7 kwietnia 2016

STUCKYHOLICZKA

Akurat nie marzę o niebieskich księżniczkach.. Mrówkojada? Mi się Bucky kojarzy bardziej z hodowcą kota, czy jakiegoś burego psa xD
/Ty może nie, ale Winnie a i owszem.I wyobraź sobie taką romantyczną scenę - całują się na tle zachodzącego słońca (a raczej słońc), a Ventloin jeździ mu tymi rzęsami po twarzy. Ja rozumiem, że co kto lubi, ale osobiście miałabym dreszcze :P 
/Reznor nie tyle był mrówkojadem, co był "świętym zwierzęciem", które mrówkojada przypominało.
Chciałam użyć słowa "sztywny", ale ramię takie również nie jest. Na chwilę obecną, to oddechem. Oddychaj sobie.
/Nie jestem sztywny. Całkiem gibki ze mnie człowiek. Szczególnie jak na mój wiek.
/I pooddycham sobie. Bo muszę.

STUCKYHOLICZKA

Eh, ale i tak dalej się będę cieszyć ;) <33333
Znowu w coś trafiłam, to też przeznaczenie xD Tylko czemu Marvel nie trafia w moje zachcianki? ;o
/Akurat Bucky w kosmosie na dużym ekranie chybaby się nie sprzedał. Latał statkiem kosmicznym, był kosmicznym "zabójcą nie do wynajęcia" (łgarz...), hodował kosmicznego łysego mrówkojada z nadwagą i kręcił z kosmiczną księżniczką. Która była niebieska, miała rzęsy na kilkanaście centymetrów, trzy palce i była wyższa od Bucky'ego o pół głowy. I pochodziła z rasy, która nie miała ustalonej płci. Ładna para, nie? W jednym z uniwersów mieli razem trójkę dzieci.
A to może Nowa Zelandia? Tak myślę, że tam byś mógł znaleźć swoje zacisze xD
Nie bądź stalowy jak ramię. Uszczęśliw mnie xD
/Albo i nie, nie mógłbym. Nie wybieram się do Nowej Zelandii.
/Moje ramię nie jest ze stali. Gdyby było, już dawno rozpadłoby się na części. I czymże mam cię niby uszczęśliwić?

STUCKYHOLICZKA

Wuhuuuu! Znowu magiczna liczba ze mną! To coś znaczy :D ;D :D 
/Akurat tamten post był na samej górze, więc dodałam dopisek. Nie jestem niestety w stanie stwierdzić, kto przekroczył magiczną liczbę stu tysięcy. Z twoim wejściem stuknęło sto tysięcy dwieście-coś, ale to już tak ładnie nie brzmi :P 
/I taka ciekawostka - komiksowy Bucky był na Księżycu, a nawet odwiedził kilka obcych planet.
Wydaje mi się, że pokochałbyś życie na pustyni, Antarktydzie, Syberii albo w lasach Amazonii. Ewentualnie na Księżycu xD Ale! Zróbmy krótkie ćwiczenie - rozejrzyj się wkoło i wymień 3 dobre rzeczy, 3 miłe rzeczy, 3 fajne rzeczy.
/Pustynia odpada, bo przez cały czas muszę chodzić w bluzach z długim rękawem, a tam byłoby to raczej mało wygodne. Amazonia odpada z tego samego względu. A poza tym, włosy kręcą mi się na wilgoć, a to zepsułoby mi styl. Antarktyda odpada, bo jest tam za zimno. Dlatego niektóre regiony Syberii też odpadają. A Księżyc odpada z tak trywialnego powodu jak to, że potrzebuję tlenu do życia. Wiem, szok, co?

/Może od razu zagrajmy w grę typu "widzę coś, co jest duże, czerwone i ma cztery koła, zgadnij co to"? Byłoby prościej. Wszystko, co jest dobre i fajne, bo miłe to jednak niekoniecznie, noszę przy sobie. Mam swoje nieśmiertelniki, mam swoje noże, mam kajecik i całą resztę, a to, co jest wokół, mnie nie obchodzi.