No ale ona mogłaby się jakoś otrząsnąć i zrobić te swoje czary mary? No ale była w szoku, nie ma co od niej wiele wymagać xD
Ponoć trzeba swoje negatywne emocje z siebie uwywnętrznić, nikt tylko teraz nie powie że chodzi o lżejsze metody xD I tak wiem pojechałam słowotwórstwem xD
W sumie nie lubię dzieci.. I w sumie kobiet w opowiadaniach gejowskich bo one to zazwyczaj ciocie dobre rady, które od razu wiedząc co jest na rzeczy i nasi bohaterowie pędzą do nich na rozmowę i mówią sobie po niej " o tak moja przyjaciółka ma rację, idę wyznać mu swoje uczucia" bo bez niej sobie nie da rady tego uzmysłowić. A przecież i tak chodzi by oni prędzej czy później byli ze sobą, to gościówa by do tego doszedł. Albo te zazdrośnice, które muszą stanąć na drodze ich szczęścia, bo skoro one nie mają szczęścia to nikt nie może.
No ale teraz powinnaś mieć pojechane po ambicjach, że twój prawie stuletni bohater nie jest tak rozwinięty emocjonalnie jak sześcioletnie dziecko. I tyczy się to też Steve - tamte dziecko by przeanalizowało sytuację i by nie dopuściło do takiego obiegu wydarzeń xD
Awww na zasadzie "córeczka tatusia, syneczek mamusi"? <333333333333333333333333
/Śmierć Pietro w MCU została prawie całkiem zignorowana (ot, Wanda pokrzyczała, Clint spłacił dług i na tym koniec), więc sama sporo sobie dopowiedziałam. Wanda mówiła o tym, że Clint zapraszał ją do swojego domu, że spędzali razem święta itd. Do tego stwierdziłam, że skoro Pietro zginął w taki, nie inny sposób, Wanda może mieć z tego faktu problemy z niektórymi sprawami. Więc ten grad kul po prostu ją sparaliżował, a Bucky nieumyślnie dokopał jej tym swoim "Nie spodziewałaś się tego?!" (w końcu ostatnie słowa Pietro też tak brzmiały). Bo Wandzia też ode mnie oberwie i sporo nabroi.
/Już lepiej, by Bucky się nie "uwywnętrzniał". bo skończy się to na uzewnętrznieniu czyich wnętrzności. Wiem, że piękno wewnętrzne liczy się najbardziej, ale niech sobie chłopak daruje.
/Jedyne opowiadania m/m, które czytam, to te Stucky (lub z Young Avengers), choć z ciekawości zerknęłam na kilka Frosironów czy Stony i zawsze, ale to zawsze kanoniczna partnerka jednego z bohaterów przedstawiona była jako kompletna zołza, która od dawna zdradzała naszego herosa. Czy to Pepper, czy Peggy, czy Sharon - nieważne, zawsze kończyła jako dwulicowa zołza, bo pani ałtorka nie potrafiła chyba przyjąć do wiadomości, że dorośli, dojrzali ludzie potrafią się też rozstać z innych powodów i to nawet polubownie.
/Bucky jest, jaki jest, i to jego największy urok. Więc pozostawmy w spokoju jego emocjonalne upośledzenie.
/I muszę przyznać, że chyba mimo wszystko bardziej pasowałoby mi "syneczek tatusia, córeczka mamusi" <3
S: Wiesz co? Może następnym razem byś spróbował?
Raz nawet próbowałem. Zatrzasnąłem drzwi, a Barnes je wyważył i poszedł dalej. A drzwi musiałem naprawić ja. Nie cierpię go.
S: Przepraszam, ale znowu się o was martwiłam. Jesteś mi winien zapas melisy. Chciałeś kulturalnie wejść, wziąć książkę, poprosić tego całego Somicoś tam o pójście z wami?
Nie, chciałem raczej wejść, zdzielić go tarczą, wyciągnąć stamtąd i zamknąć go w której z cel. To dobra metoda, ale by zadziałała, musiałby być żywy. Martwy niczego nam nie powie.
B: Możesz wyrażać sprzeciw, nie mniej nie ma on wpływu.
Tak, jasne, ignoruj to, czego chcę. Świetnie. W końcu po co przejmować się moją opinią.