5 czerwca 2017

o.

Bo to bardziej super bohater? Wiesz, musi być idealny, przygotowany na każdą okazję xD ogolony jest bardziej aero coś tam, dynamiczny czy opływowy xD 
/A to z tym już byłby mniej superbohaterski :P? Powiedziałabym, że byłby bardziej męski, ale przypomniałam sobie, że wcisnęli go w to. A na to już nic nie pomoże. W tym nie można być męskim.
S: Wybaczył Bucky'emu wszystko, czy wręcz przeciwnie i tym bardziej dał ci go wywieźć? 
 Nie do końca rozumiem, co takiego miałby mu wybaczyć. Bucky na początku był dość... trudny, a obcowanie z Tony'm także nie należało do najłatwiejszych, ale nie było między nimi jakoś szczególnie źle.
B: Ale na jednej PALMIE znasz się wyśmienicie
 Palmie? Czyli, że jest długi, chudy jak diabli i owłosiony? No nie, jakoś nie. Na szczęście.

o.

Steve włosów na klacie nie ma, więc jak ją naoliwi to będzie się świecić xD i będzie poślizg xD Patrz jaka jestem mądra xD Na wszystko znajdę sposób xD
Przecież ich stać xD
/A może jednak Steve ma włosy, tylko są tak jasne, że ich nie widać :P? Do teraz nie wiem, dlaczego ten menski menszczyzna w roku 1943 miał mieć idealnie wydepilowaną klatę. Why? Włosy mu urosły i od razu odpadły od tego skoku testosteronu :P? Do tego grając Pochodnię Evans także miał blond włosy, a nie wydepilowali go do zera i nie wyglądało to komicznie.
/Toć dzieciaki trza na studia posłać, chcesz ich na dodatkowe wydatki narażać?
S: Pewnie Tony dał ci samolot bez problemu, co? A sprawdzałeś, czy was nie nagrywa? I Bucky musi naprawdę ci ufać, że dał sobie oczy zasłonić.
 Znam Tony'ego od niemal dwudziestu lat i szczerze muszę przyznać, że im jest starszy, tym lepiej się dogadujemy. A Bucky... Cóż, mam po prostu ten zaszczyt bycia tym, kogo kocha i komu ufa. Czasem mam rażenie, że bardziej, niż sobie samemu. I to... schlebia bardziej, niż cokolwiek innego.
B: No ale może palma powie ci, jak uciec od niego.
 No właśnie nie chce mi powiedzieć. Jestem do niczego, jeśli chodzi o rozpoznawanie palm.

o.

Ale nie ma tu mprega, więc mogę im życzyć używania, więc życzę! ;p A co! Niech ścianę w chatce rozwalą, dziurę w podłodze zrobią, łóżko połamią! A co xD
 Przypomniała mi się noc poślubna Belli i Edłorda :P No ale nie przesadzajmy. Łóżko zniszczyć można, ale dom niech stoi, jak stał. Coby dodatkowych kosztów im zbytnio nie dokładać
S: Ale jak to zrobiłeś, że on nie wie gdzie jesteście?
 To prostsze, niż mogłoby się wydawać. Wszystko zaplanowałem, nie mówiąc mu o tym, do tego dogadałem się z Tony'm, apropo użyczenia samolotu. Zasłoniłem mu oczy, udaremniłem wszystkie próby zorientowania się, gdzie go wywiozłem, skonfiskowałem wszelkie urządzenia elektryczne i proszę bardzo, teraz próbuje odgadnąć, gdzie jesteśmy, analizując wygląd palmy. Proste i skuteczne.
B: Ewentualnie uzna, że pora się rozstać? Albo postrzeli cię w kolano i założy łańcuch na nogę, też możliwa wersja. 
 Tak, to bardzo możliwa wersja. To dlatego mnie tu wywiózł. Wszystko się wydało.

o.

Hahahahaha omegaverse! Steve jest omega a Bucky opiekuńczą alfą xD jak tylko Ci się sesja skończy BUHAHAHAHAHMEHEHEHEHEHE ykh ykh *kaszel*
Nie jestem xD ja im życzę używania xD 
/Spróbuj mi zarzucić takim ff/pomysłem/wyzwaniem/czymkolwiek, a przysięgam, że teraz to ja zagrożę, że sobie pójdę :)
/Tak, tak. Życzysz im udanego używania, które miałoby się skończyć kilkoma miesiącami opuchniętych stóp, humorków i dziwactw kulinarnych, zwieńczonych wypychaniem arbuza przez wąż ogrodowy, i kolejnym wpakowaniem ich w pieluchy i trudny odchowania pociechy. Ależ ty życzliwa :P!
S: a dlaczego nie chcesz powiedzieć? 
 Powiem mu, oczywiście, że powiem. Jutro. Góra pojutrze. Odrobina ciekawości dobrze mu zrobi.
B: i nie kocha ciebie naprawdę i nie umie cie dopiescic.
 Zastanawiam się, czy się z tobą nie zgodzić. Bo tylko pomyśl - jakby powiedział, że nie potrafi tego zrobić, to miałby odrobinę motywacji do tego, by udowodnić, że nie mam racji. Nie głupie.

o.

Dobrze, że mprg'ow nie piszesz, bo takie wakacje pewnie tym by się zakończyły xD ale teraz mają wszelkie pole do popisu znajomości swoich ciał xD
No tak - z kim przystajesz, takim się stajesz xD 
/Mpreg to jedna z tych rzeczy (łącząca się w jakimś stopniu z moim drugim bleh - Omegaverse), które tknę jedynie kijem przez szmatkę, jeśli będzie to konieczne. Poza tym - no weź, nie bądź taka! Pierwszy wspólny urlop bez towarzystwa od nie wiadomo jakiego czasu, a ty chcesz im ciążę fundować? I to ja jestem ponoć okropna :P
S: I co on na to? Ale czy powiedziałes gdzie na wakacjach jesteście? Masz coś zaplanowanego?
 A on na to, że mam się nie wydurniać i zacząć gadać. Niestety jestem najgorszym mężem pod słońcem i nic mu nie powiedziałem. Jeszcze. Niech się odrobinę pomęczy.
B: No tak. Nic tylko ci współczuć.
 A żebyś wiedziała. On bywa naprawdę okropny.

o.

Hahahaha to musiała być piękna scena jak dzieciaki Bucky'ego wypchnęły xD kotów nie ma - myszy harcują i coś czuję że tyczy sie to i dzieciaków i rodziców xD
Steve tak śmiało proponuje chodzenie i pływanie bez kąpielowek? On się dobrze czuje? Nie za długo był na słońcu? :p  
/Kotów nie ma, myszy harcują. Myszy są daleko, koty mogą poużywać :P
/Oj tam, chłopak dojrzał. Spędził z Bucky'm już tyle lat, że nie ma przebacz, pruderyjność się nie uchowa, a już na pewno nie w stopniu nienaruszonym :P
S: Powiedziałeś mu?
 Że kocham go nad życie? Ależ oczywiście.
B: Karma wróciła, co?
 Ale ja nic nie zrobiłem, słowo. To on mnie tak dręczy. Okropny facet, mówię ci.

Stucky notka

N: Jak mówi tytuł - stucky notka, czyli nadszedł czas na comiesięczny tydzień Stucky.

***
Bucky lubił wakacje. Sęk w tym, że nieczęsto miał okazje, by się na nie wybrać.
Tak naprawdę, ciężko było mu przypomnieć sobie ostatni urlop, na którym naprawdę udało mu się zrelaksować, na którym wszystko poszło zgodnie z planem, i które nie zostały przerwane w połowie telefonem informującym ich o tym, że świat się wali. Później okazywało się, że sytuacja nie była aż tak straszna, i że w sumie można by poradzić sobie i bez nich, ale i tak wracali przez myśl, że co, jeśli by odmówili, a okazałoby się, że jednak byli niezbędni? Łatwiej było jednak zrezygnować z wakacji, niż żyć ze świadomością, że byli niemal współwinni tragedii.

Dlatego nie był jakoś szczególnie optymistycznie nastawiony, do obiecanek Steve’a, że tym razem będzie inaczej. Że tym razem o wszystko zadbał, że załatwił wszystko. Jakiś ciężko było mu w to uwierzyć, jednak  starał się wykrzesać z siebie wystarczające pokłady optymizmu, by nie urazić Steve’a. Tego nie chciał, broń Boże. Było po prostu odrobinę… sceptycznie nastawiony do tego planu.
Dlatego pozwolił się Steve’owi spakować – nie mógł w końcu wiedzieć, czy ma pakować zimowe swetry, buty do wspinaczki czy krem na opalanie… – wepchnąć do samochodu – niemal siłą wypchnięty za drzwi przez te niewdzięczne potworki, których wychowaniu poświęcił życie okraszone potem, łzami i plamami na ulubionej kanapie… – i wywieźć na lotnisko.

I w sumie powinien spodziewać się tego, gdzie wylądują.

— Steve, tak szczerze… — zaczął, kiedy dotarli już na miejsce, a on sam przechodził się po drewnianym tarasie otaczającym domek, w którym się zatrzymali. Był mały, drewniany, zbudowany na sporym podwyższeniu, widocznie stylizowany na rozpoznawalne, tubylcze chatki. — Wywiozłeś mnie tutaj, żeby gapić się na mój tyłek w obcisłych kąpielówkach, co?

— Raczej liczyłem na to, że bez nich — zażartował w odpowiedzi, stając w drzwiach. Jednym barkiem wsparł się o framugę. — Długo szukałem takiego miejsca, jak to. W pobliżu mili nie powinno być nikogo.

Bucky uniósł brew.

— To raczej nie oferta jakiegoś hotelu — stwierdził, obracając się tak, by móc patrzeć na Steve’a, opierając się przy tym biodrami o drewnianą barierkę. Choć obawiał się wesprzeć o nią tak naprawdę. Mogła nie wytrzymać jego wagi. — Jak to załatwiłeś i gdzie mnie wywiozłeś, huh?

— Zaczynając od końca – nie mogę ci powiedzieć, żebyś mi nie uciekł. O reszcie nie mogę powiedzieć. To moja słodka tajemnica. — Mrugnął do niego.
Bucky przewrócił oczami.

— Steve, nie jesteśmy już dziećmi. Dawaj, powiedz mi.

— Przykro mi, nie mogę. To tajemnica, co poradzę? — Wzruszył ramionami. — Chyba, że…

— Chyba, że…?

Steve udawał, że przez chwilę się nad tym zastanawia, zanim machnął jednak ręką i powiedział:

— Nie, nie mogę ci powiedzieć. — Pokręcił głową. — To tajemnica.

— Steve… — jęknął niemal cierpiętniczo. — Znowu się na mnie mścisz?

Steve uśmiechnął najszerzej, jak potrafił, odpychając się od framugi, żeby wrócić do środka.
Bucky łatwo mógł się więc zorientować, że ma nieco racji. Dlatego krzyknął za nim:

— Może być jednak i bez nich, jeśli wtedy mi powiesz! — Zanim odbił się od barierki i ruszył za nim.

***