N, wiele się zgadza w obu historiach – taka szklana trumna chociażby - więc mogłoby tak być. To przeznaczenie. Ktoś musi podsunąć Steve’owi pod nos tę bajkę.
Dałabym mu je, a on by się nimi przejadł i nadal by nic nie powiedział, jednocześnie chcąc więcej śliwek, tylko po to, żeby zrobić na złość i uzbierać zapas na później. Śliwki to może być za mało. W końcu tani nie jest, nie? Może gdybym mu dała kwiatka to coś by mu się wymsknęło.
Już wiem. Właśnie na lotnisku powiedział coś w stylu „Twój kumpel zabił wczoraj niewinnych ludzi”, więc rzeczywiście wygląda na to, że mowa o Berlinie. Obejrzałam fragmentami, i oprócz Tony’ego jeszcze Cap i Ross mówili, że zginęli ludzie, mam wrażenie, że znów chodziło o Berlin, więc chyba naprawdę WS zaszalał.
I nie zapominajmy, że Zola w swoim geniuszu po prostu nie mógł być zły. Dążył do rozwoju, pokoju na świecie, miał wielkie ideały. Ktoś taki nie mógł przecież działać po złej stronie. Cała ta historia już nie ma przed nami tajemnic.
/Bucky na sto procent widział "Królewnę Śnieżkę" (był na niej w kinie z ojcem i siostrą, uważał ten moment za koniec pewnego okresu w swoim życiu, bo mniej więcej wtedy zakończyło się jego szczęśliwe dzieciństwo), więc kto wie, może i obejrzał tę bajkę za dzieciaka?
/Możliwe, że gdybyś dała mu śliwki w czekoladzie, obraziłby się, twierdząc, że chcesz wpędzić go w cukrzycę/nadwagę/wstaw tu cokolwiek. A jeśli postawiłabyś na kwiatek, musiałaby być to czerwona róża. Może tym coś byś ugrała.
/Albo o Berlinie, albo o starciu w Bukareszcie. Choć to pierwsze jest o wiele bardziej wiarygodne, w Rumunii też nie obchodził się z przeciwnikami zbyt delikatne. Cios metalową pięścią (przez ścianę...) w czaszek może przecież zabić. Ale nieważne, grunt, że tej sierocie w końcu udało się kogoś zabić. Progres w stosunku do CA:WS. A może jednak regres?
/No właśnie! Zola nie dość, że uleczył Bucky'ego, to potem jeszcze uratował mu życie i dał mu nową rękę. Czy tak postępują źli ludzie? A Karpov? Przecież dbał o Winniego, znalazł mu nowych przyjaciół, żeby ten nie czuł się samotny.
Steve, no chociaż tyle. Fajny kanał komunikacji macie. W sumie chyba nie miałabym do niego cierpliwości, gdybym musiała zacząć rozróżniać wzruszenia ramion, ale ty chyba jesteś bardziej cierpliwy, więc trzymam kciuki.
Mnie osobiście przeraża właśnie ta nazwa. Gdyby to było coś w stylu uzdolnionych albo obdarzonych, tak jak ty ich nazywasz, to od razu brzmi to mniej groźnie i nie tak stygmatyzująco. Ale czego można wymagać? Niby dobrze nazywać rzecz, w tym wypadku ludzi, po imieniu, ale kiedy zestawi się to ze „skutkami ubocznymi”, to naprawdę brzmi strasznie i budzi ogromny strach.
/Ważne, że mamy choć taki sposób komunikacji. Szwankujący i nie zawsze zrozumiały dla obu stron, ale grunt, że w ogóle jest. I na całe szczęście cierpliwości mam pod dostatkiem, więc o to nie muszę się martwić. Potrzeba naprawdę wiele, by wyprowadzić mnie z równowagi.
/Nawet jeśli sami siebie nazywaliby w jakiś przyjemniejszy sposób, opinia publiczna wymyśliłaby własne określenia. Media nie bez powodu upodobały sobie nazywanie ich mutantami. To po prostu się sprzedaje. Tak jak zwracanie uwagi tylko na te sytuacje, gdzie uzdolnieni wyrządzili jakieś szkody. A te, w których komuś pomogli? O tym media milczą.
Bucky, a myślisz, że po co w ogóle z tobą rozmawiam? Tylko po to, żeby psuć ci notorycznie humor, na niczym innym mi nie zależy. A ja jestem kobietą i mam pierwszeństwo i pewnie jeszcze jakieś przywileje… No dobra, niech ci będzie, z wiekiem nie wygram, więc możemy się prawami podzielić. Raczej powiedziałabym, że przestanie nad tobą skakać dopiero wtedy, kiedy będzie miał ku temu dobry powód, którym z pewnością nie byłoby zrezygnowanie. Chociaż kto wie, może rzeczywiście zwątpi wcześniej.
Są ci obojętni, z drugiej strony nie, co dobitnie wyjaśniłeś. Trochę jesteś w kropce. Wierzę. Przechodzenie czegoś, co jest całkowicie nieznane, jest prawdziwą katorgą. Podwójną, kiedy nikt ci nie pomaga chociażby zrozumieć, co się dzieje. Prawda, że uroczo? Od razu milej na sercu, kiedy nie mówi się o nich „zgraja”. Pokićkały mi się terminy – spotkałeś go wtedy, kiedy dostarczył ci dokumenty, czy jakoś przypadkiem? Mam wrażenie, że coś mi umknęło. A gdyby ich znaleźli, chcieli się do nich dostać, poszedłbyś z nimi? Tak na tu i teraz, w końcu różnie może być.
No właśnie dlatego mówię, że nie wiem, czy się liczy.
/Akurat to nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo tak przypuszczałem. Przyznaj się, że po prostu udajesz miłą, a tak naprawdę chcesz jak najbardziej działać mi na nerwy i zacierasz ręce za każdym razem, kiedy udaje ci się wyprowadzić mnie z równowagi. Po prostu wiedziałem, no wiedziałem, że tak jest. I spytam tak z ciekawości - jesteś kobietą, więc masz pierwszeństwo przed mężczyzną. Ale przed osobnikiem płci mieszanej lub płci nieokreślonej też je masz, czy to jednak ty powinnaś ustąpić jemu? Chyba jestem za tępy, żeby to wszystko pojąć. Aż boję się zapytać z jakiej łazienki korzysta taki mieszaniec.
/Można powiedzieć, że to taki potrójny detoks. Od prochów - tych Hydra pakowała przynajmniej we mnie naprawdę sporo, w takich ilościach, że zwykłego człowieka zabiłoby to na miejscu, i to głównie tych pobudzających, które miały dać mi kopa po wyciągnięciu z lodu. Od programowania, które zaczynało się sypać. No i od Hydry samej w sobie. A słowo daję, że przez pierwsze tygodnie zwalczenie chęci wrócenia do nich na kolanach było trudne jak cholera. Do tego dochodziły powracające wspomnienia, próba odnalezienia się w świecie, którego się nie zna i nie rozumie, oraz unikanie obławy. Nie życzyłbym przechodzenia przez to nawet największemu wrogowi.
/A co do Novokova - oczywiście, że spotkaliśmy się przypadkiem. Wiesz, tak dziwnym trafem wpadliśmy na siebie na pobliskim targu, przy robieniu porannych zakupów. Pomachaliśmy do siebie, wdaliśmy się w ploteczki, wymieniliśmy przepisami... Oczywiście, że chodzi o mi o to spotkanie, podczas którego podrzucił mi dokumenty. Które zostały w plecaku razem z całą resztą. A ten z kolei zabrali mi w Bukareszcie.
/Po co miałbym z nimi iść? Co niby miałbym zrobić? Nawet gdybym poszedł tam i stwierdził, że nie mają ich rozmrażać, że nie mają ich nigdzie zamykać, że nie mają ich zabijać, czy nie mają robić czegokolwiek innego, dlaczego mieliby mnie posłuchać? Nawet zatrzymać bym ich nie potrafił, bo znam jedno hasło. A i wolę go nie używać, bo wiesz, jakoś tak nie wypada. Niezbyt to moralne.