25 kwietnia 2016

Astrid Löfgren

N, to ja już nie wiem czy szykować pudło chusteczek czy paczkę łakoci :P Oprócz Bucky’ego jeszcze pewnie kochany Stevie, nie? Obstawiam w sumie, że wszyscy po trochu dostaną swoje manto.
Dla efektu „wow”. Znaczy tak to sobie tłumaczę. Pokazali nam trochę beznadziejnych niedociągnięć, na które pewnie nie tylko my narzekamy, żeby później wszyscy się zachwycali, jak dobrze to wszystko wygląda w filmie. Taki myk.
/Wiesz, zawsze możesz przyszykować oba :P Jak to mawia Bucky - ubezpieczony zawsze przezorny, prawda? 
/Urwanie Bucky'emu ręki to jednak trochę więcej niż beznadziejne niedociągnięcie, przynajmniej moim zdaniem. Wędrujące łuski i to, że rąsia raz jest matowa, raz śliczna i błyszcząca to jedno, ale perfidne wyrwanie mu protezy to już coś innego. Choć trzeba przyznać, że był to niezły chwyt marketingowy.
James, nie, nie wiem i wolę sobie nie dopowiadać, bo znowu dostanę burę za wytwarzanie bzdurnych teorii. Złamałbyś mi tym serce. Pomyśl spokojnie, co chcesz przekazać, jeśli chcesz, i spróbuj jeszcze raz.
Skąd się w ogóle biorą te gorsze okresy, masz na ten temat jakieś zdanie? One po prostu są czy to wynik jeszcze mniejszej niż zwykle ilości snu, jedzenia i innych podstawowych potrzeb?
/Chodziło mi o to, że wyżywanie się to jednak zbyt duże słowo, bo to nie tak, że ja... ym, to nie tak, że.... to nie tak, że mam z tego jakąś wielką satysfakcję. To nie moje hobby, to jasne. Ja po prostu... mogę chociaż chwilę nie myśleć o tym, że znowu mam problemy z... no, z tym wszystkim.
/Nie wiem. Zdarza się, że zapominam o jedzeniu czy systematycznych... drzemkach, ale nie zawsze jedno wynika z drugiego. Czasem zapominam, bo mam po prostu zły dzień. Głowa mi pęka, jakby zaraz miało rozsadzić mi mózg. Koszmar.

Loli Green

N. Ile przeciętnie postów robisz dziennie, co? :) Co chwile pojawia się coś nowego na blogerze, aż strach.
Tak średnio to od trzech do pięciu. Zdarzają się dni, że nie ma żadnego postu, zdarzają się takie, gdy jest ich kilkanaście, a rekordem jest 24 maja i 38 postów.  
Barners. Em.. Nadal zły na Deadpoolka za analną rękę?
Nie kojarzę rozmowy z tym gościem, ale raczej tak, byłbym zły za coś takiego. Robiłem z tą ręką wiele różnych rzeczy, ale do... czegoś takiego się nie zniżę.

Astrid Löfgren

N, jejciuniu, jak się połączy CW z dodatkowymi wątkami, które wprowadziłaś, to Buckysia czeka armagedon. Właśnie to do mnie dotarło.
Rąsia jest w nim najlepsza, więc strzeliliby sobie w kolano robiąc z niej matowy kawałek blachy. Z wędrującymi płytkami na dodatek. Ale to chyba niedopracowanie jednak, bo na przykład kiedy wraz ze Steve’m walczy z Puszką to już się ładnie błyszczy.
A może to Puszka mu ją popsuł z tej zazdrości i zrobił wszystko, żeby była brzydka? Rozchwytywany jest przez te włoski. Jak nie dwie hieny to jakiś przerośnięty kotek. Tragedia. I jak mu nie współczuć? 
/Mam aktualnie wymyślone kilka sposobów na to, jak potoczy się fabuła, bo wszystko zależy od zakończenia CW. Jednak główny zamysł pozostaje taki sam, zmieniają się tylko szczegóły. Zamierzam wykorzystać wszystko - od pizzy, którą Sam tak kiedyś zachwalał (bo pamiętajmy, że taki jeden nadal pizzy nie tknie kijem - to będzie takie odstępstwo od dramy), przez tatuaż Yeleny, na machlojach Leo skończywszy. Pan Novokov będzie u mnie robił za połączenie kilku kanonicznych postaci, bo nie chciałam wprowadzać ich zbyt wielu. To tylko by namieszało. I tak, Buckyś dostanie po tyłku. I to nie tylko on ^^.
/Mam nadzieję, że to tylko niedopracowanie. W końcu zadrapania na tarczy Steve'a też raz znikały, a raz się pojawiały i to w różnych miejscach, więc pewnie wypuścili niedopieszczone materiały. Tylko po co? Potem wychodzą takie kruczki jak to, że Bucky raz nie ma ramienia, raz ma.
/To na pewno Tony. Na spółkę z Rhodesem, który też chciałby, by jego zbroja tak błyszczała. Wszystko nabiera teraz sensu.
James, czyli co, wyżywasz się na innych, dajmy na to, złośliwością, żeby nie myśleć, że nie pamiętasz? Dobrze zrozumiałam? Pewnie nie. Coś się wydarzyło, że tak nagle zapomniałeś? Kajecik nie pomaga nic a nic?
/Nie wyżywam się. To zbyt mocne słowo, ja nie... Irytowanie kogoś to nie wyżywanie się na nim, to... ym, wiesz o co mi chodzi, prawda? 
/Nic się nie wydarzyło, chyba nie. I to nie było nagłe. To nie tak, że pamiętałem, a potem pstryk, zapomniałem. To... po prostu mam gorszy okres i nie mogę niczego spamiętać, niektóre rzeczy mi uciekają, inny mylą. To przejdzie. Miewam tak czasami.

STUCKYHOLICZKA

To jest trochę zastanawiające - większość osób woli pisać dramy, albo że jakieś happy ending kończy dramę. Tak jakbyśmy nie dopuszczali do siebie, że może być szczęście ot tak xD Haha spróbuj kiedyś, tak choćby do szuflady potrenować xD
/Zwyczajnie nie potrafię wymyślać szczęśliwych zakończeń, które nie byłby sztuczne i wymuszone. Nie potrafię i już, ale faktycznie może mieć w tym winę to, że zwyczajnie nie wierzę w "żyli długo i szczęśliwie" bez żadnego ale. A poza tym – Bucky i happy end to oksymoron. Ten gość nigdy nie będzie mieć prawdziwego szczęśliwego zakończenia, bo to zwyczajnie nie wpisuje się w koncepcję jego postaci. Nie i już. Jego przyjaciele giną, jego życie sypie się raz za razem, raz za razem, nieustannie obrywa po tyłku i nie ważne jak będzie się starał, wszystko i tak zawsze będzie się sypać. Przez chwilę będzie dobrze, ale za chwilę zdarzy się coś, co zrujnuje wszystko.
Dobra, chowam nóż. Ty jesteś uzbrojony a ja nie, więc strefę komfortu masz zachowaną.
Proszę cię. Nie mam czegoś takiego jak strefa komfortu. Mam za to coś takiego jak lekka paranoja.