Kiedy wracasz, i nadganiasz wszystko a jedyne co przychodzi ci na myśl to: ,,Ciekawe jak James wygląda z krótkimi włosami?" Mój tok myślenia mnie czasem zadziwia.
Nie co się stało, jak poszło z Yeleną, nie dość niepokojące myśli gdy Lukin był ZA blisko Bucky'ego ale włosy. (Właśnie! Myślałam że Lukin zrobi bardzo brzydką rzecz panu Barnesowi i już chciałam zgłaszać reklamację!) Ostatnio Jefferson mnie uratował. Walczyłam o dobrą ocenę z historii, i gdy padło pytanie od którego zależała moja ocena: ,,Kto brał udział w tworzeniu Deklaracji Niepodległości?" myślałam że zacznę skakać bo zapamiętałam ich tylko dlatego ze był tam Jefferson. Mam takie ciekawe życie. ;) Szczerze nie zwróciłam uwagi. Trzeba będzie zobaczyć odcinek jeszcze raz. Zgadzam się w zupełności! Jeff ma styl. Ja go właśnie nie za bardzo shhipowałam z Emmą, ale pan Stan i panna Morison byli wtedy razem. Znów się zgadzam. To miłe gdy ludzie podzielają twoje zdanie. :) Ogółem rozumiem o co chodzi, ale tak trochę nie rozumiem. To znaczy wiem co to jest, ale nie wiem jak to się robi.
N co z twoimi ff? Tym z dzieciątkiem? Urocze było. ^^
/Pomogę ci trochę - Bucky z krótkimi włosami jest łudząco podobny do takiego jednego aktora z Rumunii. Pewnie go kojarzysz ;) A jeśli chodzi o Lukina i bardzo brzydką rzecz - tylko zasugerowałam, możesz odebrać to jak chcesz i dzięki temu reklamacja nie będzie konieczna. A poza tym, nie wzięłabym się za opisywanie czegoś takiego, bo zwyczajnie wiem, że nie potrafię.
/Przy Jeffersonie styliści odwalili kawał naprawdę dobrej roboty, bo prezentuje się świetnie w obu światach i mimo klątwy nie gubi swojego stylu i "tego czegoś", co go wyróżnia - ekscentryczności i ekstrawagancji. I uwielbiam jego kamizele, naprawdę uwielbiam.
/Jeśli chodzi o szczegóły związane z grą, trzeba pytać o to Red Hooda (tutaj). On się tym zajmuję, ja tylko dręczę ludzi ;)
/I tak bajdełejem - wychodzi komiksowa wersja filmu CA:WS (tak chyba najlepiej można to nazwać) i tylko spójrz na te rysunki: klik, klik.Ten Winnie! Ten Zola! Ten Steve! Patrzenie na to niemal boli. A mogło wyjść tak dobrze...
/Jeśli chodzi o miniaturkę - staram się ją skończyć, naprawdę, ale jakoś nie mam do tego serca. Przez cały ten czas skasowałam więcej, niż dopisałam, bo wszystko wydaje mi się być za mało dobre, za sztywne, a nie chcę publikować byle czego. Z części drugiej wrzuciłam tyle i od tamtego czasu nie rozrosła się za bardzo.
Yelena czy Jamie w krótkich włosach przypomina bardziej Jamesa z czasów Howling Commando?
/Chyba tak, tak przynajmniej mi się wydaje. Pewna jestem tylko tego, że nie przypomina już zaniedbanego drwala. To już coś, nie?
Oczywiście że wszyscy doceniają twoje szczere chęci, ale wiesz... dzieci mogłyby podczas wręczania zauważyć że masz metalową rękę. Co zrobiłby dzieciak, płaczący na widok Świętego Mikołaja na widok dość dużego trochę strasznego pana? Ale jak coś wiedz że przesyłam ci fale empatii, żeby twoje biedne, stare serce nie było zranione. Ja jednak wolę nic nie mówić, a żebyś ty dąsał się na kogoś innego. Po za tym że jesteś okropnym zrzędą i masz słabsze momenty, jesteś spoko gość. Prawie stu letni, ale spoko. Zgadzam się w zupełności. Ja mam własne zdanie. Ty też je masz. I lepiej tak to zostawmy. Cóż ze zrozumieniem idzie usprawiedliwienie. Nie zawsze, ale bardzo często. Gdy ktoś zrozumie co spotykało cię przez ten długi, długi czas w jego głowie zacznie kształtować się też usprawiedliwienie wszystkich twoich czynów. Najprawdopodobniej. Bo mogą też po prostu cię nie zrozumieć. I wtedy będzie ciut gorzej.
Właściwie to z tej strony. Masz rację James. Cóż ekspertem staję się przez udoskonalanie się w swojej sztuce prawda?
Nawet te przebłyski mogą zaprowadzić cię do czegoś dobrego. A co to będzie, musisz sam zadecydować.
Punkt dla ciebie.
/Tak, wiem, że mam metalową rękę. Tak, wiem, że nie wygląda zbyt zachęcająco, i tak, wiem też, że jakiś dzieciak na jej widok mógłby się rozbeczeć, ale dzięki za przypomnienie. Jeszcze na jakiś czas zapomniałbym o niej i co wtedy?
/W tym roku stukną mi dopiero dziewięćdziesiąt cztery lata. To nie jest "prawie sto". Prawie sto będzie wtedy, gdy będę miał dziewięćdziesiąt dziewięć. I pół. A do tego mi jeszcze daleko, więc wypraszam sobie. I jak już nie raz mówiłem - ja nie zrzędzę. Czasem ponarzekam, ale nie zrzędzę. To różnica.
/Jestem świadomy tego, że wielu ludzi może tego nie zrozumieć, że mogą nawet nie chcieć zrozumieć. Jestem kim jestem, zrobiłem to, co zrobiłem, więc to oczywiste i zrozumiałe, że ludzie mogą różnie na to reagować. I będą. Najczęściej pewnie niezbyt przyjaźnie.
/Prawda, ale jakoś nie ciągnie mnie do tego, by dążyć do samodoskonalenia akurat w sztuce miłości. Jestem Żołnierzem, nie kochankiem. To nie dla mnie.