22 stycznia 2016

Astrid Löfgren

N, mogłabyś nakreślić postaci niewykorzystanych kandydatów?
A #23 już może być gorsze? :D
Mogliby ustalić jakąś kolejkę. Pierwsza zmiana - Rogers, druga zmiana - Rogers, trzecia zmiana - Rogers, czwarta - no może Bucky, piąta - Rogers. Ułatwiłoby im to pracę i zachowanie logiki. 
/Zola to Zola, Fennhoff był specem od szeroko pojętej hipnozy, Rodczenko zajmował się programowaniem, Siergiejew grzebał przy łapce, a doktorek bez nazwiska był "zwykłym" lekarzem. Poza swoimi specjalizacjami nie różnili się od siebie za bardzo i każdy z nich miał w sobie coś z fanatyka i psychopaty.
/Zaplanowałam sobie to tak, że notki z teraźniejszości i wspomnienia będą pojawiały naprzemiennie, dlatego odniosłam się do #24. Mam jednak nadzieję, że #23 nie okaże się aż tak złe :P 
/Przepraszam, Marvel i zachowanie czego?
Yelena, czym mu grozisz?
/Grożenie to jednak zbyt duże słowo. Po prostu przypominam mu, że prosił o ostatnią szansę i ją dostał, obiecując przy tym, że będzie grzeczny. Z wyraźnym podkreśleniem słów "ostatnia" i "grzeczny".
James, nie oszukujmy się - nie masz innego wyjścia. Gdybyś normalnie pracował i przy tym kradł, nie byłoby mowy o żadnym usprawiedliwieniu, a tak można to podciągnąć pod wyższą konieczność, choć wciąż jest to zachowanie społecznie nieakceptowane. Wydaje mi się, że gdybyś mógł, to byś tego nie robił. Nie wiem na ile słuszne jest to przypuszczenie, ale skoro ci wstyd, to tym bardziej jestem pewna, że szedłbyś inną drogą. Nie ma żadnych organizacji pomocowych, do których mógłbyś się zgłosić, więc cóż innego ci pozostaje? Nic. A jak mniemam, i tak masz ogromne poczucie winy, że wykorzystujesz dobroć Yeleny i nawet byś jej nie poprosił, żeby pożyczyła ci na coś tam pieniądze. Myślę, że gdyby sytuacja była trochę inna to byś się do wielu rzeczy nadawał.
Miałam nie dopytywać, ale i tak mi się ciśnie na usta... Powinieneś, czyli jednak się z tego nie cieszysz?
Myślisz, że motoryzacja, albo ogólnie inżynieria, mogłaby być znów twoją pasją?
/Raczej nie mam zbyt wielkich szans na znalezienie pracy, czy na zgłoszenie się gdziekolwiek. Nie mam żadnych dokumentów, nie figuruję w żadnej bazie danych... a nie, właściwie figuruję, ale raczej nikt zdrowy na umyśle nie uwierzy, że urodziłem się w 1922 i jestem weteranem drugiej wojny. Tym bardziej, że jestem martwy od prawie siedemdziesięciu jeden lat. Za kilka tygodni nawet wypada rocznica i nie ukrywam, czuję się z tym faktem odrobinie dziwnie. Ale dobra, my nie o tym, więc wracając - możesz mi wierzyć, że gdyby nie było to konieczne, nie kradłbym. Teraz i tak staram się robić to tak rzadko, jak tylko mogę, omijam małe, prywatne sklepy, bo dla ich właścicieli brak towaru byłby bardziej odczuwalny, a jeśli biorę jakiś samochód, staram się go nie uszkodzić i zostawiam go potem na jakimś parkingu, więc jest cień nadziei, że może kiedyś wróci do właściciela. Wiem, że to żadne usprawiedliwienie, ale cóż. I skoro miałem być szczery, nie będę ukrywał tego, że na samym początku po pozbyciu jakiegoś członka Hydry, brałem wszystkie pieniądze, jakie tylko udawało mi się znaleźć w jego domu i kilka dość wartościowych fantów. Jednym powodem było to, że policja miała powody ku temu, by uznać, że to właśnie kradzież była celem włamania, a drugim był fakt, że uważałem, że po tym wszystkim chociaż coś mi się należy. I akurat za to nie jest mi wstyd.
/Nie potrafię się cieszyć. Jestem na to zbyt zły, choć wiem, że nie powinienem, nie mam nawet do tego prawa, bo dla niej życie toczyło się dalej, normalnie. Zwyczajnie ciężko pogodzić mi się z tym, że kobieta, którą przecież kiedyś kochałem, z którą chciałem założyć rodzinę, przeżyła życie z kimś zupełnie innym, a teraz jest już martwa. Czasem niemal jestem wdzięczny swojemu pochrzanionemu mózgowi za to, że nie jest wstanie przypomnieć sobie wszystkiego, bo wtedy bolałoby to jeszcze bardziej.
/Sam nie wiem. Może kiedyś.