#1 N, a chciałoby się pamiętać wszystko, żeby zbędnie się nie powtarzać.
Właśnie zastanawia mnie, co z tym wątkiem zrobili. Gdyby olali, nie byłoby wcale dobrze, ale gdyby rozwinęli – też nie bardzo.
O, to wypytałabym o wszystko, co wiesz, ale nie wiem, czy chcę :P
Też już tutaj przejdę. Sama nie wiem, co jest bardziej prawdopodobne, ale za jakieś cameo bym się nie obraziła.
#2 Mam nadzieję, że to wszystko się wyjaśni (raczej na pewno tak będzie), bo aż strach Winniego pytać, co to za teczka
/Kiedy na blogu było dwieście postów - dawałam radę jeszcze to wszystko spamiętać, ale teraz, gdy jest ich prawie dwa i pół tysiąca, nawet gdybym starała się spamiętać to wszystko, zwyczajnie nie dałabym rady.
/Ponoć było to poruszone w jakiejś rozmowie i tyle. W sumie to dobre wyjście. Nie zostało to olane, ale też niepotrzebnie nie tracili na to czasu.
/Wierz mi, nie chcesz. Ja już przyzwyczaiłam się do tego, że przed premierą wiem już prawie wszystko, nawet - a raczej zwłaszcza - to, czego wiedzieć bym nie chciała. Z AoU było przecież to samo - miesiąc do premiery, a N znała już streszczenie całego filmu.
/Wyjaśni się, wyjaśni. Na wszytko przyjdzie czas, bo powoli trzeba będzie kończyć wątek Leo, wyjaśnić po co tak właściwie wprowadziłam Avę, i co z tym wszystkim wspólnego ma Stambuł i tatuaż Yeleny. Cóż, Bucky coś już tam o Stambule wie, ale taka natura Aska, że powie tylko wtedy, gdy będzie miał na to ochotę.
/Nie pamiętam ile miałem dokładnie lat, gdy przeprowadziliśmy się na Brooklyn, ale pamiętam za to, że miałem jakieś osiem lat, kiedy poznałem Rogersa. Czyli musiało zgrywać się to jakoś w czasie. Ale czasem wracaliśmy do Shelbyville, głównie latem, bo została tam rodzina mojej ma. I to pamiętam, przynajmniej część.
/Proszę cię, mam już tyle na sumieniu, że "ewentualnego szumu" uniknąć się już raczej nie da. Można więc powiedzieć, że to dla mnie.
/Chyba raczej chodzi o to, że to już inne czasy. Wiesz, dżentelmenów coraz mniej, równouprawnienie i inne takie. Wszystko jest inne. Nawet facet może sobie zostać kobietą, jeśli bycie mężczyzną mu się znudzi. Albo na odwrót. Trochę mnie to... zdziwiło, przyznaję. Ale dobra, nieważne. A że akurat ja poszedłem ci na rękę? Wiesz, czasem i mi się zdarza.
/Zwyczajnie mam już powoli dość.
James, dziwolągi dziwolągami, ale wtedy były inne problemy. Powiedziałabym, że jak na tamte czasy to nawet porównywalne na pewnym poziomie z tymi dzisiejszymi. Chyba brakuje osób, które zdolne byłyby przeciwstawić się tym… specyficznym przeciwnikom./Wtedy walczyło się z faszystami, dyktaturą, świrem z czerwoną czachą i magiczną kostką, nie z bogami czy kosmitami. Kiedyś Departament chełpił się stworzeniem mi podobnych, a teraz? Teraz to nic. I przyznaję, że ta myśl czasem naprawdę mnie przeraża. Nie niepokoi, a przeraża właśnie.
To masz jakieś wspomnienia z Shelbyville? Myślałam, że byłeś malutki, kiedy się stamtąd przenieśliście na Brooklyn. Albo mi się coś pomieszało.
Trzeba było tak od razu. Jasna deklaracja, że wszyscy zdrowi i nie drążyłabym tematu. Tak dla siebie nie chcesz mieć złej opinii, czy to trochę leci pod publikę, żeby nie było ewentualnego szumu?
Inne czasy, albo tak bardzo sobie nie radzę, że nie potrafię dostrzec takich oczywistości i muszą one zostać jasno powiedziane, żeby dotarło. Poniekąd stąd wdzięczność, a przyznam, że jesteś – właściwie byłeś - ostatnią osobą, którą bym podejrzewała o pójście mi na rękę.
Tak myślałam. Starzejesz się. Skąd ta przewidywalność? Jakiś pomysł?
/Nie pamiętam ile miałem dokładnie lat, gdy przeprowadziliśmy się na Brooklyn, ale pamiętam za to, że miałem jakieś osiem lat, kiedy poznałem Rogersa. Czyli musiało zgrywać się to jakoś w czasie. Ale czasem wracaliśmy do Shelbyville, głównie latem, bo została tam rodzina mojej ma. I to pamiętam, przynajmniej część.
/Proszę cię, mam już tyle na sumieniu, że "ewentualnego szumu" uniknąć się już raczej nie da. Można więc powiedzieć, że to dla mnie.
/Chyba raczej chodzi o to, że to już inne czasy. Wiesz, dżentelmenów coraz mniej, równouprawnienie i inne takie. Wszystko jest inne. Nawet facet może sobie zostać kobietą, jeśli bycie mężczyzną mu się znudzi. Albo na odwrót. Trochę mnie to... zdziwiło, przyznaję. Ale dobra, nieważne. A że akurat ja poszedłem ci na rękę? Wiesz, czasem i mi się zdarza.
/Zwyczajnie mam już powoli dość.
N, już wiem, że nie chcę, bo dopadł mnie fragment z warzywno-owocowego ryneczku i jeszcze inne, które złamały mi serce. Wystarczy. Najgorzej jest, jak zobaczysz/usłyszysz jedną rzecz, która cię interesuje, a później już masz trudność z oderwaniem się od nawału informacji, bo chcesz wiedzieć już, teraz, natychmiast wszystko, co tylko się da.
OdpowiedzUsuńZupełnie zapomniałam o uroczej Avie. Czyli nie powie nigdy, a więc trzeba uzbroić się w cierpliwość.
James, technologia idzie do przodu, to i pojawiają się takie kwiatki. Nic dziwnego, że przeraża. Niełatwo mieć świadomość, że wszędzie wkoło pojawia coraz więcej jeszcze gorszych niebezpieczeństw, którym trudno będzie się przeciwstawić. Chociaż gdybyś musiał coś temu zaradzić, czy to w samoobronie, czy z innych pobudek, to i tak jesteś na lepszej pozycji niż szare myszki świata. My, zwykli obywatele, nie możemy zrobić nic. Nie mamy żadnych szans.
Coś mi się kojarzy. Kiedyś wspominałeś, że lubiłeś tam wracać, bo coś tam smacznego babcia pichciła. Jest taki notatnik, do którego wracasz szczególnie często?
Samego szumu uniknąć się nie da, ale da się trochę zmniejszyć jego intensywność.
Mam słabe porównanie, właściwie to żadne, ale może faktycznie coś w tym jest. Chyba całkiem normalna reakcja na takie rewelacje. Uświadomię cię jednak. To nie tak, że zmienia się płeć, bo się ta obecna znudziła. Z ciekawości zapytam: jak odkryłeś, że coś takiego jest możliwe? Cóż, można powiedzieć, że jesteśmy kwita.
Czego konkretnie dość? Ciągłego uciekania i ukrywania się?