19 września 2015

Astrid Löfgren

Ale chyba robisz to kiedy już musisz, prawda? Jeśli atakujesz to nie dlatego, że ci się tak podoba i ogólnie bo tak, tylko w obronie własnej (ta, ja się w ogóle dziwię, że te chojraki się nie boją do ciebie podejść).
Chyba się domyślam z jakich względów gorzej, więc pozostawię już ten temat w spokoju.
E tam, gorzej by było gdyby jakimś cudem wróciła ci pamięć z żywota plemnika. To dopiero byłoby dziwaczne.
Uwielbiam takie historie. Można się rozpłynąć. Prawda wyszła na jaw czy cieszyłeś się wspomnieniem ciasta dłużej?
Między "robię, bo muszę" i "robię, bo to zajebiste i mnie kręci" jest jednak znaczna różnica, prawda? Dlatego mówię, że jest ze mną aż tak źle, bo nie czerpię z tego satysfakcji. W większości przypadków, bo zawsze są wyjątki od reguły. Ale w znacznej większości nie czerpię.
Cóż, znając moje popieprzone szczęście, nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało. Jak sobie przypominać, to sobie przypominać, nie?
Jemu i tak nikt by nie uwierzył, bo wtedy było jeszcze ze mnie przecież takie grzeczne, urocze dziecko, a Becca by mnie nie wsypała. A do tego moja bobe była naprawdę dobrą kucharką. Pamiętam, że w Chanukę zawsze robiła bliny, a jej cymes był prawdziwym mistrzostwem.

Astrid Löfgren

A uważasz, że co jest bardziej prawdopodobne z tych dwóch potencjalnych przyczyn?
Mnie nie dziwi. Nie wiem jak innych, ale pewnie także nie.
Tylko pięć? Rozszalałam się z tym kilkanaście. Jejciu, to jak tę pieluchę ci zdjęli na dobre to już nie mogłeś mieć wszystkiego gdzieś? Biedactwo. Mogłoby być dziwne, ale też trochę zabawne. Przynajmniej z mojej perspektywy. Ale jak już przy tym jesteśmy to jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie, którego jesteś absolutnie pewien, że było od A do Z takie, jakie teraz pamiętasz?
Wolę wierzyć, że opcja numer jeden. Jasne, takie choćby noże same w sobie są "fajne", a niektóre ostrza to wręcz majstersztyk, nie powiem, że nie, ale jednak wolałbym je zbierać, a nie wbijać komuś w oczodół. Więc chyba nie jest ze mną aż tak źle.
Pięć albo sześć. Nie jestem pewien. Wiem tylko, że wtedy miałem tylko jedną siostrę, Becce, i że nie mieszkaliśmy jeszcze na Brooklynie. Nie pamiętam tego, kiedy dokładnie się przeprowadziliśmy i dlaczego, ale wiem, że jakiś czas później urodziła się Kim i zaczęło być coraz gorzej. 
Naprawdę wolałbym, by moja wracająca pamięć się nie zagalopowała i nie sprawiła, że zacznę pamiętać zmienianie pieluch i karmienie piersią. Podziękuję za to, bo to wcale nie byłoby zabawne.
Wspomnienie z dzieciństwa, którego jestem pewien w 100%.... Miałem wtedy jakieś siedem albo osiem lat i byłem z ma i Beccą w Shelbyville. Wiem też, że była tam jej siostra... nie pamiętam jej imienia, ale to nie jest teraz najważniejsze. Miała syna, który był ode mnie starszy. Ciągnął Becce za warkocze, więc postanowiłem zachować się jak na starszego brata przystało i go odepchnąłem. Wkurzył się i tak niefortunnie mi przyłożył, że podbił mi oko. Pamiętam, że Becca pobiegła naskarżyć o tym ma, ale pominęła fakt, że to ja zacząłem. On więc dostał po tyłku, a ja większy kawałek  ciasta.

Astrid Löfgren

Nie chodziło mi o to, czy to lubisz, ale jak sam mówiłeś nie ma tematu, z którego byś nie zboczył na te cholernie popieprzone - no niech będzie, chociaż trochę zbyt ogólne jest to określenie, skoro dotyczy wszystkiego. Nie sądzę, że sprawia to przyjemność, ale te zbaczanie z czegoś musi wynikać. Zaraz powiesz, że tylko na tym się znasz, ale to chyba nie wszystko.
Można podejrzewać, że przez to, że twoje życie u Rosjan czy hydrowiczów było jeszcze wyraźniejszym schematem niż te normalne, prowadzone przez zwyczajnych ludzi. Stąd też mogłoby się brać tak krytyczne podejście w aspektach wolności, któremu właściwie nie mam prawa się dziwić.
No nie przesadzaj, nie całe. Kilkanaście lat mniej popieprzonych na pewno by się znalazło. Zawsze coś.
Tak naprawdę fantazjuję o tym przez cały czas i tylko czekam na jakikolwiek punkt zaczepienia, który pozwoli zmienić mi temat. Masz mnie. Ale teraz mówiąc już całkiem serio, bo dziś poziom mojego humoru boli nawet mnie- nie robię tego celowo. To nie tak, że ja chcę schodzić na tego typu tematy. To samo jakoś tak wychodzi i nie wiem skąd się to bierze. Może z tego, że na tym najbardziej się znam, a może z tego, że tak naprawdę mnie to kręci, a ja tylko próbuję wmówić sobie, że to nie prawda. Nie wiem tego tak samo jak wielu innych rzeczy.
Cóż, raczej fakt, że mam o tym takie, nie inne poglądy naprawdę nikogo nie powinien dziwić. Raczej nikt chyba się nie spodziewał, że zacznę wygłaszać poemy o tym, jakie to piękne i wolne jest nasze społeczeństwo?
O tak, pierwsze pięć lat było całkiem znośne. Mój szczególnie ulubiony okres życia to ten, w którym robiłem w pieluchę i mogłem mieć wszystko gdzieś. Znaczy, byłyby ulubiony, gdybym go pamiętał. Choć pamiętanie tego mogłoby być dość dziwne.

Alphear F

Chyba masz rację :) Co nie zmienia faktu, że bardzo mnie teraz zainteresowałaś. Wychodzi na to, że Bucky musiał być naprawdę bardzo sympatycznym facetem, skoro dorobił się tylu przyjaciół i sojuszników. Tak właściwie, to jakich on miał "kanonicznych" przeciwników?
Wiem, że Johnson jest ciekawą postacią! Bardzo ją lubię w komiksach, dlatego to było dla mnie spore zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że jest nią Skye.
Mam takie samo zdanie co do Jane. Wątpię jednak, że w ogóle wystąpi w ostatniej części Thora. Słyszałam, że Portman chciała zupełnie zrezygnować z roli i rzucić ją już po drugiej części; tak samo, jak odleciał odtwórca roli Red Skulla. Tym bardziej, że Thorem interesuje się już ktoś inny ;)
Oj tak, święta racja. Lepiej nie tykać tych kobiecych postaci. Feministki czuwają. Ostatnio na przykład odkryłam, że wszystkie dotychczasowe filmy z MCU zostały poddane testowi Bechdel i taki WS na przykład go nie zdał, a to mój ulubiony film z tej fazy.
Haha, no teraz to ja się mogę tylko domyślać, która to córka xD Rzeczywiście, jak Bóg rozdawał urodę to musiały znajdować się po ciemnej stronie księżyca. Zgaduję, że dziewczynka to ta najbardziej na prawo. Choć pewności nie mam. Może tu jej akurat nie ma? Na tamtym obrazku wydawała się ładniejsza xD
"Tylu" znaczy sześciu w porywach do siedmiu :P? Steve, Sam, Fury, Jasper Sitwell, Clint. No i może jeszcze Natasha i Vebtolin. Ewntualnie Quake, ale ich relacja nadal się rozwija i ciężko ich jeszcze nazwać przyjaciółmi. Miał znajomych i współpracowników, ale raczej nie były to żadne bliższe relacje. Oczywiście mówię tutaj o postWS!Bucky'm. A wrogów miał głównie tych samych co Cap. Do tej grupki doliczyć można jednak jeszcze Skadi, Urse, Red Ghosta, Novokova, Lucię von Bardas. A ostatnio ściera się głównie z Crossbonesem i Lokim, (seria Bucky Barnes: Winter Soldier).
Downey Jr. też chciał już zrezygnować z roli nie raz, ale Marvel zawsze znajdował jednak dobre argumenty, które go przekonywały ;) I doszło do takiej sytuacji, że za CA:CW Evans (który gra przecież tytułowego bohatera) zarobi ponad połowę mniej niż RDJ. Mam jednak nadzieję, że pani Portman nie da się przekonać i Jane zniknie z ekranu. A Thor w końcu otworzy oczy i zobaczy Sif, która jest o wiele lepszą kandydatką na królową Asgardu niż kolejna pani doktor. 
Znalazłam coś takiego "Z drugiej strony Marvelowi i tak idzie lepiej niż kiedyś, bo choć np. pierwszy „Iron Man” i pierwszy „Kapitan Ameryka” testu nie zdały, to kolejne części obu serii już tak. " Czyli WS w końcu zdał ten test? Osobiście nie robi mi to jakiejś wielkiej różnicy, bo nie wpływa to przecież na jakość filmu. No chyba, że ktoś na siłę wciskał by takie sceny- wtedy by wpływało.
A teraz spójrzmy na komiksy i nie, nie chodzi mi teraz o te wszystkie bojowe bikini, a o coś innego. Taka np. Carol Danvers przedstawiona jest zawsze jako wysoka i umięśniona, silna babka z kaloryferem na brzuchu. I ta umięśniona, silna babka z kaloryferem na brzuchu waży ponoć niecałe 45 kg przy niemal 180 cm wzrostu. Czyli powinna wyglądać gorzej niż taka Ania Rubik. Zawsze śmieszyło mnie to zaniżanie wagi w przypadku kobiet i podwyższanie jej w przypadku mężczyzn- taki Bucky ma tyle samo wzrostu co Carol, ale waży ok. 120 kg (po odjęciu wagi ramienia i tak wychodzi ok. 100 kg) :P
Przeczytaj raz jeszcze- "(...)urody po tatusiu nie odziedziczyły." i "No bo spójrz na niego." To chyba rozwikłuje zagadkę, dlaczego nie widzisz córki :) Tak po prostu wygląda Bucky w serii, w której te dzieci ma. Pokazałam go, by podeprzeć stwierdzenie, że nie mają urody po tatusiu. Dzieciaki nie podobne, tatuś ponoć bezpłodny- Ventolin chyba powinna się porządnie wytłumaczyć ^^

Astrid Löfgren

Chyba że chodzi o jakieś "zawodowe" (jak mam to, do cholery, nazywać?) sprawy. To się raczej nie nudzi. Czy może jednak się mylę?
No i tutaj zgodzę się ze wszystkim. Swoje wnioski wysnuwasz z obserwacji, doświadczeń czy gdzieś to przeczytałeś?
Już nie wiem co jest wskazane a co nie. Z jednej strony mówienie to wielki plus, bo masz z ludźmi kontakt, jaki by on nie był, a z drugiej zmuszanie się wyrabia konkretne zachowanie. Mam tu na myśli to, że w przyszłości może stać się tak, że bez takiego zmuszania nie będziesz chciał, ba, nie będziesz w stanie w ogóle z kimkolwiek rozmawiać.
"Cholernie popieprzone" to chyba odpowiednie określenie dla tego typu spraw. I to, że mogę sporo na ten temat powiedzieć, wcale nie znaczy, że lubię o tym mówić i robię to z wielką chęcią. Bo hej, naprawdę sądzisz, że opowiadanie o tym, jak zastrzeliłem gościa przez ścianę, sprawia mi jakąś wielką przyjemność? Jasne, potwierdza to tylko to, że jestem świetny, ale poza tym jakoś nie sprawia mi to frajdy.
Wiem tyle, że to wiem. Nie mam pojęcia skąd, ale wiem.
Chyba jednak zmieniam zdanie, "cholernie popieprzone" to jest całe moje życie. I to ujęte w bardzo łagodnych słowach.

Pani Stan i Pani Potter

N Yelena u ciebie na gifach, to jaka aktorka?
To Katheryn Winnick. Grała m.in. Hannah w serialu "Kości" albo Lagerthe w "Wikingach".
Yelena czy sądzisz że Jamie jest żałosny? Albo jakie spawy Jamie, nam tu pomija?
Jimmy na pewno jest dość... specyficzny. Tak, specyficzny to chyba najlepsze określenie. Albo oryginalny, bo dość ciężko znaleźć drugiego takiego. I powiedziałabym, że raczej jest mi go żal, niż że uważam go za żałosnego. 
A to on czegokolwiek nie pomija albo przemilcza, bo to przecież "mało ważne"? Co za niespodzianka. 
Pomijasz? A dużo pomijasz?
Zastanówmy się nad tym, ile mogło tego być... tak, dość sporo.