N, a na trzecim miejscu jest co? Kiedyś gdzieś tutaj to chyba było, ale za Chiny nie pamiętam. Na pewno nie będzie to film idealny, ale myślę, że na porównywalnym poziomie do CA:TWS. Co najmniej.
Nawet nie podejrzewałam, że mogłoby ci się to spodobać. Zbyt proste rozwiązanie, które jednak z pozoru wcale proste nie jest.
Czyli Kingsman polecasz? Zabieram się od dawna za ten obraz.
Pozwolę sobie przejść już tutaj, bo spoiler alert chyba minął, przynajmniej po części. Cóż, Whedon to ma dziwne wizje. Niby fajne pomysły, które mogłyby przejść, ale realizacja… Od czapy po prostu. Jakby tworzył coś zupełnie niezwiązanego z MCU. To mnie najbardziej w nim irytuje. Plus jeszcze ta jego pewność siebie.
Matko, skąd ty wyciągasz te informacje? :P Ja się ledwo odnajduję w spoilerach gdziekolwiek, a co dopiero to wszystko zapamiętać i odtworzyć.
/Ja już czasem nie pamiętam o czym pisałam, więc naprawdę nic dziwnego, że ty nie możesz sobie tego przypomnieć :P A jeśli chodzi o ranking to pierwsza trójka (póki co) wygląda jakoś tak:
1) Captain America: The Winter Soldier
2) Guardians of the Galaxy
3) Iron Man
/Yep, polecam. Nie nastawiałam się na niego jakoś szczególnie i naprawdę miło się zaskoczyłam.
/Ja do teraz nie rozumiem co mu odbiło, gdy postanowił stworzyć parę Natasha/Bruce. Ja rozumiem, że facet chciał jakoś fanów zaskoczyć, że ta dwójka mogłaby się jakoś dogadać, ale to nie miało żadnych podstaw, a Romanowa momentami nie zachowywała się jak ona. A teraz biedni bracia Russo muszą to naprawiać i jakoś usprawiedliwiać jej chwilowe zaćmienie. Właściwie CA:CW stara się naprawić wszystkie błędy AoU i jakoś załatać dziury i nonsensy fabularne tego tworu.
/Mam te informacje wprost ze źródła, bo znajoma widziała już film. Głównie chciałam wiedzieć jaki jest Bucky, gdzie jest i co robi, gdy pierwszy raz widzimy go w CW. Dlatego wepchnęłam go do Rumunii i teraz staram się jakoś poprzerabiać napisane notki (dobra, jedną notkę, bo #36 i tak będę musiała wyrzucić i napisać coś do CW), żeby się to kupy trzymało.
James, tylko wtedy by się to kłóciło z podejściem monoteistycznym. Ale możesz mieć rację. Może ten, który wylądował na Ziemi, uznawany jest przez kogoś tam za boga w jego religii, ale jest to na przykład jakiś wysłannik tego właściwego Boga w innym wierzeniu. Nawet logiczne. Istnienie kosmitów liczy się do takich głębokich przemyśleń?
Dobra, chciałam obejść to jakoś naokoło, ale widzę, że marne szanse. Nie musisz, oczywiście, że nie. Zapytam tylko skąd opór w tej konkretnej sprawie. Wcześniej „zażartowałeś”, czy czym to było, że straciłbyś na wizerunku. A może to wcale nie był żarcik i faktycznie zaczynasz się przejmować tym, co ktoś może pomyśleć?
A masz jakoś to posegregowane, żebyś mógł szybko znaleźć to, czego akurat potrzebujesz?
Dlatego wolę dopytać, żeby nie było niejasności. Wiesz, takie to normy, że czasem od najbliższych nie dostaniesz jakiegoś zwykłego zrozumienia, a dostaniesz jego nadmiar od zupełnie obcych ludzi. Chyba wypada podziękować, że jednak masz to na uwadze. Tak więc dziękuję.
Tak, podaj adres i opisz najbliższe otoczenie, żeby łatwiej było trafić. Chodzi mi o przykład najbardziej ogólny, jak się da. Nawet coś podobnego, co zrobiłeś kiedyś, ale innego, niż jest teraz. Reguły na pewno z tego nie wyłapię, chociaż może faktycznie ktoś by mógł. Jeśli jest to coś, co można zaliczyć do twojego „stylu”, to dobra, nie mów.
/Muszę przyznać, że naprawdę brak mi czasów, gdy największym dziwolągiem na tym świcie był Steve ze swoimi wyhodowanymi w laboratorium muskułami. Nie było bogów, kosmitów, mutantów czy nie wiadomo czego jeszcze. Bogowie i kosmici istnieją, to pewne, bo kilka lat temu rozpieprzyli pół Nowego Jorku i część Londynu. Ten świat naprawdę jet popieprzony. I nie na moje nerwy.
/Nikogo nie zabiłem, to powinno ci wystarczyć. I nie stawiam też jakiegoś... nie wiadomo jakiego oporu. Po prostu mówię "nie". Ludzie czasem tak robią, prawda? Mogę powiedzieć nie, więc czasem z tego korzystam. I kto powiedział, że przejmuję się ty, co ktoś sobie pomyśli? Dobra, może trochę. Po prostu nie chcę mieć aż tak złej opinii, skro nie muszę.
/W jednym spisywałem wspomnienia z Shelbyville, w innym te z Brooklynu, w jeszcze innym te z czasów wojny, w kolejnym te z czasu spędzonego w Mateczce Rosji, a w innym te związane z Hydrą. Dlatego trzymam to wszystko w plecaku. Trochę tego jest.
/To po prostu resztki dobrego wychowania, które wpajała mi moja ma, czyli zdecydowanie nie coś, za co powinno się dziękować. To raczej coś normalnego. A przynajmniej powinno takie być.
/Wolałem nie przyznawać się do tego, że ostatnimi czasy zrobiłem się trochę dość... przewidywalny, więc to pomińmy.