14 października 2015

Avada Simpson

Okee to ja się może wypowiem najpierw o twoim blogu:
jaaaa... Nigdy nie będę mieć takiego talentu. Prolog był żywcem wyjęty z jakiegoś horroru ;o ogólnie to rozerwane czółko numerku Dwadzieścia Dwa będzie mi się przypominało, jak tylko zobaczę naszą kochaną (taa, jasne) Natashę. Tylko jedna uwaga: ,,Rozmawiali ze sobą, śmiali się, a wrzask i dźwięk łamanych kości przeszywał powietrze i odbijał echem od ścian sprawiając, że jej klatka piersiowa zacisnęła się, nie mogąc wziąć najmniejszego oddechu." - klatka piersiowa sama się zacisnęła i nie mogła wziąć oddechu? To Yelena nie mogła wziąć oddechu, przez swoją klatkę piersiową, a nie klatka Yeleny nie mogła wziąć oddechu. Bucky w tym rozdziale taki niby groźny, ale smutno mi się zrobiło jak czytałam o tym jego kagańcu. I o krwi która do niego spływała.
Pierwszy rozdział najbardziej zaskoczył mnie śpiewem Jamesa. Cóż... spodziewałabym się wszystkiego ale nie śpiewu. Większych błędów nie wychwyciłam ;)
No więc ten... Drugi rozdział rozłożył mnie na łopatki. Z wielu powodów. Yelena i jej monolog wewnętrzny były tak cudowne i osobiste, a jednocześnie wzuszające i przerażające że... łaaa. Tak samo jak jej ,,robak" A ta przemówka Bucky;ego o broni... cóż, było się tego po nim spodziewać. Ogólnie ten rozdział miał takie podłoże psychologiczne, a odczucia Yeleny były takie... nie umiem tego opisać! Ale teraz się tak zastanawiam... albo oglądasz za dużo filmów, albo Bucky ma na ciebie taki wpływ, albo jesteś serio psychopatycznym mordercą który czatuję przez internet żeby sobie ulżyć :D Ten rozdział jest taki właśnie żywcem wyjęty z jakiegoś filmu grozy albo horroru. Rozważ pisanie scenariuszy do horrorów... I ta końcóweczka: cudo! Te oczy Jamesa <3
No więc ten: za plagiat do więzieniaa!! ;\ Idioci są wszędzie!
Masz natychmiastowo zamieścić dalszą część tego ff! Jest świetne, nie ma błędów, a fabuła jest miodzio!
N udał ci się ten dawny Bucky <3 Szczeniaczek jakich mało, oczka wielkie i tylko brakuje obróżki! (może jakiś subtelny prezent od Ventolin? ;D) Ale to ma'am! Umarłabym jakby chłopak tak do mnie mówił. Umarła. Ale on by umarł jakby mówił tak do wszystkich, jak nasz szanowny Jamie.
Tak, tak Howard, to będzie coś wielkiego! <3
Alee długi komentarz! ;)
I tak mam nadzieję że nie wydam całej kasy przeznaczonej na książki na czekoladę :D
/Zacznę od tego: Czy naprawdę nikt nie lubi Natashy? Cóż, ja nie ukrywam, że nie darzę jej zbytnią sympatią i numer 22 nieprzypadkowo otrzymała taki a nie inny kolor włosów. I nie ukrywam, że miałam przyjemność z pisania tej sceny. Ale to pewnie dla tego, że mój wewnętrzny psychopata przejął stery :P
/Ale wróćmy do meritum. "Mój" Bucky jest mieszanką smutnego szczeniaczka, którego dostaliśmy w MCU z wściekłym psem, które nie raz mogliśmy oglądać w Ziemi 616. Głównie wzoruję się jednak na tym drugim- stąd przykładowo ten z tyłka, za przeproszeniem, wyjęty śpiew, który nijak ma się do sytuacji. Zwyczajnie nie wszystko poukładało mu się w głowie tak jak trzeba i w jednej chwili wpadnie w szał, bo ktoś zwrócił się do niego nie takim tonem jak trzeba, a chwile później będzie potulny jak baranek. Radzę się więc przygotować na więcej scen typu "wtf, Barnes?". 
.A jeśli chodzi o błędy to nawet nie ukrywam, że mam z tym spory problem, robię ich sporo i część z nich zobaczę dopiero, gdy ktoś pokaże mi je palcem (znów cześć, Rakshasha!) i powie dlaczego jest to nieprawidłowe. 
.Cóż, ostatnimi czasy jedynymi filmami, a raczej serialami, które oglądałam, były "Gotowe na wszystko" i "Dawno, dawno temu", więc raczej to nie z nich zaczerpnęłam wenę twórczą. Pozostaje więc opcja o byciu psychopatycznym mordercą. A myślałam, że nikt się nie zorientuje...
I zapomniałabym, najbardziej rozśmieszyłaś mnie stwierdzeniem "nie ma błędów" :D

.Co jak co, ale obróżka z napisem "Jeśli mnie znalazłeś, zwróć proszę królowej Ventolin" by mu się przydała. Facet tak często się w coś wplątuje, że wyprowadzenie go na smyczy to nie głupi pomysł.
Buckyś traktuje ma'am jako zwrot grzecznościowy, ale bez obaw, bo do najważniejszych kobiet swojego życia zwraca się już inaczej- przytoczę tutaj choćby to jego "ma", którym określał panią Barnes. I nadal określa, należałoby dodać :)

Astrid Löfgren

N, co?! Zrobił sobie z tej rąsi breloczek albo jakiś talizman? Serio?
Prawdziwa miłość <3 
 Breloczek? Gdzie tam, przecież to by było zbyt dziwne. Dlatego on chadza tak:
 To wcale a wcale nie jest dziwne. Nope. To, że wymazał sobie gwiazdę krwią na klacie też nie jest dziwne. Wcale. Steve chyba za bardzo przegrzał się w tej swojej zbroi.
Yelena, jak to się stało, że "wzięłaś pod swoje skrzydła" Likę? Dlaczego poprosiłaś Jamesa o pomoc? I ogólnie co słychać?
 Jej matka była moją przyjaciółką, a naprawdę nie miałam ich zbyt wielu. Poznałyśmy się jeszcze w Red Roomie, nie raz pomogła mi z powrotem stanąć na nogi i pozbierać się do kupy. Może i nie dałam rady pomóc jej, ale mimo tego mogłam coś dla niej zrobić. Jednak nawet nie próbowałam się oszukiwać, że nie dam rady zająć się dzieckiem, dlatego kontaktowałam się z nią tylko raz na jakiś czas. To było najlepsze wyjście, choć przez te wszystkie lata i tak wytworzyła się między nami jakaś więź. I dlatego nie chciałabym być w skórze tego, który spróbował położyć na niej łapy. Chcę móc załatwić to po swojemu, więc musiałam znaleźć kogoś, kto mi pomoże, ale nie będzie się wtrącał, jeśli będę tego wymagała. Dlatego padło na Jamesa. W niektórych kwestiach bywa bardzo ugodowy.
James, chyba nie ma tematu, z którego byś nie zboczył.
Ale chyba nie są tak popieprzeni jak ci z Hydry. To jakiś plus. Marny, bo marny, ale plus. Wyjaśniło się już cokolwiek?
Słabe to pocieszenie, ale parę rzeczy ci jednak wyszło. Tak w miarę. No i trafiłeś na paru ludzi, którzy nie chcą cię od razu zabić na dzień dobry, to też coś pozytywnego w tym wszystkim.
/Nie zboczyłem z tematu morderstwa. Prawie nie zboczyłem. Jednak chyba to nie powód do radości.
/Hydra to Hydra. Oni popieprzeni są z założenia i są z tego dumni, więc to zupełnie inna kategoria. Poza tym, ostatnio jakby zapadli się pod ziemię, a to raczej niezbyt dobry znak. Ale wracając, bo nie mówimy teraz o Hydrze. Sam fakt zorientowania się, kto i kiedy to zrobił, można już chyba nazwać czymkolwiek. Teraz pozostała tylko zabawa ze znalezieniem ich i urządzeniem miłego powitania, ale można powiedzieć, że to ta łatwiejsza część.
/"Parę rzeczy w miarę ci wyszło". Naprawdę wiesz jak skutecznie pocieszyć człowieka, naprawdę. Od razu mi lepiej. I fakt, znajdzie się kilka osób które nie chciały zabić mnie na dzień dobry, ale wierz mi, że po spędzeniu ze mną dłużej chwili, zmieniłoby się to. Ta wiedza to już mniejszy pozytyw.

Avada Simpson

Zrobisz Howarda? To będzie ciekawe doświadczenie :D
Nie wchodzić?! Twój ask za bardzo uzależnia! Ale zapewne jeśli dasz odpowiedzi tego typu, w dniach 16-23 zniknie mnóstwo czekolady z mojej szafki... Pocieszam się słodyczami ;)
Ogólnie stary Bucky, ma to śliczne uzależnienie z ,,ma'am" To takie uroczo, szczeniaczkowate <3 
Zapomniałabym! Podesłałabyś linka do swojego ff? :)
Howard miał pojawić się już poprzednim razem, ale za bardzo się wahałam. Teraz mnie przekonano (cześć Rakshasha!) i zdecydowałam się zaryzykować. Mam nadzieję, że papa Stark nie zawiedzie.
Stary Buckyś z założenia miał być właśnie taki uroczo szczeniaczkowaty i naprawdę cieszę się, że mi się udało :) I postaram się żebyś nie zbankrutowała na kupnie czekolady!
Link do bloga znajdziesz w prawym, górnym rogu, w kolumnie "Powiązany blog". Chwilowo dostęp był zablokowany, bo kopiowałam kilka rzeczy i chciałam wprowadzić kilka zmian, ale odblokowałam go, więc możesz śmiało wchodzić. Byłoby mi miło, gdybyś wyraziła swoją opinię po przeczytaniu :) I na razie na blogu są tylko dwa rozdziały i prolog, ale już przymierzam się do reaktywacji. 

Astrid Löfgren

N, okej, teraz to się autentycznie przeraziłam. Absurd goni absurd, niezły chwyt. Orientujesz się w popularności tej serii? Chodzi mi o to, jak przyjęli to czytelnicy, bo z tego, co zdążyłam usłyszeć czy przeczytać, jest to dość kontrowersyjny świat.
No tak właśnie myślałam, ale tliła się nadzieja, że jednak nie. Jakaż jestem naiwna. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Stucky to komiksowa rzeczywistość, a nie wymysł fanów :D Ciężko się temu wrażeniu oprzeć. Nie mogę się też oprzeć wyobrażaniu sobie tego na dużym ekranie. Dramat.
 Ostatnio wszystkie nowe i w założeniu genialne pomysły Marvela nie są odbierane zbyt dobrze. A przynajmniej nie tak dobrze jak się spodziewano. Zniszczono uniwersum Ultimate i zastąpiono je niezbyt udanym Battleworld, przestano wydawać komiksy o Fantastycznej Czwórce, Wolviernem jest X-23, Thorem jest Jane Foster, Capem jest Sam Wilson, a Steve chodzi z metalową protezą Bucky'ego przewieszoną przez ramię i rozpacza. Można by wymieniać tego znacznie więcej.
 W tej serii Steve wypowiada imię Bucky'ego średnio trzy razy na stronę, wspomina go cztery razy na zeszyt, obwinia się o coś z nim związanego średnio dwa razy na zeszyt i angstuje więcej niż kiedykolwiek. Wolę obie nawet nie wyobrażać sobie tego w wykonaniu panów Stana i Evansa.
James, no tak, tu masz rację, bo faktycznie szeroko rozumiana różnorodność nie istnieje i często dosłownie wszystko wygląda podobnie. Chociaż z drugiej strony tyle tych morderstw w realnym świecie było, że może być trudno wymyślić coś nowego. Nie wiem, nie znam się.
Już mi się nie podoba, że to przyrządowy twór. Zdecydowanie źle to wygląda. Kroi się chyba niezła afera. Jakimi metodami posługują się agenci, czy kim ci ludzie są, z tego projektu?
Nie wiem, co musiałbyś zrobić, żeby się przestało w końcu pieprzyć. Za dużo na ciebie spadło. Przykre to.
/Dobra, zostawmy temat morderstw i ich braku różnorodności. Przerzućmy się lepiej na pogodę. Chociaż lepiej nie, bo znowu zboczę z tematu.
/Wierz mi z doświadczenia, że organizacje, które mają jakikolwiek związek z rządem, często składają się z największych szuj i bydlaków. Nie kieruje nimi żadna, nawet najbardziej popieprzona ideologia, a tylko pociąg do forsy. Tak jest też w tym przypadku. Znaleźć, osaczyć, unieszkodliwić, zawlec przed szefostwo jak, natychmiastowo zlikwidować jeśli sprawia problemy. Zero cackania się i przejmowania się szkodami, bo wiedzą, że mogą sobie na to pozwolić.
/Cóż, próbowałem wielu rzeczy, które mogłyby to zmienić, ale skoro nadal tutaj siedzę, łatwo można zorientować się, że mi nie wyszło.