Steve, o kolegach z oddziału także myślisz, że są jak twoja rodzina?
Wybierać według jakich kryteriów?
Może nie są mi tak bliscy jak Bucky, ale w pewnym sensie tak. To zdecydowanie najlepsi przyjaciele i kompani broni jakich mógłbym sobie wyobrazić.
Nie możemy uratować wszystkich. Sytuacja wymaga od nas trzeźwej oceny sytuacji, przeanalizowania faktów i wybrania tak, by szansa powadzenia była większa. I właśnie ta chłodna kalkulacja jest czymś, co trudno mi znieść.
Bucky, a za co ją najbardziej kochasz?
Lepiej niż kiedyś czyli jaki okres masz na myśli?
Wszystko z każdej dziedziny? Wydaje się to rzadkością.
Udaje się?
Naprawdę ciężko mi wybrać. Za to, że choć było trudno, nigdy się nie załamała i potrafiła udźwignąć to wszystko. Za to, że zawsze znajdowała choć chwilę dla każdego z nas. Za to, że choć nie jestem już małym dzieckiem, zawsze wie co powiedzieć, by mnie pocieszyć, doradzić, nakierować. Za to, że nauczyła mnie walczyć o swoje, nieważne jak źle będzie. Za to, że po prostu zawsze jest.
Po prostu zaopatrzenie nie zawsze do nas docierało. Nie jest to jakiś konkretny okres, bo nigdy nie wiadomo, kiedy samolot zostanie zestrzelony, statek zatopiony, a konwój przejęty. Jednak zdecydowanie najgorzej było ostatniej zimy.
Czasem po prostu musiałem zająć czymś myśli, ma'am. Głównie czytałem, by móc się czegoś nauczyć, ale zdarzało się, że nie miałem już siły na nic innego, więc po prostu siadałem i czytałem pierwsze, co wpadło mi w ręce. Zwyczajnie to lubiłem.
W zdecydowanej większości. W znacznej mniejszości przypadków udaje, że się na mnie obraża. A wiem, że udaje, bo to Steve i długo nie wytrzyma bez mojego gadania, choćbym plótł największe bzdury.