N, naprawdę prowadzisz bloga TYLKO pół roku? :o
Powiem ci szczerze, że dla osoby z zewnątrz - za którą nadal się uważam w tym miejscu - to wszystko wygląda tak, jakbyś go prowadziła co najmniej dwa lata. Nie ze względu na wygląd, czy coś ;D Ale jak się patrzy np. na ilość postów albo to w jaki sposób się wczuwasz w bohaterów to wygląda to niesamowicie.
Tak czy owak - gratki! ;)
Czyli nie tylko mnie trochę przeraża to, jak bardzo ten blog się rozrósł :P? Zakładając tego bloga naprawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek dodam post numer 1500, a co dopiero, że nastąpi to po kilku miesiącach. Ba! nadal nie mogę się temu nadziwić.
N ze wstydem przyzna, że z prawdziwą Yeleną czytałam tylko serię "Black Widow: Pale Little Spider ", bo zeszyty z serii Thunderbolts, w których pojawiała się jej postać raczej się nie liczą, bo była to tylko podszywająca się pod nią Natasha. Dlatego charakter Yeleny opieram głównie na tej jednej serii. Tam Yelena nie mogła pogodzić się z tym, że ktoś próbuje odebrać jej miano Czarnej Wdowy, bo było to jej imię, które jej nadano, a do tego chwilę przedtem została zdradzona i straciła człowieka, którego uważała za ojca. Ona wcale nie była złą postacią. Po prostu namieszano jej w głowie.
No właśnie to mnie zastanawia,Yeleno. To odczłowieczenie w waszych szeregach było dla mnie do tego stopnia okrutne i bestialskie, że aż miejscami fascynujące. Chyba nawet nie muszę pytać, kim była ta prymuska :D
A czy nie było przypadkiem tak, że sama chciałaś pozostać jedyną Czarną Wdową? Że zabiegałaś o ten tytuł?
No to ogromne brawa dla ciebie, choć obie wiemy, że skrzywdzić dziecko musiałaś tak czy owak - chyba że podczas tego waszego testu na zakończenie Red Roomu dzieci oszczędzali, ale wątpię, albo jakoś egzaminatorów oszukałaś, co też - z całym szacunkiem dla całej twojej inteligencji i sprytu - nie wydaje mi się jakoś możliwe.
Departament właśnie tym się szczycił i starał się osiągać coraz lepsze efekty- Czarne Wdowy, sekcja Pająków, Projekt Zimowego Żołnierza, Projekt Zephyr. Czasem sama zastanawiam się nad tym, do czego doszliby, gdyby nie zlikwidowano Pokoju i całego Departamentu. Ale chyba jednak wolę tego nie wiedzieć.
To nie było do końca tak. Kiedy byłam w Pokoju, jedną z najlepszych i to ja miałam otrzymać tytuł. A potem pojawiła się Romanowa i mi go odebrała. Byłam zła, bo uważałam, że to po prostu było niesprawiedliwe nawet jak na standardy Pokoju, bo była pupilką generała, bo rozpoczęła trening prędzej, bo dostawała fory od samego Zimy i owinęła go sobie wokół palca. Dlatego przez pewien czas byłam wściekła. Ale z czasem to minęło. Straciłam kogoś ważnego i gdy wreszcie otrzymałam tytuł, dotarło do mnie, że go nie chcę, i że trzeba uciec nim będzie za późno.
Nie musiałam. Mój test był trochę inny i bardziej zawiły. I jest to jedyna rzecz, której zrobienia nie żałuję.