Nawet nie wiesz jakie to jest wciągające. Moja kuzynka je uwielbia, kiedy byłam u niej na wakacjach, zmusiła mnie, żebym obejrzała z nią kilka odcinków. Byłam jej gościem, więc nie wypadało odmówić. Po kilku odcinkach się wciągnęłam i już nie było przeproś. Skoro i tak oglądam tę szmirę to stwierdziłam, że lepiej mieć z tego jakiś pożytek i oglądać po hiszpańsku.
Jane Foster nie mogę wręcz znieść. Niby wybitny naukowiec, a przy Thorze wydaje się pustą, umalowaną lalką o zerowym ilorazie inteligencji. Pepper jest dla mnie po prostu mdła. Coś nie tak jest w tej postaci, a do końca nie potrafię określić co. Niby wszystko ok, ale jednak nie pałam do niej wielką sympatią. Może kiedyś uda mi się rozgryźć tą zagadkę. Peggy lubiłam w CA:TFA, ale w serialu to dokładnie tak jak mówisz, Rambo w spódnicy + przerasta inteligencją nawet Howarda. Natasha zła nie była w WS, nawet myślałam, że się do niej przemogę, ale AoU zniszczył wszystko. Ledy Sif i Angie to jak na razie dwie kobiety, które lubię najbardziej, żeby tylko dostały trochę więcej czasu. Co do Melindy i Bobby się zgodzę. Jeszcze Frigga miała potencjał, ale kiedy to odkryłam to ją uśmiercili. Jej pierwsza postać, która nie zmartwychwstała. I co za Karen?
Zapomniałam się pochwalić, że wieli temu w końcu obejrzałam finał drugiego sezonu Agentów, nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, ale fakt Coulson stracił rękę i co teraz będzie? Odrośnie mu, jak jaszczurce ogon, czy zrobią mu protezę, jak Bucky'emu?
Chłop posiada sadystyczne zapędy, co tu dużo mówić.
Jasne, że skomentuję, ale obawiam się, że ostatnio przejęłam tą tendencję po tobie. Ostatnio wszystkich tylko krytykuję, aż zaczęłam się ograniczać do "świetny rozdział, czekam na następny" -_-
Zawsze twierdziłam, że oglądanie filmów z napisami, jest o wiele lepsze od robienia tego samego z dubbingiem czy lektorem, bo automatycznie można podłapać kilka słówek czy zwrotów. Oglądanie w oryginalnej wersji to już wyższa półka, bo złe zrozumienie choć części wypowiedzi, może zmienić cały jej kontekst. Ale jeśli zna się język, to czemu nie?
Cóż, w serialu to chyba każdy przerastał Howarda inteligencją, bo zrobili z niego gościa, który niczego nie potrafi zbudować dobrze, nic mu nie wychodzi, a do tego jest dupkiem. Ale przynajmniej wiemy, że niektóre rzeczy są dziedziczne- papa Stark stworzył morderczy gaz, a Stark Junior morderczego robota. To wina genów. Karen (chyba nie pomyliłam imienia) to ta blondynka z Daredevila, najprościej opisując.
Na plakacie promującym trzeci sezon widać, że Coulson ma protezę. Nie taką wypasioną jak Winnie, ale ma.
Cóż, przynajmniej postać jest interesująca- w jednej chwili zdemoluje cały bar i wyśle kilku gości do szpitala, bo ktoś powiedział do niego "młody", a w drugiej będzie rozczulał się nad tym, jak pięknie jego dziewczyna wygląda w deszczu.
Dobra, bo zaczynasz mnie już męczyć. Uczepiłeś się tego, jak rzep psiego ogona.
To nie ma ci się przydać. Dzięki temu masz przestać wyrywać sobie kości z kończyn! Podałam tylko przykład! Ile razy mam ci to tłumaczyć?!
A myślisz, że ja nie staram ci się pomóc? Po prostu już powoli tracę cierpliwość. Wiem, że to było nie na miejscu. Zdaję sobie sprawę, że byłam nie miła, ale ile razy mam pisać to samo. Podałam ci już tyle przykładów, a tobie wciąż nic nie odpowiada.
Myślisz, że zwykli ludzi to lubią? Że oni się nie boją, że wszystko spieprzą? Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy nie ma pewnej przyszłości. To jest przerażające, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Zawsze pozostaje ta nutka wątpliwości, czy aby na pewno wybrałem/ wybrałam dobrze. Wiem co mówię. Buck, nie przekonasz się jeśli nie zaryzykujesz. Metoda prób i błędów. Niczego nie można być na 100% pewnym.
O kolego, z takim myśleniem to mu daleko nie zajdziemy. Czy ty w ogóle widzisz w tym coś niewłaściwego? To nie jest rozwiązanie problemów. Oprócz chwilowej ulgi nie przyniesie ci nic dobrego. Dręczysz jedynie sam siebie jeszcze bardziej. Chciałbyś, żeby twoja ma widziała co ze sobą robisz? Że byłaby zadowolona, widząc jak jej jedyny syn się samookalecza? Nie tak cię wychowała. I nie wspominaj mi tu teraz o tym przeklętym Zimowym Żołnierzu, bo dla niej nie miałoby to żadnego znaczenia. Byłaby szczęśliwa, gdyby dowiedziała się, że żyjesz i ubolewałaby nad tym co cię spotkało, ale nigdy nie zwątpiłaby w ciebie. Dla niej nie liczyło by się to co zrobił Zimowy Żołnierz i doskonale zrozumiałaby sytuację. Więc jeszcze raz przemyśl swoje postępowanie i wyciągnij jakieś korzystne wnioski, Jamesie Buchananie Barnesie.
Uczepiłem się, bo chcę wiedzieć. Chyba nic w tym dziwnego?
Wcale nie wyrywam sobie kości z kończyn, aż tak popieprzony to nie jestem. Wiem, przyśpieszona regeneracja i te sprawy, ale raczej ciężko byłoby wsadzić potem taką wyrwaną kość na miejsce. Poza tym, jakoś nie ciągnie mnie do oglądania swojego szkieletu z bliska. Już widziałem, nic fajnego.
A co niby takiego nadzwyczajnie trudnego jest w dzisiejszych czasach? W przeważającej większości miejsc jest o wiele prościej i lepiej. Bo nie zaprzeczysz, że z dwojga złego lepsze jest martwienie się o to, czy wybrało się odpowiedni kierunek studiów, czy kupiło dobry samochód, od martwienia się o brak pieniędzy na jedzenie dla rodziny, brak dachu nad głową, czy choćby o brak wody. Jeśli ma się gdzie mieszkać, ma się co jeść i co włożyć na tyłek, to jest dobrze. Reszta to już zwykłe problemy pierwszego świata. I tak całkiem poza tym- to, że nie mówię, że coś robię, wcale nie oznacza, że siedzę na tyłku i tylko się nad sobą użalam. Zwyczajnie nie mogę sobie na to pozwolić.
Może i jest to tylko chwilowa ulga, ale nie przekreśla ona dążenia do rozwiązania problemu. Nie uszkadzam się trwale.
I naprawdę? Próbujesz zagrać mi tym na sumieniu? Mam teraz obiecać poprawę i pobiec po pilnik, by spiłować ostre krańce płyt, bo matka nie tak mnie wychowała? Uwierz, że trzeba było ugryźć się w język i sobie to darować.