N, co za urojeniowo nastawiony człowiek. Coś bym na niego wymyśliła, choćby to zajęło lata.
Taki alkohol musi być niedobry. Nie wiem, czy by przełkną. Chociaż w akcie desperacji przyjąłby pewnie wszystko.
A weź i nie narzekaj, kiedy Jefferson tak bardzo tam pasował. Jakikolwiek mógłby być, byle był.
Nie wiem, czy kiedykolwiek przetrawią. Gdziekolwiek nie spojrzę widzę jakieś anty Hydra!Steve treści.
/Lepsze to niż wersja, w której odpowiedziałby flirtem, prawda :P?
/Jeśli byłby zdesperowany, zatkałby nos, zamknął oczy, pomyślał o czymś niezbyt niemiłym i wlał sobie to w gardło. A potem powtórzyłby do dobre kilkadziesiąt razy albo i więcej. Biedaczyna, tak się męczyć.
/Kapelusznik był naprawdę świetną postacią i nie mogę odżałować, że został tak niewykorzystany. Chcę wiedzieć kto jest matką Grace i co się z nią stało!
/Marvel pewnie odkręci to w jakiś absurdalny sposób i tyle. Tak jak ze śmiercią Steve'a, gdy okazało się, że kula, którą go postrzelono, była tak naprawdę pociskiem przenoszącym dusze do nadprzestrzeni.
Steve, a co ty chciałbyś mu powiedzieć, ale boisz się/wahasz/cokolwiek innego?
/Sporo się tego nazbierało. Po tym jak mnie wybudzono, kiedy sądziłem, że jest martwy, myślałem o wszystkich tych rzeczach, których nigdy mu nie powiedziałem. Uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy mu nie podziękowałem, nie powiedziałem, jak ważne było dla mnie to wszystko, co robił. A teraz, kiedy mam na to szansę, nie wiem, jak się za to zabrać. do tego dochodzą wszystkie te rzeczy, o które chciałbym go zapytać, a o których on wyraźnie nie chce ze mną rozmawiać.
Bucky, przytyki słowne są nudne. To mało wyszukana metoda.
Nawet nie pytałam o to, co każdy z osobna myślał. Gdybym zapytała, to naprawdę już mogłabym nazywać siebie idiotką. Chyba się odrobinę nie zrozumieliśmy, ale to nic. Nie pamiętasz, co wtedy o sobie myślałeś?
Rzucam pomysły jak lecą. A może byłbyś potrzebny? Ten projekt nie mógł być idealny. To, że najlepsze jednostki świata zostałyby zlikwidowane nie oznaczałoby, że inni się nie zbuntują. Czasem dobrze wykorzystywać broń mniejszego kalibru, z ukrycia, bez wzbudzania wielkiego zamieszania.
Ty też na to nie wpadłeś. Czy wpadłeś, ale nikt cię nie posłuchał? Bycie tchórzem też ci nie przeszkadza?
I jeden wielki minus w postaci nadopiekuńczości.
/A więc w jaki niby sposób chcesz to zrobić, co? Umówić się ze mną na kawę, żeby móc powkurzać mnie twarzą w twarz?
/Skoro źle odpowiedziałem to tak, nie zrozumieliśmy się. Chodziło ci więc tylko o to, co sam sądziłem o sobie, tak? No cóż... Wydaje mi się, że po prostu uważałem, że coś jest nie tak i to bardzo. Mówię "wydaje mi się", ponieważ pamiętam jakieś sytuacje, wydarzenia, ale nie odczucia czy myśli, które im towarzyszyły.
/Jeśli inni by się zbuntowali, spokojnie wyeliminowano by ich tak, jak poprzednich. Mieliby do tego sprzęt, masę agentów, więc po co mieliby trzymać broń, która jednak była wadliwa i mogła narobić szkód? Byłem najstabilniejszym, co udało im się stworzyć, ale to nie oznaczało, że byłem stabilny. Po prostu miewałem najmniej... zwarć? Tak można to nazwać? Poza tym "większe zamieszanie"? Poważnie? Chcieli wymordować kilka milionów ludzi z latających lotniskowców. To już nie jest wystarczająco duże zamieszanie?
/Jak miałem na to wpaść, skoro nawet tak naprawdę nie wiedziałem co to za jedna? Moja wiedza ograniczała się do Wilson-skrzydła, Barton-łuk, Roger-wielkie frisbee, Maximoff-jakieś czary-mary, Lang-robi za mrówkę. Wymyśliłabyś strategię z taką wiedzą? Jeśli tak, gratuluję, naprawdę.
/Wiesz, to też można jakoś wykorzystać. Ile próśb o zawiązanie butów, zapięcie guzików, pokrojenie czegoś czy innych takich bzdur człowiek jest wstanie znieść? Jednak wolę nie sprawdzać.
/No i nie, bycie tchórzem jakoś mi nie przeszkadza.