Fioletowy to męka albo bunt, o ile dobrze pamiętam. Też by się zgadzało. Żebyś tak we wszystkim wynajdywał dobre strony.
No dlaczego nie chciałbyś mieć wnuków? Przecież to by było urocze. Zgrywam się, uprzedzam. Masz rację. A ty pamiętasz, jaki z dziadkami miałeś kontakt? Wiem tyle, że babcia robiła dobry cymes, a dziadek to był zgred. Kojarzysz coś jeszcze?
Rozumiem, rozumiem, nie martw się. Wszystko kręci się wokół pamięci, więc ciężko nie zakapować o co chodzi. Może się mylę, ale pamiętanie tego "przezwiska" opiera się głównie na tym, że pamiętasz to, co wtedy myślałeś.
No mówiłam, że mam problem. Ale tak, wszystko się zgadza. Jak dobrze potrafisz mnie rozgryźć, aż jestem w szoku.
/Potrafię wynajdować dobre strony. Dobra, może nie dobre, ale te mniej złe. A to już coś.
/O tak, posiadanie wnuków, które najpewniej byłyby teraz w moim wieku lub starsze, byłoby naprawdę uroczę. To dość... straszna wizja, tak szczerze mówiąc.
Wydaje mi się, że dość dobry. Nie byliśmy ze sobą jakoś szczególnie blisko, ale wydaje mi się, że sporą winę miał w tym utrudniony kontakt i fakt, że ciężko było znaleźć na tyle czasu i środków, by móc urządzić sobie dłuższą podróż z Brooklynu do Shelbyville. Bywałem tam jako dzieciak, ale z czasem zdarzało się to coraz rzadziej. Jednak wiem, że babka mnie kochała. A dziadek kochał na mnie narzekać. Wtedy marny był ze mnie kompan do zrzędzenia, ale teraz to dopiero byśmy się dogadali. Widać jednak jestem jego krew.
/Pamiętam, że większość ksywek Steve'a pojawiła się po tym, jak Howard załatwił nam film z jednym z jego fenomenalnych wystąpień, bo cóż- to był Howard i potrafił załatwić wiele rzeczy. To było... tak piękne, że brak mi słów. Pamiętam, że oglądaliśmy go kilkukrotnie, przedrzeźnialiśmy Steve'a cytatami, a Gabe i Morita parodiowali nawet niektóre ze scen. To był naprawdę okropny film.
N: Istnieje serial o Kapitanie Ameryce z '44 i na niektóre fragmenty można natknąć się na yt. Polecam obejrzeć kawałek :P