Już sobie wyobrażam ochroniarza sklepowego drepczącego za tobą w celu schwytania cię na gorącym uczynku. Nie znudził ci się ten imidż na bezdomnego?
Zastanawiam się, co ci uciekło.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek dyskutowała z tobą na temat twojego podobieństwa do tych puchatych kulek. Pies też może być laboratoryjny. Albo doświadczalny. Raczej chodziło mi o jakieś złagodzenie. Porównanie do psa jest takie... dobitne. A jeszcze jak dobuduję sobie historyjkę o tym, że do siebie masz podobny stosunek jak do psów, to już w ogóle brzmi strasznie.
Czyli dalej się nie kryją. Cudnie. Często na nich wpadasz?
/Raczej dość łatwo zorientować się, że "schwytanie mnie na gorącym uczynku" nie bardzo im się udało. Mógłbym wynieść pół sklepu, zanim którykolwiek z nich w ogóle zorientowałby się, że coś jest na rzeczy. A właściwie nie tyle mógłbym, co mogę. Pożyczam sklepowy towar niemal na ich oczach, a oni nie potrafią tego zauważyć. Żałosne.
A może ja lubię imidż na bezdomnego, nie pomyślałaś o tym? Jest mi tak wygodnie, wyglądam niemal jak nie ja, ludzie mnie unikają, nie przyglądają mi się, nie nawiązują kontaktu wzrokowego. Mógłbym się ogolić, obciąć włosy, znaleźć jakieś dobre ubrania, ale po co?
/Może nie byłaś to ty, ale kiedyś ktoś użył tego porównania. Albo mogłem sobie coś ubzdurać, zdarza się. Nieważne, wróćmy do psów - wierz mi, że dobudowywanie żadnej historyjki nie jest konieczne.
/Raczej nie jestem zbyt obiektywny w ocenianiu tego, jak bardzo się kryją, bo znam metody Hydry na tyle, że potrafię wyłapać ją prędzej lub później. Na całe szczęście, częściej zdarza się to pierwsze, choć zdecydowanie zbyt często, żeby uznać to za jakiś wielki pozytyw.