30 lipca 2015

Rora T

To wyszło przy okazji. Ja nie zaczynałam tego tematu.
Ale Steve to Kapitan Ameryka. Jednak rozumiem, że po serum mogło mu się troszkę pogorszyć.
Nie. Czy znowu powiedziałam coś nie tak? Nie miałam nic złego na myśli. Po prostu... Ludzie porzucają wiarę z byle jakiego powodu, czasami bardzo nieistotnego. Coś nie tak pójdzie po ich myśli i już stają się ateistami. Ty przeszedłeś tak wiele, a wciąż wierzysz. To godne podziwu.
Ciągniemy tą rozmowę po to, żebyś już w ogóle nie chciał tego zrobić. Przynajmniej tak myślę.
Z drugiej strony pewności czy nikt by cię nie poskładał nie masz. Czytałam gdzieś, że ma się odbyć operacja przeszczepienia komuś głowy lub twarzy... chyba twarzy. Więc jakieś prawdopodobieństwo jest, że głowę też by ci przyszyli.
Chcesz żebym posunęła się do ostatecznych środków?
Tym też się mogę zająć... Bucky, jeśli nie masz ochoty o czymś mówić, to nie musisz. Przecież cię do niczego nie zmuszam.
 Dla mnie Steve to Steve. Kiedy jeszcze nie wiedziałem, że Kapitan Ameryka to on, gość wkurzał mnie jak cholera. Jak zresztą chyba każdego i raczej nic w tym dziwnego, bo siedziało się w pieprzonych okopach, było zimno i mokro jak diabli, buty się rozpadały, zapasów brakowało, a za bohatera robił jakiś gość w gwieździstych rajstopkach. Captain Bitch. Ciekawe czy o tym wiedział?   
 Po prostu najpierw sugerowałaś, że lepiej by było, gdybym był niewierzący, a potem powiedziałaś, że dziwisz się temu, że w ogóle wierzę. Pomyślałem więc, że uznałaś wiarę za jakiś głupi, przestarzały wymysł, czy coś w tym stylu. Po prostu zbyt dużo sobie dopowiedziałem, moja wina. 
 Wiesz, że zawsze robię wszystko nie tak jak trzeba. Tak już mam. Dlatego chyba powinienem robić wszystko na odwrót- pomyślę jedno i zrobię tego odwrotność, a może zadziała.
 To mnie pocieszyłaś. Teraz to już zupełnie brak mi jakichkolwiek alternatyw, gdy tradycyjne metody nie zadziałają. A zawsze trzeba mieć jakieś wyjście awaryjne.
 Nie wiem czy chcę, bo nie wiem też czym są te "ostateczne środki".
 Kiedyś i tak będzie trzeba ruszyć temat.

1 komentarz:

  1. Captain Bitch? Serio? To już cios poniżej pasa. Choć przyznaję, że ta cała kampania była dość żenująca i domyślam się, że prawdziwi żołnierze mogli czuć się dość... Brakuje mi słowa. Podrzucisz coś, Buck?
    Trochę za dużo. Jeszcze nigdy nie oceniałam ludzi po tym w co wierzą. Myślę, że to już jest prywatna strawa każdego człowieka. Też jestem wierząca, ale co do praktyki to różnie z tym bywa.
    Acha. Czyli pomyślisz, że chcesz sobie odciąć głowę, a mi napiszesz, że wcale tego nie chcesz. Tak się nie bawimy. Zresztą kiedyś już to przerabialiśmy i nie skończyło się to najlepiej.
    W końcu mi się udało, ale chyba tobie nie o takie pocieszenie chodziło.
    Tak, wolałabym ich nie używać, ale jeśli nie przestaniesz się samookaleczać lub przynajmniej nie zaczniesz temu jakoś zapobiegać będę zmuszona to zrobić. Nie wiem czy zadziała, ale jeśli nie to, to ja już nie mam pomysłów. Uwierz mi, że tego nie chcę. Kiedy poruszyłam ten temat jakieś pół roku temu nieźle mi się dostało.
    Też tak myślę. I najlepiej zrobić to szybko i bezboleśnie. W końcu nawet nieźle mi to pocieszanie idzie... Prawda?

    N i pytanie do ciebie, jak tam wrażenia po seansie Ant Mana?

    OdpowiedzUsuń