Kurde! Szkoda, że nie wcisną Nicka do Civil War :/ Ten wątek przyjaźni między nim a Buckym jest naprawdę świeży i czuję, że coś takiego chciałabym zobaczyć - podobne odczucia miałam też, gdy zobaczyłam Bucky'ego i Sama idącego ramię w ramię.
Daisy Johnson! Czy ta z komiksów naprawdę ma wiele wspólnego ze Skye? Bo nie mogę powiedzieć, że za tą serialową przepadam. Nie mogę się jednak doczekać, aż skróci sobie włosy :3
Tsa, chyba coś w tym jest. Konkretna akcja zawsze jest bardziej interesująca niż jakieś tam typowo naukowe sprawy tworzące tło i w miarę stabilny technicznie grunt, który nie pozwala się rozwalić głównym założeniom filmu.
A mam rozumieć, że z Jane pożegnaliśmy się na zawsze w TDW?
Sharon Capem? Z jakiego powodu? A myślałam, że dla marvelowskiego seksizmu nie ma już żadnego ratunku :)
A co ci nie pasuje w Adrianne Palicki? Chyba to przeoczyłam. Chyba że chodzi ci o to w jak szczególny, nawet trochę pogardliwy sposób patrzyła na początku na Huntera. Przyznaję, że potrafi być jędzą, ale nawet mi jej trochę szkoda ze względu na te tortury. To właśnie w takich momentach zdaję sobie sprawę, że postać za którą nie przepadałam nie była wcale aż taka zła.
Aha, myślałam, że do niej też masz jakieś osobiste uprzedzenia, dlatego wolałam zapytać, a w ostatniej chwili przypomniało mi się, że też miała swoje 5 minut. ;) Ale denerwuje mnie, że ją też reżyser próbuje wepchnąć w związek...
Eeee... Córka to pewnie ta z długimi rzęsami. Dziękuję za obrazek! W ogóle, czy ja dobrze widzę - syn Winniego ma... metalowe ramię? No to pojechali po bandzie xD.
Filmowy Fury jednak różni się od tego komiksowego, więc nie wiem czy ten wątek by wypalił. Inne historie, inne charaktery, a do tego w MCU brakuje najważniejszej rzecz, która zacieśniła ich przyjaźń- czasu. Między CA:WS i CW Bucky wykonywał dla Fury'ego różne zadania, a tutaj tego nie ma. Niestety, należałoby dodać. Mam jednak nadzieję, że dostaniemy choć duet Bucky&Sam, a Wilson nie raz będzie miał okazję na ratowanie tyłka Winniego.
Filmowa i komiksowa Daisy mają ze sobą wspólnego chyba tylko imię i moc. Też nie przepadam zbytnio za serialową, ale komiksowa Quake jest o wiele ciekawszą postacią. I też ratowała tyłek Bucky'ego. Jak chyba każdy :P
Mam nadzieję, że Jane poszła w zapomnienie i nie pojawi się w kolejnym Thorze albo odegra tam mało ważną rolę, bo ta postać jest wykreowana naprawdę źle. Jest po prostu nijaka.
Wolverine to kobieta, Thor to kobieta, więc czemu Cap nie mógł zostać kobietą? Ale już widzę burzę, która powstałaby, gdyby to z kobiecej postaci zrobić mężczyznę :P A Sharon Capem została w uniwersum Ziemi- 2301, po śmierci Steve'a z rąk Dooma. A dlaczego akurat ona? Tego niestety nie wiem.
Sama tak naprawdę nie wiem. Panna Palicki naprawdę pasuje na Bobbi, ale po prostu ma w sobie coś, co mnie irytuje. Chodzi chyba właśnie o ten pogardliwy, powiedziałabym, że wręcz sukowaty wyraz twarzy, który dość często przybiera. I to nie tylko w "Agentach...", ale też w innych produkcjach.
Jedyne uprzedzenia jakie mam do Gamory, mogą się tyczyć jej dawnego kostiumu. To bikini było naprawdę okropne.
Nope, to nie metalowa ręka, a po prostu źle dobrany odcień na skórę. I oświeć mnie, proszę, które z tej trójki ma długie rzęsy, bo chyba nie dowidzę :P Dla mnie cała trójka wygląda tak samo i niestety muszę przyznać, że urody po tatusiu nie odziedziczyły. No bo spójrz na niego:
W tej serii wygląda naprawdę świetnie.
Yelena, a reszta sympatycznych rozmówców, którzy mają swoje zdanie jest zbyt zajęta czy nie macie wspólnych tematów do dyskusji? A na Chang się obraziłaś - rozumiem? ;)
Nawet cię za to podziwiam. Budzisz się rano, zły sen zaliczasz do przeszłości, wstajesz i po prostu żyjesz jakby nic się nie wydarzyło. Ale zapominasz nie tylko o tych złych rzeczach, lecz również o dobrych, co moim zdaniem jest bardzo smutne.
Jeśli chodzi o towarzystwo inne niż przedmioty martwe, jest ono o wiele mniej ciekawe. Jasne, jakiś temat do rozmowy prawie zawsze się znajdzie i nasze stosunki można nazwać co najmniej neutralnymi, ale nie zmienia to tego, że w większości wydają się być po prostu strasznie sztywni. Czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z jakimiś urzędasami, nie z agentami agencji szpiegowskiej. Ciekawsze jednostki to agenci, którzy działają w terenie, ale wolę jednak nie zawiązywać z nimi żadnych głębszych relacji. A jeśli chodzi o Chang to cóż, wolę się na nią nie obrażać, bo babka trochę mnie przeraża.
Po prostu nie widzę sensu płakania nad rozlanym mlekiem. Mogę rozpamiętywać przeszłość, ale to nic nie da. Tamtego życia już po prostu nie ma i nic go nie przywróci. Ale tak, to smutne.