N, wwrrrr, usunął mi się cholernie długi komentarz :/
Moje serce nie wytrzyma tego filmu. Biedna rąsia, biedne włoski, biedny kaftanik, biedny Bucky. Przeżyje czy nie, jak myślisz?
No włosy to ma po prostu przegenialne. Aż człowiek ma ochotę dopaść gdzieś pana Stana albo kogoś z ekipy od fryzur na planie, i zapytać o ich sekret.
I tak dinozaury są głupsze. I zombie. Tak do końca nie wiem jak to wszystko wyglądało, więc ciężko stwierdzić, ale samo tego brzmienie skłania mnie do osądu, że jednak głupie.
Wszystkich zabił oprócz tego jednego najważniejszego.
/Marvel w życiu nie pozbędzie się Bucky'ego tak szybko. Fani lubią jego postać - spójrz tylko na cały ten fandom, a pan Stan raczej nie kosztuje Marvela wiele, bo podpisywał kontrakt, gdy mało kto o nim słyszał. Więc raczej wykorzystają go w jeszcze kilku produkcjach, a w CA:CW zginie Rhodes, Hawkeye, Tony albo i Steve. Którego wskrzesiliby już w połowie pierwszej części IW.
/W CA:WS włoski Bucky'ego były piękne, gęste i powabne, bo były po prostu świetnie zrobioną peruką. W tej części to już włoski pana Stana, więc trzeba go nękać o markę szamponu i odżywki. Nie zdziwiłabym się, gdyby pokusił się o odpowiedź. W końcu spytany na instagramie wyjawił już tajemnicę tego, co Buckyś nosi w swoim cudownym plecaczku.
/Ejj, Marvel Zombies wcale nie są takie złe :P!
Steve, naprawdę to twój pierwszy przyjaciel? Nawet o tym nie wiedziałam, a przynajmniej nie przypominam sobie takiej informacji.
A ma zapędy przywódcze? Znaczy wiesz - rozstawia wszystkich po kątach i mówi, co mają robić?
Urządziliście już dla niej pokój?
/Byłem synem biednych, irlandzkich imigrantów, a do tego byłem niski, chudy, miałem astmę i byłem do niczego we wszystkich dziedzinach sportu, jakie wtedy były znane. Kto chciałby się przyjaźnić z kimś takim? Bucky chciał, ale on zawsze był dziwny.
/Buck czasem przejmuje inicjatywę, ale robi to raczej tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia. Nie ciągnie go raczej do bycia liderem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ale porozstawiać ludzi po kątach czasem lub. Szczególnie jeśli chodzi o mnie.
/Nie. Póki co Bucky trzyma wszystko w swojej sypialni. Twierdzi, że woli mieć Beccę w zasięgu ręki. Po prostu nie chce tracić jej z oczu, jeśli naprawdę nie musi. Nie dziwię mu się.
Bucky, och, jestem zawiedziona. Sądziłam, że powiesz o pierwszym spotkaniu ze Steve'm. Ano, właśnie. Kwarantanna. O to też miałam zapytać. Jak wyglądała? Bazowało to na socjalizacji czy jak?
Chłoniesz rady innych czy raczej stawiasz na własne doświadczenie?
W sumie to istnieje takie jedno słowo, które wyraża to wszystko. Z tym bezpieczeństwem to nie przesadzaj jednak w późniejszym okresie jej życia, bo wiadomo, jacy są czasem troskliwi tatusiowie. Taka mała rada.
I na koniec: Steve wspomniał, że lubisz opowiadać o jego randkowych niepowodzeniach. Uraczysz mnie jakąś historią, choćby jedną? Sorry, Steve! babska ciekawość.
/Spotkanie z tym palantem ma być najszczęśliwszym dniem mojego życia? A w życiu. Obraża mnie, krytykuje, obgaduje za plecami, a ja mam się z tego cieszyć? Nie no, cieszę się, oczywiście, że się cieszę. W końcu to mój przyjaciel, który uratował mi życie. Więcej niż raz. Ale jednak to powrót do życia uważam za ten najlepszy dzień.
/SHIELD trzymało mnie w jednej ze swoich zapomnianych nawet przez Boga placówek, fundowało mi pogadanki z psychoterapeutami, serie testów, badań i innych... takich różnych tych, o których Jednooka Furia zabronił mi rozpowiadać. Ale hej, wyszło mi na dobre, nie?
/Znajdź mi poradnik pod tytułem "Moje super-silne, sklonowane przez nazistów dziecko i ja", a będę naprawdę wdzięczny. Księgarnie raczej mają mało podobnych tytułów, więc muszę ograniczać się do poradników o zwykłych dzieciach, ale lepsze to niż nic. Chociaż jakaś bardziej szczegółowa instrukcja obsługi też by się przydała. Ale chociaż jest Barton. Co prawda groził, że jeśli jeszcze raz zadzwonię do niego w środku nocy, to pośle mi strzałę tam, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę, ale to tylko puste słowa. Chyba.
/Nie będę jej raczej trzymał na smyczy do trzydziestki. Nadopiekuńczość też nie jest dobra. Co najwyżej do pełnoletności. Albo skończenia studiów.
/Wszystkie historię randkowych podboi Steve'a są tak żałosne, że aż nie wiem, którą z nich wybrać. Chyba tę najnowszą. Tak, ta będzie najlepsza. Steve wybrał się na randkę w ciemno, na którą w końcu udało się Natashy go namówić. Z jakąś Laurą czy tam Lilian, nie ważne. Nie miałem niczego ciekawego do roboty, Natasha też nie, więc poszliśmy tam gdzie nasz uroczy Steven i panna na L. I cieszę się, że nie zdecydowaliśmy się wtedy na wyskoczenie do kina, bo próby Steve'a w rozmawianiu z kobietą były o wiele zabawniejsze. Plątał się jak połamany, gubił wątek, a gdy wreszcie zauważył nas przy stoliku, zrobił się czerwony jak burak.
/Dzięki Bogu, że świat ratuje lepiej, niż randkuje.