18 września 2015

Alphear F

Kurde! Szkoda, że nie wcisną Nicka do Civil War :/ Ten wątek przyjaźni między nim a Buckym jest naprawdę świeży i czuję, że coś takiego chciałabym zobaczyć - podobne odczucia miałam też, gdy zobaczyłam Bucky'ego i Sama idącego ramię w ramię.
Daisy Johnson! Czy ta z komiksów naprawdę ma wiele wspólnego ze Skye? Bo nie mogę powiedzieć, że za tą serialową przepadam. Nie mogę się jednak doczekać, aż skróci sobie włosy :3
Tsa, chyba coś w tym jest. Konkretna akcja zawsze jest bardziej interesująca niż jakieś tam typowo naukowe sprawy tworzące tło i w miarę stabilny technicznie grunt, który nie pozwala się rozwalić głównym założeniom filmu.
A mam rozumieć, że z Jane pożegnaliśmy się na zawsze w TDW?
Sharon Capem? Z jakiego powodu? A myślałam, że dla marvelowskiego seksizmu nie ma już żadnego ratunku :)
A co ci nie pasuje w Adrianne Palicki? Chyba to przeoczyłam. Chyba że chodzi ci o to w jak szczególny, nawet trochę pogardliwy sposób patrzyła na początku na Huntera. Przyznaję, że potrafi być jędzą, ale nawet mi jej trochę szkoda ze względu na te tortury. To właśnie w takich momentach zdaję sobie sprawę, że postać za którą nie przepadałam nie była wcale aż taka zła.
Aha, myślałam, że do niej też masz jakieś osobiste uprzedzenia, dlatego wolałam zapytać, a w ostatniej chwili przypomniało mi się, że też miała swoje 5 minut. ;) Ale denerwuje mnie, że ją też reżyser próbuje wepchnąć w związek...
Eeee... Córka to pewnie ta z długimi rzęsami. Dziękuję za obrazek! W ogóle, czy ja dobrze widzę - syn Winniego ma... metalowe ramię? No to pojechali po bandzie xD.
Filmowy Fury jednak różni się od tego komiksowego, więc nie wiem czy ten wątek by wypalił. Inne historie, inne charaktery, a do tego w MCU brakuje najważniejszej rzecz, która zacieśniła ich przyjaźń- czasu. Między CA:WS i CW Bucky wykonywał dla Fury'ego różne zadania, a tutaj tego nie ma. Niestety, należałoby dodać. Mam jednak nadzieję, że dostaniemy choć duet Bucky&Sam, a Wilson nie raz będzie miał okazję na ratowanie tyłka Winniego. 
Filmowa i komiksowa Daisy mają ze sobą wspólnego chyba tylko imię i moc. Też nie przepadam zbytnio za serialową, ale komiksowa Quake jest o wiele ciekawszą postacią. I też ratowała tyłek Bucky'ego. Jak chyba każdy :P
Mam nadzieję, że Jane poszła w zapomnienie i nie pojawi się w kolejnym Thorze albo odegra tam mało ważną rolę, bo ta postać jest wykreowana naprawdę źle. Jest po prostu nijaka.
Wolverine to kobieta, Thor to kobieta, więc czemu Cap nie mógł zostać kobietą? Ale już widzę burzę, która powstałaby, gdyby to z kobiecej postaci zrobić mężczyznę :P A Sharon Capem została w uniwersum Ziemi- 2301, po śmierci Steve'a z rąk Dooma. A dlaczego akurat ona? Tego niestety nie wiem.
Sama tak naprawdę nie wiem. Panna Palicki naprawdę pasuje na Bobbi, ale po prostu ma w sobie coś, co mnie irytuje. Chodzi chyba właśnie o ten pogardliwy, powiedziałabym, że wręcz sukowaty wyraz twarzy, który dość często przybiera. I to nie tylko w "Agentach...", ale też w innych produkcjach.
Jedyne uprzedzenia jakie mam do Gamory, mogą się tyczyć jej dawnego kostiumu. To bikini było naprawdę okropne.
Nope, to nie metalowa ręka, a po prostu źle dobrany odcień na skórę. I oświeć mnie, proszę, które z tej trójki ma długie rzęsy, bo chyba nie dowidzę :P Dla mnie cała trójka wygląda tak samo i niestety muszę przyznać, że urody po tatusiu nie odziedziczyły. No bo spójrz na niego:
W tej serii wygląda naprawdę świetnie.
Yelena, a reszta sympatycznych rozmówców, którzy mają swoje zdanie jest zbyt zajęta czy nie macie wspólnych tematów do dyskusji? A na Chang się obraziłaś - rozumiem? ;)
Nawet cię za to podziwiam. Budzisz się rano, zły sen zaliczasz do przeszłości, wstajesz i po prostu żyjesz jakby nic się nie wydarzyło. Ale zapominasz nie tylko o tych złych rzeczach, lecz również o dobrych, co moim zdaniem jest bardzo smutne.
Jeśli chodzi o towarzystwo inne niż przedmioty martwe, jest ono o wiele mniej ciekawe. Jasne, jakiś temat do rozmowy prawie zawsze się znajdzie i nasze stosunki można nazwać co najmniej neutralnymi, ale nie zmienia to tego, że w większości wydają się być po prostu strasznie sztywni. Czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z jakimiś urzędasami, nie z agentami agencji szpiegowskiej. Ciekawsze jednostki to agenci, którzy działają w terenie, ale wolę jednak nie zawiązywać z nimi żadnych głębszych relacji. A jeśli chodzi o Chang to cóż, wolę się na nią nie obrażać, bo babka trochę mnie przeraża.
Po prostu nie widzę sensu płakania nad rozlanym mlekiem. Mogę rozpamiętywać przeszłość, ale to nic nie da. Tamtego życia już po prostu nie ma i nic go nie przywróci. Ale tak, to smutne.

Alphear F

Nie wiem, który konkretnie - chyba każdy Nick Fury :D Nie potrafię tego opisać. Nie wyobrażam sobie też, żeby ktokolwiek nie miał do niego nawet minimum sympatii. Przecież to taki miły starszy pan/ największy badass w uniwersum. Fury i sobowtóry? To ciekawa sprawa :)
To rzeczywiście się trochę nie zrozumiałyśmy. I Bucky wtedy rzeczywiście tę bazę otrzymał? I rozumiem, że jednocześnie na Ziemi stacjonowała odrębna instytucja SHIELD która chroniła Ziemię - że tak powiem - przed niebezpieczeństwami wewnętrznymi?
Nie, ja wiem, że ty ich nie porównywałaś, N, ja tylko wyraziłam swoją opinię, próbując zapobiec wypłynięciu kwestii tego "jakie to one są podobne", której mogłabyś hołdować, ale widzę, że jednak nie ;) Bo to mnie wkurza, że w co drugim filmiku na YT jednocześnie występują Natasha, May i Bobbi. Tych ostatnich odcinków "Agentów" nie obejrzałam, niestety, więc nie mam jak porównać. Mam nadzieję, że wezmę się za nie, zanim zamkną mi kolejne stronki z darmowymi filmami :'')
A co Sharon w komiksowym CW zrobiła (prócz tego, że została zahipnotyzowana i dobiła Capa, oczywiście...)?
Co nie? A postać Bobbi naprawdę ma potencjał i myślę, że jej pojawienie się w którymś pełnometrażowym filmie zapewniłoby więcej interakcji między postaciami, no i powiew świeżości. Nie jest też taką typową agentką z krwi i kości, bo czytałam, że sama miała jakieś osiągnięcia w dziedzinie biologii.
A czy celowo nie wspomniałaś o Gamorze? Też się chyba wpisuje w kobiecy klub "tych, które robią coś więcej niż wyglądanie i czekanie na ratunek przez swojego trólovera"? :)
MCU!Fury w porównaniu do swojego komiksowego odpowiednika naprawdę jest miłym starszym panem :P I nawiązując do "śmierci" Fury'ego Sr.- tak rodzi się prawdziwa przyjaźń! A LMD czyli sobowtórach możesz poczytać tutaj. Gdy Bucky "umarł" w starciu ze Skadi, to właśnie jego LMD został pochowany, by wszyscy uwierzyli, że naprawdę jest martwy.
Tak, Bucky zajął miejsce Fury'ego jako "Man in the Wall" (Original Sin # 8) i to on dowodził jednostką, Pomagała mu w tym Daisy Johnson aka Quake (czyli Skye z MCU). I tak na Ziemi działało SHIELD, Avengers, X- Men i cała reszta. 
Cóż, MCU nie ma zbyt wielu (dobrych) postaci kobiecych, więc chyba nic dziwnego w tym, że te kilka postaci tak często się koło siebie przewija. Bo jednak sceny z Natashą, Bobbi czy May są jednak bardziej interesujące niż te z Jane, Simmons czy tą genetyk z AoU i lepiej nadają się do filmiku, prawda? A ostatnie odcinki  (a w szczególności finał!) bardzo polecam. Naprawdę nie mogę nadziwić się temu, jak bardzo serial zmienił się od pierwszych odcinków. 
Jeśli sceny podczas których była zahipnotyzowana się nie liczą, to jednak niewiele :P Głównie była pionkiem w grze Fennhoffa i Red Skulla. Temu drugiemu chodziło głównie o dziecko Capa, ale Sharon poroniła. I teraz zarzucę ciekawostką- w jednym z pobocznych uniwersów to właśnie Sharon została Capem. 
Bobbi ma doktorat z biologii. Można powiedzieć, że była geniuszem w tej dziedzinie. Jest też geniuszem w kopaniu tyłków. I już samo to sprawia, że jest świetna i powinna pojawić się na dużym ekranie. Choć przyznaję, że aktorka, która ją gra, ma w sobie jakąś denerwującą manierę. 
Nie, nie było to celowe. Po prostu wyleciała mi z głowy :)

I tak bajdełejem- tutaj masz dzieciaki Buck'ego. Do dziś nie wiem, które z nich to niby córka :P
Yelena, ja mam nadzieję, że już wkrótce nie zaczniesz z tymi papierami rozmawiać ;)
A może tęsknisz za kimś konkretnym? Zanim zaczęłaś się kształcić w zawodzie to miałaś jakichś kolegów, albo koleżanki z piaskownicy?
Aż tak źle to ze mną nie jest. Czasem wstaję od biurka i idę porozmawiać z ekspresem do kawy. To znacznie bardziej interesujący partner do dyskusji.
To wszystko było tak dawno temu. Można powiedzieć, że w innym życiu. Miałam kuzynkę, Petre, która była moją najlepszą przyjaciółką. Po tym jak zamieszkałam z nią i z ciotką Olgą, spędziłyśmy razem niemal całe dnie. Splatałyśmy sobie nawzajem włosy w takie same warkocze, chciałyśmy nosić takie same sukienki, wszędzie chodziłyśmy razem. Byłyśmy niemal nierozłączne. Ale to minęło, trzeba iść dalej.

Pani Stan i Pani Potter

taak... niektóre te sytuację, mogły wpłynąć na to że raczej się ciebie nie boi, ale bez przesady. Można o tobie wiele rzeczy powiedzieć, ale raczej nie to że jesteś żałosny.
Pamiętaj, że czasem pomijam niektóre sprawy. W szczególności takie, w których właśnie wypadam dość żałośnie. Z moim... niedopasowaniem zdarza się to dość często.  
 

Astrid Löfgren

Twoje i moje argumenty nie są równoległe i istnieją punkty wspólne, więc raczej byśmy do czegoś doszli. Nie neguję całkowicie twoich poglądów i je szanuję, a wręcz z częścią się zgadzam. Nie zależy mi na przekonywaniu cię do swoich racji, myślę że ciebie przekonywanie mnie do swoich także nie interesuje, ale dyskusja zawsze spoko. Lubię poznawać zdanie innych. Nie chodziło mi o to, czy mają znaczący wpływ, ale o sam fakt, że jest to wyjście poza pewną linię. Jednak jeśli pod uwagę weźmie się sprawy "mniej poważne", że tak to ujmę, to można coś wynegocjować, więc czasem to działa. Nie do końca tak, jak ludzie by chcieli, ale w pewnym stopniu na pewno. Uważasz te schematy za bezsprzecznie złe i że nie powinno ich być?
E tam od razu twoja wina. Moja też, bo ujęłam to wszystko tak, jakby jedynie to, co mamy w głowie, warunkowało te sprawy.
No i właśnie o to mi chodzi, żebyś nie mówił tego, czego nie chcesz albo nie masz na to ochoty, czy nawet żebyś w ogóle nic nie mówił, jeśli tak zechcesz. Nie widzę sensu w tym, żebyś się do mówienia zmuszał.
Cóż, jestem raczej marnym partnerem do dłuższej dyskusji. Szybko nudzę się każdym poruszanym przez dłuższy czas tematem i po prostu myślę już o czymś zupełnie innym. Tak już mam.
Nie twierdzę, że jest to coś bezsprzecznie i całkowicie złego. Człowiek nie tylko jest niewolnikiem formy czy tam schematu, narzucanej w kontaktach międzyludzkich, ale jest także ich twórcą. Może i odbierają one autentyczność i indywidualizm, ale ułatwiają funkcjonowanie w społeczeństwie. A od dawna wiadomo, że człowiek istotą społeczną zdecydowanie jest. A przynajmniej w większości przypadków, bo zdarzają się ludzie, którzy najlepiej czują się w samotności, tak daleko od społeczeństwa jak tylko się da. Ale wracając, jednostka często najlepiej funkcjonuje właśnie w społeczności- w zespole, grupie rodzinie, a przyjmowanie zależnego od sytuacji schematu zachowań po prostu to ułatwia.
Gdybym choć trochę nie przymuszał się mówienia, najpewniej wcale bym tego nie robił. A w moim przypadku raczej byłoby to niewskazane, nieprawdaż?