7 października 2015

Astrid Löfgren

Fioletowy to męka albo bunt, o ile dobrze pamiętam. Też by się zgadzało. Żebyś tak we wszystkim wynajdywał dobre strony.
No dlaczego nie chciałbyś mieć wnuków? Przecież to by było urocze. Zgrywam się, uprzedzam. Masz rację. A ty pamiętasz, jaki z dziadkami miałeś kontakt? Wiem tyle, że babcia robiła dobry cymes, a dziadek to był zgred. Kojarzysz coś jeszcze?
Rozumiem, rozumiem, nie martw się. Wszystko kręci się wokół pamięci, więc ciężko nie zakapować o co chodzi. Może się mylę, ale pamiętanie tego "przezwiska" opiera się głównie na tym, że pamiętasz to, co wtedy myślałeś.
No mówiłam, że mam problem. Ale tak, wszystko się zgadza. Jak dobrze potrafisz mnie rozgryźć, aż jestem w szoku.
/Potrafię wynajdować dobre strony. Dobra, może nie dobre, ale te mniej złe. A to już coś.
/O tak, posiadanie wnuków, które najpewniej byłyby teraz w moim wieku lub starsze, byłoby naprawdę uroczę. To dość... straszna wizja, tak szczerze mówiąc. 
 Wydaje mi się, że dość dobry. Nie byliśmy ze sobą jakoś szczególnie blisko, ale wydaje mi się, że sporą winę miał w tym utrudniony kontakt i fakt, że ciężko było znaleźć na tyle czasu i środków, by móc urządzić sobie dłuższą podróż z Brooklynu do Shelbyville. Bywałem tam jako dzieciak, ale z czasem zdarzało się to coraz rzadziej. Jednak wiem, że babka mnie kochała. A dziadek kochał na mnie narzekać. Wtedy marny był ze mnie kompan do zrzędzenia, ale teraz to dopiero byśmy się dogadali. Widać jednak jestem jego krew.
/Pamiętam, że większość ksywek Steve'a pojawiła się po tym, jak Howard załatwił nam film z jednym z jego fenomenalnych wystąpień, bo cóż- to był Howard i potrafił załatwić wiele rzeczy. To było... tak piękne, że brak mi słów. Pamiętam, że oglądaliśmy go kilkukrotnie, przedrzeźnialiśmy Steve'a cytatami, a Gabe i Morita parodiowali nawet niektóre ze scen. To był naprawdę okropny film. 

N: Istnieje serial o Kapitanie Ameryce z '44 i na niektóre fragmenty można natknąć się na yt. Polecam obejrzeć kawałek :P

Astrid Löfgren

Kolorowe mazaczki? Biorąc pod uwagę twoje nastawienie do większości rzeczy, myślę, że czarny i szary by wystarczył. No ewentualnie zielony od święta, bo czasem chyba łapiesz nadzieję.
Z tego co mi wiadomo istnieją jakieś programy organizacji pozarządowych i rządowych, mające na celu wyrównywanie wiedzy technologicznej między pokoleniami, może poniekąd stąd to się bierze.
A pewnie. Dziadzio pisze smsa do wnuka siedzącego obok, żeby podał mu pilot. Bardzo to zbliża. Ale pogawędki o nowinkach już lepiej by działały. Chyba.
Nie trzeba wiele pamiętać, żeby widzieć, że to chodząca flaga. Od samego początku był dla mnie flagą, choć momentami trochę za mało patriotyczną jak na jego standardy, więc coś jednak w tym wszystkim musi być. Tej tarczy nie da się chyba zniszczyć, więc marna by była z nim gra w rzutki.
A co, nie odebrałeś bardzo osobiście tej przepaści? Już myślałam, że uraziłam twoje uczucia nawiązując do tego, o czym przecież nie lubisz i nie chcesz rozmawiać. Dlatego sądziłam, że nie zapomnisz, bo do tego wróciłam.
/Ostatnio twierdziłaś, że jedną z moich dość nielicznych cnót jest wytrwałość, więc można by dorzucić też niebieski. Czerwony także, bo czasem kojarzony jest z agresją, prawda? A cóż, z panowaniem nad sobą nadal miewam drobne problemy. Z fioletowym też coś było. Ale mogę się mylić, bo raczej nie jestem specjalistą od barw. Ale nie ma tego złego, przynajmniej zaoszczędziłbym na mazakach. Grunt to widzieć dobre strony, prawda?
/Nie mam wnuków, a przynajmniej mam nadzieję, że nie mam, więc tylko snuję przypuszczenia. Wydaje mi się, że po prostu łatwiej jest zbliżyć się do kogoś, gdy ma się choć znikome pojęcie o jego zainteresowaniach i otoczeniu, w którym się obraca. A poza tym, taki dziadek mógłby poprosić wnuka o pomoc w obeznaniu się choćby z obsługą komputera, więc spędziliby więcej czasu razem, To już chyba trochę by zbliżyło? 
/Nie rozumiesz. Nie chodzi mi o określenie samo w sobie. Takich na można by wymyślić jeszcze dziesiątki, bo Rogers sam się o to prosi. "Pamiętam" jest bez wątpienia najważniejsze.
/Zgubiłaś mnie tym przypominaniem sobie tego, czego pamiętać nie chcę i twoją winą. Poza tym wiem, że specjalnie ujęłaś to tak, nie inaczej, bo po raz kolejny chciałaś mi dopiec, i że było to złośliwe, nie zabawne. Tak jak ostatnim razem. I to także wędruję na listę rzeczy, które zdarza mi się wypominać.