14 października 2015

Astrid Löfgren

N, co?! Zrobił sobie z tej rąsi breloczek albo jakiś talizman? Serio?
Prawdziwa miłość <3 
 Breloczek? Gdzie tam, przecież to by było zbyt dziwne. Dlatego on chadza tak:
 To wcale a wcale nie jest dziwne. Nope. To, że wymazał sobie gwiazdę krwią na klacie też nie jest dziwne. Wcale. Steve chyba za bardzo przegrzał się w tej swojej zbroi.
Yelena, jak to się stało, że "wzięłaś pod swoje skrzydła" Likę? Dlaczego poprosiłaś Jamesa o pomoc? I ogólnie co słychać?
 Jej matka była moją przyjaciółką, a naprawdę nie miałam ich zbyt wielu. Poznałyśmy się jeszcze w Red Roomie, nie raz pomogła mi z powrotem stanąć na nogi i pozbierać się do kupy. Może i nie dałam rady pomóc jej, ale mimo tego mogłam coś dla niej zrobić. Jednak nawet nie próbowałam się oszukiwać, że nie dam rady zająć się dzieckiem, dlatego kontaktowałam się z nią tylko raz na jakiś czas. To było najlepsze wyjście, choć przez te wszystkie lata i tak wytworzyła się między nami jakaś więź. I dlatego nie chciałabym być w skórze tego, który spróbował położyć na niej łapy. Chcę móc załatwić to po swojemu, więc musiałam znaleźć kogoś, kto mi pomoże, ale nie będzie się wtrącał, jeśli będę tego wymagała. Dlatego padło na Jamesa. W niektórych kwestiach bywa bardzo ugodowy.
James, chyba nie ma tematu, z którego byś nie zboczył.
Ale chyba nie są tak popieprzeni jak ci z Hydry. To jakiś plus. Marny, bo marny, ale plus. Wyjaśniło się już cokolwiek?
Słabe to pocieszenie, ale parę rzeczy ci jednak wyszło. Tak w miarę. No i trafiłeś na paru ludzi, którzy nie chcą cię od razu zabić na dzień dobry, to też coś pozytywnego w tym wszystkim.
/Nie zboczyłem z tematu morderstwa. Prawie nie zboczyłem. Jednak chyba to nie powód do radości.
/Hydra to Hydra. Oni popieprzeni są z założenia i są z tego dumni, więc to zupełnie inna kategoria. Poza tym, ostatnio jakby zapadli się pod ziemię, a to raczej niezbyt dobry znak. Ale wracając, bo nie mówimy teraz o Hydrze. Sam fakt zorientowania się, kto i kiedy to zrobił, można już chyba nazwać czymkolwiek. Teraz pozostała tylko zabawa ze znalezieniem ich i urządzeniem miłego powitania, ale można powiedzieć, że to ta łatwiejsza część.
/"Parę rzeczy w miarę ci wyszło". Naprawdę wiesz jak skutecznie pocieszyć człowieka, naprawdę. Od razu mi lepiej. I fakt, znajdzie się kilka osób które nie chciały zabić mnie na dzień dobry, ale wierz mi, że po spędzeniu ze mną dłużej chwili, zmieniłoby się to. Ta wiedza to już mniejszy pozytyw.

1 komentarz:

  1. N, jeszcze nigdy nie popłakałam się ze śmiechu patrząc na jakikolwiek komiksowy kadr. Ale dobra, ja wiem, przeżywa traumę i po prostu tak reaguje, muszę być wyrozumiała... :D
    Dziwne, że swojej osobistej ręki nie odciął, by na jej miejscu umieścić tak ważny dla niego "przedmiot" związany z ukochanym przyjacielem.

    Yelena, wie o tobie tylko tyle, ile jest to konieczne? Po twojemu czyli jak? Masz jakiś pomysł, o co w ogóle chodzi i dlaczego sprawy tak się potoczyły?

    James, bo nie miałeś na co zbaczać, ot co.
    Hm, czyli dość "hucznie" ich powitacie, jak sądzę. Może wyniknąć z tego jakaś afera, czy raczej te powitanie odbędzie się w obrębie projektu, po cichu, że tak powiem?
    Nie jestem od pocieszania, więc musi ci wystarczyć to, że się staram. Teraz to ja czuję się niedoceniona. A zmieniłoby się dlatego, że jesteś zrzęda. Gdybyś chociaż był bardziej rozmowny i miły na pewno dłuższa chwila mogłaby osiągnąć poziom tygodnia, ale nie, musisz być przecież samotnym wilkiem, introwertykiem do potęgi entej, któremu prawie nic nie wychodzi, co tylko potęguje poczucie beznadziei. A tak poważnie to nie sądzę, by tak szybko ludzie zmieniali zdanie na twój temat. Musi coś w tobie być, że jednak stają po twojej stronie, plus jeszcze to, że wiedzą, co się z tobą działo i dlaczego jesteś jaki jesteś.

    OdpowiedzUsuń