogę. Pożyczam sklepowy towar niemal na ich oczach, a oni nie potrafią tego zauważyć. Żałosne. 
A może ja lubię imidż na bezdomnego, nie pomyślałaś o tym? Jest mi tak wygodnie, wyglądam niemal jak nie ja, ludzie mnie unikają, nie przyglądają mi się, nie nawiązują kontaktu wzrokowego. Mógłbym się ogolić, obciąć włosy, znaleźć jakieś dobre ubrania, ale po co?
/Może nie byłaś to ty, ale kiedyś ktoś użył tego porównania. Albo mogłem sobie coś ubzdurać, zdarza się. Nieważne, wróćmy do psów - wierz mi, że dobudowywanie żadnej historyjki nie jest konieczne.
/Raczej nie jestem zbyt obiektywny w ocenianiu tego, jak bardzo się kryją, bo znam metody Hydry na tyle, że potrafię wyłapać ją prędzej lub później. Na całe szczęście, częściej zdarza się to pierwsze, choć zdecydowanie zbyt często, żeby uznać to za jakiś wielki pozytyw.

Anonimowy

Bucky: Tak z ciekawości- co sądzisz o dzisiejszej młodzieży? Jest lepiej, gorzej?
Co sądzisz- [link]?
/Patrząc na przykłady takie jak ten, stwierdzam, że metody wychowawcze mojego świętej pamięci papy nie były takie złe. Nawet wręcz przeciwnie. Niektórym roszczeniowym, egoistycznym, rozpuszczonym ba... kochanym dzieciom naprawdę przydałoby się solidne złojenie tyłka. Albo chociaż odcięcie od pieniędzy rodziców i wszystkich kupionych za nie elektronicznych śmieci. Wysłać taką panienkę do pracy, najlepiej fizycznej, ciężkiej i kiepsko płatnej, żeby nauczyła się szacunku - do pieniędzy i do rodziców. Zwłaszcza tego drugiego. Mam sporo na sumieniu, ale nawet po tym wszystkim zwracanie się do matki w taki sposób jest dla mnie czymś niepojętym. Są naprawdę skrajne sytuacje, w których taka postawa mogłaby być jakoś uzasadniona, ale na pewno nie jest nią odmówienie kupienia niemal dorosłej pannie jakieś pierdoły, bo inaczej takiej zachcianki nazwać nie można. Czyli łatwo się domyślić, co sądzę.