Ja też zawsze tak myślałam :D Tak jakoś jak wyszła ,,Alicja w Kranie Czarów" Burtona. Tylko że tam Kapelusznik był rudy i cóż... miała fajne gatki :P Ale manię na punkcie kapeluszy mieli taką samą. Też tak twierdzę. Odcinek z nią był BARDZO zły. Ale Ruby ^^ Który sezon był dla ciebie najlepszy N?
/Nie tylko mania na punkcie kapeluszy ich połączyła. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale gdy Regina i Jefferson uciekali przed strażnikami Królowej Kier, gestykulacja Jeffa była łudząca podobna do tej Kapelusznika z "Alicji...". I tak poza tym, stroje Jeffersona rządzą. Ma naprawdę świetny styl i to w obu światach. Przez pewien czas żałowałam też, że to nie on był z Emmą, bo chemia między nimi była niemal namacalna. Ale ponoć (tak twierdzą internety) pan Stan i panna Morison byli wtedy parą, więc może dzięki temu i na ekranie między nimi iskrzyło.
/Zdecydowanie pierwszy sezon jest moim ulubionym - za Grahama, za Jeffersona, za Ruby, za Augusta i za babcie z kuszą!
/Cieszę się też, że #19 się spodobało. Polecam też nadgonić część #18, która wyjaśni obecność Yeleny.
/I może byłabyś tym zainteresowana :)?
#1 No właściwie to tak. Dobra, już nie będę. Nie mówię że było to dobre, i że powinieneś za to dostać order uśmiechu, ale według mnie miałeś do tego prawo. Nie mi cię oceniać. Wolę nie ryzykować. Wiesz, niektóre usprawiedliwienia... dobrze usprawiedliwiają. (masło maślane) To że (tak wiem powtarzam się) byłeś traktowany w nieludzki sposób przez wiele długich lat, jest BARDZO przekonującym usprawiedliwieniem. Wiesz gdy kocha się swoją rodzinę, nie wpakowuję się córce kulki w łeb. W twoim przypadku można to nazwać obroną własną. Wtedy nie miałeś takich możliwości, ale teraz gdy potrafisz nie myśleć samodzielnie, możesz to zrobić. Taki opóźniony zapłon.
A ty już to potrafisz?
Dobrze wiedzieć.
#2 James ktoś cię zrobił na aniołka :D
[link]
/Och, nie dostanę orderu uśmiechu? Dlaczego? Przecież się staram, jestem miłym człowiekiem... no, powiedzmy, że próbuję być, a to już coś. Znowu nikt tego nie docenia. Jak zwykle. Ale dobra, nie to nie, zrań moje biedne, stare serce.
/Dlaczego wolisz nie ryzykować oceniając mnie? Przecież ci nie zabraniam, proszę bardzo, każdy może mieć swoje zdanie i może je wyrażać. Najwyżej trochę się podąsam, ale przecież nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni raz. Uważam, że morderstwo to coś niewybaczalnego i mam do tego prawo, a ty masz prawo do posiadania innego zdania. Ale wiedz, że ja nie szukam usprawiedliwienia dla wszystkich tych rzeczy, które robiłem przez całe życie, zupełnie nie. Zrozumienia? Jak najbardziej, ale nie usprawiedliwienia.
/Nie możesz być pewna tego, że ktoś, kto kocha swoje dzieci, nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Nie mówię akurat o niej, bo był z niej kawał zimnej suki i nic więcej, ale my nie o tym. Po prostu czasem szybka śmierć jest o wiele mniej bolesna od tego, co może zaserwować nam życie. Gdybym wiedział, że ktoś, kogo kocham, najprawdopodobniej będzie torturowany, może niewyobrażalnie cierpieć, może umierać powoli i boleśnie, nie wahałbym się przed posłaniem takiej osobie kuli w łeb. Dlatego, że jeśli się kogoś kocha, chce się mu oszczędzić bólu. A przynajmniej wydaje mi się, że tak jest. W końcu żaden ze mnie ekspert od miłości.
/I czy ja wyglądam na kogoś, kto podejmuje dobre decyzje? Jasne, czasem miewam jakieś przebłyski, ale głównie są one raczej marne.
/Nie znam się jakoś specjalnie na aniołach, ale raczej daleko mi do jednego z nich.