N o dziwo nie. Bardzo miło się z nim gawędzi, szczególnie, że szanuje cudze zdanie. Ale czasami mam wrażenie, że bierze mnie za wariatkę. Może i ma racje :DA ty nie brałabyś za wariata kogoś, kto opowiada ci o czymś, co ma być za kilka(dziesiąt) lat :P?
Trochę zrozumienia dla chłopaka.
Szczerze przyznam, że gdy zakładałam bloga to właśnie ten Bucky miał się na nim pojawić, ale potem dotarło do mnie, że i tak musiałby skończyć w Alpach, więc od razu przerzuciłam się na twojego ukochanego Bucky'ego.
ps. Co jest takie przerażające :P?
ps. Co jest takie przerażające :P?
#1 To urocze, jak się poświęcasz dla swojego przyjaciela. A jak się czujesz z tym, że Steve nie jest już takim małym, schorowanym człowieczkiem? Zmieniło to coś między wami? Nie zazdrościsz mu czasami tej przemiany?
#2 Bucky: Najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłeś? (nie chodzi mi tutaj o najśmieszniejszą, lecz o taką którą potem bardzo żałowałeś) I jak ci się podoba imię "Jamie"? Jak myślisz do jakich osób pasuje i czy pasuje do ciebie?Co myślisz o sytuacji kobiet na świecie? Uważasz, że są równe mężczyzną i mogą wykonywać prace takie jak wy, czy raczej powinny siedzieć w domu i skupić się na dzieciach? Mój prawdę, nie potępię twojego zdania.
Nie nazwałbym tego poświęceniem, a raczej... oczywistym postępowaniem. Steve jest jak rodzina, a rodzinie trzeba pomagać, prawda, ma'am? Zresztą, teraz to on chce pomagać mnie w ten sam sposób.
Na pewno coś się zmieniło i raczej nic w tym w dziwnego, bo wszystko wywróciło się do góry nogami. Nie do końca się z tym pogodziłem i ciągle mam odruchy, które karzą zabrać mi go jak najdalej stąd, a potem uświadamiam sobie, że Steve jest najprawdopodobniej najsilniejszym człowiekiem na tej planecie.
Nie wiem czy zazdrość to dobre określenie. Na pewno część tych... umiejętności jest bardzo przydatna, ale raczej nie chciałbym być na jego miejscu. Takie zmiany to dla mnie zbyt wiele, wolę być kim jestem.
Czego najbardziej żałuję? Tego, że wyrywałem się przed szereg. Gdyby nie to, Zola nie zwróciłby na mnie uwagi.
Jamie brzmi dla mnie jak kobiece imię, ale mogę się mylić. Do mnie? Raczej nie. Wolę Bucky.
Moja ma jest idealnym przykładem na to, że kobieta może być nawet silniejsza od mężczyzny. Po śmierci ojca, sama wychowała czwórkę dzieci, pracowała na kilku zmianach i nie bała się żadnej pracy. Cieszy się też dużym szacunkiem i nikt nie kwestionuje jej zdania ze względu na jej płeć.
Nadszedł taki okres, że kobiety zastępują mężczyzn, którzy udali się na front i chyba całkiem dobrze sobie radzą, prawda ma'am? Poznałem też kobiety działające w konspiracji, więc raczej nie można uważać, że są tu równi i równiejsi, choć różnice są raczej łatwo widoczne.