2 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, w filmach chyba nie było żadnego dziennika, mam rację? Kurczę, to by było fajne. 
/W filmach pominięto naprawdę wiele i dziennik był niestety jedną z tych rzeczy. Tak jak pianino, gitara i jego (wątpliwe) zdolności wokalne (klik). Albo Steve, Bucky i jego genialny pomysł pływania nago w jeziorze (klik). 
Natasha, w jaki sposób spacyfikować? Powstają jakieś plany zapobiegawcze?
Jak Wanda sobie radzi? Opanowała już swoje moce?
/Zawsze mamy jakiś plan awaryjny. Jednak w tym przypadku może to nie wystarczyć i będziemy musieli pójść na kolejne ustępstwa. Dlatego musimy działać zapobiegawczo, czasem przy pomocy ostrzejszych środków, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na kolejne, podburzające opinię publiczną incydenty. 
/Robi postępy, ale ciężko jednak w pełni opanować umiejętności, których tak naprawdę się nie zna.
James, nawet bym nie podejrzewała, że podczas jazdy, no coś ty. Nie prościej było sobie rozłożyć siedzenie, albo klapnąć z tyłu? A może zasnąłeś nawet nie wiedząc kiedy? Nie wiem, ile tego pijesz, ale wiem po sobie, że wystarczą dwie puszki energetyka i zachowuję się jak dzieciak z ADHD, więc nie dziwne, że z uspokajaniem masz problem. Mówisz, że znowu wracasz do kaw, więc jakiś czas miałeś z tym spokój, tak? Zakładam więc, że ze snem nie było tak wielkiego problemu, skoro obywało się bez wspomagaczy. Co się zmieniło? Coś cię szczególnie dręczy?
Okej, to jest dość dziwne. Jednak nie mi to krytykować.
Po prostu nie rozumiem dlaczego uważasz to za głupie, dlatego to drążę, ale dobrze, szanuję twoją opinię, mając jednocześnie nadzieję, że jednak głupie się nie okaże.
Na której z tych rzeczy najbardziej ci zależy?
/Gdybym chciał zasnąć, wybrałbym o wiele mniej rzucające się w oczy miejsce od pobocza drogi wylotowej. I znacznie wygodniejszą pozycję. Pierwsze sto godzin bez snu jest do zniesienia, potem zaczyna robić się jednak coraz gorzej, a moje ciało zwyczajnie zbuntowało się przeciw mózgowi i postanowiło się wyłączyć. Zdarza się. Dlatego  muszę sztucznie się pobudzać. Tylko problem w tym, że żeby odczuć działanie, muszę pić energetyki niemal non stop. I właśnie to robię, w przerwach zapijając to kawą, której starałem się unikać. Tak jak z resztą samych energetyków, bo zwyczajnie nadal mam problemy z przetrawieniem tego całego syfu, który w nich jest. Ale lepsze to, niż podkręcanie się w inny sposób.
Ostatnio było trochę lepiej. Nastawiałem budzik, zasypiałem na kwadrans, na pół godziny, budziłem się i powtarzałem schemat. Spałem po godzinę, dwie dziennie, ale jednak spałem. A teraz nie potrafię, nie mogę. Chyba mam problem z przestawieniem się na to, że znowu jestem sam, i wraca wrażenie, że gdy tylko stracę czujność, gdy zasnę, coś się stanie.
/Takie słabostki są głupie. Tak jak robienie sobie nadziei na to, że znajdę to po tylu latach. Równie dobrze mogły wylądować gdzieś na dnie wąwozu.
/Sam nie wiem. Wydaje mi się, że dziennik, albo choć jego część, mógłby być najbardziej przydatny. W końcu ja to pisałem, to były moje myśli, moje pismo, więc może dzięki temu wszystko stałoby się mniej obce, a bardziej... no, moje.