Ja do kina nie mam zamiaru się wybierać, szkoda mi kasy. Zaczekam więc aż pojawi się coś w necie.
Film ogólnie mnie nie zachęca, a sam zwiastun... no cóż. Chyba wywrócona zabawkowa kolejka mówi sama za siebie. Film podobno zbiera dość dobre recenzje, ale to nic nie daje. Ile razy tak było, że wszyscy się zachwycają, a to jedna wielka chała.
Jeden reżyser odszedł po nakręceniu sporej ilości materiału, potem przyszedł następny, który ze swoją grupką nakręcił resztę i ponoć różnice są dosyć widoczne.
Ant Man zbiera dobre recenzje, więc może nie będzie tak źle. W przypadku AoU część głosiła, że to hit, inna część, że chała, a przy Antku opinie są bardziej jednogłośne. CA:WS też był z góry skreślany, bo pierwsza część była mierna, a w braci Russo nikt nie wierzył, a teraz często uznawany jest on za najlepszy film Marvela.
Tak, tego słowa mi brakowało.
O tym już mówiłeś. Kilka miesięcy temu. Nawet ja o tym wspomniałam. Po prostu kolego rozumujesz na opak. I nie mam nic złego na myśli!!! Spróbować zawsze można. I tak chyba nic nie stracisz. Mam nadzieję.
To była pierwsza rzecz, o którą się pożarliśmy. Poza tym cała rozmowa straciła dramatyzm, więc nie powiem. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
Rozmawiając z tobą, można dostać załamania nerwowego. Poważnie. Aż nie wiem czy mam się pytać, co więc robisz, ale chyba zaryzykuję.
O brzydkim panu chyba nie. Trzeba to będzie załatwić bardzo szybko.
Że co ja niby zrobiłam? Za bardzo szanuję swoje życie, by ci grozić. A jeśli chodzi o "ostateczne środki" to broń nie groźna... no przynajmniej mam taką nadzieję.
Teraz jesteś nie uprzejmy. Ja się staram, wypruwam sobie żyły, by coś zdziałać, a ty tak mi się odwdzięczasz. Poczułam się urażona.
Jak zawsze do usług, ma'am.
I tak zawsze wszystko schrzanię, więc wielkiego ryzyka nie ma. Bo co, spieprzę coś jeszcze bardziej? Wątpię, że się da.
Tyle tego było i robiliśmy to tak często, że zlało mi się to w jedną całość. A skoro rozmowa i tak "straciła swój dramatyzm", to dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
Łamałem sobie palce, wielkie mi co. I tak się zrastały. Przecież można się było tego po mnie spodziewać. Teraz jestem bardziej wyrozumiały. Końce płyt protezy mają całkiem ostre krawędzie, więc wystarczy wbić opuszki palców w skórę i przeciągnąć.
I dobrze. Już wolałem jak opowiadał mi o wiwisekcji. Mojej. W trakcie. Ta, jego nienawidziłem najbardziej.
Nie wiem czym są te cholerne "ostateczne środki", więc nic dziwnego, że jestem sceptyczny i powoli naprawdę zaczynam odbierać to jak groźbę, bo może to oznaczać wszystko A jeśli się kogoś pociesza to raczej mu się nie grozi, bo to chyba się wyklucza. Wiem to, choć jestem w tym cholernie kiepski. W pocieszaniu, nie w grożeniu. I wcale nie jestem nieuprzejmy.