10 kwietnia 2015

#2 Bucky

***
10.04.15
Wpis 2

 Red Room od wczesnych lat pięćdziesiątych był radzieckim programem treningowym. Wykształconą z Leviatana odnogą Departamentu X- owianej tajemnicą komórki KGB. Złą sławą, należałoby dodać.
 Główną specjalnością Departamentu X było pranie mózgu. Eksperymentowali z wieloma metodami- od szpikowania lekami halucynogennymi, przez wczepianie mikrochipów wprost do mózgów i deprawacji sensorycznej a skończywszy na szerokim wachlarzu tortur.  Metod, które pozwalały im na usuwanie niechcianych wspomnień, zastępowanie ich, wszczepianie nowych. Na tworzenie z ludzi zaprogramowanych niewolników.

 I to właśnie jedna z rzeczy, które łączą mnie i Leo Nowokowa. Nam obu ostro popieprzono w głowach. Drugą zdecydowanie była kobieta.

Astrid Löfgren

N, w sumie to ciekawy pomysł. Temat rzeka w zasadzie, bo takie przypadki są rzadkie i jest duże pole do popisu.

James, ja myślę, że ty w większości kłamiesz. No, może w połowie. Ale na ten temat nie mam ochoty dyskutować, bo w zasadzie do niczego to nie doprowadzi.
Więc jak myślisz, co jest potrzebne do tego, żeby cię rozbawić? Tak przypuszczalnie. A może nic takiego nie ma? Nie na tej planecie?
N: Nie przesadzajmy, w większości to raczej nie. Może tak w jednej piątej...

Bucky:
Mogę się śmiać, ale to nie oznacza, że jestem rozbawiony. W większości przypadków tak naprawdę nawet nie jest mi do śmiechu, więc raczej nie, nie ma. Przynajmniej nic nie przychodzi mi na myśl.

Rachel

Sam: Co myślałeś o Bucky'm na samym początku? A teraz?
Bucky: a ty o Samie?
Sam:
N samym początku? Czyli wtedy, gdy siedząc na dachu mojego auta wyrwał mi kierownicę z rąk? Krótkie i zwięzłe "o ch***ra". 
Teraz, teraz ciężko powiedzieć. Bywa, że muszę zwyczajnie wyjść, bo wybuchnę, ale bywa też, że daje się z nim miło spędzić czas. To całkiem równy gość.
Bucky:
Pomyślałem, że nic dziwnego, że zaprzyjaźnił się ze Steve'm, bo nie ma chyba instynktu samozachowawczego. Nikt normalny nie próbuję przekonać mordercy do zamieszkania z nim.
Teraz nadal tak uważam, ale dochodzi do tego również myśl, że to zwyczajnie dobry człowiek. Czasem aż za.

Astrid Löfgren

N, ooo, to faktycznie. Kto miałby być "podmieniony"? Czyżby Steve? :D Dobrze, że Fregoliego (czy jak to tam się pisze) mu nie wymyślili :P

James, nie lubię cię już, oszukańcu. Ja się nim nie ekscytuję (no dobra, ekscytuję, bo jest uroczy i śliczny), ale ciekawa jestem czy ci jakoś z nim lepiej, może cię czymś rozbawia, czy coś.
N: Miało dojść do tego, że sam Bucky myślał, że został "podmieniony".
Ale znalazłam ff, w którym Bucky próbował w bardzo miły i delikatny sposób wyciągnąć z "podmienionego" Steve'a, co stało się z tym prawdziwym.

Bucky:
Do rozbawienia mnie nie wystarczy zwierze, które jest tu tylko po to, bym miał się czym zająć. Jest, bo jest, nie widzę jakiejś wielkiej poprawy.
Naprawdę ktoś sądził, że zawsze mówię prawdę? To dosyć... naiwne.