Serio, pogubić się w tym można. Ale co tam, ostatnio zaczęłam oglądać meksykańskie telenowele w rodowitym języku, by się podszkolić w hiszpańskim. To dla mnie pryszcz.
Ja za Pepper również nie przepadam, ale dobrze jest mieć jasną sytuację. I właśnie odkryłam, że nie pałam zbyt wielką sympatią do postaci kobiecych w MCU. To dziwne.
Co za zwyrodnialec. Jak tak można. Ale i tak sprawa z Wisem dotknęła mnie bardziej.
Ja wymiękam przy "Gotowych na wszystko", więc nawet nie wiesz jak jestem pod wrażeniem, że dajesz radę z meksykańskimi telenowelami :P
Co tutaj ukrywać, kobiece postacie w MCU są w większości naprawdę kiepskie. Lubię Natalie Portman, ale jej Jane Foster jest naprawdę nie do zdzierżenia. Peggy i Daisy to momentami Mary Sue pełną gębą, które w pojedynkę są lepsze niż cała organizacja razem wzięta. Ale Pepper, która w pojedynkę ogarnia całą firmę, pilnuje Tony'ego i jeszcze zdąży zajść na jogę, a także Melinda May, Bobby, Angie, Lady Sif, Natasha, czy Karen nie są już aż takie złe.
Cóż, Bucky był tak naprawdę szkolony na zabójcę od trzynastego roku życia, więc kto oczekiwałby po nim, że będzie normalny?
+ Mogłabyś skomentować miniaturkę, która pojawiła się w "Mniej na poważnie"? Bo cóż, ja i moje zrzędzenie robimy za tego złego glinę :P
Od kilku dni? To faktycznie postęp. Moje terapie zaczęły działać?
Prawda. Jednak nadal chcę wiedzieć jakie to krajobrazy.
Jak przyjdzie na to odpowiednia pora, to się dowiesz. Fajnie jest tak, jak się przed tobą coś ukrywa? Teraz wiesz jak się czułam.
Widzisz, właśnie o tym mówię. Zawsze jest NIE. Nie musisz nawet tego jeść. Myślisz, że ja zjadam to co ugotuję? Jednak trochę obawiałabym się o swoje życie. Zawsze możesz spróbować gotowania ekstremalnego, prawda?
Na odległość niestety nie potrafię tego zrobić, a wiesz ile razy miałam na to ochotę? Załamka z tobą normalnie, Bucky. To po co do cholery uciekłeś od HYDRY, skoro nie cierpisz, gdy wszystko jest od ciebie zależne? Tam przynajmniej myśleli za ciebie. Chłopie weź się w garść. Dość już tego mazania się. Zaciśnij zęby i zrób coś. Jest lepiej, tak? Więc postaraj się, żeby było jeszcze lepiej. Bez samookaleczanie można żyć. A kiedy widzi się pozytywy w swojej egzystencji już może być tylko lepiej, prawda?
Ale wiesz, co najbardziej by zadziałało i przyniosło największe efekty? Gdybyś w końcu powiedziała mi, o co chodzi, bo naprawdę nie pamiętam. Chyba, że po tym bym się raczej załamał?
Rosja, Ukraina, Rumunia, Serbia, Chorwacja i prawie Austria. Dokładnie trasy nie opiszę.
Nieprawda. Nie zawsze jestem na "nie". Może i w zatrważającej większości przypadków, ale nie zawsze. Wolę jednak znowu nie przywoływać tych nieszczęsnych dziewięćdziesięciu ośmiu procent, bo to już raz przerabialiśmy. Ale dobra, my nie o tym. Nie zamierzam uczyć się gotowania, bo zwyczajnie do niczego mi się to nie przyda.
Nienawidzę tego, że wszystko jest teraz zależne ode mnie, ponieważ jestem w tym kompletnie do dupy i często wszystko zwyczajnie pieprzę. Porównywanie nie lubienia podejmowania ważnych decyzji do zwyczajnej, prosto mówiąc, niewoli u pieprzonych nazistów jest raczej trochę... no, nie na miejscu? Naprawdę staram się być miły, więc udam, że to zdanie wcale się nie pojawiło.
Wcale się nie mażę. Nie stoję w miejscu i nie użalam się nad sobą, bo to do niczego by nie prowadziło. Staram się coś zrobić i to, że czasem muszę dać samemu sobie w kość, nie powinno temu jakoś bardzo umniejszać. Nie ja jeden robię coś takiego.