#1 N, widziałam tego typu komentarze. Jak dla mnie to totalna głupota.
Żeby tylko biedak nie wczuł się w rolę wybawiciela zbyt mocno, bo w takim wypadku znów będzie ratowanym, a nie ratującym.
W sensie subtelny ze swoimi wskazówkami?
Och, więc już nie wierzę.
#2 Ależ ten Bucky kreatywny, nie ma co.
Do takiej bajki warto będzie wracać.
/Zdarzają się jednak także komentarze o wręcz przeciwnym wydźwięku - Steve taki zły, taki brutalny itd. A jaki, przepraszam, ma niby być? Stark ma supernowoczesną zbroję z bajerami, a Steve tylko super-siłę i przeświadczenie, że musi bronić siebie i Bucky'ego, który obrywać będzie raz za razem. Steve musi być brutalny, bo inaczej nie ma szans. Zresztą to przecież facet, który obiecał zmieść Hydrę z powierzchni ziemi, gdy ostatnio stracił Bucky'ego, i słowa (prawie)dotrzymał. Jego to jednak lepiej nie wkurzać.
/On po prostu ma wrodzoną tendencję to pakowania się w jakieś bagno i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Aż dziw, że przez tyle lat dawał radę utrzymać przy życiu nie tylko siebie, ale też i Steve'a.
/Yep, Marvel w swojej subtelności niemal od razu wykłada wszystkie karty na stół. Nikt przecież nie da rady połączyć rosyjskiej mafii, Romanowej nazywającej Ave siostrą, luk w pamięci, faceta imieniem Iwan i talentu do kopania tyłków w całość. Nope, zagadka nie do rozwiązania, potrzeba do tego Sherlocka :P Ava jest tworem Red Roomu. Po prostu ona sama jeszcze tego nie pamięta.
/Oj no, żartowałam. Tym razem nic nikomu nie zrobię. Co za dużo, to nie zdrowo, prawda?
/Oj no, nie wymagaj od biedaka kreatywności w środku nocy. I tak dobrze, że jakoś wybrnął :P
James, odkąd myślisz w ten sposób, zmieniło się coś jeszcze? Światopogląd, postanowienia, cokolwiek innego?
Każdemu, to się czasem zdarza poczuć ucisk w serduchu, ale nie każdy niemal mdleje i myśli, że umrze, więc sorry, trochę kijowy argument. Z twojej relacji wynika, że to są napady lęku, książkowe wręcz.
No to ile sądziłeś, że ma? Nie do końca nie planowałeś, to znaczy?
/Akurat mój światopogląd nadal jest tak popieprzony i czasem niezrozumiały nawet dla mnie, jak był wcześniej. Zmieniło się chyba tylko to, że powoli znowu zaczynam nie widzieć w tym wszystkim żadnego sensu czy celu. Zaczynam mieć zwyczajnie dość i najchętniej zaszyłbym się na jakimś całkowitym odludziu, choćby i w środku syberyjskiej tajgi.
/Moje argumenty zazwyczaj są kijowe, gdybyś jeszcze nie zauważyła. Ale hej, chociaż się staram i nie poprzestaję na "nie, bo nie", chociaż chciałbym. Nie mam żadnych, cholernych napadów lękowych i koniec, Mam gdzieś to, co mówią książki.
/Jak zapewne łatwo się domyślić, obstawiałem, że jest pełnoletnia, i że nie prowadzam się z dzieckiem. Bo tego nie planowałem. Ale widocznie jestem jednak kiepski w ocenianiu czyjegoś wieku. Choć mam do tego pieprzone prawo, bo mam dziewięćdziesiąt cztery lata i utknąłem w ciele... żeby było zabawniej, nawet nie wiem, ile fizycznie mam lat, do cholery. Tak, jest świetnie.