21 kwietnia 2017

o.

Że nazwa zobowiazuje? :p
Dubbing jest trudny sam w sobie, wczuć się w te emocje, przekazać to, jak każdy interpretuje po swojemu? To jak z gotowaniem, każdy ma zrobić to samo z tych samych produktów a i tak smak będzie inny xD 
/Trzymając się gotowani - więc po co zabierać komuś pizzę prosto z włoskiego pieca i wciskać mu jedną z tych najtańszych, kilogramowych pizz z marketu? Jeśli ktoś nie potrafi zrobić czegoś równie dobrze, to po co na siłę chce to robić i udawać przy tym, że jest super? Dubbing w animacjach często jest naprawdę dobry, ale w filmach jest ten problem, że głosy często zwyczajnie nie pasują do aktora, a dialogi są dziwnie przeinaczane, żeby były bardziej "cool".
S: Urlop?
 W naszym przypadku nie jest to takie proste. I pamiętam, że już o tym rozmawialiśmy.
B: wiesz możesz na ich oczach obmacać się ze Stevenem?
 Po co? Nie jestem tak zdesperowany, żeby zniżać się do publicznych obmacywanek w imię... W sumie to nawet nie wiem czego. Miejmy że granice.

o.

Ah i wgl "Dzwonnik z Notre Dame" jest na podstawie "Katedra Marii Panny w Paryżu", temu może nie "czuli" się związani z tekstem xD
Wolę "kurwa" od "fuck", "e tam, pierdolisz" od, "fuck, co ty gadasz?", "a idź rzesz w chuj" od "go, fuck" xD
No to czas je zrobić? Idź szukaj ojca ;p 
/"Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" i "Dzwonnik z Notre-Dame" Wiktora Hugo to przecież ta sama książka, jedynie znana pod dwoma tytułami. Chyba, że nie zrozumiałam, do czego dokładnie pijesz.
/Nasze polskie "kurwa" może i ma jakiś bardziej charakterny wydźwięk (nie wiem, jak to nazwać :P), ale samo "kurwowanie" nie zawsze rozwiąże jednak sprawę. Między napisami i dubbingiem są np. takie różnice:
Napisy: "Mówisz? Potrafisz mówić? Kurwa... To dlaczego milczałaś przez ostatnie pieprzone dwa tysiące mil...?! Zamknij się!".
Dubbing:"Ty mówisz? Na serio? Kurwa... No to co, kurwa, se normalnie jaja robiłaś przez ostatnie dwa tysiące, kurwa, mil...?! Zamknij, kurwa, ryja!"
I powiedzmy, że pewne udziwnienia i akcenty w dubbingu mi się nie podobały. Bo w dubbingu Logan po prostu krzyczał na Laurę i tyle. Ot, był wściekły. A w oryginale... Po prostu Logan w wykonaniu Jackmana był nie tylko wściekły, ale też zrezygnowany tym wszystkim i to było słychać. Ale czasem jest wręcz na odwrót i na przykład ja (wciąż pozostając przy Marvelu) wolę słuchać takiego Bucky'ego w wykonaniu Marcina Hycnara i to właśnie jego głosem przemawia w mojej głowie (lol, wiem, jak to brzmi), kiedy piszę jego dialogi. 
S: A później będziesz narzekać, że tak nudno, że nie macie co ze sobą zrobić, o czym ze sobą rozmawiać, patrzeć na siebie. Lepiej niech jest już jak jest
 Chyba wolę nie mieć o czym z nim rozmawiać, nic nie móc z nim rozmawiać o niczym, bo przez ten brak nudy wylądował w śpiączce. Więc pozostanę jednak przy tym, że czasem chciałbym zaznać nudy i monotonii. 
B: Przemoc rodzi przemoc w koncu
"Przemoc rodzi przemoc. Jedynie przerywając ten cykl, można mieć nadzieję na jakieś rozwiązanie, ale nikt nie jest gotowy na zrobienie pierwszego kroku... A, mój Boże, przydałoby się!". Tak to chyba leciało dalej? Zresztą, ja nie odpowiadam im przemocą. Po prostu ich olewam i robię swoje. 

Astrid Löfgren

N, wybaczam. Też się nigdy z Mickiewiczem ani Słowackim nie zaprzyjaźniłam. Bywali upierdliwi.
I co, pomaga? Pewnie pomaga. To ja tak zacznę robić przy swoich wypowiedziach.
Widziałam wpis informacyjny. Jak tam wen? Przerwa przyniosła pozytywne rezultaty?
/Bez wstydu przyznaję, że naprawdę nie cierpię dramatów romantycznych i dostawałam dreszczy na samą myśl. Znacznie bardziej lubiłam pozytywizm i realizm. Dlatego do dziś pamiętam swój temat z matury, bo Bóg nade mną czuwał, dając fragment "Dziadów" w pierwszym temacie, a w drugim "Lalkę" i "Ludzi bezdomnych". Głupi jednak ma szczęście :P!
/No ba, że pomaga. Inaczej nie ogarnęłabym sporej części swoich tekstów albo Bucky'siowego chrzanienia od rzeczy. Zwłaszcza tego drugiego. Dlatego zawsze trzeba napisać to "po naszemu", a potem dopiero przetłumaczyć to "na jego". 
/Em... Udawajmy, że tak :P
Steve, jestem z tych, co to całe życie sami podejmowali decyzje - no może wyłączając okres wyboru pampersów czy pysznych papek i tych nieco późniejszych niż era smoczków lat - więc jako przedstawicielka "tej drugiej strony" przybijam piątkę. Nie ma nic gorszego od dawania wolnej ręki w każdej możliwej kwestii. Nadmierna swoboda to coś cholernie krzywdzącego.
A matką się interesował? W ogóle wiadomo coś o niej?
/W tym przypadku kluczem jest znalezienie złotego środka. Nadmierna swoboda jest zła, ale brak swobody także. Jestem jednak skłonny posunąć się do stwierdzenia, że jakoś udało nam się ten środek znaleźć. Metodą prób i błędów, ale na szczęście udało, póki nie było za późno.
/Szukaliśmy, ale nigdzie nie ma ani słowa o matce. Możliwe więc, że nigdy jej nie było. To Zola, on... Powiedzmy, że potrafi stworzyć wiele. Najwidoczniej nawet dziecko.
 Bucky, i się łamie, kiedy tak się nie da.
 No weź... Steve, ona rujnuje moje piękne wizje! Nieładnie. Nieładnie, nie wolno psuć czyich marzeń. Nieładnie.