N, w rudym byłoby mu ładnie, chociaż pewnie mówię tak, bo lubię ten kolor.
Powiem szczerze, że mimo rozróżnienia nawet wolę wobec niego określenie "aseksualny". Każdy wie, o co mniej więcej chodzi, poszczególnych kryteriów znać nie trzeba do łopatologicznego rozumienia, a i języka czy palców się nie połamie przy użytkowaniu ów słówka. "Aseksualność" czasem zamyka usta, a gdyby używało się nazwy właściwej przypadłości, no to rodziłoby się sporo pytań, więc rozumiem wybór i wydaje mi się on słuszny.
Ślepota. Zdecydowanie. Przypatrzyłam się Zoli i stwierdziłam, że to naprawdę straszne... coś.
Domyśliłam się, że to nie przypadkowy wzór. I biedne mieszkanie Yeleny, które pewnie nie przetrwa.
/Gdyby był rudy, jeszcze mylono by biedaka z
Rikki Barnes (wnuczką Peggy Carter-Barnes, tak bajdełejem). Jeśli byłby rudy także za młodu, oczywiście.
/Zola jest tak wspaniały, że chyba ustawię go sobie na awatar i jako tapetę w telefonie, bo napatrzeć się nie mogę <3 Kiepsko narysowane serie się zdarzały, owszem, ale takiego koszmarka jeszcze nie widziałam.
/I wiesz, równie dobrze mogłam napisać, że to jest całkiem przypadkowy wzór, który wybrałam, bo jako pierwszy wyskoczył mi w Google, i że nie ma żadnego, głębszego znaczenia, bo Yelena zrobiła go sobie po pijaku, a ten ciąg cyfr to numer telefonu do pobliskiej pizzerii. I to wyjście mogłoby być trochę zaskakujące :P
Steve, jakieś postępy w sprawie Bucka?
Czyli zaczyna się dziać, mówiąc najogólniej. Medialna sieczka nigdy nikogo nie ominie... Jak próbujesz ugłaskać medialne hieny?
/Niemal żadne. Mieliśmy kilka śladów, ale potem jakby zapadł się pod ziemię.
/Jestem Kapitanem Ameryką. Mam się uśmiechać, pozować, całować dzieci i mówić o honorze i pokoju. Po to SHIELD mnie tam wysyła, mam robić dobrą minę do złej gry. I nie cierpię tego.
Yelena, uła, boję się myśleć o czasie, gdy nadejdzie dzień, w którym prawdziwy Jimmy wylezie spod swojego pancerza. Albo się załamie, albo wybije połowę jakiejś mieściny. Ewentualnie siebie.
Jakby miał zbyt mało problemów na głowie, to jeszcze szuka dodatkowych, bo przecież byłoby zbyt nudno. Faceci.
/Najbardziej prawdopodobna jest jednak opcja, że to wszystko wreszcie go przygniecie i nie da rady już dłużej tego dusić. Opcja z wybiciem połowy mieściny raczej odpada, bo może i ma drobne problemy z panowaniem nad gniewem, ale potrafi go jednak ukierunkować i nie rzuca się bezmyślnie na pierwszą, napotkaną osobę. Czeka, dusi go w sobie, a potem rozrywa na strzępy kogoś, komu się to należy. Wydaje mi się też, że ostatnio jakoś rzadziej kontempluje nad nowymi sposobami wyprawienia się na tamten świat, więc to też zostawmy.
/Och, taki już jego urok. Irytujący, doprowadzający do szewskiej pasji, ale jednak urok.
James, no masz, oczywiście, że tak. Nie rozumiem tylko skąd ta opinia, że mniej wartościowym nie da się już być, skoro jesteś bardziej wartościowy niż niejeden człowiek. Czym jest to "więcej"?
Okej, no to faktycznie lepiej niech nikt nie próbuje cię zaskakiwać.
Spora i cholernie niekorzystna.
/Znamy więc chyba zupełnie inne definicje określenia "wartościowy". Wydawało mi się, że człowiek wartościowy to taki, który wyznaje określone normy i zasady postępowania, odznacza się jakimiś zaletami. A w określone normy i zasady nie wpisuje się raczej większość, jeśli nie wszystkie rzeczy, które zrobiłem, robię i które planuje zrobić z pełną premedytacją. A gdy już je zrobię, zacznę starać się, by to zmienić. Jeśli nic mnie nie zabije, co jest bardzo prawdopodobne, będę miał sporo czasu, by wreszcie być tym "wartościowym człowiekiem". Choć może się też zdarzyć, że stwierdzę, że jest to zbyt trudne i nieopłacalne, i rzucę to w cholerę.
/To byłaby spora i bardzo korzystna zmiana, bo dzięki temu na pierwszy rzut oka wyglądałbym inaczej. Następnym razem mogę zapuścić brodę i całkowicie ogolić głowę, nie mówię, że tego nie zrobię. A że będę wyglądał niekorzystnie? Żaden problem, nawet nie ukrywam, że nie bardzo mnie to obchodzi.