3 kwietnia 2016

Astrid Löfgren

N, i ma zarost, a przynajmniej trzy włosy na krzyż! Tak, wiem, to oczywista oczywistość, ale spróbowałam dorobić sobie jakieś inne teorie. I co by było, gdyby Steve był brunetem, a Bucky miał blond grzywę.
Musiałam pana Gordona wygoglować, ale faktycznie, jest pewne podobieństwo.
No w końcu zaczął o siebie dbać. Nawet nie chcę myśleć dla kogo ta zmiana, bo pewnie nie tylko dla siebie. 
/Może i trzy włosy na krzyż, ale to już o trzy włosy bliżej brody niż kiedykolwiek przedtem! Zmiana koloru włosów w przypadku tej parki raczej nie zmieniłaby wiele (no, może odebrałaby Winniemu część mrocznego imidżu), ale za to oglądanie filmu z jednej strony byłoby przyjemniejsze wizualnie, bo pan Evans, a z drugiej boleśniejsze, bo pan Stan znowu paradowałby w blondzie.
/No jak dla kogo? Steve znowu piękny i młody, więc Bucky musi wziąć się za siebie, jeśli chce nadal móc robić mu śniadanka. 
James, bo żadna większa dyskusja nie wynikła. No to spróbuj selekcjonować wytwory śliny. Zaoszczędzisz tym nerwów sobie, jak i mnie.
Cóż, podsumować można to tylko tym, że okoliczności zmuszają dobrych ludzi do robienia złych rzeczy. Żadna to filozofia.
A ci, co mogą się jeszcze zmienić? Co za różnica, skoro - z tego, co zrozumiałam - działanie odkładasz tylko w czasie?
Wcześniej mówiłam o prowokowaniu, ale tak to obszedłeś naokoło, że z trudnością wychwyciłam odpowiedź.
/Dobra, dobra, spróbuję. Już będę grzeczny.
/Póki co odkładam w czasie. To istotne. Zanim znowu zabiorę się za jakąś osobę, muszę wybadać grunt. Jeśli zobaczę, że ktoś doznał olśnienia i postanowił się nawrócić, i że nie jest to zwykłą ściemą, to może odpuszczę. Póki co do niczego takiego nie doszło. A jeśli ktoś nadal będzie siedział w tym syfie, prędzej lub później zginą ludzie. Dlatego lepiej działać prewencyjnie. 
/Lubię wiecznie wszystko obchodzić naokoło i utrudniać. To takie moje hobby. Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?

STUCKYHOLICZKA

Człowiek nie wie a potrafi sie wstrzelić w coś ;) haha tym bardziej się skłaniam to nadrabiania dorobku Sebcia. A jak to jest z Chrisem?
Czyli widzisz jest to ich zakończenie xD parowanie ich wychodzi samo z siebie.
Mmm słowa te wiele obiecują ;) 
/Powiem tak - oglądam wszystko, w czym pan Evans ma brodę. Dla niej zdzierżyłam nawet "Snowpiercer", gdzie Chris próbował odciąć sobie rękę, rozprawiał o kanibalizmie i ślizgał się na zdechłej rybie. Ale poza tym, film był całkiem niezły :P. "Playing It Cool" nie było złe, "Before We Go" także. Do tego możesz zerknąć także na "Puncture".
/Spójrz tylko na porównanie gifów z CA:CW (klik) i z "Before We Go" (klik). W tym pierwszym Steve patrzy na Bucky'ego. W tym drugim Nick patrzy na kobietę, w której się zakochał. I pan Evans ma identyczną minę, nawet w ten sam sposób porusza brwiami. Przypadek :P? Nie no, akurat teraz to żartuję, ale są podobne.
/Żebym tylko nie obiecała za dużo. To będzie moje drugie podejście do napisania czegoś, w czym znajduje się jakikolwiek pairing. Pierwsze znajduje się tutaj, ale to jednak inna liga, bo w Stucky nie dość, że mamy m/m, które trzeba jakoś wiarygodnie uzasadnić, to jeszcze za tło służyć będzie II wojna.
+ Może masz jakiś konkretny pomysł na miniaturkę Stucky? Jeśli tak, może zerknij na to

/I jeśli chodzi o "Playing It Cool", zerknij na to - klik
Mówię jak Mariolka której nie znasz, ona nie klnie;)
I oj. Jak Ty za nim tesknisz...
/Skoro jej nie znam, to co da mi stwierdzenie, że mówisz jak ona?
/Nie tęsknię za Rogersem. Czasem po prostu tęsknię za tym, co było, a on po prostu jest tego częścią. To różnica.

Mała informacja

Wszystkie części miniaturki zostały usunięte z bloga i przeniesione tutaj. Tam też będę publikować wszystko, co nie jest związane z główną fabułą Aska.
Zapraszam także do zerknięcia na to.

STUCKYHOLICZKA

Idę dziś na zajęcia więc role Sebcia na yt oglądam.. Racja, że usta miał większe xD ale z daleka w Architekcie to wygląda jak Edward Culen xD dużą ma filmografię, więc mam co nadrabiać!
'na sobie skończą", czyli znowu będą walczyć ramię w ramię, jak dawniej, albo "na sobie skończą" czyli razem zginą. " o tym samym myślałam! Ale filmik mimo ciemnych kolorów i scen z wojny, z Hydry jakoś tak pozytywny dla mnie miał wydźwięk. Chyba, że autor/ka chciał/a by ludzie pogdybali, a co by było gdyby to się nie wydarzyło. Co? Byliby razem xD Więc tak czy siak wychodzi na jedno xD
A Ty w miniaturce gdybasz czy ciągniesz historię po swojemu? Uwielbiam spojlery i kocham znać zakończenia xD 
/Porównanie pana Stana do Edwarda Cullena jest tym bardziej zabawne, że w "Political Animals" Robert Pattinson był jedyną osobą, z którą parter granego przez Stana TJ chciał się przespać bardziej niż z nim właśnie.   
/Może i byliby razem, ale zdecydowanie nie wychodzi to na jedno. Steve i Bucky, którzy rozstali się na Stark Expo, tak naprawdę już nigdy się nie spotkali. Kiedy Steve uratował Bucky'ego po raz pierwszy, ściągając go ze stołu Zoli, byli już inni. Kiedy Steve uratował Bucky'ego po raz drugi, na Helicarrierze, obaj byli już zupełnie inni. I to jest w nich najlepsze - oni się zmieniają, ale to, co ich łączy pozostaje takie samo. Nadal są przyjaciółmi, którzy wskoczyliby za siebie w ogień. Albo skoczyli do Potomaku z płonącego Helicarriera. 
/Powiem tyle, że moja miniaturka kręci się wokół słów "Bucky doskonale wiedział, że grzeszy". Treściowo odniosę się do fabuły od Azzano, po Alpy. Całą sprawę z WS pozostawię raczej w spokoju, przynajmniej póki co, bo może napiszę drugą część, jeśli pierwsza nie będzie aż tak tragiczna :P
Ale ja nie chcę strzelać do ludzi :( Tarcza wystarczy, albo pusta butelka.
Ku**a bądź choć raz bardziej ludzki, powiedz, że chociaż myszy się boisz ;o
Ale liczysz dni... Bo jest dalej Twoim przyjacielem i Ty o tym wiesz i o zgrozo potrzebujesz ratować mu tyłek, gdy nie chcesz go zabić xD
/Po pierwsze - nie bluźnij, to nie przystoi młodej damie. Po drugie - jestem teraz tak ludzki, jak tylko potrafię, moja droga. I nie boję się myszy, pająków czy węży. Za to wysokości, a i owszem. I psów trochę też, ale nie jest to jakaś wielka fobia.
/Tak, liczę dni. Dokładnie siedemset dwadzieścia dziewięć dni temu Helicarriery pieprznęły do Potomaku, Hydra wylazła z nory, a ja się obudziłem. I jestem za to wdzięczny Rogersowi, oczywiście, że jestem, ale to nie oznacza, że on jest moim przyjacielem. Nie jest. Od jakiś siedemdziesięciu jeden lat. I lepiej żeby tak pozostało.

Astrid Löfgren

N, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Cap jest blondynem. Zdecydowanie źle działa na mnie ta pozytywna zmiana. Pan B. skojarzył mi się z Willemem Dafoe. Po wielu przejściach, należałoby dodać.
/Pozytywna zmiana, bo jeszcze nie tak dawno Steve był siwiutkim staruszkiem, a teraz znów jest piękny i młody. A dlaczego jest blondynem? Ponieważ jego postać została stworzona tak, by idealnie wpisywać się w kanony aryjskiej urody.
/Mi na myśl przyszedł pan Jay Gordon z "Orgy", który w ostatnich latach tak się ponaciągał, że ciężko człowieka poznać. Widocznie twórcy założyli, że Bucky'ego dopadł kryzys wieku średniego i postanowił poprawić sobie urodę. To wyjaśnia, dlaczego ostatnio był taki wklęsły. Po prostu poszedł na odsysanie tłuszczu.  
James, to po co wbijasz w dyskusję rzeczy, które cię gówno obchodzą? Wiesz, że to pociągnę. Jeśli nie wiesz, to już wiesz.
Łatwiej byłoby odróżnić winę z czasów wojny od winy z czasów tych jeszcze mniej przyjemnych. Z jednej strony to dobrze, że mniej cię to dręczy, bo tak, to ich wina, tak, to ich rozkazy, jednak w pewnych sytuacjach z pewnością miałeś wybór.
To są zazwyczaj raczej płotki czy grube ryby? Tym drugim też jesteś w stanie odpuszczać na jakiś czas?
Nie chodziło mi o celowość działań tylko właśnie o to, kto zaczyna.
/Jakoś tak samo mi się wymsknęło i nie sądziłem, że wyniknie z tego jakaś większa dyskusja, bo i po co? I tak, teraz już wiem, żeby nie pleść wszystkiego, co mi ślina na język przyniesie, bo potem będę się musiał z tego tłumaczyć. W sumie wiedziałem to już dawno, ale cóż, to widocznie nie oznaczało, że od razu będę się do tego stosował.
/Miałem wybór, oczywiście, że miałem. Zastrzelić jakiegoś szwaba, albo pozwolić mu zastrzelić jednego z naszych. Czyli tak naprawdę nie był to żaden wybór. Chyba, że chodzi ci o samo zaciągnięcie się. Wtedy owszem, mogłem się do tego nie rwać, ale byłem młody i głupi. Teraz z ręką na sercu mogę przysiąść, że drugi raz w życiu bym tego nie zrobił. To było nie na moją psychikę. 
/Może nie płotki, ale pomniejsze rybki owszem. Żeby dotrzeć do grubych ryb trzeba się o wiele bardziej wysilić, a kiedy już jakąś dorwę, nie ma mowy, żebym odpuścił. Tacy są już przesiąknięci tym syfem na dobre i nie ma szans na to, żeby kiedyś postanowili się zmienić. 
/Oni zaczynają. Choć to określenie jakoś kiepsko mi do tego pasuje. Ale dobra.