8 czerwca 2016

O.

Czym ja Cię Kochanie demoralizuję? Nie rozumiem.. Przecież ja nic nie robię...
xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDd
Dokładnie! Takie: jedna strona chce bronić Steve, druga chce się pozbyć emocji sprzed lat.. xD
WoW! Dajesz Maleńka! Widzisz? Wystarczyła drobna zmiana i patrz jak kliknęło xD 
To mam chociaż nadzieję, że drama będzie warta przeżywania, a nie że będziemy mówić o tym iż obiecali gruszki na wierzbie xD
/A kto każe mi pisać takie zbereźne rzeczy, co?  Twoja wina, wszystko twoja wina. A przedtem byłam taka grzeczna. Nawet przez myśl nie przechodziły mi takie wstrętne rzeczy! Spaczyłaś mnie kobieto :P!
/Bucky'ego po prostu lepiej czuję i łatwiej jest mi pisać z jego perspektywy. W sumie nic dziwnego, bo wcielam się w niego od ponad roku i tak właściwie przedtem niczego nie pisałam. Notki z tego bloga to mój debiut i przez ten czas piszę niemal wyłącznie z perspektywy pana B., od czasu do czasu przerzucając się na inne postaci, czy bazgroląc coś do szuflady. 

/Muszą w końcu jakoś odwrócić uwagę od durnego pomysłu z Capem w Hydrze, prawda? Może Buckyś go cmoknie i odczaruje klątwę, która kazała mu być Hail Hydra :P?
Haha dobrze im tak! Dokopcie im Panowie!
/Mogę obiecać, że to zrobimy i to z prawdziwą przyjemnością.
 S,B: Miło się na was patrzy, choć wojna trwa wciąz.
Steve:
/Właśnie dlatego tak się zachowujemy. Łatwiej jest wtedy udawać, że wszystko jest jak dawniej.

Bucky:
/I że wcale nie możemy zginąć w każdej chwili.
 

Astrid Löfgren

N, nie przejmuj się, też nie miałam o tym pojęcia, dopóki nie zaczęłam szperać.
Trochę zrobiła się z tego „Moda na sukces”, każdy z każdym się zna, każdy każdemu coś ma za złe, każdy każdego chce przechytrzyć, i nagle okazuje się, że ktoś nie jest tym, kim od początku był, ale potem jednak wraca na swoje miejsce. Meridy jako matki Rumpelsztyka bym nie zdzierżyła i podziękowałabym już serialowi. Chociaż i tak jak dla mnie Merida jest tylko jedna i jakoś w OUaT nie przypadła mi do gustu.
Ale tylko w świetle nocnej lampki. A najlepiej w świetle zachodzącego słońca, tak dla większego dramatyzmu. I romantyzmu w sumie też. Albo w świetle księżyca! 
/Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłam kolor włosów Priscilli, nie mogłam powstrzymać parsknięcia. Teraz rude już zawsze będą kojarzyć mi się z Bucky'm i jego pechem życiowym.
/Raz próbowałam wytłumaczyć komuś powiązania rodzinę Charmingów, ale się poddałam. Regina jako macocha Śnieżki, ale jednocześnie przybrana matka syna córki Śnieżki, jednocześnie była uczennica dziadka syna córki Śnieżki, który jednocześnie miał coś na kształt romansu z jej matką, która z kolei... itd. itp. To zbyt wiele. A spróbuj dopiero to rozrysować! I muszę przyznać, że mi także Merida jakoś nie przypadła do gustu, a odcinek, w którym była główną bohaterką, oglądałam tylko dla Ruby.
/Samotna, kryształowa łza, w której odbijałoby się światło księżyca to musiałoby być coś, dla czego Steve gotów byłby porzucić Hydrę, by bohaterskim zetrzeć ją z bladego lica pięknowłosego Bucky'ego. 
+ kolejny aww - klik
Dugan, jak duże jest to coś? Jakieś przypuszczenia w końcu musicie mieć. 
/To jeszcze staramy się ustalić. Nie możemy pójść tam w ciemno, mając nadzieję, że jakoś to będzie, konieczne jest szczegółowe rozpoznanie i jak najświeższe informacje. 
/Nawet Stark nie jest wstanie do końca pojąć tego, na czym opiera się część arsenału Hydry. A skoro on ma z tym problem, zapewne nasze przypuszczenia nie są nawet bliskie prawdy.
Steve, taka przyjacielska symbioza jak wasza jest raczej rzadko spotykana. Czasami ludzie lubią od siebie dłuższy czas odpocząć, nawet najlepsi przyjaciele, rodzina, i powiedziałabym wręcz, że to całkiem zdrowe, a u was przyjaźń funkcjonuje na tak świetnych zasadach, że aż czasami zazdroszczę. A jak widzisz przyszłość? 
/Kto wie, może z czasem i my nie będziemy potrafili już na siebie patrzeć, więc potrzebna będzie nam chwila odpoczynku? Na tę chwilę jednak tego nie potrzebujemy, a przynajmniej tak uważam i sądzę, że nie tylko ja. Lubimy spędzać czas w swoim towarzystwie i to, że ten drugi zawsze jest obok, jest czymś normalnym. 
/Nie snuję teraz planów, które sięgałyby w daleką przyszłość, ponieważ wiem, że życie może wszystko zweryfikować. Mogę mieć tylko nadzieję, że uda mi się wrócić do domu w jednym kawałku i... zrobić kilka innych rzeczy.
Bucky, pytanie czy te jego pomysły naprawdę są głupie. Przyzwyczaiłeś się już, że dopiął swego odnośnie wojska, czy dalej masz mu to trochę za złe, o ile można tak to nazwać?
/Zadzieranie z osiłkiem, kiedy ma się astmę, kołatanie serca i pięćdziesiąt kilogramów, jest głupim pomysłem. Skakanie z samolotu nad bazą wroga jest głupim pomysłem. Samotny szturm na wyżej wymienioną bazę jest głupim pomysłem. Zaliczyłbym do tego także ochocze przystąpienie na propozycję zostania rządowym królikiem doświadczalnym, ale chociaż lista jego chorób zmniejszyła się z kilku stron do zera, więc może akurat to nie był aż tak głupi pomysł. Ale muszę przyznać, ma'am, że jednak czasem wciąż mam mu trochę za złe, że mnie nie posłuchał.

O.

To sem starsza, powinnam się martwić o Twoją psychikę xD
Poszukałam, ale znalazłam coś co simsami nie jest: https://secure.static.tumblr.com/9b6d589a8e4088e77dbead607c837393/ssldhbv/PoNo182xl/tumblr_static_tumblr_static_filename_640.png nie chciałabyś do tego dodać historii? ;D
To spróbuj bezpośredniego Barnesa xD
/O, właśnie. A wiecznie mnie tylko demoralizujesz ;)! 
/Okej, dopisuję do listy i może wykorzystam przy "Przeszłość i przyszłość mieszają w teraźniejszości", bo dałoby się to zgrabnie połączyć.
/Akurat próbuję. Jakieś dwadzieścia minut temu nad tym przysiadłam i mam już dwieście dwadzieścia jeden słów, więc idzie mi to znacznie szybciej i zgrabniej niż ze Steve'm. 

+ Przy T-Boltsach #2 pojawił się mail odnośnie cmoka Bucky'ego i Steve'a - klik
Może on właśnie temu, że gada to trafia do celu? 
/Raczej dzięki temu, że zawsze trafia do celu, pozwala sobie na gadanie. Nawet nie do końca skoncentrowany i tak jest w tym lepszy niż my wszyscy razem wzięci. Jim potrafi postrzelić szwabusa w tyłek nawet z półtorej mili. 
S:Już bardziej z miłością nie da się patrzeć
B: Haha zastrzyki tam, gdzie słońce nie dochodzi?
Steve:
/Och, da się. Wystarczy spojrzeć na sposób, w jaki Bucky spogląda w lustro.

Bucky:
/Może chociaż to by mu pomogło, bo niestety, ale już za późno, by leczyć go na głowę. Zresztą o czym ja mówię? Tam jest tylko pustka, prawda, Steven?

O.

To jaki jesteś rocznik jeśli można wiedzieć i to nie wybiega poza granice xD
Ja tylko słyszałam o paleniu simów, ale nie powiem.. Mogłabyś się tam powyżywać xD A może i ja zacznę grać, by mieć rodzinkę Stucky? xD
W sensie nie czujesz ich? A dobrze Ci idzie jeśli chodzi o aski czy o notatki Bucky'ego, wiesz zawsze możesz opisywać z jego punktu, ale nie w pierwszoosobowej narracji xD
To może i Dead wypięknieje jak dzieciaka dostanie? xD
/Nie słyszałaś, że kobiet się o wiek nie pyta :P Tak się złożyło, że miałam dziesięć lat, kiedy TS2 miało premierę. Wirtualny domek dla lalek wydawał mi się wtedy świetną sprawą.
/Patrząc na to, co powyskakiwało mi w google, nie byłabyś jedyna :P Tylko większość Stucky pochodzi z TS3. Ponoć kiedy pościągasz z neta kilka ulepszeń w postaci tekstur czy włosów, mogą tam powstać nawet takie cuda. Znaleźć jeszcze Steve'a i zabrać się za miksowanie genów. 
/Jest jednak różnica między notką Bucky'ego i jego postawą pt."Steve, nienawidzę cię, ale jednak tak nie jest", a miniaturką i postawą Bucky'ego pt."Och, Steeeveee..." :P. Ale może problem tkwi w tym, że wybrałam opisywanie tego z perspektywy Steve'a. Może faktycznie lepiej będzie, jeśli to zmienię. Przynajmniej nie będę się głowić, czy taki lub inny zwrot nie byłby zbyt "odważny" jak na Rogersa. Bo Bucky "Jeśli czekałbym na twoją inicjatywę, zdążyłaby mi stuknąć setka, Steve" Barnes to jednak Bucky.
/Patrząc na tego dzieciaka, aż dziw, że Bucky jeszcze nie posiwiał, a potem nie wyłysiał :P
Ale przynajmniej nie macie co narzekać na nudę.. Zawsze coś się dzieje! 
/Jesteśmy na wojnie, jeśli na coś narzekamy, zdecydowanie to nie nuda tym jest. Prędzej fakt, że ktoś nieustannie trajkocze, kiedy próbuję skupić się na strzelaniu. Nie każdy jest super-żołnierzem. Albo Jimem, który jakimś cudem łączy swoje gadulstwo z trafianiem wprost do celu.
B: Jakbyś wybrał kamienie to byś musiał się zabawić w pielęgniareczkę.
S: Właśnie! Okropny z Ciebie kłamczuszek! 
Bucky:
/Och, mógłbym. Wspaniały pomysł, ma'am. Kilka zastrzyków byłoby bardzo pomocnych na te okropne dolegliwości, których przysporzyłoby mu uderzenie kamieniem.

Steve:
/Dzięki, Buck. Zawsze można na ciebie liczyć.
/I wcale nie jestem okropnym kłamcą. Potrafię kłamać.

Bucky:
/Nie, nie potrafisz. Zdecydowanie nie.

ASTRID LÖFGREN

N, wszystkie bajkowe lokacje były cudownie bolesne <3 Ale i tak najbardziej zapadły mi w pamięć skoki do kapelusza. Zupełnie ci się nie dziwię. Mnie te wszystkie zwroty zaczęły zwyczajnie męczyć. Rozgryzanie fabuły i motywacji bohaterów z takiego „Hannibala” na przykład było prostsze.
W sumie gdyby nie spin-off „OUaT in Wonderland” to można by przypuszczać, że była córką Alicji. Też bym się za to nie obraziła.
Może to dlatego, że pozostał po prostu Jeffersonem. Wiesz, wszystko pamiętał, wiedział kim jest, więc nie kłopotał się stwarzaniem sobie nazwiska na potrzeby na przykład urzędniczej papierologii.
Tarzanie się po ziemi z płaczem i krzykiem też? :P Rogers od razu by zmądrzał. Nie wytrzymałby tego cierpienia. 
/Wszystkie były wspaniałe, ale Krainę Czarów uważam za najwspanialszą <3 O ile taka Nibylandia składała się z plastikowych roślin, o tyle Kraina Czarów wyglądała jak lokacja z kiepskiej gry komputerowej. I właśnie zorientowałam się, że cała historia z Priscillą jest już opisana na wiki OUaT. Pozostawmy moje ogarnięcie bez komentarza, proszę. 
/W OUaT irytuje mnie czasem to poplątanie i zagmatwanie wszystkich wątków, przez fakt, że tam każda nowo wprowadzona postać musi, po prostu musi mieć jakąś wspólną przeszłość ze znanymi bohaterami. Pamiętam plotkę, która narodziła się po ogłoszeniu tego, że Merida pojawi się w serialu - że ponoć miała być matką Rumpla. Na całe szczęście okazało się być inaczej, ale wcale by mnie to nie zdziwiło.
/Tarzanie się może nie byłoby konieczne, bo Steve złamałby się na sam widok szlochu. A może wystarczyłby dramatyczny wzrok i ta jedna, samotna, kryształowa łza spływająca po policzku?
Dugan, coś nadzwyczajnego, czyli co konkretnie masz na myśli? 
/Nadzwyczajną akcję. Coś większego od tego, z czym zazwyczaj mamy do czynienia. Będziemy musieli zmierzyć się ze znacznie większym oddziałem, mając nadzieję, że oddelegowani przez pułkownika Phillipsa ludzie dadzą radę i wrócą o własnych siłach. My jesteśmy już wyjadaczami, ale nowicjusze nawet nie wiedzą z czym mają się mierzyć. Nie ukrywając, my też tak naprawdę tego nie wiemy.
Steve, do końca życia chciałbyś mieć go obok, bardzo blisko? Nawet wtedy, gdy zaplanujecie założyć rodziny? 
/Bucky jest nie tylko moim przyjacielem, ale jest też dla mnie jak rodzina. Przez ostatnie lata stał się najbliższą mi osobą i jakoś nie potrafię patrzeć w przyszłość z myślą, że może nie być go w pobliżu. Bucky niemal zawsze był obok, a kiedy z jakiegoś powodu go nie ma... czegoś nieustannie brakuje.
Bucky, na pewno wiele sobie z tych gróźb robi. A jak cię tak bardzo denerwuje to jak się zachowujesz, jak reagujesz?
/Oczywiście, że się nimi nie przejmuje, ponieważ wie, że to tylko puste słowa, groźby bez pokrycia. Nawet jeśli naprawdę mnie zdenerwuje - a dawniej robił to nieustannie, wiecznie wplątując się w bójki, albo nie odpuszczając w kwestii zaciągnięcia się - staram się na nim nie wyżywać, ponieważ do niczego to nie doprowadzi. Lepiej najpierw się uspokoić, a potem starać się porozmawiać. I wybić mu głupie pomysły z głowy.