17 sierpnia 2015

Astrid Löfgren

Steve, o kolegach z oddziału także myślisz, że są jak twoja rodzina?
Wybierać według jakich kryteriów? 
Może nie są mi tak bliscy jak Bucky, ale w pewnym sensie tak. To zdecydowanie najlepsi przyjaciele i kompani broni jakich mógłbym sobie wyobrazić.
Nie możemy uratować wszystkich. Sytuacja wymaga od nas trzeźwej oceny sytuacji, przeanalizowania faktów  i wybrania tak, by szansa powadzenia była większa. I właśnie ta chłodna kalkulacja jest czymś, co trudno mi znieść.
Bucky, a za co ją najbardziej kochasz?
Lepiej niż kiedyś czyli jaki okres masz na myśli?
Wszystko z każdej dziedziny? Wydaje się to rzadkością.
Udaje się?
 Naprawdę ciężko mi wybrać. Za to, że choć było trudno, nigdy się nie załamała i potrafiła udźwignąć to wszystko. Za to, że zawsze znajdowała choć chwilę dla każdego z nas. Za to, że choć nie jestem już małym dzieckiem, zawsze wie co powiedzieć, by mnie pocieszyć, doradzić, nakierować. Za to, że nauczyła mnie walczyć o swoje, nieważne jak źle będzie. Za to, że po prostu zawsze jest.
 Po prostu zaopatrzenie nie zawsze do nas docierało. Nie jest to jakiś konkretny okres, bo nigdy nie wiadomo, kiedy samolot zostanie zestrzelony, statek zatopiony, a konwój przejęty. Jednak zdecydowanie najgorzej było ostatniej zimy.
 Czasem po prostu musiałem zająć czymś myśli, ma'am. Głównie czytałem, by móc się czegoś nauczyć, ale zdarzało się, że nie miałem już siły na nic innego, więc po prostu siadałem i czytałem pierwsze, co wpadło mi w ręce. Zwyczajnie to lubiłem.
 W zdecydowanej większości. W znacznej mniejszości przypadków udaje, że się na mnie obraża. A wiem, że udaje, bo to Steve i długo nie wytrzyma bez mojego gadania, choćbym plótł największe bzdury.

Alexa Mariani

Steve i Bucky kim chcielibyście po wojnie, zostac w przyszłości?
Steve:
Sam nie wiem. Kiedyś chciałem zostać artystą, niektóre z moich komiksów pojawiły w druku, w gazecie. Nie dawało to wielkich pieniędzy, ale lepsze to niż nic. Teraz pewnie powiążę przyszłość z wojskiem. Jestem jedynym super-żołnierzem, którego udało im się stworzyć, więc teraz już nie pozwolą mi raczej zrezygnować.
Bucky:
Coś zupełnie innego niż to, ma'am. Całkiem dobrze znam się na silnikach, bez problemu potrafię rozłożyć je na części, a potem złożyć, więc zapewne pójdę w tym kierunku. 

Astrid Löfgren

Steve, a za rodziną?
Jest chyba duma i satysfakcja z tego, że chociaż niektórym - a ściślej bardzo wielu - ludziom zdołałeś pomóc, prawda?
Na przykład w jakich sytuacjach taki bywa?
 Dla mnie Brooklyn to dom i rodzina. Może nie mam tej biologicznej, ale są jednak ludzie, których mogę tak nazwać pomimo braku więzów krwi. Bez wahania mogę powiedzieć, że pani Winnifred zawsze traktowała mnie jak drugiego syna.
 Jest, ale... to nadal za mało. Przez cały czas musimy wybierać, bo wiemy, że nie uda się pomóc wszystkim, choć przecież powinniśmy. Popełniamy też błędy, głupie błędy, które nie powinny mieć miejsca, a które ciągną za sobą ogromne konsekwencje. 
 Przy ostatnich mrozach było to najbardziej widoczne. Wszyscy wiedzą, że Bucky nie nienawidzi zimna i śniegu, bo przypominał nam o tym średnio co kwadrans, ale mimo tego nie chciał przyjąć dodatkowej koszuli, koca, czy nawet butów na które tak wyklinał. Tłumaczenia, że mróz już mnie nie zabije i teraz to on potrzebuje ich bardziej, zdawały się do niego nie docierać. Mówiłem, uparty z niego osioł.
Bucky, ktoś z tego drwi?
Podziwiam, że nie narzekasz aż tak bardzo.
Lubisz się uczyć? A raczej czy lubiłeś, kiedy miałeś możliwość.
Kiedy zaczyna się tak zachowywać, to robisz coś, żeby przestał czy po prostu trzeba to przeczekać?
 Zdarzało się, ale wiem, że nie należy się tym przejmować. Nie wstydzę się tego, że moja ma jest dla mnie ważna, bo to naprawdę wspaniała kobieta i nie widzę ku temu żadnego powodu. 
 Jest lepiej niż kiedyś, więc dlaczego miałbym narzekać? Cóż, wolałbym uniknąć wesz, bo to nic przyjemnego, ale mam gdzie spać, mam co jeść, mam z czego strzelać, a nowy mundur jest o wiele lepszy, więc trzeba się cieszyć z poprawy, ma'am, a nie wynajdywać wady i minusy. 
 Zawsze lubiłem i nadal lubię. Ogólnie lubiłem czytać wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Teraz słucham tego, co mają do powiedzenia technicy albo Howard i część z tego zapamiętuję. Zawsze miałem dobrą pamięć, więc to nie problem.
 Zazwyczaj staram się go przedrzeźniać albo zirytować, bo inaczej nie można by go znieść.

Astrid Löfgren

N, racja. Z otwartymi szeroko oczami jest to widoczne. Pan Stan będzie miał szansę się wykazać, bo wydaje mi się, że to, co ma do powiedzenia Bucky, nie będzie łatwym orzechem do zgryzienia, jeśli ma być to emocjonalne.
Myślałam, że te "your Bucky" to jakiś niewielka fala, a tu powstało tsunami.
Pan Stan miał emocjonalne dialogi, a "Political Animals" i "Kings" będą tu chyba najlepszymi przykładami, więc (mam nadzieję), że da radę i pokaże Marvelowi, że potrafi coś więcej od patrzenia na kilka różnych sposobów. 
Dziwisz się temu tsunami :P?
Steve, Bucky: za czym najbardziej tęsknicie, co was obecnie najbardziej denerwuje, o czym marzycie i czego najbardziej nie lubicie w tym drugim? I dzień dobry.
Steve:
 Czasem zdarza mi się tęsknić za Brooklynem, za własnym kątem i spokojem, ale nie jest to jakaś szczególnie wielka tęsknota. Zwyczajnie wydaje mi się, że wreszcie jestem na właściwym miejscu.
 Czasem nie mogę znieść tego, że nie wszystko da się zmienić, naprawić. Zwyczajna niemoc, że nie można pomóc wszystkim.
 Sam jeszcze nie wiem, o czym tak naprawdę marzę.
Bucky bywa uparty jak stary, ślepy, głuchy osioł. 

Bucky:
 Zdecydowanie najbardziej brakuje mi domu. Można z tego drwić i nazywać mnie maminsynkiem, ale i tak nic tego nie zmieni. 
 Chyba nic mnie nie denerwuje. Dobrze, nic poza rozpadającymi się butami, brudem, robactwem i tym, że nie raz się nie dojada. Poza tym, mogło być gorzej.
 Raczej nie marzę o niczym szczególnym. Zwyczajnie chciałbym wrócić do domy, gdy to wszystko się skończy, wreszcie móc się uczyć dalej, żebym wiecznie nie musiał pracować na kilku etatach. Nic niezwykłego.
 Steve czasem bywa zbyt sztywny i zachowuje się jakby miał osiemdziesiąt sześć, a nie dwadzieścia sześć lat.

Alexa Mariani

Ja rowniez mam pytanie do N, James'a i Steve'a. Troche takie banalne ale... Jaka jest Wasza ulubiona cecha w samym/samej sobie a jaka nie?
Buziak
N: Niby banalne, a nie wiem jak odpowiedzieć.
Zdecydowanie nie lubię w sobie tego, że za bardzo bagatelizuje niektóre sprawy, bo naprawdę można się przejechać na takiej postawie. A lubię moje pochrzanione poczucie humoru, bo czasem palnięcie jakiejś głupoty naprawdę pomaga rozluźnić atmosferę.

Steve:
Jestem zawzięty. Niektórzy mogliby nazwać to wadą, ale u mnie to zdecydowany pozytyw.
Bucky twierdzi, że zachowuję się jakbym miał zemdleć, gdy tylko mam porozmawiać z kobietą. Nie zaprzeczę, ma trochę racji.
Bucky:
Ym, czasem bywam ponoć zbyt uparty i fajtłapowaty. Ale tylko czasem.
A ulubiona? Uroczy ze mnie człowiek.

Blue Greyme

Zobacz N; https://instagram.com/p/6cs4Ndumvx/ komuś tu chyba schodzi opuchlizna ^^
Sprawdzałaś może maila? :P
Goniła cię kiedyś wściekła Pantera? Jego tak i tyle się biedny nabiegał z tym ciężkim plecaczkiem po dachach, że aż mu się zrzuciło parę kilo.
Nope, ale zaraz sprawdzę :)
Steve, a opowiesz jakąś historie jak wam te tyłki uratował? ^^
Nie chcę by wyszło, że bagatelizuje jego osiągnięcia, bo zupełnie nie o to mi chodzi i jest wręcz przeciwnie, ale raczej nie ma tu wiele do opowiadania. Bucky po prostu widzi rzeczy, których my nie jesteśmy w stanie dostrzec albo robimy to zbyt późno. A on zawsze znajdzie idealne miejsce, zawsze dostatecznie szybko zareaguje i wyeliminuje zagrożenie. Mogę go nie widzieć, ale sama świadomość, że gdzieś tam jest i jak sam mówi "pilnuje mojego gwieździstego tyłka" bardzo pomaga.
Oj tam Bucky, twój nos jest całkiem przystojny, nie przejmuj sie. 
Nie wiedziałem, że nos może być przystojny, ale dziękuję, ma'am.