2 czerwca 2016

O.

Stucky, Stucky jest wszędzie. Ale niby to się spotyka gdzieś po ludziach, że przy przyjaciołach są wylewni do bólu, a przy połówce nie.. Może czuł tak wiele, że nie dał rady tego ująć w słowa xD
Od królika Bugsa? Może ktoś literówkę zrobił?:D
On to chyba głównym filozofem chce zostać xD
/Nie no, wylewnym do bólu to bym go zdecydowanie nie nazwała. Po prostu dość specyficzne jest w nim to, że takie deklaracje wygłasza do przyjaciela, a dziewczynie powie na odwal się "Myślę, że może cię kocham.". To "myślę" i "może" są przecież tak romantyczne, prawda?
/Nie pamiętam skąd się to wzięło, ale to nieważne. Grunt, że do niego pasuje :P
/Grunt, że chłopak się stara i funduje sobie wysiłek intelektualny, prawda? A że głupi nie jest, nie zaszkodzi mu to, bo nic mu się nie przegrzeje. 

+ Foch na Bucky'ego :P?
Jak tak patrzysz na niego, to co mu przeszkadza a co nie?
/Gdybym opierał się tylko na tym, co widzę, mógłbym stwierdzić, że przeszkadza mu wszystko. Ale wiem, że tak nie jest. Buck po prostu preferuje samotność i spokój, więc staramy się mu to zapewnić na tyle, na ile jest to możliwe. Ale czasem musimy spróbować wydobyć od niego jakieś informacje, ponieważ jest naszym jedynym źródłem.

Astrid Löfgren

N, tylko ciekawe, czy pamięta i widzi analogie.
Nawet bym mu dała tyle róż, ile ma lat, ale wtedy by się obraził, że mu wiek wypominam. Nie da się go przekupić jednak :/ Nie widzę żadnego sposobu, zawsze znajdzie powód do focha.
Oj tam, trzy kroki w przód i tak z dziesięć w tył, pamiętaj. Te dziesięć w tył to właśnie w Bukareszcie się zadziały. Tak powinien był zabijać w poprzedniej części, a nie kopać i wrzucać granaty. Więc pod względem ilości progres, ale pod każdym innym regres.
A do tego te wspaniałe zabawy w klatkach, które dla Winniego organizowano, misje w celu zbawienia świata… Nikt tego nie docenia. Nikt. 
/Bucky czy Steve? Pan Barnes nawet gdyby widział, nie przyznałby się do tego ze strachu, że Cap w akcie desperacji postanowi zachować się jak ten książę z bajki. A Steve ma pewnie zbyt wiele rzeczy na głowie, by nad tym myśleć i przypominać sobie bajki z dzieciństwa.
/Chciałam powiedzieć, że zawsze możesz dać mu tyle róż, na ile lat wygląda, ale stwierdziłam, że lepiej nie. To też jest zbyt ryzykowne.
/W CA:CW podobało mi się właśnie to, jaką różnicę widać było w zachowaniu Bucky'ego i Wintera. Niby ten sam człowiek, niby ma te same umiejętności, ale to jest Bucky, a to jest Winter. Już nie wspomnę o tym, jak wielką różnicę widać w ich walce - tu wystarczy spojrzeć na zachowanie Bucky'ego w starciu z Panterą (macha rękami, wrzeszczy, jest wręcz spanikowany) i walce Wintera z Panterą.
/Jak nikt? Steve w końcu zaczął doceniać :P!
Steve, też tak o sobie mówiłam, ale Bucky mnie wyprowadził z błędu. I oby z tobą mu się nie udało.
No tak, tu masz zupełną rację. Chyba nie zawsze media milczały, kiedy robiliście coś dobrego. Strasznie się pozmieniało. 
/Mam dobrą motywację. żeby nie dać mu się wyprowadzić z równowagi, choć wiem, że próbuje do tego doprowadzić. W tym jednym przypadku jednak nie pójdę mu na rękę. Mam nadzieję, że zrozumie.
/Avengers to jednak coś innego, ponieważ większość składu stanowili zwykli ludzie - Tony, Rhodes, Sam, Clint, Natasha. Ludzie z dobrym przeszkoleniem i sprzętem. A reszta? Thor to... Thor. Bruce'a ludzie się boją i skupiają głównie na szkodach, które wyrządził Hulk. Z Wandą podobnie. Visiona uważają za kolejny z wynalazków Tony'ego i lepiej żeby tak pozostało. A ja? Ludzie patrzyli na mnie głównie przez pryzmat legendy w jaką obrósł Kapitan Ameryka, zanim mnie rozmrożono. Skupiali się na tych dobrych rzeczach, które zrobiłem, całkowicie zapominając o tym, że przecież nie jestem świętym. Teraz wszystko działa wręcz odwrotnie.
Bucky, tak naprawdę to jestem zołzą. Straszną, nawet nie masz pojęcia. I aż mnie skręca, bo chyba niezbyt często mi się udaje wyprowadzić cię z równowagi, albo tak delikatnie się wkurzasz, że nie zauważam.
Bardzo ciekawe pytanie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, bo to nie jest raczej coś, co dostrzeżesz na pierwszy rzut oka. Chyba, że te podziały mają inne znaczenie w tym czymś, co miałeś wypełnić, niż te, które ja mam na myśli, a mówię o płci psychologicznej, społeczno-kulturowej, jak zwał tak zwał. Nikt ci nie wyjaśnił, o co chodzi w tej rubryczce i pod jakim względem masz orzec swoją płeć? Bo nie wiem już, jak się do tego odnieść. A taki psychologiczny mieszaniec raczej korzysta z łazienki zgodnej z jego płcią biologiczną.
Przez strach chciałeś do nich wrócić? Strach przed światem i przed karą?
Nie… Nie mów, że on też lubi śliwki i to one was połączyły… Cóż, teoretycznie jakimś cudem mogliście na siebie wpaść. Niby małe prawdopodobieństwo, ale jakieś jest. Chyba muszę się cofnąć, bo nie pamiętam, czy gdzieś wspominałeś, co w tych dokumentach było.
Dla rozrywki. Dlaczego mieliby ciebie posłuchać? Hm, może dlatego, że wiesz o nich trochę więcej? Właściwie tylko ty cokolwiek wiesz na ich temat z całej wesołej gromadki. Niezbyt moralne, bo? 
/Nie tak łatwo jest mnie tak naprawdę wkurzyć, więc najwidoczniej nie jesteś aż taką zołzą i za słabo się starasz. Ale wierzę w ciebie, może uda ci się jeszcze doprowadzić mnie do - przepraszam za słownictwo - ostrego wkurwu.
/Nikogo o to nawet nie pytałem, bo tak naprawdę nie bardzo mnie to obchodzi. Wiem, wiem, powinienem najpierw zapoznać się z tematem, a dopiero potem się wypowiadać, ale co poradzę, że terminy "płeć mieszana" i "płeć nieokreślona" wydają mi się trochę... no, absurdalne? Poza tym wiesz, wolę nie wgłębiać się w temat, bo jeszcze okaże się, że nie tylko przynależność gatunkową mam pochrzanioną, ale też mam i problemy z określeniem płci i co wtedy? A jak się zabiorę za orientację to dopiero będą problemy. Na to akurat zerknąłem z ciekawości i pomyślałem tylko, że o Panie mój, ludzie naprawdę lubią utrudniać sobie życie.
/Wiesz, spieprzyłem misję na całej linii, znowu zerwałem się ze smyczy, więc wiedziałem, że jeśli mnie znajdą, kary nie zapomnę nawet po resecie. A do tego wciąż miałem w głowie programowanie, które kazało mi wrócić i zdać raport. Ale chęć zasmakowania wolności i uwolnienia się z tego były silniejsze.
/Tak, to właśnie śliwki. I chciałem stwierdzić, że prawdopodobieństwo czystko przypadkowego wpadnięcia na siebie dwóch rosyjskich morderców po praniu mózgu jest naprawdę, ale to naprawdę znikome, a potem sobie przypomniałem, że hej, jestem przecież prawie stuletnim super-żołnierzem, który po siedemdziesięciu latach spotkał innego prawie stuletniego super-żołnierza, który przedtem był moim przyjacielem, i który był zamrożony przez kilka dekad. Zbieg okoliczności, nie? Nie. Moje życie po prostu popieprzone, a Bóg naprawdę lubi ze mnie drwić. Także nie zdziwię się, jeśli kiedyś naprawdę czystym zbiegiem okoliczności spotkam jakiegoś innego uśpionego w kolejce w pieprzonym warzywniaku. Bo czemu by nie?
I nie mówiłem co było w których dokumentach? Wiesz, miałem ich dość sporo i na różne tematy, więc jaśniej, jeśli można.
/Ta, wiem tyle, że mogę napisać do nich instrukcję obsługi i to w dwunastu językach. I wiedziałaś, że znam mongolski? Nie? Patrz, bo ja też nie, a okazało się, że znam, ale my nie o moich zdolnościach lingwistycznych. Tak naprawdę nie wiem o nich za wiele. Szkoliłem ich, jasne, ale nie wiem co powygrywano im do głów, a to jest najistotniejsze. A do tego oni także mogą mnie jakoś kojarzyć.
A niezbyt moralne, bo całkiem niedawno sam tego zasmakowałem i stękałem, żeby to ze mnie wyciągnięto. Więc z jakiej racji miałbym robić to samo?  Poza tym, hasło, które znam, nie wywołuje jakiś spektakularnych efektów, a po prostu każe takiemu delikwentowi stanąć i posłuchać, co mam do powiedzenia. I tyle. Nie sprawia, że ktoś od razu do moich słów się zastosuje. 

O.

Aww i to mówi na dodatek Bucky ;o Jestem pod wrażeniem xD
Haha z okładek najbardziej mi się pierwsza podoba ;D
"Łinny Łini" jakby to z angielska łamanie powiedzieć xD Ale tego lepiej mu nie mówić xD
/Bucky to w ogóle dziwny gość. Natashy chyba nigdy nie wyznał w twarz jakiś głębszych uczuć (Ot, czasem niby żartem twierdził, że "Kocha swoją dziewczynę", gdy ta robiła komuś krzywdę), z Ventolin czy Gretchen to samo. Wszelkie wyznania i głębsze myśli zachowywał w większości przypadków dla siebie. A ze Steve'm takiego problemu nie miał, to nie pierwszy i nie ostatni jego cytat tego typu. 
/Tak szczerze to nawet nie pamiętam skąd mi się ten Winnie wziął.
  + Bucky niczym ten Hamlet z czaszką - klik. Nic, tylko dopisać mu "To be, or not to be".
No wiesz, problem jest próbuję pomóc ci co to może być...?
/Problem w tym, że nie wiem.
A teraz musisz patrzeć na twarz, którą widziałeś przed śmiercią. No ale ja więcej nie mówię, czas na śmierć xD
/Ta... Naprawdę sądzisz, że w takim momencie w ogóle zwracałem uwagę na jego twarz? Wiem, że niektórzy oczekują pewnie, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a ja w głowie miałem górnolotne hasła typu "Dzięki Ci Boże, że to nie on", ale cóż, gówno prawda. Byłem zajęty próbą nie spadnięcia i powtarzaniem w głowie "Cholera, zaraz umrę". Co nie zmienia tego, że tak, mam mu odrobinę za złe to, że mnie nie złapał. Odrobinę. 

O.

Wiem, że ciężka jestem w pisanej rozmowie ;D Ale tak, zasnę już spokojnie xD Cytat jest, nie wyświetliła mi komórka ;o
Winny Winne nigdy nie jest. NIGDY xD Przecież to taki boroczek :D 
/A że o ten cytat ci chodziło! Nie zrozumiałam dokładnie co miałaś na myśli, pisząc o "cytacie o połówce". To cytat z tego panelu z "Captain America: Sam Wilson #8". I widziałaś może alternatywne okładki "CA: Steve Rogers #1" z Marvel Tsum Tsum :P? Te: klik, klik, klik.
/Winny Winnie fajnie brzmi, musisz przyznać ^^
Twoje towarzystwo?
/Cóż... dziękuję? Nie uważam, by moje towarzystwo sprawiało mu problem i odbierało chęć do jedzenia. Nie jestem chyba aż taki zły, prawda?
Umieram.
/Każdy kiedyś umiera. Jako że mam już w tym pewne doświadczenie, mogę powiedzieć, że wcale nie wydaje się to aż takie złe. Znaczy umieranie samo w sobie nie jest pewnie aż takie złe. To ta chwila przed tym jest chujowa. I to bardzo. Zwłaszcza jak spadasz w przepaść z myślą, że zaraz pieprzniesz o ziemię.

ASTRID LÖFGREN

N, wiele się zgadza w obu historiach – taka szklana trumna chociażby - więc mogłoby tak być. To przeznaczenie. Ktoś musi podsunąć Steve’owi pod nos tę bajkę.
Dałabym mu je, a on by się nimi przejadł i nadal by nic nie powiedział, jednocześnie chcąc więcej śliwek, tylko po to, żeby zrobić na złość i uzbierać zapas na później. Śliwki to może być za mało. W końcu tani nie jest, nie? Może gdybym mu dała kwiatka to coś by mu się wymsknęło.
Już wiem. Właśnie na lotnisku powiedział coś w stylu „Twój kumpel zabił wczoraj niewinnych ludzi”, więc rzeczywiście wygląda na to, że mowa o Berlinie. Obejrzałam fragmentami, i oprócz Tony’ego jeszcze Cap i Ross mówili, że zginęli ludzie, mam wrażenie, że znów chodziło o Berlin, więc chyba naprawdę WS zaszalał.
I nie zapominajmy, że Zola w swoim geniuszu po prostu nie mógł być zły. Dążył do rozwoju, pokoju na świecie, miał wielkie ideały. Ktoś taki nie mógł przecież działać po złej stronie. Cała ta historia już nie ma przed nami tajemnic.
/Bucky na sto procent widział "Królewnę Śnieżkę" (był na niej w kinie z ojcem i siostrą, uważał ten moment za koniec pewnego okresu w swoim życiu, bo mniej więcej wtedy zakończyło się jego szczęśliwe dzieciństwo), więc kto wie, może i obejrzał tę bajkę za dzieciaka? 
/Możliwe, że gdybyś dała mu śliwki w czekoladzie, obraziłby się, twierdząc, że chcesz wpędzić go w cukrzycę/nadwagę/wstaw tu cokolwiek. A jeśli postawiłabyś na kwiatek, musiałaby być to czerwona róża. Może tym coś byś ugrała.
/Albo o Berlinie, albo o starciu w Bukareszcie. Choć to pierwsze jest o wiele bardziej wiarygodne, w Rumunii też nie obchodził się z przeciwnikami zbyt delikatne. Cios metalową pięścią (przez ścianę...) w czaszek może przecież zabić. Ale nieważne, grunt, że tej sierocie w końcu udało się kogoś zabić. Progres w stosunku do CA:WS. A może jednak regres?
/No właśnie! Zola nie dość, że uleczył Bucky'ego, to potem jeszcze uratował mu życie i dał mu nową rękę. Czy tak postępują źli ludzie? A Karpov? Przecież dbał o Winniego, znalazł mu nowych przyjaciół, żeby ten nie czuł się samotny.
Steve, no chociaż tyle. Fajny kanał komunikacji macie. W sumie chyba nie miałabym do niego cierpliwości, gdybym musiała zacząć rozróżniać wzruszenia ramion, ale ty chyba jesteś bardziej cierpliwy, więc trzymam kciuki.
Mnie osobiście przeraża właśnie ta nazwa. Gdyby to było coś w stylu uzdolnionych albo obdarzonych, tak jak ty ich nazywasz, to od razu brzmi to mniej groźnie i nie tak stygmatyzująco. Ale czego można wymagać? Niby dobrze nazywać rzecz, w tym wypadku ludzi, po imieniu, ale kiedy zestawi się to ze „skutkami ubocznymi”, to naprawdę brzmi strasznie i budzi ogromny strach. 
/Ważne, że mamy choć taki sposób komunikacji. Szwankujący i nie zawsze zrozumiały dla obu stron, ale grunt, że w ogóle jest. I na całe szczęście cierpliwości mam pod dostatkiem, więc o to nie muszę się martwić. Potrzeba naprawdę wiele, by wyprowadzić mnie z równowagi.
/Nawet jeśli sami siebie nazywaliby w jakiś przyjemniejszy sposób, opinia publiczna wymyśliłaby własne określenia. Media nie bez powodu upodobały sobie nazywanie ich mutantami. To po prostu się sprzedaje. Tak jak zwracanie uwagi tylko na te sytuacje, gdzie uzdolnieni wyrządzili jakieś szkody. A te, w których komuś pomogli? O tym media milczą.
Bucky, a myślisz, że po co w ogóle z tobą rozmawiam? Tylko po to, żeby psuć ci notorycznie humor, na niczym innym mi nie zależy. A ja jestem kobietą i mam pierwszeństwo i pewnie jeszcze jakieś przywileje… No dobra, niech ci będzie, z wiekiem nie wygram, więc możemy się prawami podzielić. Raczej powiedziałabym, że przestanie nad tobą skakać dopiero wtedy, kiedy będzie miał ku temu dobry powód, którym z pewnością nie byłoby zrezygnowanie. Chociaż kto wie, może rzeczywiście zwątpi wcześniej.
Są ci obojętni, z drugiej strony nie, co dobitnie wyjaśniłeś. Trochę jesteś w kropce. Wierzę. Przechodzenie czegoś, co jest całkowicie nieznane, jest prawdziwą katorgą. Podwójną, kiedy nikt ci nie pomaga chociażby zrozumieć, co się dzieje. Prawda, że uroczo? Od razu milej na sercu, kiedy nie mówi się o nich „zgraja”. Pokićkały mi się terminy – spotkałeś go wtedy, kiedy dostarczył ci dokumenty, czy jakoś przypadkiem? Mam wrażenie, że coś mi umknęło. A gdyby ich znaleźli, chcieli się do nich dostać, poszedłbyś z nimi? Tak na tu i teraz, w końcu różnie może być.
No właśnie dlatego mówię, że nie wiem, czy się liczy.
/Akurat to nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo tak przypuszczałem. Przyznaj się, że po prostu udajesz miłą, a tak naprawdę chcesz jak najbardziej działać mi na nerwy i zacierasz ręce za każdym razem, kiedy udaje ci się wyprowadzić mnie z równowagi. Po prostu wiedziałem, no wiedziałem, że tak jest. I spytam tak z ciekawości - jesteś kobietą, więc masz pierwszeństwo przed mężczyzną. Ale przed osobnikiem płci mieszanej lub płci nieokreślonej też je masz, czy to jednak ty powinnaś ustąpić jemu? Chyba jestem za tępy, żeby to wszystko pojąć. Aż boję się zapytać z jakiej łazienki korzysta taki mieszaniec. 
/Można powiedzieć, że to taki potrójny detoks. Od prochów - tych Hydra pakowała przynajmniej we mnie naprawdę sporo, w takich ilościach, że zwykłego człowieka zabiłoby to na miejscu, i to głównie tych pobudzających, które miały dać mi kopa po wyciągnięciu z lodu. Od programowania, które zaczynało się sypać. No i od Hydry samej w sobie. A słowo daję, że przez pierwsze tygodnie zwalczenie chęci wrócenia do nich na kolanach było trudne jak cholera. Do tego dochodziły powracające wspomnienia, próba odnalezienia się w świecie, którego się nie zna i nie rozumie, oraz unikanie obławy. Nie życzyłbym przechodzenia przez to nawet największemu wrogowi. 
/A co do Novokova - oczywiście, że spotkaliśmy się przypadkiem. Wiesz, tak dziwnym trafem wpadliśmy na siebie na pobliskim targu, przy robieniu porannych zakupów. Pomachaliśmy do siebie, wdaliśmy się w ploteczki, wymieniliśmy przepisami... Oczywiście, że chodzi o mi o to spotkanie, podczas którego podrzucił mi dokumenty. Które zostały w plecaku razem z całą resztą. A ten z kolei zabrali mi w Bukareszcie. 
/Po co miałbym z nimi iść? Co niby miałbym zrobić? Nawet gdybym poszedł tam i stwierdził, że nie mają ich rozmrażać, że nie mają ich nigdzie zamykać, że nie mają ich zabijać, czy nie mają robić czegokolwiek innego, dlaczego mieliby mnie posłuchać? Nawet zatrzymać bym ich nie potrafił, bo znam jedno hasło. A i wolę go nie używać, bo wiesz, jakoś tak nie wypada. Niezbyt to moralne. 

Stuckyholiczka

Niee xD raczej chodziło mi o to, że jeśli go wykastrowałaś to on na PMS i wszystko jest Twoją winą xD
Haha winny jest chodnik, kto mu kazał być tak nisko i takim twardym??
I czemu nie na pięknego cytatu o połówce? 
/Następnym razem precyzuj, jeśli możesz :P Już kiedyś musiałam się z tego tłumaczyć, dlatego założyłam, że o to ci chodziło. Ale wiesz, nie ma tego złego, teraz przynajmniej możesz już spać spokojnie, wiedząc, że niczego mu nie brakuje. 
/Tu jest więcej winnych. Winny był chodnik, nie Winnie. Winna była grawitacja, nie Winnie. Winny był sam sobie ten gość, bo po co się zaczepiał? Trzeba było siedzieć w domu.
/Jakiego cytatu o połówce? 
Może musi na nowo nauczyć się jeść i tego, że jedzenie jest smaczne, niezatrute i z terminem ważności?
/Cóż, Bucky chyba musiał już na nowo nauczyć się jeść, ponieważ inaczej nie przeżyłby ostatnich dwóch lat. A optymistycznie patrząc, wyglądałby jak śmierć i byłby bez sił. Zwłaszcza, że tak jak ja musi jeść więcej. Więc raczej nie to jest problemem.
Kocham cie
/Świetnie. Ja ciebie wciąż nie.