N: Musiałam wyrzucić dobrą stronę tekstu, żeby nie gryzło się to z fabułą CA:CW, ale w końcu notka jest. Następna pojawi się 8/9 maja i będzie dziać się już po CW.
***
1 maja 2016
/Sprawy zaczynały coraz
bardziej się komplikować. Nie można było tego nie zauważyć, nie można było tego
już dłużej ignorować. Musiałem zacząć myśleć nad kolejnymi planami awaryjnymi i
to szybko, bo niedługo ziemia może zacząć palić mi się pod stopami. I to
dosłownie. Jeśli proponowane przez rząd i Radę ustawy wejdą w życie, prędzej
lub później ktoś dobierze mi się do tyłka. W ten zupełnie nieprzyjemny sposób.
/Już
po Waszyngtonie i całej też aferze z ujawnieniem się Hydry przejścia graniczne
zostały bardziej zabezpieczone, a prześlizgnięcie się nie było łatwe. Potem
cała ta, cholerna, Sokovia, i afery związane z kosmiczną zarazą, które znacznie
wszystko utrudniły, a teraz ostatnie zamieszki i ataki. Jeśli ustawa przejdzie,
prześlizgnięcie się przez granice będzie dla niezarejestrowanego posiadacza
nieludzkiego DNA jeszcze bardziej utrudnione. W niektórych miejscach wręcz
niemożliwe. A moje pieprzone DNA właśnie takie jest. Nieludzkie. Może i nie
różni się od ludzkiego w tak wielkim stopniu jak to tych… mutantów, czy
jakkolwiek inaczej ich zwać, ale jednak nie można nie zauważyć różnicy.
/Odrzucam gazetę i nerwowym ruchem
zaczesuję do tyłu opadające na twarz włosy. Jeśli to przejdzie, będę miał cholerny
problem. Znaczy, nawet jeśli to nie przejdzie, to i tak będę miał cholerny
problem. Ale będzie on jednak mniejszy. I nie aż tak popieprzony.
/Nie,
stop. To
bezsensowne.
/Barnes, nie psuj sobie dnia, zanim jeszcze
porządnie się nie zaczął.
/Zwyczajnie nie myśl teraz o tym. Musisz
wszystko przetrawić, przekalkulować, podejść do tego na zimno.
/Przychodzi
mi to jednak coraz trudniej. Do zbyt wielu spraw zaczynam podchodzić
emocjonalnie i to jest złe, to może
wszystko zepsuć. Emocje to tylko utrudniające życie, niepotrzebne… ugh, coś.
Nienawidzę swojego umysłu, swojej dziurawej pamięci, która nie pozwala mi nawet
na spamiętanie kilku słów.
/Która na dłuższą metę nie pozwala mi na
spamiętanie niemal niczego, co naprawdę chcę
zapamiętać. Za to wszystkie te rzeczy, które najchętniej wyrzuciłbym z
życiorysu, pamiętam doskonale.
/Ze wszystkimi szczegółami.
/Każde
pociągnięcie za spust, każde pchnięcie nożem, każdy wymierzony cios są tak
realne, jakby wydarzyły się przed krótką chwilą, nie lata, nie dekady temu.
Jakbym wciąż miał ciepłą krew na rękach.
/A te
dobre wspomnienia?
/One wiecznie mi umykają. Wracają od czasu do
czasu, dają nadzieję, że tym razem już będzie dobrze, że tym razem już
zapamiętam, a za każdym razem kończy się to tak samo – kolejnym rozczarowaniem.
I niczym więcej. Jak wszystko, jak zawsze.
/Czasem
nawet spisywanie ich niewiele daje. Często mam wrażenie, że choć czytam własne
zapiski, te wspomnienia nie są tak naprawdę moje. A ciągle czająca się gdzieś z
tyłu głowy myśl, że tamto życie, tamte wspomnienia nie należały do mnie, tylko
do tego kim byłem, kim powinienem być, zdecydowanie niczego nie ułatwiały Ale jednak
nie jest aż tak źle, coraz rzadziej
zdarza mi się zapominać o rzeczach, które wydarzyły się przez ostanie dwa lata.
To dobrze, to naprawdę dobrze. To postęp. Krok w przód, który tym razem zdaje
się nie być tylko zwiastunem trzech kroków w tył. I cóż, jest to miła odmiana.
/Uderzam
tyłem głowy o oparcie kanapy i spoglądam na leżącą na stoliku teczkę.
/Prosta, niebieska teczka z logiem Uniwersytetu
Bukareszteńskiego. Nie rzuca się w oczy. Nikt nie spodziewałby się, co tak
naprawdę jest wewnątrz.
/Cóż,
tak naprawdę to sam do końca tego nie wiem. Nie otworzyłem jej, choć dostałem
ją od Novokova już jakiś czas temu…
***
— Iwanow nawet nie starał się udawać, że niczego nie wie. Wyśpiewał
wszystko od razu, gdy wyciągnąłem nóż. — Kręci głową z rozbawieniem. — Zawsze
starał się udawać chojraka, ale wystarczyła mała zmiana ról, by wylazło z niego
całe to tchórzostwo.
— Jeśli pamięć mnie nie myli, kiedyś niemal skomlałeś ze strachu na sam
widok Iwanowa. — Uśmiecham się – tak sztucznie jak szeroko – spoglądając na niego kątem oka.
— O ile pamięć mnie nie myli,
ty nie byłeś lepszy — odpowiada, zerkając na mnie znacząco. I cóż, ma rację. —
Miałeś po prostu większe fory, byłeś jego pieprzonym pupilkiem. Niemal miałem
wrażenie, że jeszcze chwila, a zacznie drapać cię za uchem w nagrodę — niemal
prycha.
— Gówno wiesz, Novokov — kwituję tylko, kręcąc butelką. Śledzenie
wzrokiem mieszającego się, pieniącego piwa – okropnego, lurowatego w smaku piwa
– wydaje się być lepszą alternatywą od patrzenia na niego. — Czyli tak w
zasadzie tyle co ja o tym, dlaczego tak naprawdę siedzę tutaj i zmuszam się do
patrzenia na ciebie.
— Och, mógłbyś być milszy. Jestem tutaj z dobroci serca, nie zapominaj o
tym. — Niemal teatralnie grozi mi palcem.
/Z
trudem hamuję chęć wywrócenia oczami.
—Proszę cię więc o to, żebyś przestał próbować doprowadzić mnie do
ciężkiej kurwicy i wreszcie przeszedł do rzeczy. Tak uprzejma prośba wystarczy?
— Ależ oczywiście, mój drogi druhu.
/Śledzę
wzrokiem jego ruchy, dusząc w sobie chęć zdmuchnięcia z oczu tych pieprzonych
włosów. Novokov jakby czytał w moich myślach i chciał bardziej mnie rozdrażnić,
przeczesuje palcami włosy, zerkając na mnie kątem oka, a potem kładzie teczkę
na blacie i przesuwa ją w moją stronę.
— Wszystko, co o niej znalazłem.
/Spoglądam
sugestywnie na jego rozczapierzone na teczce palce, przyciskające ją do blatu.
— Czego chcesz w zamian?
— Czego? — Pociera brodę, udając, że nad czymś się zastanawia, a potem
pochyla się bliżej, wskazując palcem na moją szyję. — Tego.
/Nie od razu
orientuję się o co mu chodzi.
/Łapię dopiero po chwili.
/Łapię dopiero po chwili.
— Moje
nieśmiertelniki? Do czego są ci niby potrzebne? — pytam, nie ukrywając
zdziwienia, i ściągam brwi.
/Wzrusza ramionami.
— Moja sprawa — ucina. — Chcesz to czy błyskotka jest ważniejsza?
/Zaciskam palce na nieśmiertelnikach,
gładząc palcem wypukłości liter.
/Mam
je oddać? Sądzi, że oddam mu je od tak?
— Skąd mam niby wiedzieć, co tak naprawdę jest w teczce?
— Nie możesz wiedzieć. Mogę podrzucić ci
wszystko. I nawet to rozważałem, ale stwierdziłem, że w obecnej sytuacji, która
– jak sam doskonale wiesz – nie zapowiada się najlepiej dla takich jak my,
lepiej jest szukać sojuszników, nie wrogów. — Wzrusza ramionami. — Więc jeśli
powiem ci, że dzięki temu wiem co wywinąłeś w Stambule, a wywinąłeś sporo —
podkreśla, zerkając na mnie znacząco. — Utwierdzi cię to w moich dobrych
intencjach? Jeśli nie — dodaje, nim choć zdążę otworzyć usta. Przekręca teczkę
w swoją stronę i otwiera ją, by wyciągnąć z niej zdjęcie. — Zerknij na to. —
Kładzie je na blacie i przesuwa w moją stronę.
/Mrugam szybko, przyswajając ten widok, obraz nadpalonego ciała. /Nawet przez spaloną skórę jestem w
stanie dostrzec rozszarpane przez pocisk gardło. Nie powinno mnie to ruszać,
zupełnie nie. Widziałem to, robiłem
to dziesiątki razy.
/Jednak… tym razem to coś innego. Zupełnie innego.
/Zrywam nieśmiertelniki, śledząc wzrokiem jak wkłada zdjęcie z powrotem
do teczki, i rzucam je na blat.
/Wstaję, wyrywając Novokovowi teczkę i nie oglądają się za siebie,
odchodzę, zaciskając palce na okładce.
/Pieprzony Novokov, pieprzony Stambuł, pieprzona Belova.
***
/Sięgam po teczkę i otwieram ją, wyjmując
zdjęcie.
/Wiedziałem, że podpalili kamienicę, ale nie
myślałem o tym, co stało się z ciałem. Nie widziałem powodu do tego, by o tym
myśleć.
/Nadal nie do końca go widzę.
/Odkładam zdjęcie na bok i przejeżdżam wzrokiem
po pierwszej, ogólnikowej, ocenzurowanej stronie. Unoszę lekko brew na widok
daty urodzenia, ale poza tym nie dowiaduję się niczego ciekawego.
/Przerzucam kolejne strony, starając się
wyłapać te najbardziej frapujące mnie hasła. Na całą resztę czas przyjdzie
potem.
/Na kolejnej, zapisanej jednak inną czcionką i
starszej od pozostałych stronie znajduję to, czego szukałem.
/1989, Stambuł.
***
Mam nadzieję, że to wszystko się wyjaśni (raczej na pewno tak będzie), bo aż strach Winniego pytać, co to za teczka.
OdpowiedzUsuńBucky a może by tak zakumplowanie się z IPN'em? U nas też może coś by znalazł xD
OdpowiedzUsuń