10 października 2015

Astrid Löfgren

N, zgadzam się, że strój z MCU wygląda lepiej. I wielkie szczęście, że nie ma tych nieszczęsnych, kapitańskich kozaczków. Najokropniejsza rzecz.
Biedny ten Bucky. Wciąż ktoś mu rzuca kłody pod nogi, a on nawet nie wie, jak sobie poradzić. 
Jak to nie ma? A czerwone buciki z pierwszych Mścicieli to czym niby były :P? Swoją drogą, okropny był ten strój.

Och, no wiem. Chciałabym powiedzieć, że więcej nie będę się nad nim znęcać, ale skłamałabym.
James, potrafisz sam decydować o swojej empatii? To znaczy wybierać sytuacje, w których chcesz, by się pojawiała, a w których nie chcesz?
O babcie nie musisz się martwić. Oprócz karmienia wkurwiających gołębi ich pasją jest chyba podróżowanie z samego rana do wszelkich marketów. Ale przynajmniej takie show urozmaiciłoby ich życie i wyrwałoby z rutyny. Pomyśl o tym poważnie, stałbyś się w końcu zbawcą staruszek.
A kiedyś tak nie było? Było. Wszędzie były stosowane zabiegi marketingowe, na przykład takiej coli. Może nie z gołymi tyłkami - chociaż nie mam pewności - ale zasada była taka sama.
Nie trzeba mnie przekonywać, że to nic fajnego. To uciążliwe.
Chodziło mi o dobór słów i ich różnorodność.
Problemowa w złym towarzystwie i nie była w nic wplątana? W sensie takim, że nie była nigdy oficjalnie karana?
Yelena poprosiła cię o pomoc, dobrze zrozumiałam?
/Może cię trochę zawiodę, ale od dłuższego czasu nie mam już takiego pstryczka w głowie i nie jest to już takie proste jak kiedyś. Więc powinienem powiedzieć, że nie.
/Nigdy nie myślałem o tym, że kiedykolwiek będę rozmawiał o zorganizowaniu striptizu dla babć. To dla mnie trochę zbyt... abstrakcyjne.
/Było, ale nie aż w tak jawnie ogłupiający sposób jak teraz. I jeśli dobrze kojarzę, nie było tam zbyt wiele gołych tyłków. trzeba się było bardziej postarać, by jakiś zobaczyć.
/Wiem, też jestem z siebie dumny. Czytanie widać dobrze mi służy.
/Jest różnica pomiędzy wagarowaniem, a taką choćby kradzieżą na sklep z bronią w ręku, prawda? Ona była właśnie tym pierwszym typem. Nigdy nie zawaliła roku, ale nie była też zbyt częstym gościem w przybytku zwanym szkołą. Wdawała się też w pyskówki, zdarzyło jej się złamać kilka szkolnych zasad i raz jakaś inna małolata zarzuciła jej kradzież, ale poza tym była czysta. Maksim twierdzi, że kręciła się z dość nieciekawym towarzystwem, które wplątane było w obrót jakimś podejrzanym syfem, ale nikt nigdy jej na niczym nie przyłapał. Nie są to jakieś szczególnie wielkie występki, które zwróciłyby uwagę jakiś służb, a Golitsyn coś o tym napomknął. Widocznie ktoś musiał zorientować się w jakie rodzinne powiązania młoda jest wplątana. I gdyby nie fakt, że czuję się dłużny za ratowanie mojego tyłka zbyt wiele razy, bym mógł mówić o tym bez zażenowania, całkowicie zignorowałbym sprawę i nie zaprzątał tym głowy, ale w takiej sytuacji mogę tylko odhaczyć wizytę w burdelu i pogawędkę z panną lekkich obyczajów o polityce naszego kochanego państwa z listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią i przygotować się na kolejne rozrywki. Super.

Rakshasha M

Widziałam to porównanie gdzieś! Jakże trafne xD Zdecydowanie, chyba padłabym ze śmiechu, widząc tę maskę albo kostium ze spandeksu na Sebastianie. Chociaż... Buhahaha, nie, lepiej nie xD I tak najlepiej wygląda maska + google lub sama maska ^^ Ale to już wiadomo dlaczego, jestem fanką pana Stana w masce xD
Ty masz gify chociaż, uważaj, bo jeszcze sobie je zacznę zapisywać we własnym folderze ;p Niektóre są czudne ^^
Czytałam kiedyś jakąś recenzję Snowpiercera i dokładnie tak samo autor się o nim wyraził. Trochę to pochrzanienie zniechęca, z drugiej strony przez to aż chce się sprawdzić, dlaczego jest tak pochrzaniony. Broda pana Evansa niewątpliwy plus, taki totalny drwal z niego w tym filmie ;p Obrazek babci z "wat" na końcu idealnie opisał mą reakcję - i wywołał salwy śmiechu. Piękne ;p
Przesadzasz, nie są wcale ogromne, widziałam już teksty znacznie, ale to znacznie gorsze pod tym względem, u Ciebie czasem zdarzy się jeden za dużo, lub jeden za mało, naprawdę nie można tu mówić o ogromnych problemach ;p Mi o dziwo lepiej idzie interpunkcja niż np. ortografia. Trzeba tylko poznać podstawowe zasady i w zwykłych zdaniach to starcza, aż się zacznie robić na wyczucie. Do niektórych sama mam czasem duże wątpliwości. Najbardziej podstawowa? Patrzeć, ile jest orzeczeń w zdaniu. Jeśli są co najmniej dwa, znaczy to, że w zdaniu musi być spójnik lub przecinek, itd. Reszta to już szczegóły ;p Np. twoje przedostatnie zdanie - "O tak, przejmowanie w ten sposób posługiwania się poprawną polszczyzną, byłoby prawdziwym zbawieniem!" - pierwszy przecinek jak najbardziej poprawny, bo oddziela równoważnik zdania od zdania składowego, ale drugi już jest zbędny, bo w zdaniu składowym występuje tylko jedno orzeczenie. 
Gdyby postaci w MCU były w pełnij wizualnie wzorowane na swoich odpowiednikach z komiksów, to chyba nikt nie byłby w stanie traktować poważnie nawet najbardziej dramatycznych scen. Szczególnie Iron Man i Hawkeye wyglądaliby zacnie. O Bucky'm nawet nie wspomnę. Ten kostium jest straszny <3
Ostatnio sporą część gifów biorę z tumblra, bo dostałam lenia i nie chcę mi się ich robić, więc częstuj się śmiało.
"Snowpiercer" mimo tego całego pochrzanienia ma kilka naprawdę dobrych scen, np. wspomnianą scenę w szkolę (fragment tutaj). Propaganda "świętej lokomotywy" jest tu świetnie ukazana.
Cóż, sama wyznaję zasadę, że gdy N dostrzega błędy już przy pierwszym czytaniu, to znacz, że w tekście naprawdę musi się od nich roić. Jeśli tak jest, staram się zwrócić uwagę. I przyznaję, że nie mogę nadziwić się temu, że przez niektórych jest to odbierane jako hejt. Na zwrócenie uwagi, że bynajmniej i przynajmniej to naprawdę nie to samo, zostałam zwyzywana :P I wręcz kocham argument "Nie mam obowiązku pisać ortograficznie. Literówki to u mnie kwestia klawiatury ;p". Można więc powiedzieć, że "Nie muszę znać zasad ruchu drogowego. Wypadek to u mnie kwestia skrzyni biegów."

+ Odpowiedziałam na komentarz pod #12

Astrid Löfgren

N, no właśnie o tym mówię. Nie mam pojęcia, jak wyglądała w tamtych czasach sytuacja seriali i innych produkcji, ale to prezentuje się naprawdę nieźle. Zabawnie, lekko i przyjemnie.
Mój facet stwierdził, że w tej wersji strój wygląda jak pidżama :D
A tekst to i tak drama. Toć wizyta Bucky'ego w burdelu już jest swoistym dramatem :D
Nie oszukujmy się, strój Steve'a nigdy nie należał do tych najbardziej urodziwych. Trzeba jednak przyznać, że kostium z serialu jest najbardziej wierny oryginałowi ze wszystkich, które mogliśmy oglądać. Tylko w tym przypadku to raczej nie plus.
Można raczej powiedzieć, że to bardziej dramat osobisty naszego świętoszka, niż prawdziwa drama. I przyznam, że w pierwszej wersji miało być to trochę inne miejsce, ale przypomniała mi się wasza rozmowa o odgłosach zza ściany i postanowiłam się nad nim trochę poznęcać. Wiem, okropna jestem. 
James, ciesz się, że takiej nie masz, bo ja mam chyba aż nazbyt rozwiniętą. A to w połączeniu z empatią to czasem mieszanka wybuchowa. Jak w tym przypadku na przykład.
Jak miło, że pamiętasz o babciach i tych dojrzalszych damach. Dobry z ciebie człowiek.
Urocze? Mogłabym to nawet wziąć za pewnik, patrząc na dzisiejsze ogłupianie społeczeństwa. Nawet sprzedawanie nieruchomości opiera się na pokazaniu na pierwszym spotkaniu czegoś najgorszego, by później człowiek we wszystkim innym widział tylko te lepsze obiekty. Ludzie łykną wszystko. Dobra reklama i miałbyś świat u stóp.
(dodam już tutaj, bo mi się nie chce iść tam, a i tak coś czuję, że będzie z tego dłuższa wymiana zdań)
"W końcu deszcz to prawdziwy przyjaciel człowieka, który próbuje zgubić trop i zmylić ślady" - ty naprawdę we wszystkim wynajdziesz "zawodowe" sprawy. Szacun.
Jamesie, ty poeto. Nigdy nie podejrzewałabym cię o tak ładne formułowanie myśli i opisów.
Nie wiem czy chcę wiedzieć co to za nowa pani się pojawia, ale już mi się wydaje, że to dziwna i smutna historia. Poprosiłabym jednak o rozwinięcie, kim ta pani Lika jest i o co chodzi?
/Cóż, z empatią też miewam problemy, ale to raczej żadna tajemnica. Bywają jednak momenty i to całkiem często, w których niemal się z tego cieszę. To potrafi ułatwić sprawę. Na swój sposób, oczywiście.
/Może takie show nie porwałoby ich tak, jak młodsze pokolenia, ale przecież babcie też potrzebują rozrywki. Innej niż karmienie tych wkurwiających gołębi. 
/Zdążyłem zauważyć, że z czasem coś poszło nie tak i nawet najgorszy syf, który tak naprawdę nie jest wart nawet połowy swojej ceny, jeśli będzie miał dobrą reklamę, może zostać uznany za prawdziwy hit. Najpewniej w reklamie zobaczyć będzie można wyidealizowaną do porzygania, szczęśliwą rodzinkę w lśniącym czystością domu, albo młodego, samotnego człowieka, który stanie się duszą towarzystwa, jeśli tylko kupi ten super, ekstra produkt. Ewentualnie zostanie do tego wykorzystana nagość, którą zauważyć można nawet w reklamach żarcia dla kotów.

/Mam po prostu drobne skrzywienie zawodowe. Wierz mi, nic w tym fajnego.
/Poeto? Nauczyłem się formułować poprawne gramatycznie zdania. O tak, mam prawdziwy talent. Wiedziałem, że poziom dzisiejszych, pożal się Boże, artystów naprawdę spadł, ale nie sądziłem, że aż tak.
/Cóż, sam tak do końca jeszcze nie wiem, o co tak naprawdę chodzi. Yelena utrzymywała kontakt z Liką od dobrych kilkunastu lat. Głównie telefoniczny, ale odwidziała dziewczynę pod koniec każdego miesiąca i opłacała część czynszu. Ta zawsze czekała na nią w umówionym miejscu, ale tym razem jej nie było, a część jej mieszkania została zwyczajnie zdemolowana, jakby w salonie wybuchł granat. A Anzhelika zapadła się pod ziemię. Nic nie wskazuje na to, by młoda poszła na żywioł. Była problemowa, kręciła się w złym towarzystwie, ale nadal ciężko też stwierdzić, czego ktoś mógłby od niej chcieć, bo w odróżnieniu do swojej matki, nigdy nie była w nic wplątana i nie stwarzała jakiegoś wielkiego zagrożenia.