24 marca 2016

Ana Morgan

O tak to byłoby coś. Szkoda ze tak marnują potencjał. Jest tyle możliwości do wykorzystania, a oni postępują w chyba najgorszy z możliwych sposobów.
I chyba to wieczne przywracanie kogoś do życia jest już trochę nudne i raczej większej ilości publiczności już się znudziło. Naradzie chyba tylko Pietro nie zmartwychwstał.
A co do thomsona to był raczej po cywilnym. W hotelu, szykował się do wyjazdu, raczej nie spodziewał się nagłego ataku z powodu jakieś durnej teczki peggy. 
/Zawsze mogło być gorzej. Mogliśmy dostać serial skupiony na dramatycznym wzdychaniu Peggy za Steve'm, a potem na romantycznym wzdychaniu do nowej miłości. Tego na całe szczęście nam oszczędzono i pierwszy sezon w gruncie rzeczy nie był zły. Co prawda wątek Leviatana rozczarował, ale do pewnego momentu był prowadzony całkiem zgrabnie.
/I tak jestem święcie przekonana, że prędzej lub później ożywią Pietro. Ożywiają każdego jak leci i nikt oprócz czwartoplanowych postaci tam nie umiera. Tym bardziej, że Pietro jest bratem Wandy. Tej babki, która potrafiła ożywiać ludzi. 

/I pozwól, że spytam - piszesz z telefonu, prawda :P?
Trudno to zauważyć. :p
Przecież wiesz, że gdybym się z tobą nie podroczyla nie byłabym sobą.
Chodziło mi właśnie o jakiś notatki, fiszki i tak dalej. Nie miałam na myśli ze paradujesz z kartkami przypietymi gwozdziami do ramienia.
Aha w więc teraz jesteś dobrym zabójcą, a kiepskim trupem. Zdecyduj się w końcu.
Może to tylko obowiązek, a może Becca wpoila im szacunek do Ciebie. W końcu jestes/ byłeś ich wujkiem... pora wujkiem. Zacznij widzieć pozytywy w niektórych sytuacjach. Może moje wnuki i pra wnuki nie będą nawet o mnie pamiętać.
No właśnie nie wiem skąd to się zwielo. Może mnie oswiecisz?
Ale czy ja mówię że źle? Czy mówię że to mi przeszkadza, czy denerwuje. Przecież sama napisałam, ze masz teraz dobre, może wreszcie właściwe spojrzenie na świat. Więcej luzu, Back. Nie każdy kto z tobą pisze chce się na tobie wyrzuć i uprzykrzyc Ci życie.
Sądzę że akceptacja to najlepszy sposób, bo czasu nie cofniesz, pamięci nie wymarzesz, a żyć trzeba dalej.
Ja gdzieś coś o zezedzeniu pisałam o.O? Chyba trochę nadinterpretujesz moja wypowiedź. A wystarczy przeczytać, pomiędzy wierszami nie ma żadnego ukrytego sensu, kpiny, czy ironii.
Nie znam twoich ofiar, więc nie wiem czy wszyscy zasłużyli czy nie, ale na pewno nie wszyscy byli święci. A ci którzy nie zasłużyli o tak sa w lepszym świecie i na pewno jest im lepiej. I nie, nie próbuje Cię pocieszyć. Stwierdzam tylko fakt.
A co do ostatniego, to każdy ma swoje zdanie i nie zabronie ci to mieć. Nie ważne czy jest pozytywne czy negatywne.
/Widocznie źle patrzysz. Mam bardzo atrakcyjne wnętrze. Gdzieś tam, w środku, głęboko, zakopane pod niezłą warstwą szajsu. Ale jest.
/Wiesz, może nadal nie przepadam za tym ramieniem, ale jednak bywa przydatne, więc wbijanie w nie gwoździ byłoby raczej kiepskim pomysłem. Lepiej użyć taśmy klejącej. Co prawda nieźle muszę się potem naszorować, by zmyć klej z metalu, ale to jednak delikatniejsza i mniej niszczycielska opcja. Ale i tak wolę swój kajecik, dziennik, pamiętniczek - jak zwał, tak zwał.
/Powiedziałem, że byłem w tym dobry. Zwróć uwagę na czas przeszły. Tego akurat nikt nie może mi odmówić, bo wszystkie te cholerne medale, które przyznawano mnie za wybijanie kolejnych ludzi, świadczą same za siebie.
/Cóż, nie znam tych ludzi, więc ciężko, więc jednak ciężko mi powiedzieć, co nimi kieruje. Może być to tylko poczucie obowiązku, a może być to coś głębszego. Mogę tylko gdybać.
/A ja mam wiedzieć? Wcale nie chciałem być ironiczny, skądże znowu.

/Z tym "pamięci nie wymażesz" to akurat mógłbym się sprzeczać. Wiesz, jestem chyba najlepszym przykładem na to, że da się to skutecznie zrobić, Także tutaj nie byłbym taki pewny.

/Ym, że o zarządzanie chodziło, nie zrzędzenie, tak? Prawidłowe korzystanie z alfabetu wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. To całkiem trudna sztuka. Weźmy to pomińmy i udawajmy, że nie wyszedłem na głupka, co? 

/Też tak naprawdę nie znałem swoich ofiar. Nie było mi to do niczego potrzebne do wykonania misji, a potem też tego nie sprawdzałem, więc nie wiem, czy mieli coś na sumieniu. Za to teraz staram się nie tykać tych, którzy nie weszli mi w drogę i mają czyste sumienie.

Żelka

Cześć. Jak życie? Co nowego u Ciebie?
N: Żadnych spektakularnych zmian. Niestety można by rzec, choć osobiście powiedziałabym raczej, że stety :)

Natasha:
/Tak naprawdę od dłuższego czasu nic się nie zmieniło. Raczej wróciła stara monotonia i papierkowa robota dla SHIELD. New Avengers ostatnio spędza więcej czasu w bazie niż w terenie, dyrektor stwierdził, że lepiej nas chwilowo odsunąć i załatwiać niektóre sprawy w mniej... widowiskowy sposób.
Bucky:
/Życie jest wspaniałe, pogoda dopisuje, słońce świeci, ptaszki ćwierkają. Cholernie wkurzające stworzenia, tak swoją drogą. Nigdy ich nie lubiłem. 
/A co nowego? Ym... kompletnie nic? Nie, żebym z tego powodu narzekał. Zupełnie nie.

Ana Morgan

A co do matki Starka to gdyby przenieśli akcję do lat 50 to Maria mogłaby mieć jakieś 20 lat, więc tony'ego urodzilaby gdzieś w wieku 40 lat.
Ukatrupili, ale na razie jeszcze nie stawiam kropki nad i, bo wszystko jest możliwe. Tym bardziej że jeszcze tego nie potwierdzili. Trachneli thompsona porosto w klatę, więc mam nadzieję że szybko co ktoś znajdzie i uratuje. No thomsona zombie to ja nie chce 😕
Ja co jakiś czas próbuje się za to zabrać i jakoś mi nie wychodzi. Wytrzymuje 2, 3 odcinki. To mój rekord.
/Chętnie zobaczyłabym sezon albo choć jeden odcinek, który pokazywałby dzieje SHIELD gdzieś, bo ja wiem, na początku lat dziewięćdziesiątych na przykład. Na tyle wcześnie, by Starkowie jeszcze żyli, ale na tyle późno, by Hydra zdążyła już ładnie wrosnąć struktury organizacji. Mogliby pokazać, że Howard zaczyna domyślać się, że coś jest nie tak, a sezon zakończyłby się pięknym wypadkiem Starków. Nawet nie musieliby zatrudniać wtedy Coopera, mogliby wziąć aktora, który grał Howarda w IM2 i w Ant-Manie. Mógłby pojawić się młody np. Pierce. To byłoby na pewno ciekawsze od tego, co teraz jest w "Agentce..." i miałoby większe powiązanie z MCU od "Agentów...", na których ponoć CW nie ma mieć żadnego wpływu.
/Może miał na sobie jedną z tych super kamizelek kuloodpornych od Starka, które pokazali w pierwszym sezonie? Chociaż nie, jak od Starka to pewnie by nie działały.
Przed akcją z uktronem ich nie widziałam, dlatego stwierdziłam, że są nowe.
A co się dzieje w tarczy?
/Rzadko używałam ich na misjach, którym towarzyszyła publiczność, więc nic raczej dziwnego w tym, że były trudne do zauważenia.
/Ostatnio SHIELD próbuje udobruchać radę i nawiązać jakąś obustronną współpracę z rządem. Liczą, że dzięki temu społeczeństwo przestanie traktować SHIELD jak drugą Hydrę, a sytuacja z uzdolnionymi zyska wreszcie jakieś rozwiązanie. Póki co, nadal jest z tym kiepsko.
A po za włosami i ramieniem jest w tobie jeszcze coś ładnego? 😛
Widzisz, coraz więcej zastosowań na twoja błyszcząca rączka. A tak na serio się pytam. Wciąż zalogujesz wspomnienia na fiszkach?
Z takim imieniem to nawet bohatrem narodowym bys nie został. I nie, jakoś nie czuję. 😐
Miło wiedzieć, że ktoś po śmierci dba o twój grób. To chyba pozytywne odczucie, co? Że po tylulatach wciąż ktoś o tobie pamięta.
Po prostu dało się wyczuć desperacja, mała ironię w twojej wypowiedzi. To mi się wydało zabawne.
Chyba naprawdę dobrze, bo wiedziałam, ze właśnie tego się uczepisz. Ale taka reakcja mnie cieszy. W końcu gadasz z sensem.
Ja od Ciebie wyrzutów sumienia nie oczekiwałam. Ani pokuty. Ani zarządzania. Ani nic z tych rzeczy. Po pierwsze to nie ty Podejmowales te decyzje. Po drugie zapewne wiekszosc tych ludzi zasluzyla sobie na ten los. A wyrzuty sumienia to zło. Zatruwaja tylko życie, a przecież czasu cofnąć się nie da. Wiem, jak na zwyklego czlowieka jestem zołzą.
/Mam piękne wnętrze, nie zauważyłaś?
/A ja serio odpowiadam, że nie, niczego nie doczepiam sobie już na magnesy. Spisuję wszystko w jednym dzienniku, który noszę przy sobie. Tak jest wygodniej i mam większą pewność, że czegoś nie zgubię. A jeśli już zgubię to wszystko naraz, co jednak już nie byłoby fajne.
/Ta, jeśli chodzi o tego bohatera narodowego to wcale nie było to takie trudne. Wystarczyło zabić pokaźną liczbę nazistów, a potem umrzeć. To ostatnie może i mi nie wyszło, ale w tym pierwszym byłem dobry.
/Kochałem Rebeccę, ona chyba mnie też, więc raczej nic dziwnego, że zajmowała się moim grobem. A jej dzieci czy wnuki robią to już raczej tylko z poczucia obowiązku, bo Becca nie da już rady tego robić. Nie znały mnie, jestem dla nich co najwyżej gościem ze zdjęcia, więc nie ma tu raczej mowy o żadnej szczególnej pamięci czy głębszych uczuciach.
/Ja ironiczny? Skąd ten pomysł? Nigdy.
/Gdybym się nie uczepił to też byłoby źle, co? Ale dobra, nie czepiam się, bo znowu wyjdzie, że nadinterpretuję i sam sobie coś dopowiadam. Powiedziałem po prostu co myślę. Odcinanie się nie ma sensu, trzeba po prostu zaakceptować to, co było, i próbować iść dalej. 

/I znowu to zrzędzenie? Wcale nie zrzędzę. Czasem ponarzekam, mogę przecież, ale nazywać to od razu zrzędzeniem? Ale dobra, nieważne. 
/Chwila. Mówiąc "większość tych ludzi zasłużyła sobie na ten los", których z nich masz na myśli? Tych, których zabijałem wtedy, czy tych, którzy delikatnie wkurwiają mnie teraz i sami się proszą o kulkę w łeb? Albo nóż w gardło, ale pieprzyć szczegóły. To jednak różnica, no nie? Tych drugich to chyba nikomu nie żal, bo za Hydrą nikt płakać nie będzie, ale jeśli chodzi o stare cele to cóż, nie wszyscy raczej sobie zasłużyli, ale roztrząsanie tego i tak już niczego nie zmieni. Są martwi i tyle. 
/A co do tego ostatniego - nie wypada potaknąć, co?

Astrid Löfgren

N, jeśli Bucky'emu dadzą cięty język, jak w komiksach, to dopiero będziemy się martwić o biedne uszy Steve'a.
Nie widzę innej możliwości. Już bardziej tej postaci spartaczyć się nie da, jak to miało miejsce wcześniej. A może się da? Chyba pogłówkuję, co jeszcze można by sknocić.
Wciąż niezbyt zachęcające. Jak już o wieku mowa: "absolwentki" Red Roomu wychodziły stamtąd w jakimś określonym wieku?
To by było przepiękne <3 Zwłaszcza w zestawieniu z morderczą nieudolnością. 
/Przy PG12 nie ma raczej co liczyć na jakiekolwiek przekleństwa. Co prawda w CA:WS naliczyłam aż dwa, jeśli dobrze pamiętam, z czego to z ust Rumlowa było mocno przytłumione przez inne dźwięki. A z polskiej wersji zostały za to całkowicie wycięte.
/W sumie to postać taka jak Steve jest całkiem prosta do sknocenia. Whedonowi poszło całkiem sprawnie, ale już dam mu spokój, bo za często ostatnio się go czepiam.
/Zależy, nie było raczej żadnego, ściśle określonego wieku i wszystko zależało od danej "absolwentki". Ale zauważyć można, że są coraz młodsze. Spójrzmy na trzy znane nam panie - Natasha została jedną z kandydatek na Czarną Wdowę już jako nastolatka (trenować zaczęła jako trzynastolatka bodajże), ale tak naprawdę została nią dopiero w latach '60, więc jako trzydziestolatka. Yelena została wytypowana na nową Wdowę, gdy miała czternaście albo piętnaście lat. Avę "nowy Red Room" wciągnął jako sześciolatkę, a gdy wyciągnięto ją stamtąd miała dziewięć lat i całkiem niezły trening za sobą, który przez kolejne pięć lat kontynuowało SHIELD. 
/Oj no, może i większa część morderczej legendy, którą jest, to właśnie tylko legenda, ale chłopak chociaż się stara. Tego odmówić mu nie można.

/I tak trochę bajdełejem - jeśli nie pomyliłam się w etykietowaniu, to twój tysięczny post ;P
Nat, na czym głównie opiera się te porozumienie? 
/Dyrektor zdecydował się nawiązać dialog z rządem. Wyszło to z inicjatywy samego prezydenta, więc nie wypadało odmówić. Szczególnie, że jesteśmy teraz w niezbyt ciekawej sytuacji. Chodzi głównie o współpracę z ACTU i omawianie z radą niektórych decyzji związanych z obdarzonymi. Narobili niezłego bałaganu, a cała ta medialna nagonka nie pomaga im w uzyskaniu sympatii.
James, aż mi się powiedzenie przypomniało - "U nas tolka diesiat miesacy zima, a patom wsio lieto i lieto", więc minus czterdzieści to prawie jak odwilż. Ale pomyśl, jak mogłoby być fajnie: sprawiłbyś sobie sanie i zaprzęg reniferów, więc silnikiem nie musiałbyś się martwić. Psie zaprzęgi też mógłbyś wykorzystywać. Chociaż nie, nie lubisz przecież psów. Od czasu do czasu odwiedzałbyś jakieś rdzenne ludy, albo nawet pomieszkał z nimi w ich tradycyjnych namiotach. Nawet mogłoby się zdarzyć tak, że ubzdurałbyś sobie zabranie ze sobą takiej Avy na przykład.
Ugh, to jednak musi ci wystarczyć te dziewięćdziesiąt cztery i około dwudziestu siedmiu.
Noo, to dziewczyna rozumie cię jak nikt inny.
/Poleć - bo z pojechaniem będzie ciężko - sobie kiedyś do Republiki Jakucka czy jak tam się to teraz nazywa. Zimą, bo latem jednak bywa tam całkiem ciepławo. Wszędzie śnieg, zmarzlina, a temperatura spokojnie spada nawet do minus siedemdziesięciu albo i niżej. Świetne miejsce. Tylko trzeba pamiętać, by nie dotykać czasem uszu, bo mogą odpaść. Nie, żebym sprawdzał.  
O tak, marzę wręcz o wylądowaniu pośrodku niczego z nastolatką. To spełnienie moich najskrytszych marzeń. Które skończyłoby się najpewniej tym, że po jakimś czasie strzeliłbym w łeb albo jej, albo sobie. Albo poszedłbym utopić się w przeręblu, bo byłaby nadzieja, że zamarznę tam na śmierć. Właściwie to nawet gdybym wylądował tam sam albo z reniferem, skończyłoby się to tak samo. Chyba, że prędzej wpieprzyłby mnie jakiś wilk. Albo tygrys, który przywędrowałby ze wschodu. Z moim szczęściem jest to możliwe. O niedźwiedziach nie wspomnę. Nie przepadamy za sobą. Do nich też mam uraz.
/Od razu jak nikt inny. Jedna już taka była. To, że koniec końców okazała się dwulicową suką, która zrobiła ze mnie kretyna, to tylko mały drobiazg.

Ana Morgan

Ja tam starego Bucka lubię. To miła odmiana :)
Stark pojawił się w jakiś dwóch odcinkach i właściwie nie zaprezentował nic ciekawego. Czasami zachowywał się jakby miał ADHD, rzucał na lewo i prawo żarciki rodem z podstawówki i zajął się produkcją filmową. Niby wielki naukowiec, a ja widziałam w nim niewyżyte dziecko, któremu brakuje piątej klepki w mózgu. Ten z poprzedniego sezonu przynajmniej potrafił zachować choć odrobinę powagi, ten nie. A ja i tak tęsknię za Starkiem z CA:TFA :( Czy tak trudno znów odwzorować tą postać?
W CA:WS było powiedziane, że Steve uratował przyszłego męża Peggy i jak na razie ani Sousa, ani Thompson nie pasują mi do tego opisu. Ale jeśli któryś z nich ma być jej mężem to Sousa jest na dobrej drodze, choć wątek spieprzyli niemiłosiernie. A co do Thompsona... nie będę tutaj wypisywać spojlerów, ale jego można uznać za wykluczonego (choć po Marvelu można się wszystkiego spodziewać).
Ja oglądałam z nimi jakieś pięć odcinków, podczas których Hunter strasznie mnie wkurzał, był taki strasznie, ale to strasznie drażniący. Do tej pory pamiętam wypowiedź May o tym, że go nie lubi i pamiętam, że jej przytaknęłam. Bobbi na początku wydawała się spoko, ale przyznam, że nie zdążyłam za bardzo jej poznać.
Nie przypominaj mi o Pająku! Ten to dopiero działa mi na nerwy :/
/Raz na jakiś czas, jako odskocznia - czemu by nie. Gdyby miał zagościć tutaj na dłużej - wszyscy mieliby go dość po dwóch-trzech tygodniach. Także pozostawię go na te chwile, gdy taka odmiana naprawdę się przyda i da taki mały powiew świeżości.
/Obaj Starkowie są naprawdę trudnymi postaciami do poprowadzenia i łatwo ich skepścić. A kiedy ktoś już przedobrzy, dostajemy Howarda, który nie potrafi niczego skonstruować dobrze i zachowuje się jak niewyżyty szczeniak z ADHD, albo Tony'ego rzucającego siusiumajtkami i żarcikami o prawie pierwszej nocy. Tak samo jest z Deadpoolem - balansuje na granicy bycia zabawnym i bycia kiczowato-irytującym, co niektórzy twórcy niestety mylą.
/No nie mów, że ukatrupili Thompsona :/ Naprawdę? Już Sousa był znacznie bardziej irytujący i mniej wnosił. Jack może i bywał dupkiem, ale jednak miał potencjał i mógłby stać się naprawdę ciekawą postacią. Ale nie zdziwię się, jeśli Jack wróci. W końcu nawet Ward powrócił pod postacią zombie, więc tam naprawdę nikt nie umiera. 
/Hunter jest może dość trudny do polubienia, bo faktycznie potrafił być drażniący, ale i tak był moją ulubioną postacią z "Agentów...". Co przy takiej konkurencji nie było jednak żadnym wyczynem i głównie z tego powodu na razie odpuściłam sobie ten serial.
No tak, Nathaniel już z jakiś rok będzie miał lub koło tego :)
Czy mi się zdaję, czy ostatnio zmieniłaś styl walki i zaczęłaś używać nowej broni?
/Skończy rok w przyszłym miesiącu. Naprawdę szybko zleciało.
/To nie nowa broń, to po prostu trochę podrasowane przez Starka kije bō. Bardzo wygodne jeśli dochodzi do walki wręcz.
A co jeszcze? No tak, twoja ręka. Nadal przypinasz do niej magnesiki?
Ulysses to by było coś. Jako osoba, która o mały włos na chrzcie nie dostała Faustyna to cię rozumiem. No proszę, już drugi raz w ciągu jednego dnia.
Przepraszam, siedemdziesięciu jeden, mój błąd. Jesteś, czy nie jesteś... zależy jak na to patrzeć.
"Jestem zabójcą, który nawet zabić porządnie nie potrafi." Przepraszam, ale po przeczytaniu tego zdania padłam. I ta desperacja w twojej wypowiedzi. Fakt śmieszne to nie jest, a może jest... Lepiej dla Steve'a, że z ciebie taki kiepski zabójca.
To to idziemy do przodu. W sensie, że ty idziesz. Bardzo mnie to cieszy. W końcu ruszyłeś z miejsca w dobrym kierunku. Tak jest Bucky, do przodu. Trzeba się w końcu odciąć od tego co było, prawda? A przynajmniej próbować, bo coś czuję, że to znowu będziesz miał jakieś "ale".
Czuję się urażona. Tak się starałam, żeby ci pomóc, a ty tego nie potrafiłeś docenić. A tu wystarczy, że jakaś Orlova cię słucha i już jest fajnie.
A tak na serio to dobrze, że na nią trafiłeś. Pamiętam jak na samym początku, żaliłeś się, że nie masz się komu wyżalić (dziwne nie?). Dobrze, że w końcu spotkałeś taką osobę, która cię rozumie i z którą możesz bez przeszkód pogadać o wszystkim. To też ci dobrze zrobi.
Może się nie jasno wyraziła, bo przyznaję, że sama się zaplątałam w swojej wypowiedzi. Ale dobrze, że teraz wszystko jest jasne.
I tak nie miałam zamiaru wciągać cię w nałóg, z którego dopiero co wyszedłeś. A ja i tak ostatnio za dużo piję.
/Ze wszystkich części mojego ciała wybrałaś akurat tę, która została do niego doczepiona i teoretycznie częścią mojego ciała nie jest. Nie no, dzięki. I nie, nie przypinam do niej magnesików. Ale za to łuski mogą służyć jako otwieracz do butelek.
/Rutherford Ulysses nie brzmi w sumie aż tak źle. Powiedz to na głos. Czujesz tę moc? Nie? W sumie ja też nie. Dlatego dobrze, że nie miałem brata. I że ma nie dała przekonać się babce i nie nazwała żadnej z moich sióstr "tradycyjnie", po żydowsku. Trafiłaby się jeszcze jakaś Drezla czy Chasza. Albo Zylpa. Przy nich to nawet Faustyna nie brzmi źle.
/Teoretycznie jestem martwy - zostałem uznany za zmarłego, wpisano mnie na listy i tablice poległych, mam nawet grób. Całkiem ładny, zadbany, rodzina Rebeccy o niego dba. Praktycznie niestety nie bardzo wyszło, bo mam dziewięćdziesiąt cztery lata i nadal oddycham. Cóż, coś we mnie umarło, nie ukrywam, ale jednak w ostatecznym rozrachunku jestem żywy. 
/Nie naśmiewaj się z mojego dramatu. To nie sprzyja odbudowywaniu się pewności siebie, wiesz? Chociaż w tym przypadku jest to jednak dość zrozumiałe. 
/Widocznie dobrze mnie znasz, bo tak, mam jakieś "ale". A mianowicie takie, że wcale nie zamierzam odcinać się od tego, co było. Chcę tego czy nie, to jest część mnie i już zawsze nią będzie. Nie chcę  kolejny raz tracić części życiorysu, Chcę po prostu iść dalej. Nie zaczynać od początku, z czystą kartą. Po prostu iść dalej.

/Zwykły, normalny człowiek nie zrozumie pewnych rzeczy. Zakładam, że oczekiwano by ode tego, że będą targać mną wyrzuty sumienia, że będę żałował wszystkiego, co zrobiłem, że będę szukał odkupienia i przebaczenia win. Ale... no, już nie do końca tak jest. Im więcej pamiętam, tym bardziej jest mi to obojętne. Zabiłem tylu ludzi, że już mnie to po prostu nie rusza. Widziałem wiele, przeżyłem wiele i zrobiłem tak wiele, że powoli zaczynam rozmawiać o tym tak, jakbym gawędził o pogodzie. To dla mnie coś normalnego. Dla innych nie i dlatego wolę rozmawiać o tym z kimś, kto potrafi to zrozumieć. A Orlova musi się tego nauczyć. Długa droga przed nią.

/I jaki znowu nałóg? Nie jestem uzależniony. Próbowałem się zapić, bo miałem ciężki okres. Ale potem mi przeszło i jakoś już mnie do tego nie ciągnie.