Steve to był taaki wariat, że heej! Bucky dziewczynka jest uroczy, a Steve i Buck ślizgający się jak na nartach wodnych, na bardzo funkcjonalnej tarczy to, widok niecodzienny, choć uroczy ;D
Scooby jest super! Ja nie lubiłam Daphne, więc... :D
Ja ostatnio oglądałam właśnie czwóreczkę, i pan Chris... cóż lepiej niech zostanie Capem.
Filmowy i komiksowy Steve mają naprawdę wiele wspólnego, a durne pomysły są jedną z tych rzeczy. Ale różnią się też jedną, znaczącą rzeczą:
Komiksowy Steve potrafił łapać. Wiem, podła jestem.
Steve cierpiał na daltonizm, a dokładniej na jeden z podrodzajów dichromatyzmu. Przez wiele lat, Steve widział Bucky'ego w ten sposób:
klik. Porównując z
tym, widać różnice, co? Możesz porównać sobie też
to i
to oraz
to i
to, bo tak widział świat Steve. Steve artysta.
I wszystkie człony w pełnym imieniu Bucky'ego odmienia się bez używania apostrofów :)
Steve ja rozumiem że Bucky, jest dzielny i dobrze walczy, ale powiedz sam: czy Bucky jest typem człowieka który wcale nie pakuję się w kłopoty? No właśnie. Zmiażdżona dłoń? Pewnie Jamesa :D Ale jak to widziałeś kolory takimi jakimi są? Byłeś wcześniej daltonistą? Ogółem na co chorowałeś przed serum? Jak James dogaduję się z siostrami?
/Z nas dwóch to zazwyczaj ja pakowałem nas w kłopoty, a Bucky był tym, który nas z nich wyciągał. Potrafił wiele znieść i nie dać się sprowokować, a ja... cóż, ja nie byłem w tym zbyt dobry.
/Tak, byłem. Czerwony i zielony oraz wszystkie ich odcienie były dla mnie identyczne. Miałem też sporą wadę wzroku, więc wszystko zaczęło wyglądać dla mnie zupełnie inaczej. Miałem też astmę, kołatanie serca, skoliozę, cukrzycę, często cierpiałem na anemię, anginę, zapalenia płuc, nadciśnienie. Trochę jeszcze by się tego nazbierało.
/Bucky kocha swoje siostry, tego jestem pewny, choć nie przyznaje się do tego na głos. Zawsze o nie dbał, opiekował się nimi, bawił się, nosił na barana, a nawet pomagał czesać włosy, ale do tego też się nie przyzna.
Nie Bucky, chodzi raczej bardziej o to żebyś... A właściwie, co ja się będę... Mam nadzieję że wszystko jednak pójdzie inaczej niż myślę, i że swoje urodziny spędzisz ze Steve'm w knajpie upijając się do nieprzytomności... (kogo ja oszukuję.) Chyba nikomu nie śpieszy się do umierania, ale mogą być gorsze rzeczy nie sądzisz Bucky? Zawsze udaję ci się wyjść z wszystkiego obronną ręką, powiadasz? Ciekawy dobór słów. (N ;D) Wyobrażam to sobie: ,,James'ie Buchanan'ie Barnes'ie. Co ty znowu nawyprawiałeś? Mówiłam ci tyle razy, żebyś w nic się nie wplątywał, ale kto mnie słucha. Jamie obiecaj mi że już w nic się nie wplączesz, dobrze? Jamie?" Twoja ma musi być cudowna, James. Jakie masz relacje z siostrami James? Czy któraś cię przypomina? Taa... Długie życie, nie znaczy zawsze szczęśliwe życie, a to że przeżyjesz (prawie) wszystkich nie jest wcale znowu takie fajne. Ty i Steve zachowujecie się jak dzieci ale jesteście zgrani, i traktujecie jeden drugiego jak brata, a to dobrze. Kolejna fala lekkości? :)
/Steve jest koszmarnym kompanem do upijania się. Kiedy jestem pijany, robię głupie rzeczy. Steve się nie upije, więc będzie trzeźwy i zapamięta wszystkie głupie rzeczy, które zrobiłem. I znowu będzie wypominał mi wyznawanie mu miłości i zwymiotowanie na jego buty, bo zazwyczaj tak to się kończy. Czasem naprawdę zazdroszczę mu tej mocnej głowy.
/Cóż, ma'am, martwy jeszcze nie byłem, więc ciężko mi stwierdzić, jak złe jest to uczucie. Ale nie do końca zgodzę się z tym, że nikomu nie jest śpieszno do umierania. Z autopsji wiem, że czasem błaga się o to w myślach. Teraz cieszę się, że jednak żyję, ale wtedy wydawało mi się być to najlepszą alternatywą.
/Nie będę zaprzeczał, wyglądało to właśnie w ten sposób. Tylko, wtrącała jeszcze "Skaranie boskie z tobą, mój chłopcze." i "Naprawdę wpędzisz mnie kiedyś do grobu, James.". Samo to, że zwracała się do mnie James, nie Bucky, znaczyło, że mam przechlapane.
/Wydaje mi się, że całkiem dobre. Nie ukrywam jednak, że najlepiej udaje mi się porozumieć z Beccą, bo jest najstarsza, a różnica wieku jednak ma spore znaczenie. I na całe szczęście, żadna z nich mnie nie przypomina. Z taką urodą naprawdę ciężko byłoby im o męża. Oczywiście nie mówię tego poważnie, bo wiem, że chodziło o coś innego. Jeśli chodzi o charakter to tak, pod tym względem jesteśmy podobni.
/Ja, w odróżnieniu do tego starca, Rogersa, mogę jeszcze zachowywać się jak dzieciak. On czasem zachowuje się jakby nie miał dwudziestu sześciu, a osiemdziesiąt sześć lat, więc wszystko się równoważy.
/Raz, całkiem nie tak dawno, chciałem udowodnić Steve'owi, że rzucanie tarczą nie jest wcale takie trudne i każdy to potrafi. Odbiła się o drzewo i uderzyła mnie w twarz. Bolało. A strata papierosów, o które się z nim założyłem, bolała jeszcze bardziej.