N, widziałam przy poprzednich postach i się zastanawiam, czy nie zrobić wszystkiego, żeby obejrzeć, kiedy już to dzieło ujrzy światło dzienne. Martwi mnie tylko brak rąsi. Jestem pewna, że do wielu rzeczy byłaby zdolna. Bucky byłby zachwycony.
Oj tam, oj tam. To tylko przeszłość.
Całe studenckie życie w błędzie, ale skoro teraz już wiem, to będę ten patent wykorzystywać. Lekarze powinni na receptach wypisywać tytuły książek i dołączać karty biblioteczne, a nie bawić się w jakieś leki.
/Brak rąsi jest zdecydowanie najgorszy. Przecież ten motyw można by wykorzystać na wiele sposobów, a oni go zmarnowali. Ale dobra, jest maska, więc wybaczam. A mundur to ma lepszy od Bucky'ego z CA:CW... No i znalazłam jeszcze to. Będzie jeszcze Pantera, Fury i... jakiś gość. Jakieś pomysły? Clint? Scott?
/Może nie jest jeszcze za późno by to opatentować? Zgarniesz fortunę i całkowicie zmodernizujesz współczesną medycynę!
Sam, nie wiem jak jest z owocami, ale powiem ci, że jajka wybuchają całkiem przyzwoicie. Gorzej z czyszczeniem mikrofalówki, ale czego się nie robi dla rozrywki./Mówisz, że jajka fajnie wybuchają? Ocho, nie prowokuj mnie.
Jeszcze nie przestał? Wytrwały jest.
/O którego chodzi? Barnes robi sobie przerwy w zabawę w martwego, ale Steve podłamywać się nie przestaje. Obaj są bardzo wytrwali w swoich rolach. Choć Bucky już zaczyna odpuszczać i wracać do jako-takiej normy. Jak na niego oczywiście.
Steve, więc koniec końców to chyba dobrze, że te rzeczy są pomijane?/Tak, tak jest lepiej. Zdecydowanie.
Od czego jest wyobraźnia? Możesz próbować przekształcać niechciane obrazy. Boisz się momentu, kiedy czara goryczy się przeleje i Bucky w końcu nie wytrzyma?
/Wiem, próbowałem nie raz, ale czasem po prostu się nie da. Są rzeczy, których nie da się wyrzucić sprzed oczu, choćby nieważne jak się chciało. Dlatego ani przez chwilę nie dziwiłem się zachowaniu Bucky'ego czy temu, jaki jest. I tak, obawiam się tego, że kiedyś wreszcie załamie pod tym ciężarem, który dźwiga, a z którym nie chce dać sobie pomóc.
Bucky, stwierdziłam fakt i nie mówiłam tego w celach informacyjnych. Dobrze wiem, że życie postrzegasz podobnie jak ja.
Pamiętam jedną rzecz. Kiedyś powiedziałam, że twoje problemy z emocjami coś mi przypominają. Wypytywałam wtedy o te emocje, jak je czujesz, czy rozróżniasz pobudzenie emocjonalne od fizjologicznego. A że mam dobry humor to w ramach zadośćuczynienia teraz cię oświecę, co mi wtedy przyszło do głowy – taki twór, który nazywa się aleksytymia. Ładne słówko, prawda? Że też to pamiętam, a nie pamiętam czego nie chciałam powiedzieć w zeszłym tygodniu.
Aww, jeszcze nigdy tak pieszczotliwie się nie odezwałeś, złośliwcu. Chyba zacznę myśleć o tobie jak o dziewięćdziesięcioparolatku. Powiedziałabym „dziaduniu”, tak dla równowagi, ale nie mam pojęcia jak to leci po twojemu.
/Okej, super... Jest mały problem, bo: A) W ogóle nie pamiętam takiej rozmowy, co jest nieco krępujące... B) Nie wiem o czym mówisz i C) Nie wiem czy mnie czasem nie obrażasz, co tak w sumie wynika z podpunktu wcześniejszego. Także ten, za bardzo to mnie nie oświeciłaś.
/Mam dziewięćdziesiąt cztery lata. To jest jeszcze bardzo dobry wiek i dokuczać mi z tego powodu możesz zacząć dopiero za jakieś sześć lat, kiedy stuknie mi setka. Wtedy to będę stary.
/No i "po mojemu" leciałoby to tak - deduszka. Ale nie mów do mnie w ten sposób.